Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział czternasty- zjawisko paranormalne

Chase Lauer

- Ja pierdolę! – klnie Alex, kiedy tylko jego postać pojawia się w domu. Ma szybki, zdenerwowany krok, a od jego ciała emanuje wściekłość. – Rozpierdoli mnie to wszystko! To małżeństwo mnie wykończy i szybciej popełnię samobójstwo niż pozwolę się tak traktować! Do kurwy nędzy! – wymieniam z Diego wymowne spojrzenia, natomiast Alexander uderza pięścią o ścianę, robiąc w niej niemałe pęknięcie.

- Powiesz nam, co się stało? – pyta Diego i zakłada nogę na nogę, udając przy tym konsultantkę od trudnych spraw. Co więcej, kiedy tak siedzi, wygląda na drobnego, pomimo tego, że jego mięśnie są sporych rozmiarów. – Powiedz nam kochaniutki, co zrobiła twoja wybranka serca. Wykąpała się i doznałeś szoku? – parska śmiechem. – A może posprzątała dom i zrobiła ci obiad dodając do niego trutkę na szczury?

- Alex tak reaguje, kiedy ktoś nadszarpnie jego męskie ego. – stwierdzam.

- Jak my wszyscy. – dopowiada Diego. – Niczym się od niego nie różnimy.

- Nie posiadamy żon. – kwituję.

- Dlatego trzymamy się tak dobrze. – śmieje się. – Jednak małżeństwa wykończą każdego faceta, aż na końcu pozostaną z niego same kości i napis „frajer" na czaszce.

- Jak chcesz to zaraz będziesz miał napis „dzban" na łbie, jak się nie przymkniesz. – wypowiada ze złością Alex. – Kłapiesz mordą gorzej niż Kimberly.

- On przynajmniej poprawnie składa zdania. – prycham.

- I codziennie biorę długie kąpiele!

- Fakt. – mówię. – To czyni go lepszą partią na małżonkę niż Kimberly.

- Ja pierdolę! – Alexander bierze długi głęboki wdech. – Wiecie co tym razem muszę znosić!?

- Teściową? – pyta Diego. – Też byłbym tak wkurwiony, jakby mi teściowa zaglądała do łóżka.

- Kota! – odpowiada ze wzburzeniem Alex, ignorując wcześniejsze słowa Diego.

- Jak to kota? – dziwię się. – Takiego z sierścią?

- Dokładnie! Kimberly kupiła jebanego kota z sierścią!

- Przecież ty masz mocną alergię na zwierzęcą sierść. - wypowiada Diego z zaskoczeniem. – Jak to możliwe, że twoja żona o tym nie wie?

- Uznała, że skoro ja kupiłem sobie gogle VR do grania ona może sobie kupić kota. Z SIERŚCIĄ!

- Co mają gogle VR wspólnego z kotem? – dopytuję z niedowierzeniem. – Przecież zakaszlesz się na śmierć, a o zapaleniu spojówek nie wspomnę.

- Mówiłem, że żona go kiedyś wykończy. – stwierdza Diego.

- Cały dom został już opanowany przez kota. – wypowiada Alex.

- Czyli zostałeś wyrzucony z własnego domu? – dopytuję.

- Kot zajął moje miejsce. Mogę to chyba uznać za powód do rozwodu?

- Wystarczy fakt, że jej nie kochasz. – odpowiada Diego. – Po co masz tkwić w małżeństwie, które nie daje ci spełnienia? Bądź ze sobą szczery i spójrz prawdzie w oczy. To małżeństwo skazane jest na porażkę.

- Nie rób z siebie samarytanina. – dodaję. – Nie możesz kurczowo trzymać się swojej obietnicy w obliczu braku własnego szczęścia. Wybacz, ale muszę to powiedzieć. Jesteś kretynem.

- Dzięki. – burczy. – Tego mi było trzeba.

- Jesteśmy braćmi. – odpowiadam. – I naszym obowiązkiem jest wzajemne wsparcie i zrozumienie.

- My przynajmniej powiemy ci prawdę. – dopowiada Diego. – Może okrutną, ale zawsze prawdę. Poza tym podobno nie masz już gdzie mieszkać.

- Bardzo zabawne. – Alex posyła mu gniewne spojrzenie.

- Jak zabierzesz ze sobą te gogle VR to mogę ci posprzątać pokój gościny w moim domu. – sugeruje Diego. – Dostaniesz nawet prywatną łazienkę, a moja gosposia zawsze zrobi ci dobre jedzonko.

- Zgoda. – wypowiada z ulgą. – Ale to ty musisz zabrać moje rzeczy z domu. Jak ja tam wejdę, dostanę wstrząsu.

- Zadanie płatne ekstra. – parska śmiechem. – To praca w trudnych warunkach. Muszę stoczyć bójkę z drapieżnym kotem i wstrzymać oddech, aby nie obwąchiwać Kimberly.

- Chase! Kurwa! Nie uwierzysz, co się właśnie odjebało! – do salonu wbiega Leo, jeden z członków klubu, który w wolnych chwilach, czyli codziennie, spędza osiem godzin na służbie, jako policjant w głównym komisariacie policji w Waszyngtonie. Nie tylko DUCH ma swoich ludzi wszędzie. Ja również stosuję tą taktykę, aby chronić moją rodzinę i każdego z członków klubu. To mój cholerny obowiązek. – Kurwa. – klnie z podekscytowania. – Dobrze, że siedzicie, bo ta informacja może być szokująca. Sam nie wiem, co się odjebało, ale jesteśmy kurwa wolni!

- Co to znaczy? – dopytuję zdekoncentrowany.

- Jak zgredek Harrego Pottera? – dopytuje z rozbawieniem Diego. – Dostaliśmy skarpetę?

- Coś w tym stylu.

- Nadal nie rozumiem. – dodaje Alex.

- U komendanta pojawił się dzisiaj prokurator O'Connor i kazał mu zniszczyć całe nasza akta. Podobno zostaliśmy oczyszczeni ze wszystkich zarzutów i żadne śledztwa nie będą prowadzone.

- Ćpałeś coś? – pytam. Który z naszych dopalaczy ma taką moc, aby tak bredzić, ale zachowując przy tym jeszcze logiczny sens wypowiedzi!? To co mówi, Leo jest dosłownie NIEMOŻLIWE.

- Wiem, jak to brzmi, ale to prawda. Ktoś musiał przekupić Benjamina, aby zamknął naszą sprawę. Ba! On zniszczył całkowicie nasze akta. Nie ma naszych nazwisk w rejestrze. Zniknęliśmy.

- Dallas zrobił nam przysługę? – dopytuje Alex.

- Ta, na pewno. – stwierdza Diego. – Myślisz, że zwolniłby nas w świetle ostatnich wydarzeń? Dupa mu się pali i potrzebuje kogoś, kto znajdzie winnego.

- To nie Allen. – wypowiadam z pewnością, a w głowie mam tylko jedno słowo: DUCH. To jedyna osoba, która ma taką władzę, aby przekonać O'Connora do zamknięcia naszej sprawy. Co więcej, musiał dostać coś w zamian, aby się na to zgodzić. Benjamin to przekupny palant i zrobi wszystko, aby jego pozycja w prokuraturze wzrosła. W tym przypadku DUCH dał mu coś, co na pewno da mu rozgłos i sławę, a waga tej sprawy musi być o wiele większa, niż zbrodnie mojej rodziny.

- Jeśli nie on, to kto? – pyta Alex. – Skończyły nam się możliwości.

- Może O'Connor ma dość Allena tak samo jak my i postanowił mu zrobić na złość? – sugeruje Diego.

- Nie sądzę. – odpowiada Leo. – Benjamin jest znany jako przekupny drań.

- Jedyna osoba, jaka przychodzi mi do głowy to DUCH. – dopowiadam. – Wykonaliśmy dla niego zadanie i być może postanowił zerwać nasze powiązania z Dallasem.

- Forma nagrody? – dopytuje ze sceptycyzmem Diego. – Już dostaliśmy od niego milion dolarów za towar.

- Jeśli to DUCH to jasny sygnał dla nas, że musimy z nim współpracować. – stwierdza Alex.

- To już ustaliliśmy przy okazji transportu towaru. – kwituję.

- W ogóle, po co ta debata? – pyta z rozbawieniem Leo. – Jesteśmy wolni, więc w końcu czas, aby zrobić głośną imprezę!

- Dobry pomysł. – stwierdza Diego. – Chłopaki potrzebują się zabawić. Ogarnę wszystko! Alkohol, jedzenie i ładne dziewczynki! – klaszcze w dłonie i wstaje z fotela z nową energią. – Motyw przewodni? Jak wsadziliśmy Allenowi kij w dupę! Już czuję, jak mocno się najebię i jutro będę zdychał w pozycji krzyża na zimnej podłodze, ale takie informacje trzeba opić! A ty – wskazuje palcem wprost na mnie. – Napisz ładne podziękowania dla DUCHA. O! Może nawet zaproś go na imprezę! Poznamy się, omówimy współpracę.

- Jakby DUCH chciał się ujawnić, sam stanąłby w naszych drzwiach. – stwierdzam. – Podziękuję mu, ale nie zaproszę na imprezę.

- Racja. – kwituje Alex. – Jakiś ważniak w garniturze nie pasuje do troglodytów z naszego klubu.

Czemu mam wrażenie, że to nie jest prawda?

- Lauer! – nagły wrzask Dallasa Allena burzy naszą sielankę. – Powiedz mi kurwa, czy masz dla nas jakiekolwiek przydatne informacje!? – postać Allena i jego trzech kolegów pojawia się w moim salonie.

- Kto was tu wpuścił? – pytam z wyrzutem. – To nie jest wasz dom, więc wypierdalać. – zaciskam szczękę. – Powiedziałem, że dam ci znać, jak się czegoś dowiem!

- Twój czas właśnie minął. Chcę wiedzieć, kto dostarczył narkotyki do Gordona i kto jest tym jebanym informatorem!

To proste, sukinsynie – DUCH i Chase Lauer kłaniają się nisko.

- Nie mam pojęcia. Coś jeszcze?

- Jeszcze wpadnę na pomysł, aby wykorzystać twoje akta...

Śmiało, dzwoń do O'Connora. Pozdrów go ode mnie i poproś, aby pocałował cię w dupę.

- Nie daliście mi żadnych konkretnych informacji. – sugeruję. – Jak mam znaleźć osobę, która jest odpowiedzialna za to całe gówno, jeśli nie mam pojęcia, kto może wam życzyć tak źle.

- Sęk w tym, że sami tego nie wiemy. – wypowiada Jonas z frustracją. – Możemy jedynie rzucać podejrzenia na trzy przedsiębiorstwa z niezidentyfikowanym właścicielem.

- Dlaczego właśnie one? – dopytuje Diego. – Równie dobrze może to być osoba, która ma do was prywatny uraz.

- Poza tym dlaczego przedsiębiorstwa z branży gospodarki, farmaceutyki i budowlanej, miałby niszczyć wasze biznesy, jeśli nie mają ze sobą nic wspólnego? – dopowiada Alex. – To nie ma logicznego sensu. – gra aktorka moich braci zasługuje na statuetkę aktora roku.

- Nie macie innych wrogów? – pytam.

- Nie. – odpowiada Corey.

- Ale... - Titus drapie się po brodzie.

- Błagam cię – wtrąca Dallas. – Nie zaczynaj.

- Ta kobieta nie żyje. – stwierdza Jonas z irytacją.

Kobieta? Um, ciekawie rozpoczyna się ta pogawędka.

- Od pięciu jebanych lat mam jej słowa w głowie. – wypowiada Titus ze złością. – W dniu, w którym wasze życie zamieni się w koszmar, wypatrujcie kobiety w bieli. To ona was wykończy...

- Ja pierdolę. – kwituje Corey. – Ta kobieta nie żyje. Jej ciało znaleziono przy rzece Potomak, a gazety pisały o tragicznym morderstwie.

- Poza tym żaden z nas nie widział tej dziewczyny ubranej na biało. – dodaje Allen. – Poza tym nie istnieje coś takiego jak zjawiska paranormalne i żaden duch się na nas nie mści.

DUCH!? Ja pierdolę. Mam przed sobą całkiem ciekawą teorię i powinienem sprawdzić, czy jest prawdziwa. Mianowicie, jeśli ta dziewczyna żyje i tak się składa, że ma dostęp do ogromnego majątku Valeriana Rossa, to mam gotowe rozwiązanie zagadki.

- Chcę wiedzieć, co jej zrobiliście? – dopytuje Diego.

- To nie jest wasz zasrany interes. – warczy Allen. – Znajdźcie mi winnego, a zapomnę o waszych aktach. To sprawa życia i śmierci.

Z pewnością – naszego życia i waszej śmierci.

- Wypierdalać. – wypowiadam zjadliwie. – Jak coś ustalę, dam znać.

Prędzej przypalę sobie fiuta niż cokolwiek wam powiem.

- Chase, proszę. – mówi Titus. – Pomóż nam, a zapomnimy, że się znamy.

- Sprawdzamy tą teorię? – pyta Alex, kiedy pozostajemy sami.

- Powinniśmy. – stwierdzam po chwilowym namyśle. – Ale DUCH chce pozostać w statusie incognito. Uszanujmy to. 

______
Jeszcze jeden?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro