Rozdział trzynasty- umowa tajności
UMOWA TAJNOŚCI WIZERUNKU
Zawarta w dniu 13.10.2024 r. pomiędzy:
Ross Enterprise, zwanym dalej „Właścicielem Wizerunku", a Benjaminem O'Connor, zwanym dalej „Odbiorcą".
1. Przedmiot umowy
1.1. Odbiorca zobowiązuje się do zachowania w tajemnicy wszelkich informacji, dotyczących Właściciela Wizerunku, w tym jego tożsamości, wyglądu, działań oraz innych informacji, mogących prowadzić do jego identyfikacji (publikacji zdjęć, nagrań i rozmów z udziałem Właściciela Wizerunku).
1.2. Odbiorca zobowiązuje się do nieujawniania, niepublikowania ani nieprzekazywania osobom trzecim jakichkolwiek informacji dotyczących Właściciela Wizerunku bez uprzedniej pisemnej zgody Właściciela Wizerunku.
1.3. Wszelkie informacje dotyczące Ross Enterprise, które Odbiorca uzyska w ramach współpracy, będę traktowane jako zachowanie poufności. Odbiorca zobowiązuje się do nieujawniania tych informacji osobom trzecim, niezależnie od formy (ustnej, pisemnej, elektronicznej).
1.4. Odbiorca zobowiązany jest do ścisłej współpracy z Właścicielem Wizerunku, niezależnie od jego żądań.
2. Okres obowiązywania
2.1. Umowa wchodzi w życie z dniem jej podpisania i obowiązuje przez czas nieokreślony, aż do momentu, w którym Właściciel Wizerunku, zdecyduje się o jej rozwiązaniu, co będzie wymagało pisemnego powiadomienia odbiorcy. Dokument potwierdzający rozwiązanie umowy musi zawierać pełen podpis Właściciela Wizerunku oraz pieczątkę Ross Enterprise wraz z dwoma pieczęciami współpracujących przedsiębiorstw.
3. Kary umowne
3.1. W przypadku naruszenia postanowień niniejszej umowy przez Odbiorcę, Właściciel Wizerunku ma prawo żądać zapłaty kary umownej w wartości dziewięciuset miliardów dolarów (900 000 000 000 USD) za każde naruszenie.
3.2. Odbiorca przyjmuje do wiadomości, że ujawnienie tożsamości Właściciela Wizerunku lub upublicznienie jakichkolwiek informacji związanych z jego wizerunkiem będzie traktowane jako poważne naruszenie umowy i będzie podlegało karze umownej określonej w punkcie 3.1.
3.3. Jakiekolwiek upublicznienie rozmów, wiadomości, nagrań, zdjęć i innych form komunikacji podlega karze umownej zapisanej w punkcie 3.1.
3.4. Brak współpracy Odbiorcy z Właścicielem Wizerunku podlega karze umownej zapisanej w punkcie 3.1.
4. Zobowiązania stron
4.1. Odbiorca i Właściciel Wizerunku zobowiązują się do przestrzegania postanowień niniejszej umowy oraz do współpracy w celu ochrony danych osobowych Właściciela Wizerunku.
4.2. Odbiorca zobowiązany jest do zapoznania się z treścią umowy oraz dołączonych załączników i złożenie podpisu na każdej ze stron.
5. Postanowienia końcowe
5.1. Niniejsza umowa stanowi całość ustaleń pomiędzy stronami w przedmiotowej sprawie. Wszelkie zmiany w zapisie umowy wymagają pisemnej formy Właściciela Wizerunku.
5.2. Umowa została sporządzona w dwóch egzemplarzach, po jednym dla każdej stron.
5.3. Umowa obowiązuje przez okres podany w punkcie 2, chyba że zostanie wcześniej rozwiązany na piśmie przez Właściciela Wizerunku.
6. Załączniki
6.1. Do niniejszej umowy dołączone są załączniki, zawierające szczegółowe informacje, które podlegają karze umownej, w tym opisy oraz przykłady informacji poufnych. Odbiorca potwierdza, że zapoznał się z treścią załączników i zobowiązuje się do ich przestrzegania.
PODPIS WŁAŚCICIELA WIZERUNKU: V. Ross
PODPIS ODBIORCY: Benjamin O'Connor
DATA:13.10.2024 r.
- Czym mu zagroziłeś? – pytam Huntera, odrywając spojrzenie znad podpisanej umowy.
- W jego przypadku zwyciężyła ciekawość. – odpowiada. – Choć pobladł, kiedy doczytał zapis o dziewięciuset miliardach dolarów.
- Nie jest on przerażający, jeśli przestrzega się warunków umowy. – kwituję. – Dziękuję. – posyłam u uśmiech. – Weź sobie wolne na resztę dnia i spędź trochę czasu z rodziną.
- Mimo wszystko postawię swoich ludzi do obserwacji. Lubię wiedzieć, jak się sprawy mają.
- Właśnie za to tyle ci płacę. – śmieję się.
- Właśnie dla tych pieniędzy jestem profesjonalistą. Do widzenia!
Kiedy tylko zostaję sama w swoim biurze, szeroko się uśmiecham do swojego odbicia w szklanym wazonie z pomarańczowymi liliami, które w potocznym znaczeniu oznaczają „nienawiść, dumę i pogardę", czyli dokładnie to, co czuję w stosunku do katów hadesu. Nienawidzę ich za gwałty i morderstwa, gardzę ich kłamstwami i czuję dumę, że ich niszczę. Powoli wprowadzam chaos w ich wyidealizowanym świecie i czekam, aż ich przeszłość uderzy w nich z potrójną siłą. Dzień, w którym zobaczą kobietę w bieli, będzie pierwszym dniem ich końca, choć zasadniczo to nie jest prawda, ponieważ mój plan jest realizowany właśnie teraz, a dama w bieli to jedynie podpis osoby, która sieje spustoszenie.
~***~
Biuro prokuratora mieści się na obrzeżach Waszyngtonu w jego domu rodzinnym, więc dojazd na miejsce zajmuje niecałe czterdzieści minut. Z tego, co mi wiadomo Benjamin O'Connor nigdy się nie ożenił i mieszka sam, dlatego postanowiłam samodzielnie pofatygować się do niego na małą pogawędkę. Kiedy wysiadam z samochodu, dostrzegam jak firanka w jednym z okien nieznacznie się uchyla, więc postanawiam zdjąć okulary przeciwsłoneczne, aby prokurator miał świadomość, że go widzę. Nic nigdy nie umyka mojej uwadze.
Postać w oknie prędko znika. Mogę sobie jedynie wyobrazić jak mocno bije jego serce, ze względu na wstyd przez przyłapanie. Niemniej jednak w ciągu kilku sekund, O'Connor przystaje w drzwiach swojego domu, ubrany w dobrze skrojony garnitur. To wysoki mężczyzna o przeciętnej urodzie, niewyróżniający się niczym wśród innych mężczyzn w garniturach. Ważniak jak każdy inny palant.
- To z panią podpisałem tą dziwną umowę tajności wizerunku? – dziwi się, omiatając uważnym spojrzeniem moją sylwetkę. – Jest pani bardzo młoda. – stwierdza.
- Mój wiek nie jest powodem naszego spotkania. – odpowiadam z naciskiem. – Wejdźmy do środka.
- To ja powinienem panią zaprosić. – parska śmiechem. – Porozmawiajmy tutaj.
- Rozumiem, że pańska męskość cierpi, ponieważ to kobieta rozdaje karty, ale nie zamierzam się powtarzać. – zaciskam szczękę. – To co? Wejdziemy do środka jak cywilizowani ludzie, czy mam uznać, że nie współpracujesz na moich warunkach? Z chęcią przyjmę dziewięćset miliardów dolarów. – posyłam mu przesłodzony uśmiech.
- Przepraszam. – odchrząka. – Napije się pani kawy?
- Proszę się nie fatygować. To będzie krótka rozmowa. – Benjamin prowadzi mnie do swojego gabinetu, po czym wskazuje mi wolny fotel, dając mi znak, że powinnam usiąść. On sam sadowi swój elegancki tyłek na krześle naprzeciwko mnie, a jego postawa jasno chce mi przekazać, że to on tutaj jest na swoim terytorium i to on decyduje o przebiegu naszej rozmowy. Nastroszył się jak papuga, która widzi zagrożenie. Z całą pewnością słusznie.
- Jaka ważna sprawa łączy mnie umową z...? – dopytuje.
- Nieistotne jak się nazywam. – kwituję. – Nazwisko powinno być wystarczające.
- Niech będzie. – odpowiada od niechcenia. – A więc?
- Oddaj mi akta Chase'a Lauera i jego ludzi, a w zamian zostawię ci tą teczkę. – wskazuję na biały skoroszyt, który zawiera zdjęcia dwudziestu dwóch kobiet, które nie odnalazły sprawiedliwości. Benjamin O'Connor otrzyma ode mnie dowody na winę Allena, Woodsa, Howee, Connolliego i Waltona, co oznacza, że jako prokurator zyska sławę, jako osoba, która rozwiązała dwadzieścia dwie niewyjaśnione i zamknięte już sprawy.
- Słucham? – parska śmiechem. – Dlaczego miałbym to zrobić?
- Dziewięćset miliardów dolarów? – sugeruję, a O'Connor blednie. – W umowie jest wyraźny zapis o współpracy.
- Nie mogę oddać akt, które są powodem śledztwa! – upiera się.
- Śledztwa, które nie istnieje? – dopytuję. – Oboje wiemy, że ta akta są wykorzystywane przez Dallasa Allena jako karta przetargowa.
- Skąd...?
- Ja wiem wszystko. – uśmiecham się z przesadną słodyczą. – Pozwól, że powtórzę. Oddaj mi akta Chase'a Lauera i jego ludzi, a ta teczka będzie twoją nagrodą. Jak długo chcesz być niszowym prokuratorem, którego wzywają tylko do drobnych spraw?
- Akta Lauera są dla mnie ważne. Kiedy je wykorzystam, mocno na tym zyskam.
- Niech będzie. – wzdycham i rzucam na jego biurko teczkę. – Ta sprawa będzie twoja, jeśli w magiczny sposób akta Lauera znikną z policyjnej kartoteki i z twojego biura. W skrócie, zapomnisz o tym, że ktoś taki jak Chase istnieje.
Benjamin niemal rzuca się po skoroszyt, a kiedy go otwiera, jego źrenice nieznacznie się rozszerzają. Doskonale widzę, jak śledzi linijki tekstu i ogląda po kolei zdjęcia. W tym momencie wiem, że zwyciężyłam. Po kilkunastu minutach, prokurator wstaje z fotela i mocno wzdycha, jakby zawartość teczki go przytłoczyła. Pozwalam mu w ciszy przetrawić wszystkie informacje, nie spuszczając go z oka. Zaciska i prostuje pięści, na czole pojawiają mu się kropelki potu, a klatka piersiowa szybciej oddycha.
- Igrasz z ogniem. – wypowiada niemal szeptem.
- Wiem. – odpowiadam zgodnie z prawdą. – Ale nie boję się poparzyć.
- Zgoda. – kwituje, a następnie otwiera jedną z szuflad. – Wygrałaś.
Zawsze wygrywam. Właśnie dlatego nazywam się Valerie Ross i nazywają mnie DUCHEM.
- Śledztwo prokuratorskie musi jeszcze poczekać. – oznajmiam. – W międzyczasie dostarczę więcej informacji, ale musisz mi dać czas na moją prywatną zemstę zanim wymiar sprawiedliwości ich aresztuje.
- Allen ma immunitet. – stwierdza.
- Dlatego śledztwo musi poczekać. Sprawię, że go straci, ale potrzebuję czasu.
- OK. – opowiada, po czym podaje mi dość grupą teczkę z aktami Lauera. – Jeszcze dziś wszystko zniknie z policyjnej bazy danych.
- Doskonale. – wstaję z fotela. – Dowiem się, jeśli tak się nie stanie.
- Domyślam się.
- Masz czas do końca dnia. W przeciwnym razie uznam, że nie współpracujesz.
- Jesteś okrutna.
- Nie, jestem głodna zemsty, a to spora różnica.
_____
Dobrej nocy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro