Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 7

*Nexo Knights, Ava i Robin szli przez miasteczko Zbrojowo. Od ponad półtorej doby byli w drodze na Górę Czarodziejów. Nagle Axlowi zaburczało w brzuchu.*

Axl: Możemy gdzieś stanąć i coś zjeść? Jestem głodny.

Clay: *z przekąsem* Ty zawsze jesteś głodny. *spojrzał na niego przez ramię, bo wielkolud szedł za nim.*

Axl: No sorki, ale taki już jestem.

Clay: Ech... *spojrzał przed siebie, na początek szeregu. Prowadził Aaron* Aaron!

*Rudzielec stanął i spojrzał na niego przez ramię. Brunet do niego podszedł*

Aaron: Co jest?

Clay: A ty w ogóle wiesz, gdzie my mamy iść? *spojrzał na niego*

Aaron: E...

Clay: Tak myślałem. Dobra... *spojrzał na resztę zgromadzonych* Od teraz idziecie za mną. Bo jeśli tak dalej pójdzie, to nigdzie nie dotrzemy.

Macy: A ty wiesz, gdzie iść?

Clay: Wiesz... tak się składa, że mam fotogeniczną pamięć i doskonale pamiętam mapę, która prowadziła na Górę Czarodziejów. Tak więc i znam drogę.

Lance: Napewno?

*Clay spojrzał na niego groźnie. Po chwili też zerknęła na blondyna*

Clay: Tak. Napewno. Z resztą... w Akademii Królewskiej miałem piątkę z geografii. I umiem używać mapy. W przeciwieństwie do ciebie.

Lance: Ach tak? Czyli uważasz, że ja to nie znam królestwa, w którym się urodziłem?

Clay: Nie. Uważam, że nie znasz się na mapie. *skrzyżował ręce* Pamiętasz, jak kiedyś nauczycielka kazała ci pokazać na mapie Auremville? Zamiast tego wskazałeś na Hill Country.

Macy: *zażenowana* Możecie w końcu przestać? Bo jak tak dalej pójdzie, to nigdy nie dotrzemy do tej góry.

Lance: Nie przesadzaj. Mamy czas.

Macy: Tak. My mamy. A inni mieszkańcy Knigton? Jeśli nie powstrzymamy Monstroxa, to będzie im się tak źle powodzić, że zaczną umierać z głodu. A na to nie pozwolę. *wytknęła Lance'a palcem*

Lance: No dobra... spokojnie. Jak już musisz... to chodźmy na tą Górę.

*Zaczęli iść przed siebie, teraz pod dowództwem Claya*

Lance: *szeptem* Nigdy nie nawidziłem wspinaczek. *trochę głośniej, spojrzał do przodu, na Claya* A wiecie może, kiedy dotrzemy na tą Górę tak dokładniej?

Clay: Za niedługo.

Lance: *zniecierpliwiony* A dokładniej?

Clay: *zdenerwowany. Spojrzał na niego przez ramię.* Jeśli nie będziesz gadać to może nawet jutro. 

*W tym samym czasie na dawnym zamku królewskim. Monstrox przez kryształową kulę obserwuje, jak Nexo Knights idą w stronę Góry Czarodziejów. Nagle do środka wchodzi Ruina. Podchodzi do niego.*

Ruina: A ty co tam oglądasz?

Monstrox: *patrzy na wiedźmę* Obserwuję twojego syna. Idzie na Górę Czarodziejów.

Ruina: I nikt ich jeszcze nie złapał? *podchodzi do kuli. Wtedy zauważa w niej twarz Claya.*

Monstrox: Jak widać. Ale nie mam zamiaru nikogo na nich nasyłać. Chcę zobaczyć, jak to się skończy.

*Wieczór. Nexo knights, Ava i Robin rozpalili ognisko w lesie niedaleko Auremville. Clay, Aaron, Lance i Robin siedzieli przy ognisku. Natomiast Axl, Macy i Ava spali. Clay patrzył na śpiącą niedaleko niego Macy. Nagle odzywa się Lance.*

Lance: Clay? *brunet zwraca na niego wzrok* Bo tak się zastanawiałem... Czy... czy podoba ci się Macy?

Clay: *zaskoczony* A skąd ci się to wzięło?

Lance: No bo... *zaczyna drapać się po szyi* Tak na nią patrzysz i pomyślałem że...

Aaron: *przerywa mu* Ja też to zauważyłem. W dodatku... po coś dołączałeś do Monstroxa, tak?

Clay: *wstaje* Dołączyłem do niego, bo byłem idiotą. Nie chciałem też, by was pozabijał. Bo po śmierci Merloka mam tylko was. Nawet ciebie, Lance. *spojrzał na blondyna z lekkim zażenowaniem i ze skrzyżowanymi rękami*

Aaron: Ale Macy jest dla ciebie ważniejsza, prawda? Powiedz nam. Szczerze.

Clay: *siada z powrotem przy ognisku. Spogląda na Lance'a, Aarona i Robina naprzeciw niego* Ale nie powiecie jej?

*Aaron, Lance i Robin zgodnie kręcą głowami. Clay wzdycha.*

Clay: No dobra. Podoba mi się. I to bardzo. *spuszcza głowę* Lepiej?

Aaron: Tak. Ale tylko ci się podoba, czy coś więcej?

Clay: Ja... *podnosi głowę i patrzy na chłopaków. Szeptem* Ja ją kocham.

Lance: Wiedziałem. *skrzyżował ręce* Od początku było widać, że cię do niej ciągnie.

Clay: Ale ona uważa mnie tylko za przyjaciela. Rozumiecie? Z resztą... to jest nierealne, bym z nią był.

Robin: Czemu niby nierealne?

Aaron: Właśnie.

Clay: Sami pomyślcie. Ona jest księżniczką, przyszłą następczynią tronu. A ja? *pokazał na siebie* Synem najgorszej wiedźmy w tym królestwie. Pomocnicy Monstroxa.

Aaron: Może. *krzyżuje ręce* Ale rodziny się nie wybiera.

Lance: No właśnie. I Macy to wie. Dlatego cię nie zostawiła, gdy jej potrzebowałeś.

Aaron: Została przy tobie i ci pomagała. Choć wiedziała, kim jest twoja matka i co zrobiła.

Clay: *głośno westchnął* Ale no... ja i ona? To... to nie jest realne. Pod żadnym względem. *wstał. Odszedł od ogniska i zaczął iść w stronę lasu*

*Już miał znikać za drzewami, gdy nagle odezwał się Aaron*

Aaron: Jeśli jej na tobie zależy, to ma gdzieś, kim jesteś. I to, kim jest twoja matka.

Clay: *odwrócony do nich plecami* Ale wy nie rozumiecie? Z takim kimś jak ja nigdy nie będzie szczęśliwa. A na tym zależy mi najbardziej. *odchodzi w kierunku lasu*

*Gdy znika za drzewami, Aaron, Lance i Robin wymieniają między sobą porozumiewawcze spojrzenia*

*W lesie Clay idzie przez jedną ścieżkę. Rozmyśla nad tym, co powiedzieli mu Lance i Aaron. Cały czas głowę ma spuszczoną, a ręce schowane w kieszeniach kurtki. Po chwili wyjmuje je i przygląda im dokładnie. Nagle słyszy jakiś szelest. Łapie za rękojeść miecza, w każdej chwili gotów go wyjąć. Rozgląda się. Ale nie widzi nic oprócz drzew i krzewów dookoła. Puszcza rękojeść i wzdycha.*

Clay: *do siebie. Szeptem* Chyba jestem przewrażliwiony.

*Idzie dalej. Chowa ręce do kieszeni.*

Jakiś głos: Clay...

Clay: *podnosi głowę i rozgląda* Kim jesteś?

*Nagle zza krzaków wychodzi wychodzi jakaś postać. Jednak jest za ciemno, by Clay mógł ją rozpoznać.*

Postać: Clay. Jak miło cię znów zobaczyć, synku.

*Postać przybliża się, a wtedy Clay poznaje w niej swoją matkę, Ruinę.*

Clay: Ruina... Czego ode mnie jeszcze chcesz? Jeszcze ci nie dość po tym, co zrobiłaś?

Ruina: Ale co niby zrobiłam? *podchodzi do niego bliżej. Łapie go za brodę i podnosi ją lekko* Chciałam się z tobą zobaczyć.

*Clay zabiera od niej twarz, wściekły*

Clay: Zobaczyć? Nie rozśmieszaj mnie nawet. Chyba raczej znowu mnie wykorzystać.

Ruina: A to czemu? Chciałam ci pomóc przy znalezieniu Góry Czarodziejów. Jeśli pójdziecie tamtą ścieżką, *pokazała na dróżkę po ich prawej* będziecie u celu dwa razy szybciej.

Clay: A to nie jest żadna pułapka? Pójdziemy tamtędy i złapią nas potwory Monstroxa?

Ruina: Nie. Zaufaj mi. Może i jestem zła, ale jestem też twoją matką. I chcę dla ciebie dobrze.

Clay: To to jeszcze zobaczymy. *odwrócił się do niej plecami i zaczął wracać do reszty drużyny, która została na skraju lasu.*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro