Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dziewiąty - kula do kręgli

Chase Lauer

Wieczory w pubie bywają tłoczne, ale dziś jest tutaj wyjątkowo ciasno. To zapewne efekt happy hours i alkoholu tańszego o pięćdziesiąt procent. Wzdycham poirytowany, kiedy po raz kolejny nie słyszę rozmów moich braci, po czym biorę łyk piwa i od razu rozumiem skąd ta promocja. Krzywię się na rozwodniony smak napoju i odpycham od siebie kufel. Piwo bez bąbelków jest jak facet bez fiuta – nie nadaje się do niczego.

Ze znudzeniem koncentruję swoje spojrzenie na grę, która toczy się tuż obok naszego stolika. Gwar rozmów i hałas toczących się kul miesza się z muzyką w tle, więc ledwie słyszę własne myśli. Miałem nadzieję na relaks przy piwie w towarzystwie braci, a w zamian mam zapewniony efekt bólu głowy. Natomiast Alexander i Diego wyglądają na zadowolonych z takiego obrotu spraw, ponieważ rozmowy o interesach zazwyczaj ich nudzą, kiedy nie mamy na tapecie żadnych wtop, a o zleceniu Allena żaden z nas nie ma ochoty dyskutować.

Kiedy tak rozglądam się po towarzystwie, mój wzrok na dłużej zatrzymuje się na kobiecie, ubranej w białe ogrodniczki. Jej jasne, długie włosy opadają na ramiona, tworząc wokół jej głowy złotą aureolę, a promienny uśmiech na jej twarzy wskazuje na beztroskę, jaka jej obecnie towarzyszy. Kiedy sięga po kulę i spogląda na tor przed sobą mam wrażenie, że jej intensywne spojrzenie stara się przewidzieć każdy ruch. Doskonale widzę, jak szeroko rozstawia stopy i z jakim skupieniem koordynuje swoje ruchy. Każdy krok, każde przesunięcie ciała to symfonia elegancji. Kim jest ta piękna kobieta? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zwróciłem uwagę na jakąkolwiek kobietę, która wyglądałaby tak elegancko i dziewczęco, zachowując przy tym odrobinę tajemniczości.

Zazwyczaj interesują mnie proste kobiety, które nie mają żadnych oczekiwań, co do związków. Jako że jestem najstarszym synem Richarda Lauera, a nasza historia i tradycja zakorzeniona jest w kulturze mafijnej, jestem zobowiązany do małżeństwa z córką naszego sprzymierzeńca. Niemniej jednak trasa do ołtarza wydaje mi się za długa i zbyt skomplikowana, abym mógł chociaż rozważyć opcję małżeństwa. Jestem świadomy, że spoczywa na mnie pewien obowiązek, a mój ojciec przypieczętował mój los, sporządzając umowę z Lincolnem Wilsonem, ojcem Ruby, mojej „narzeczonej". Bądź co bądź nie łączy nas prawdziwe narzeczeństwo, a jej serdeczny palec nie jest przyozdobiony pierścionkiem z brylantem, ale czasem czuję nacisk ze strony Wilsona, który chciałby już oddać swoją córkę w moje ręce.

Sęk w tym, że ja nie chcę być za nią odpowiedzialny, a przedwczesna śmierć mojego staruszka, pozwala mi na ignorowanie nacisków Lincolna, więc robię to każdego cholernego dnia. Liczę, że znajdzie się inny facet, który sprzątnie mi Ruby sprzed nosa, a nasza umowa przestanie obowiązywać. Mam dopiero dwadzieścia dziewięć lat, więc opcja małżeństwa ma prawo mnie przerażać, prawda? Chyba że bardziej przeraża mnie wizja małżeństwa z Ruby Wilson? Tak, to zdecydowanie to drugie.

- Gapisz się na nią, jakby chciał ją porządnie wypieprzyć. – wypowiada Diego i wskazuje palcem na blondynkę, która właśnie przybija piątkę swojej koleżance.

- Zamyśliłem się – odchrząkam. – Wyobraziłem sobie swoje małżeństwo z Ruby.

- To dlatego zrobiłeś się taki blady! – parska śmiechem Alex. – Rozumiem, że ta opcja może przerażać, ale prędzej czy później, Wilson uderzy cię obowiązującą umową prosto w twarz.

- Dopóki tego nie zrobi, będę ignorował jego córkę. – odpowiadam zgodnie z prawdą. – A tym czasie skupię się na innych przyjemnościach. – powracam spojrzeniem do kobiety w białych ogrodniczkach, ale nigdzie nie mogę jej odszukać. Mam wrażenie, że rozpłynęła się w powietrzu, a wraz z nią grupa jej znajomych. Kurwa. Byłem gotów, aby z nią porozmawiać.

- W przyszłym tygodniu Ruby ma dwudzieste szóste urodziny. – wypowiada Diego. – Jestem pewien, że Lincoln liczy, że właśnie wtedy poprosisz ją o rękę.

- Gdyby ojciec żył, już dawno bylibyście małżeństwem. – dopowiada Alex. – Podpisana umowa była dla niego świętością.

- I właśnie dlatego tak szybko zawinął się na drugi świat. – odpowiadam z przekąsem -Podpisał za dużo umów, jakby chciał uprzykrzyć nam życie.

- Umowa z Allenem i Wilsonem to strzał w nasze kolana. – kwituje Diego.

- Ktoś próbuje wykończyć Allena i całkiem nieźle mu to wychodzi. – wypowiada Alex. – Dlatego uważam, że jego mamy już z głowy. Natomiast twoja narzeczona pragnie zostać już żoną. – parska śmiechem. – Czeka cię dokładnie takie samo małżeństwo jak mnie. Kłótliwe, bez perspektyw, bez ochoty na seks. – wzrusza ramionami. – Ale można się przyzwyczaić. Może nawet kutas mi zwiędnie i odpadnie od braku orgazmów i będę miał z głowy pociąg seksualny do innych kobiet i ojcostwo.

- Moje pytanie brzmi. – wtrąca Diego. – Dlaczego z nią jesteś?

- Łączy nas obietnica, którą dałem jej jako nastolatek.

- Wiadomo, który z nas jest oddaną kopią ojca. – wtrącam.

- Jestem honorowym człowiekiem. – odpowiada Alex. – Zawsze dotrzymuję danego słowa.

- Zdajesz sobie sprawę, że świadomie skazujesz siebie na odsiadkę za kratami piekła? – dopytuje Diego. – Obietnica, obietnicą, ale masz przed sobą jeszcze długie lata życia i zamierzasz się poświęcać dla kobiety, która nawet ci się nie podoba?

- Sęk w tym, że kiedyś byłem w niej zakochany.

- A teraz? – pytam.

- Czuję do niej odrazę. Byłem przekonany, że jest inna. – odpowiada z bólem w głosie. – Po ślubie okazało się, że mam do czynienia z manipulantką, egocentryczką i niechlujną kobietą, która doskonale czuje się tylko wtedy, gdy nie bierze prysznica od tygodnia. Przed ślubem dbała o siebie, o mnie i o was, a kiedy na jej palcu znalazła się obrączka, pojawiła się jej prawdziwa strona i to cholernie mocno mnie od niej odrzuca.

- W domu pewnie śmierdzi ci gorzej niż w chlewie. – sugeruje Diego. – Jak można nie brać prysznica przez tydzień?

- Kimberly nie czuje potrzeby, aby brać codziennie kąpiel. Według niej to marnotrawstwo czasu i wody. – odpowiada. – Jakby nie było mnie stać na opłatę rachunków. – dopowiada ironicznie.

- To co ona robi całymi dniami? – dziwię się. – Przecież nie pracuje.

- Dobre pytanie. – odpowiada Alex. – Nie mam pojęcia.

- Co to w ogóle za obietnica? – pyta Diego. – Co wiąże cię z osobą, która cię odpycha?

- Obietnica wiecznego wsparcia emocjonalnego.

- To znaczy? – dopytuję.

- Nigdy wam o tym nie mówiłem, ale kiedy poznałem Kimberly, ta zmagała się z wieloma problemami. Począwszy od matki prostytutki i alkoholiczki, kończąc na wykorzystywaniu jej dobroci przez innych ludzi. Wiele razy obserwowałem, jak zmaga się z zaczepkami rówieśników i za każdym razem widziałem, jak jej samoocena rozpada się na kilka drobnych kawałków. Pewnego dnia uznałem, że jestem nią zainteresowany i zaczęliśmy się spotykać, a dziś nie mogę na nią spojrzeć z miłością i szacunkiem. Obiecałem, że nigdy jej nie zostawię i będę ją chronił przed światem zewnętrznym, a teraz te słowa palą mnie od środka.

- Byłeś bardzo młody, gdy zaczęliście się spotykać. – stwierdzam. – Nie mogłeś przewidzieć, że ta słodka i bezbronna dziewczyna stanie się inną wersją siebie. – wzruszam ramionami. – Nie każdą obietnicę jesteśmy w stanie spełnić, ale czasem lepiej sobie odpuścić niż brnąć w coś co nie ma sensu.

- Rzadko się z nim zgadzam, ale teraz mówi mądrze. – wtrąca Diego z zawadiackim uśmiechem. – Chociaż raz postaw na siebie.

- Dałem jej słowo. – wypowiada hardo. – Złamanie tej obietnicy będzie uwłaczające mojej męskości.

- Chcę ci przypomnieć, że nawet nie używasz swojego penisa. – kwituję. – Za niedługo wyrosną ci jajniki i zmienisz ton głosu na bardziej melodyjny.

- Moim zdaniem już dawno ma cipkę między nogami. – wypowiada Diego. – Może powinniśmy na niego mówić Alexandra?

- To bardzo dobry pomysł. – zgadzam się z rozbawieniem. – Poczekajmy tylko na pierwszy okres.

- Ale z was palanty. – kwituje Alex. – Jestem naprawdę w kiepskim położeniu i nie mam pojęcia, co mam zrobić.

- Rozejrzyj się dookoła – sugeruje Diego. – Spójrz, ile jest tutaj pięknych kobiet. – mimowolnie omiatam kręgielnię uważnym spojrzeniem, szukając kobiety w białych ogrodniczkach, ale rozpłynęła się w powietrzu jakby nigdy nie istniała. Co gorsza, jej uroda zapadła mi w pamięć, a to oznacza, że przyjdzie do mnie w snach, kusząc mnie swoim wdziękiem i elegancją. Do diabła!

- Poważnie traktuję instytucję małżeństwa. – wypowiada. – Póki noszę obrączkę na palcu, nie spojrzę na żadną inną kobietę.

- Masz dwie opcje. – stwierdzam z powagą. – Albo spróbuj naprawić to co nie gra w obecnym małżeństwie albo złóż papiery rozwodowe i rozpocznij nowe życie. Nie ważne jaką decyzję podejmiesz, my będziemy twoim wsparciem, ale obiecaj mi, że skończysz użalać się nad sobą i będziesz szczęśliwy.

- Chcesz tkwić w tym związku? – pyta Diego.

- Obiecałem...

- Nie! Nie zrozumiałeś pytania. – wtrąca Diego. – Czy chcesz kontynuować małżeństwo, które wykańcza cię fizycznie i psychicznie?

- Obiecałem, że...

- Ja pierdolę! – najmłodszy z braci uderza w blat stołu. – Alex bądź ze sobą i z nami szczery! Chcesz pozostać mężem kobiety, która nie pociąga cię fizycznie i codziennie doprowadza do kłótni?

- Odpuść mu. – wtrącam. – Ma mętlik w głowie.

- Chcę od niej odejść. – odpowiada Alex. – Boję się jednak, jakie konsekwencje czekają mnie za złamanie obietnicy.

- W najgorszym przypadku będziesz szczęśliwy. – wypowiadam. – A całą resztą zajmiemy się wspólnie. 

______
Dobrej nocy  😴

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro