Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 3

* Wszyscy poszli do domu Claya, ale tak, żeby nikt ich nie zobaczył. Weszli do środka, a tam zdjęli kaptury*

Aaron: Nie sądziłem, że to tak szybko pójdzie. *usiadł na kanapie*

Macy: Szczerze? Ja też. *usiadła obok Aarona*

Lance: *usiadł na najbliższym krześle, obok Aarona i Macy* No to co teraz robimy?

Axl: A jak myślisz? *spogląda na Lance'a* Załatwimy Monstroxa. I Ruinę. *spojrzał w stronę Claya*

*Clay stał przy oknie i patrzył w nie ze skrzyżowanymi rękami*

Aaron: Czyli potrzebujemy planu. Clay?

Clay: *przestaje patrzeć przez okno. Spogląda na Aarona* Co?

Aaron: Masz jakiś pomysł? A najlepiej plan?

Clay: Dzisiaj rano jeszcze nie wiedziałem, że będziemy tutaj siedzieć i rozmyślać nad sposobem pokonania Monstroxa, więc... nie. Nie mam żadnego. *Z powrotem spojrzał w okno* I chyba pójdę się przejść. *wyszedł z domu*

*Na zewnątrz Clay, oczywiście w kapturze, szedł przez jakąś uliczkę. Rozmyślał o pewnej rzeczy, która nie dawała mu spokoju ostatnio. Aż nagle przed nim pojawiła się Ruina.*

Ruina: No proszę proszę... a kogo my tu mamy? Mój syn raczył się pokazać.

Clay: Nie mów tak do mnie! Rozumiesz? Nie jesteśmy rodziną.

Ruina: No chyba wręcz przeciwnie. I co? *sarkastycznie* Nadal jesteś po stronie rycerzyków, co? *roześmiała się* Mogłam się tego spodziewać.

Clay: Co cię to w ogóle obchodzi?

Ruina: Tak po prostu. I zdjąłbyś kaptur? Dawno nie widziałam twojej twarzy. *uśmiechnęła się złowrogo*

*Clay niechętnie zdejmuje kaptur. Na jego twarzy widać było blizny po ich walce*

Ruina: *udaje przejętą* A co ci się stało?

Clay: Nie udawaj. *sarkastycznie* Co, nie pamiętasz, jak rzuciłaś mną o ścianę? Weź najlepiej zostaw mnie w spokoju.

*Clay trącił wiedźmę w ramię i już chciał odchodzić, gdy nagle Ruina złapała go za nadgarstek*

Ruina: *z wstrętnym uśmieszkiem* A nie chciałbyś odzyskać swoich zdolności?

*W tym samym czasie w domu Claya, reszta zespołu próbuje ustalić plan działania. Siedzieli na kanapie, natomiast Axl na krześle obok nich. Nagle ich rozmyślania przerywa Aaron*

Aaron: *do Axla* A wiecie, co jest z Clayem? Gdy wspomnieliśmy o jego magii, to jakby... zpochmurniał.

Macy: Nie mam pojęcia. Ale też to zauważyłam. Dziwne. *złapała się ręką za brodę*

Axl: *smutno* Ja chyba wiem, co się z nim dzieje.

Macy: No to?

Aaron: *spogląda na Axla* Słuchamy.

Axl: *wstaje* Jakiś... niecały miesiąc przed tym, jak Clay uciekł z armii Monstroxa, walczyliśmy z jakimiś potworami, które nie chciały służyć Monstroxowi. I nagle, podczas walki, dostał od jakiegoś potwora zaklęciem. I od tamtej pory... no cóż...

Lance: *zaciekawiony* Ale co się potem stało?

Axl: *spojrzał na resztę zespołu* Potem... Clay... no...

Macy: *lekko zła* Wysłów się wreszcie.

Axl: Clay nie może używać swojej magii. Zadowoleni?

Aaron, Macy i Lance jednocześnie: Co?!

*W tym samym czasie w innej części miasteczka, Clay rozmawiał z Ruiną.*

Ruina: No to? Co ty na to?

Clay: Czyli wiesz, dlaczego nie mogę używać magii, tak?

Ruina: Tak. To zaklęcie zamrożenia. Tak jakby "zamraża" zdolności magiczne. Masz je cały czas. Ale nie możesz ich używać.

Clay: A jak zdjąć to zaklęcie? *krzyżuje ręce*

Ruina: Tego ci nie powiem. Tajemnica. No chyba, że wrócisz do naszej armii.

Clay: Nigdy! Nie wrócę tam! A dołączenie do tej całej armii... to była najgorsza deczyja, jaką podjąłem w życiu. I nawet jeśli nie będę mógł używać swojej magii do końca życia, to i tak nie wrócę. Nigdy!

Ruina: Ale ty uparty jesteś. Całkiem jak twój ojciec. Ech... *Ruina wzdychnęła* Cały tatuś. Mogłam się tego spodziewać. *położyła ręce na biodrach.* Ale trudno. *pstryknęła palcami i zniknęła*

*Clay wraca do domu. A gdy przechodzi przez próg, wszyscy na niego dziwnie patrzą. Zdejmuje kaptur.*

Clay: A wam co?

Aaron: *ze skrzyżowanymi rękami. Lekko wściekły* Dlaczego nic nie powiedziałeś?

Clay: Ale o czym?

Macy: *wstaje z kanapy* Nie udawaj. O magii. Dlaczego nie powiedziałeś nam, że nie możesz jej używać?

Clay: *zaskoczony* A skąd wy o tym wiecie? *potem spojrzał na Axla, Avę i Robina zabójczym wzrokiem* Czyli to wasza sprawka? Dlaczego im mówiliście?

Axl: Ja myślałem, że wiedzą. Ale widać się myliłem. *krzyżuje ręce*

Clay: *wściekły. Składa ręce w pięści* Nie powinniście im nic mówić. To moja sprawa.

Aaron: *wstaje z kanapy* Nie tylko. Także nasza. W końcu jesteśmy jak rodzina.

Macy: Właśnie. A tak w ogóle... to gdzie byłeś?

Clay: Tak, jak mówiłem. Przejść się. A to, gdzie byłem, nie powinno was interesować. *poszedł do innego pomieszczenia i trzasnął drzwiami*

*Reszta zespołu popatrzyła po sobie. Po dłuższej debacie postanowili, że Macy pójdzie porozmawiać z Clayem.*

Macy: Ale dlaczego ja?

Aaron: Bo najlepiej się z nim dogadujesz. 

Macy: Ostatnio to chyba nie za bardzo.

Axl: Nie przesadzaj. Porozmawiasz z nim. I przy okazji wyjaśnicie sobie parę spraw.

Macy: *wzdycha* No dobrze. Jak sobie chcecie. Porozmawiam z nim.

*Macy wstaje z kanapy, podchodzi do drzwi do pomieszczenia, w którym zamknął się Clay. Puka*

Clay: Czego chcesz?

Macy: To ja. Macy. Mogę wejść? *kładzie rękę na drzwiach*

Clay: A po co?

Macy: Porozmawiać oczywiście. No to mogę?

Clay: *wzdycha* No dobrze. Jak musisz.

*Macy otwiera drzwi i wchodzi do pomieszczenia. Potem je za sobą zamyka. Pomieszczenie wyglądało jak pokój. Bo zapewne nim było. Clay siedział na łóżku w kącie. Obok niego stała szafka nocna. Macy do niego podeszła. Usiadła na krześle naprzeciw łóżka.*

Macy: Clay? Wiesz... ja...

Clay: Przepraszam.

Macy: *zdziwiona* Ale za co?

Clay: Gdybym wtedy nie był takim tchórzem i jednak walczył z Ruiną... to może to wszystko by się nie wydarzyło. Wszystko byłoby normalnie.

Macy: To ja przepraszam. Niepotrzebnie na ciebie byłam taka wściekła. Mogłam pomyśleć... może... obydwoje popełniliśmy błędy. I obydwoje za nie żałujemy.

*Clay spojrzał na nią*

Macy: A tak w ogóle... to po co dołączyłeś do Monstroxa?

Clay: Bo byłem głupi. I też dlatego, że... po prostu nie chciałem, żeby coś ci się stało przeze mnie.

Macy: *zaskoczona* Naprawdę?

Clay: No tak. *spuścił głowę* Wiem. Nie powinienem. Ale tak, jak mówiłem. Byłem głupi.

Macy: Czyli zrobiłeś to... dla mnie? *spojrzała na niego zdziwiona*

Clay: No... *znów na nią spojrzał* Tak. Zbyt wiele złego się przeze mnie stało. Nie chciałem, żeby i tobie się coś stało. Wystarczy, że Sir. Griffiths, Dyrektor Brickland i twoi rodzice nie żyją przez moje tchórzostwo.

Macy: Wcale nie jesteś tchórzem. *złapała go za rękę* I nigdy nie byłeś. Tak naprawdę... to jesteś najodważniejszy z nas wszystkich razem wziętych. A wiesz, dlaczego?

*Clay pokręcił głową*

Macy: To ja Ci powiem. Zrobiłeś dla tego królestwa najwięcej z nas wszystkich. I jeszcze przeżyłeś najwięcej. Wychowywałeś sie jako sierota, zamieniłes w kamień, a w dodatku dowiedziałeś się, że twoja matka to kamienna wiedźma. A i tak sobie jakoś radzisz. Ja bym tak nie potrafiła. A teraz... no cóż... zapewne walka z Ruiną nie była łatwa. W końcu to twoja matka. A ja się na ciebie wydarłam i wyzwałam od tchórzy. Przepraszam. Jeszcze raz.

Clay: To teraz nie ważne. Musimy pokonać Monstroxa. I Ruinę. Bez względu na to, czy mamy jakieś szanse, czy też nie. I chyba nawet wymyśliłem plan działania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro