Rozdział piąty - odlotowe agentki
- Ha! Widziałaś? – roześmiana Bliar Otzen pędzi w moim kierunku krokiem pełnym kobiecego wdzięku. W prawej dłonie trzyma granatową kopertę. Taką samą, jaka pojawiła się w mojej korespondencji dzisiaj rano. To zaproszenie na ekskluzywną galę charytatywną, na której zbierane są datki na pomoc kobietom wobec, którym zastosowano przemoc. – Można być bardziej obłudnym?
- Bal charytatywny to doskonałe miejsce do wykazania się dobrodusznością, a co za tym idzie, to doskonała okazja do poprawy swojej reputacji. – odpowiadam.
- To również idealne miejsce, aby podłożyć mu świnię pod nogi. – dopowiada równie rozbawiona Clara Miller, a w swojej dłoni również trzyma granatową kopertę z zaproszeniem. – Zapraszając nas na ten bal, sprowadza na siebie kłopoty.
- To nie tak, że już dawno sprowadził na siebie kłopoty? – dopytuje Blair z uniesioną brwią.
- No tak – parska śmiechem Clara. – Te kłopoty mają nawet piękne imię. – obie kobiety spoglądają prosto na mnie. – Cześć Valerie.
Mój triumfujący uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Uwielbiam być kłopotem Allena i jego kolegów. Czuję przedsmak zwycięstwa, ponieważ wystarczyło małe zepsucie ich reputacji, aby sami zaprosili do siebie samego diabła. Spoglądam na wieżowce Waszyngtonu i podejmuję decyzję, która może zmienić wszystko.
- Pójdziemy tam. – wypowiadam pewnie.
- Liczyłam, że to powiesz. – odpowiada z ulgą Clara. – Mam ogromną ochotę, aby nadepnąć każdemu kutasowi na stopę.
- Mało drastyczne. – wypowiada Blair. – Stać nas na więcej.
- Zaczniemy od stopy, a skończymy na ich głowach nabitych na pal. – mówię. – Metoda małych kroczków.
- Jak chcesz się tam dostać bez zwracania na siebie uwagi? – pyta Clara. To zasadniczo bardzo dobre pytanie, które stawia mnie przed wyborem. Czy chcę pozostać w statusie incognito, czy teraz jest odpowiedni moment, aby stanąć z nimi twarzą w twarz? Bal odbędzie się za dwa tygodnie. Do tego czasu zdążę podjąć właściwą decyzję, choć na ten moment widzę, tylko jedno dobre rozwiązanie.
- A kto powiedział, że nie chcę zwracać na siebie uwagi?- ponownie spoglądam na przyjaciółki. – Obiecałam im, że dzień, w którym ujrzą kobietę w bieli będzie początkiem ich końca, a jak wiecie, zawsze dotrzymuję obietnicy.
- Biała suknia czy garnitur? – dopytuje Clara z ekscytacją.
- Garnitur – szepcze Blair. – Wyglądasz w nich na niezłą sukę. – szczerzy zęby w uśmiechu. – Nawet mi ślinka spływa do gardła, jak cię w nich widzę, a zdecydowanie jestem heteroseksualną wiedźmą.
- Och, gdybyś nią była... – Clara unosi z powątpieniem brew.
- Jednym zaklęciem spaliłabyś całe imperium Allena i jego armii małych fiutków. – dokańczam za nią. – A tak to musimy uzbroić się w cierpliwość.
- Tak jest o wiele zabawniej. – wypowiada Blair. – Poza tym mam ochotę skopać kilka tyłków, a zbliżający się bal jest doskonałą okazją.
- Musimy się do niego odpowiednio przygotować. – mówię. – Musimy mieć plan na wiele wypadkowych.
- Coś sugerujesz? – pyta Clara.
- Na balu znajdziemy się w środowisku Dallasa, Gordona, Titusa, Jonasa i Corey'a. Tam może zdarzyć się wszystko. Począwszy od tańca z diabłem, kończąc na tabletce gwałtu i ocknięciu się w ich komnacie. Musimy mieć się na baczności. Nie pijemy żadnych napoi, roznoszonych przez kelnerów. Nie rozmawiamy z ludźmi, których nie znamy i przede wszystkim nie omawiamy ze sobą szczegółów planu. Idziemy tam przygotowane jak odlotowe agentki. Ten bal to misja rozpoznawcza i sygnał ostrzegawczy dla gospodarza.
- To oczywiste. - Blair przytakuje głową. – Niemniej jednak musimy zbliżyć się do teścia Titusa.
- I do premiera. – dopowiada Clara.
- To nie będzie konieczne. – spoglądam na przyjaciółki. – To znaczy Blair ma rację i musimy zainteresować sobą pana Hayesa, aby zechciał rozmawiać z nami o swojej ropie naftowej. Natomiast jeśli chodzi o premiera mam coś, co sprawi, że zrobi dla mnie wszystko.
- Ja pieprzę! – ekscytuje się Blair. – Znalazłaś coś na tego obślizgłego i kłamliwego polityka?
- To nie jest takie proste. – wzdycham. – ten człowiek jest lepiej chroniony od prezydenta. Niemniej jednak każdy ma coś za uszami, a on sam mi wyśpiewa swoje grzeszki.
- Jak chcesz tego dokonać?
- Kłamstwem, manipulacją i długimi nogami. – szczerzę zęby w uśmiechu.
- No mówiłam, że niezła z ciebie suka. – parska Blair. – Zamierzasz się w ogóle ubrać na spotkanie z nim?
- Tak. – prycham. – Nie jestem striptizerką. Ubiorę się seksownie i ze smakiem.
- A ja cię klepnę w tyłek. – trajkocze Clara.
- Czyli nie tylko ja mam do niej słabość – kwituje Blair.
- Zdecydowanie obie mamy do niej słabość.
- To dobra przesłanka. – sugeruję. – Jeśli lecą na mnie heteroseksualne laski, to nie będę miała problemów z jednym politycznym fiutem.
- Zagra w rytmie twojego tańca. Tego jestem pewna. – wypowiada Clara, a ja wierzę w te słowa. Ten plan ma wiele nieścisłości, ale nie ma innego sposobu na dobranie się do premiera niż udawanie dziwki, którą zaprosił do siebie na jedną noc do pięciogwiazdkowego hotelu. Dziś wieczorem spotka się ze mną twarzą w twarz, dzięki uprzejmości burdelowej mamy, której zapachniały moje dolary. Miała jedno zadanie – umówić mnie z premierem, a wtedy otrzyma ode mnie dwadzieścia tysięcy dolarów. Kiedy padła kwota, kobieta była już po mojej stronie, co potwierdza stwierdzenie, że kupić można każdego. Wystarczy tylko odpowiednia stawka, a człowiek odsprzeda nam własny narząd.
Kiedy tak spoglądam na przyjaciółki, mam ochotę dziękować opaczności za to, że je odnalazłam. Bez nich nie byłabym tak silna. Blair to mój anioł stróż. Biegaczka, która odnalazła moje na wpół martwe ciało. Gdyby nie ona, nie miałabym okazji stać się karmą, która powróci ze zdwojoną siłą do Allena i jego ludzi. Kiedy odziedziczyłam firmę ojca, powstało również przedsiębiorstwo Otzen, zajmujące się farmaceutyką, jako że Blair zawsze o tym marzyła. Zapewniłam jej start na rynku, a po pięciu latach jest konkurencją dla rekinów wśród farmaceutyki. Natomiast Clara to moja przyjaciółka z liceum, z którą łączy mnie bliska więź. Jesteśmy dla siebie jak siostry, które noszą ze sobą potężny bagaż doświadczeń. Nic nie jest w stanie zniszczyć naszej więzi. Była ze mną odkąd dowiedziała się, że trafiłam do szpitala z raną kłutą w klatce piersiowej, dlatego jej marzenie również byłam zobowiązana spełnić. Clara nigdy nie chciała być podporządkowana żadnemu mężczyźnie, dlatego to ona rządzi w przedsiębiorstwie Miller w branży budowlanej. To trochę nietypowa branża dla kobiety, ale jeśli ktoś miałby zbudować stukilometrowy most, zaufałabym tylko jej.
Jesteśmy trzema silnymi kobietami, które mają jeden wspólny cel. Nie cofniemy się przed niczym. Każda z nas zna ryzyko. Liczymy się z tym, że nasze działania mogą zmienić nasze życie, poglądy i ocenę samych siebie, ale stajemy w obronie innych kobiet, które nie otrzymały od losu drugiej szansy. Walczymy za każdą duszę, która przeszła przez to piekło. I jedno jest pewne – zwyciężymy i uczcimy to minutą ciszy dla ofiar, a na zgliszczach zniszczonego imperium Allena, stworzę park, a każde drzewo, które zostanie w nim posadzone, będzie miało znaczące imię. Pierwsze z nich będzie nosiło imię „Susan".
~***~
Późnym popołudniem na moje biurko trafia czarna teczka. Zaintrygowana spoglądam na Christophera, który jest zarówno moim prywatnym detektywem i szefem działu IT. Dopóki sowite wynagrodzenie wpływa na jego kontro, mężczyzna nie zadaje pytań i nie wtrąca się w moje działania. Właśnie takich ludzi potrzeba, żeby móc w spokoju realizować swoje niszczycielskie plany.
- Co to takiego? – pytam.
- Coś co może panią zainteresować. – uśmiecha się triumfująco, jakby przeczuwał, że zawartość teczki jest dla mnie znacząca, a jeśli tak rzeczywiście jest, Christopher będzie musiał otrzymać delikatną premię.
- W porządku. Możesz już odejść. – mężczyzna kiwa na pożegnanie głową i szybko znika po drugiej stronie drzwi. No dobrze, co my tutaj mamy... Na pierwszej stronie dokumentów znajdują się tylko dwa słowa:
Chase Lauer
_____
Pod tym rozdziałem mam małe ogłoszenie. Duch będzie miał 3 części, jako że mamy 3 odlotowe agentki 😁
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro