Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

BÓG SEKSU!!!

Następnego dnia postanowiłam zmienić taktykę. Harry musiał czegoś pragnąć. Chłopak siedział na boisku i przyglądał się treningu szkolnej drużyny cheerleaderek.

-Cześć Herri!- przywitałam się radośnie, a on nie zwrócił na mnie uwagi. Wpatrywał się w... Kendall Jenner. Uśmiechnęłam się szyderczo, czyli znam słabość Harry'ego. Brunet podszedł bliżej boiska.

-Harry, pamiętasz co ci wczoraj powiedziałam?- zapytałam przesłodzonym głosem.

-Możesz się odczepić, przecież ci powiedziałem, że nie.

-Oj przestań, przecież widzę, że Kendall wpadła ci w oko.

-I co z tego i tak nie mam u niej szans.

-Masz i to duże. Mogę od tak sprawić, że wpadnie ci w ramiona- pstryknęłam palcami.

-Ale...- nie zdążył odpowiedzieć ponieważ jakaś 'przypadkowa' piłka uderzyła w Kendall, a ta wpadła w ramiona chłopaka.

-Harry złapałeś mnie, dzięki- uśmiechnęła się i wróciła do ćwiczenia układów.

-Ty to zrobiłaś?- wydukał po chwili otępienia.

-A kto niby?- wzruszyłam ramionami.

-Chyba jednak przyda mi się twoja pomoc.

-Ok, zaczniemy od tego, że zapiszesz się na konkurs talentów, bo masz jakiś prawda?- chłopak automatycznie spuścił wzrok.

-Jestem dobry z matematyki i... trochę śpiewam- odpowiedział po chwili, jakby się wahał, czy powiedzieć prawdę.

-No i świetnie, chodź do pustej sali, sprawdzimy czy coś potrafisz.

Brunet zamknął drzwi i wziął głęboki oddech.

Po chwili usłyszałam pierwsze słowa nieznanej mi piosenki. Jego głos był nieziemski z lekką chrypką. Zdziwiło mnie, że nie chwalił się swoim talentem. Czas to zmienić!
-Teraz biegniesz do samorządu i zapisujesz się do listy uczestników- rozkazałam.
-Jesteś pewna?
-Tak, masz piękny głos, dasz radę- upewniłam go.
Harry skończył lekcje, więc udaliśmy się do jego domu. Dom okazał się być villą.  Wnętrze było pięknie wystrojone.

-Zacznijmy od tego, że zmyjesz ten okropny żel z włosów.

-Ale...

-Nie ma żadnego ,,ale". Idziesz teraz pod prysznic, a ja przejrzę twoją szafę- chłopak w końcu udał się do łazienki.

Otworzyłam szafę. Same sweterki, ochyda. Znalazłam w końcu jakieś dżinsy i koszulkę. Drzwi od łazienki w końcu się otworzyły. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to tatuaże oraz umięśniony tors. Dlaczego ja już nie żyję??? Wpatrywałam się w niego z otwartą buzią.

-Czemu się tak patrzysz?

Matko on wyglądał jak cholerny BÓG SEKSU!!!

-Stella, Stella żyjesz? A nie sorry zapomniałem, ty nie żyjesz. Stella!- mruknął zirytowany.

-Nom... Wysusz się i ubierz. Jedziemy zmienić twoją garderobę- powiedziałam.

Harry gotowy zszedł na parter i poszedł do gabinetu swojej matki.

-Mamo, potrzebuję trochę hajsu na nowe ubrania- oznajmił chłopak.

-Jasne Harry- uśmiechnęła się kobieta i podała mu kartę.

-Zawsze mówisz wszystko rodzicom?- zapytałam podczas przeglądania ciuchów.

-Może nie zawsze, ale często- odpowiedział i wyszedł z przymierzalni- I jak?

-Bierzemy, masz jeszcze te- podałam mu inne znalezione ubrania.

-Harry, skąd u takiego grzecznego chłopczyka tatuaże?- spytałam z ciekawości.

-Umm... to długa historia- odpowiedział po chwili milczenia.

-Opowiesz?- nalegałam, na co on westchnął.

-Może kiedyś.

Po około trzech godzinach poszliśmy do kasy.

-Harry patrz, podobasz się jej- wskazałam na dziewczynę, która zerkała na mojego towarzysza.

-Nie, na pewno nie- zarumienił się lekko.

-A właśnie, że tak. Uśmiechnij się do niej- nakazałam.

Chłopak zrobił to o co go prosiłam, a dziewczyna od razu podeszła.

-Zagadnij do niej- szepnęłam.

-Spieprzaj- rozkazał.

-Sorry... Przepraszam- powiedziała zmieszana brunetka.

-Znaczy nie ty- tłumaczył się- Jestem Harry.

-Lena- podała mu rękę- To ty dobrze radzisz sobie z matematyką?

-T-tak- wydukał.

-Wytłumaczyłbyś mi? Nie ogarniam kilku tematów- westchnęła.

-Może kiedyś, muszę już iść. Cześć.

-Czekaj! Masz tu mój numer- podała mu zwiniętą karteczkę, po czym Harry skierował się do wyjścia, wcześniej płacąc.

-Mogłeś z nią poflirtować- burknęłam.

-Nie pamiętasz? Cel to Kendall- powiedział spokojnie.

-Jeszcze z nią nie jesteś.

Wracając przechodziliśmy niedaleko mojej villi.

-Patrz, to mój brat. Jest jakiś smutny. Ciekawe dlaczego?- zauważyłam.

-Hmm... Może dlatego, że umarłaś?- zapytał retorycznie.

-No tak, zapomniałam.



Dziękuję za przeczytanie <3



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro