Rozdział trzydziesty szósty - felieton zagorzałego fana
Dallas Allen: Od kryminalisty do nieskazitelnego Rzecznika Prasowego – Jak stworzyć idealny wizerunek?
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak to jest być rzecznikiem prasowym amerykańskiego rządu, mając na swoim koncie brutalne pobicia, kradzieże i inne „drobne" przewinienia? Poznajcie Dallasa Allena, mężczyznę, którego przeszłość przypomina scenariusz do thrillera niż typową biografię polityka. Zanim stał się twarzą rządowych komunikatów, miał na swoim sumieniu więcej niemoralnych incydentów niż niejeden recydywista.
Jego historia zaczyna się niewinnie – w liceum, gdzie nastoletni Dallas preferował brutalne pobicia rówieśników dla paru dolarów na lody. Już wtedy doskonale znał definicję „okupu" i „haraczu". Może to była jego forma przygotowania do przyszłej kariery w polityce? W końcu, kto lepiej rozumie mechanizmy władzy, jak ten, kto w młodości zainwestował swój czas w kształtowanie przemocy, kłamstwa oraz agresji, jako środka do osiągnięcia celu?
W tamtym czasie „dojrzałość" Allena była na tyle rozwinięta, aby doskonale zająć się agonią swojej schorowanej matki, która nie mogła się bronić przed atakami syna ze względu na zaawansowane stadium stwardnienia rozsianego, które nie pozwalało jej na samodzielne wstanie z łóżka. Ta biedna kobieta była bita, poniżana i upokarzana. Czy można to jeszcze nazwać „rodzinnymi zawirowaniami"? A może to po prostu „zwyczajny" sposób na wyrażenie swojej frustracji? Trudno powiedzieć, ale fakt pozostaje faktem – matka Dallasa zmarła z wiedzą, że jej syn wyrósł na agresywnego drania, który nie zasługuje na jej litość i wybaczenie.
I wreszcie kulminacja jego wybitnych „talentów" – włamanie i kradzież do sklepu jubilerskiego. Najwidoczniej licealiści nie byli rentownym źródłem dochodu, więc Allen postanowił zarobić na biżuterii. A może po prostu spodobał mu się ten jeden kolczyk do penisa i postanowił go zdobyć za wszelką cenę? Podobno kradzież jest formą sztuki, więc Dallas jest artystą w tej dziedzinie. Może nawet zorganizuje nam kiedyś wystawę swoich „dzieł" i zobaczymy ten kolczyk na jego penisie? „Złodziejstwo jako wyraz nastoletniego buntu" – to zdecydowanie dobry tytuł dla nowej wystawy sztuki nowoczesnej.
A potem Dallas przestał być licealistą i dalszą karierę buntownika rozpoczął jako bananowy student z wyrośniętym ego. Wtedy przyszedł czas na otworzenie małego biznesu, jakim był nocny klub. Można się łatwo domyślić, że klub miał swoje „atrakcje" – piękne, prawie nagie kobity, które świadczyły usługi seksualne dla swoich gości. Dallas niczym wizjoner i młody kapitalista, postanowił, że życie nocne powinno być pełne emocji i niezapomnianych wrażeń. Ach, te biedne kobiety, które za swoją „pracę" nie ujrzały nawet podartego dolara...
Kto pomyślałby, że z taką przeszłością mógłby kiedykolwiek starać się o reputację, która zadowoliłaby społeczeństwo? A jednak, oto jest – facet, który z powodzeniem zamienił łajdactwo na polityczne podium. Teraz jest łajdakiem i palantem, ale przynajmniej w idealnie skrojonym garniturze. Ciekawe, czy kulturę osobistą wyniósł z domu, czy może to idealnie wyuczona rola notorycznego kłamcy?
Jak to możliwe, że wszystkie te „przyjemności" zostały tak skutecznie zamiecione pod dywan? Czy to magiczny świat PR-u? A może to zwykła ślepota i amnezja społeczeństwa? Wydaje się, że dla Dallasa Allena stworzenie idealnego wizerunku, było kluczem do odniesienia sukcesu w karierze rzecznika prasowego. Gdyby tylko tak łatwo dało się wymazać swoją przeszłość i ukryć wszystkie brudne sekrety...
Dziś Dallas mówi nam o rodzinnych wartościach, etyce, moralności i humanitaryzmie, mając jednocześnie na koncie przeszłość, którą można nazwać „kryminałem stulecia". Jak to mówią – historia lubi się powtarzać. Pytanie tylko – kiedy wypłyną kolejne brudy na skorumpowanych polityków i ich idealnych mówców prasowych?
W końcu, jak wiadomo, w polityce nie ma nic za darmo, a każdy z nas ma swoją historię do opowiedzenia, a Allen po prostu postanowił, że jego będzie bardziej „kolorowa". Ten mężczyzna staje się symbolem hipokryzji, a jego przypadek pokazuje, że osoby na wysokich stanowiskach powinny być odpowiedzialne za swoje czyny, niezależenie od tego, jak dawno się wydarzyły. Przeszłość Dallasa pokazuje jego skłonności do przestępczości i do braku poszanowania praw i norm społecznych.
To wszystko pokazuje szczyt jego moralnego upadku, pokazując prawdziwą naturę człowieka, który z pozoru mógł wydawać się odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą. Z niecierpliwością czekam, aż jego pracodawca kopnie go sam środek kolczyka na kutasie.
Felieton stworzony przez Gregory'ego Atkinsona
Pochodzenie: Blog osobisty
Właśnie zostałam fanką Gregory'ego, którego felieton został opublikowany w mediach. Co więcej, to nie ja jestem odpowiedzialna za ten artykuł, dlatego tym bardziej jestem zadowolona z przebiegu sytuacji. Moje działania zaczynają budzić ciekawość społeczeństwa, a felietoniści szukają idealnego tematu dla swoich treści i obrali sobie za cel Dallasa Allena.
Co więcej – Gregory napisał prawdę, a to oznacza, że odrobił pracę domową na piątkę z plusem, a takich ludzi cenię i nagradzam, podejmując z nimi współpracę. Poproszę Huntera, aby odnalazł Atkinsona, a potem dam mu smakowity kąsek, który da mu zarobić naprawdę grube pieniądze. O ile jego następny felieton będzie tak samo dobry...
A tym czasem czas na plan „N", czyli NIECH SIĘ POZABIJAJĄ OD ŚRODKA.
W tym celu przywołuję do siebie Jennifer i przekazuję jej kopertę, w której znajdują się zdjęcia martwego ciała Susan Horn wraz ze wskazaniem sprawców gwałtu i morderstwa, a ta wiadomość zaadresowana jest do Hugo Gonzaleza, byłego chłopaka rudowłosej kobiety. Dokładnie to ten sam mężczyzna, którego spotkałam na cmentarzu przy jej grobie. Liczę na to, że zabije chociaż jednego z nich, zważając na fakt, że jego pracodawcy zamordowali miłość jego życia.
- Wyślij to priorytetem z potwierdzeniem odbioru. – wypowiadam.
- W porządku. – moja asystentka zabiera dokumenty i szybko znika za drzwiami mojego gabinetu, mijając się z moim ojcem.
- Wróciłeś z podróży dookoła świata zapewne po to, aby ocieplić moje stosunki z Amandą i jej matką? – wypowiadam, nie zadając sobie trudu z zachowaniem grzecznościowych pozorów. Valeria Ross bywa przewidywalny, a jego obecność w firmie nie zwiastuje miłej pogawędki o podróżach bogatego emeryta przy kawie. To raczej pewien rodzaj interwencji.
- Cześć, kochanie. Miło cię znów widzieć. – uśmiecha się, ale ten gest jest wymuszony, ponieważ jego oczy nie są radosne. Wskazują raczej na złość i niezrozumienie, a to oznacza, że czeka mnie ciężka przeprawa.
- Do rzeczy. – kwituję. – Za piętnaście minut mam spotkanie z inwestorami.
- Możesz je dla mnie przełożyć?
- Prowadzę ważny projekt zagospodarowania mojej działki pod miastem na elektrownię wiatrowo-wodną, a to oznacza, że nie mogę przełożyć tego spotkania.
- W takim razie przejdę od razu do rzeczy. Nie możesz odebrać Amandzie i Joan źródła dochodu.
- Mogłeś pomyśleć o tym zanim, przekazałeś mi całą firmę. Nie zostawiłeś Amandzie nawet jednego procenta udziałów, więc nie ma żadnych praw w Ross Enterprise.
- To twoja siostra. – wypowiada z naciskiem.
- Siostra, która wolałaby wydać mnie z powrotem w łapska Allena niż spróbować nawiązać ze mną bliższą wieź. – odpowiadam zjadliwie. – Nie chcę mieć wokół siebie ludzi, którym nie mogę ufać, a Amanda pójdzie na układ z diabłem, aby pozbawić mnie mojej pozycji. Trzymałam ją tutaj, bo było mi jej żal i nie chciałam, aby ta firma należała tylko do mnie. Dzisiaj uważam inaczej.
- Przepisałem ci całą firmę, bo wiedziałem, że jako jedyna nie doprowadzisz jej do ruiny. Masz rację, twierdząc, że do Amandy nie należy nawet długopis z logo firmy, ale sądziłem, że nie pozbawisz jej udziału w rozwoju Ross Enterprise. Jesteście siostrami i liczyłem na to, że zdołacie się dogadać.
- Jeśli chcesz, aby Joan i Amanda miały za co żyć to sponsoruj je ze swojego konta, na które wpływają co miesiąc pieniądze. – wzruszam ramionami. – Nic mi do tego, jak zarządzasz własnymi finansami i komu rozdajesz drobne, ale ja nie zamierzam utrzymywać twojej byłej żony i Amandy, bo wystarczająco dużo razy słyszałam, że jestem jebniętą dziwką, która ukradła im męża, ojca i twój dorobek.
- Brzmisz jak naburmuszone dziecko.
Słucham!?
- Robię, co muszę, aby przetrwać. – odpowiadam ze złością. – Nikt z was nie przeżył tego, co ja! Nikt z was nie ma blizny na klatce piersiowej od wbitego noża i nikt z was nie ma zepsutej psychiki po zbiorowym gwałcie, więc wybacz, jeśli czujesz się urażony moim zachowaniem i nie zgadzasz się z moimi decyzjami, ale jeśli Amanda i Joan mi zagrażają to je eliminuję.
- Valerie, popadasz w paranoję!
Jeszcze raz! Słucham?
- Twoja córka umówiła się na randkę z Hugo Gonzalezem, członkiem organizacji Dallasa Allena. Zakochała się w nim po uszy, a on chciał ją jedynie wykorzystać i dotrzeć do DUCHA. Ochroniłam ją. Zapewniłam jej ochronę i pilnowałam, aby żaden sukinsyn nie wykorzystał jej ciała do własnych celów. Próbowałam nawiązać z nią więź, a ona za każdym razem nazywała mnie dziwką, suką i jebaną szajbuską. A potem nagrała naszą rozmowę, aby przekazać ją Allenowi, gdyby ten zagroził jej śmiercią. Ale masz rację. Popadam w paranoję i jestem bezduszną suką, która wyrzuciła twoją córkę z rodzinnego biznesu.
- Obie jesteście moimi córeczkami i nie wyobrażam sobie, abyście toczyły między sobą wojnę.
- Powiem to jeszcze raz. To Amanda toczy ze mną wojnę, a ja nie zamierzam stać bezczynnie, aby kolekcjonować nowe rany. Mam dość. Wystarczy mi jedna bitwa.
- Powinnaś sobie odpuścić. – wzdycha przeciągle, spoglądając na mnie karcącym spojrzeniem. Teraz stara się być dobrym ojcem? Dobre sobie. – To, co robisz jest niebezpieczne i może cię zrujnować.
- Naprawdę uważasz, że pozwolę, aby ktokolwiek za mnie decydował? – prycham. – Straciłeś władzę nade mną i nad tą firmą, więc bądź na tyle uprzejmy i nie wtrącaj się w moje decyzje.
- Valerie, martwię się o ciebie. Gdzie jest ta moja mała, słodka dziewczynka, której największym zmartwieniem była rozwiązana sznurówka w butach?
- Ta dziewczyna umarła pięć lat temu. – wypowiadam ze złością. – Odpuść sobie, dobra? – wstaję z krzesła i zabieram notatnik oraz laptop. – Ta rozmowa nie ma już żadnego sensu, więc pozwól, że pójdę na spotkanie z inwestorami.
- Chcę, abyś przestała toczyć wszystkie wojny. Zemsta cię napiętnuje i zniszczy pozostałości twojej dobroci i współczucia.
- Sugerujesz mi, że jestem bezduszną suką?
- Nie to miałem na myśli! Chryste, Valerie! – mimowolnie unosi dłoń do swojej klatki piersiowej. – Naprawdę uważasz, że mógłbym postrzegać cię aż tak źle?
Tak, tato. Dokładnie tak czuję i jest mi cholernie przykro z tego powodu.
- Najwidoczniej tak, skoro nie rozumiesz mojej misji. Lepiej wróć tam, skąd wróciłeś i zajmij się sączeniem drinków z pępka supermodelki. To wychodzi ci lepiej niż bycie ojcem.
- Nie bądź okrutna...
- Taka prawda, tato! – posyłam mu jadowite spojrzenie. Jestem jednocześnie smutna i wściekła. Nie mam żadnego wsparcia od swojej rodziny, bo każdy uważa, że to, co mi się przytrafiło nie było wcale takie straszne. Najważniejsze, że żyję i mam się „dobrze". – Kiedy trafiłam do szpitala była ze mną tylko mama. Kiedy dowiedziałeś się, co się stało, umyłeś ręce bo wystraszyłeś się pozycji Allena i jego wpływów. Dlatego każesz mi zrezygnować z tego, co robię. Bo to ty boisz się, że doprowadzę Ross Enterprise do ruiny, choć nie ma ku temu żadnych powodów. Ta firma ma się świetnie, a pozycja Allena drastycznie spada. Nie taki diabeł straszny, jak go malują, tatku.
- Valerie...
- Cześć. Zajmij się sobą. Wiesz, jak stąd wyjść, prawda?
Mężczyzna spuszcza braki w geście poddania, po czym bez pożegnania wychodzi z mojego gabinetu, dzięki czemu mogę zaczerpnąć tchu. Być może naprawdę jestem okrutna, ponieważ odprawiłam stąd własnego ojca, ale nie potrafię zaakceptować faktu, że próbuje na siłę załagodzić mój konflikt z Amandą. Jestem wierna swoim zasadom i ufam tylko tym, którzy sobie na to zasłużyli, a ta lista jest naprawdę krótka.
Mama.
Clara.
Blair.
Hunter.
Chase.
______
Miłego wieczoru!
Nie mogę uwierzyć że to już 36 rozdział 😍
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro