Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

67.

Ostrzeżenie: scena +18

Harry położył się na kocu, patrząc na gwiazdy i księżyc.

-Chyba to wino ci zaszkodziło- Louis się zaśmiał, kładąc się obok.

-Rzeczywiście po kilku łykach wina byłbym pijany- wywrócił oczami.

-Uważaj, jak chcesz- starszy wzruszył ramionami i leżał, podziwiając chłopaka. Starał się jak najdokładniej zapamiętać każdy szczegół: to, jak wpatrywał się w gwiazdy, to, jak mrużył oczy do słońca i jego urocze dołeczki, kiedy uśmiechał się zbyt szeroko.

-Louis- wyszeptał po chwili- widzisz, jak te wszystkie gwiazdy świecą dla ciebie?- wskazał ręką niebo, gdzie były dokładnie widoczne wszystkie konsternacje.

-Widzę jedną, która świeci dla mnie najjaśniej- uśmiechnął się szeroko i nachylił się, żeby go pocałować.

-Jesteś idiotą- zachichotał- ale naprawdę uroczym idiotą.

Po następnych kilkunastu minutach stwierdzili, że wrócą do pokoju. W końcu było już późno, a oboje byli przemoczeni. Harry zdjął wszystkie ubrania po wejściu do pokoju (założył je, zamiast się wytrzeć, bo stwierdził, że jest za zimno) i położył się na łóżku w samych bokserkach. Szatyn zrobił to samo i usiadł okrakiem na jego biodrach.

-Teraz mnie pocałuj, ty głupku- młodszy się uśmiechnął, ukazując swoje dołeczki i ułożył się wygodniej.

Louis wykonał jego polecenie i całował go, trzymając ręce po obu stronach głowy chłopaka. Pogłębił pocałunek, dodając do niego język i zamruczał zadowolony. Odsunął się od niego dopiero, kiedy zabrakło im obu tchu i zaczął składać pocałunki wzdłuż jego linii szczęki.

-Lou?- wyszeptał niepewnie.

-Mam przestać?- odsunął się i spojrzał na niego z troską.

Brunet pokręcił głową- uh, nie- przerwał na chwilę- chciałbym się z tobą kochać.

-Jesteś pewien?- Louis uśmiechnął się czule.

Skinął głową- jak nigdy wcześniej, myślałem o tym już od dawna, więc nie podejmuję decyzji impulsywnie.

Szatyn złożył krótki pocałunek na jego ustach i przeniósł się na szyję, gdzie zostawił kilka niewielkich śladów, po czym zaczął schodzić coraz niżej, zatrzymując się na podbrzuszu. Spojrzał na twarz chłopaka i w odpowiedzi dostał delikatne skinięcie głowy, na znak, że ma kontynuować. Starał się być jak najbardziej delikatny, nie chciał go zranić. Powoli zdjął jego bokserki, patrząc mu uważnie w oczy. Harry zarumienił się i odwrócił wzrok.

-Jesteś piękny- wyszeptał, próbując dodać mu pewności siebie, która i tak ostatnio bardzo wzrosła. Oczywiście on był tego sprawcą.

Nastolatek skinął głową i przygryzł wargę, czując palce Louisa oplatające jego penisa. Z jego ust wydostał się cichy jęk, który próbował stłumić, zakrywając buzię ręką. Był pierwszą osobą, z którą miał tak bliski kontakt i wszystko, co robili było dla niego nowe.

-Chcę cię słyszeć, skarbie-wyszeptał, wolno poruszając swoją dłonią. Po chwili przestał i wstał.

-Poczekaj tu chwilę- podszedł do walizki i w odpowiedzi dostał zdezorientowane spojrzenie bruneta, który uważnie śledził każdy jego ruch. Zauważył, jak Louis wyjmuje małą buteleczkę i prezerwatywę z kieszeni i wraca do niego.

-Chciałbym, żebyś wiedział, że będzie bolało i nawet nie będę próbował cię zapewniać, że nie. Muszę cię najpierw przygotować, po prostu powiesz mi, jeśli będziesz chciał przestać, dobrze?

Harry skinął głową i lekko rozszerzył nogi, patrząc, jak szatyn wyciska trochę lubrykanta na rękę. Lekko zadrżał, kiedy poczuł jeden palec Louisa w sobie i spiął się. Czuł dyskomfort, ale zero bólu. Pojawił się dopiero drugim palcu. Zacisnął piąstki, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Tomlinson scałował ją i uśmiechnął się pokrzepiająco.

-Dobrze się czujesz? Później będzie lepiej, obiecuję.

-T-tak, tylko lekko boli- skłamał, nie chcąc, żeby chłopak się martwił. Ból był dużo większy, niż "lekki".

Zaszlochał, kiedy Louis zaczął go rozciągać. Myślał, że pierwszy raz będzie dużo mniej bolesny, ale się mylił. Szatyn nachylił się i zaczął składać pocałunki na jego zarumienionych policzkach, próbując go uspokoić.

-Jesteś taki dzielny, skarbie- wyszeptał- powiesz mi, kiedy poczujesz się gotowy, dobrze?

-Chyba już jestem- Styles odpowiedział po dłuższej chwili.

Lekko się spiął, kiedy Louis zdjął bokserki i zaczął nakładać prezerwatywę, ale nie mógł oderwać od niego wzroku.

-Rozluźnij się, skarbie- ucałował jego nosek i delikatnie uniósł biodra. Starał się być jak najbardziej delikatnym. Takim, jaki nie był jeszcze z nikim. Zależało mu na tym, żeby nastolatek jak najlepiej wspominał swój pierwszy raz. Powoli się w niego wsunął, na co Harry złapał mocno jego rękę i zacisnął zęby, próbując się nie rozpłakać. Zadziałało. Był przyzwyczajony do bólu fizycznego i kontrolowania swoich emocji.

-L-lou, boli- szepnął, patrząc na niego przestraszony.

-Przepraszam, zaraz przestanie- przygryzł wargę, widząc, że chłopak jest na granicy płaczu i mocniej ścisnął jego rękę, chcąc dodać mu otuchy. Nie lubił widzieć go w takim stanie.

Harry po dłuższej chwili przywykł do uczucia wypełnienia i już prawie nie odczuwał bólu- jest już naprawdę dobrze.

Szatyn skinął głową i zaczął wykonywać delikatne pchnięcia. Z każdą sekundą przyjemność zaczynała coraz bardziej zastępować ból, a z ust Stylesa wydobywały się ciche jęki. Do tego doszły pocałunki Louisa zostawiane na jego szyi, które na pewno będą widoczne następnego dnia. Ale Harry'emu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Właśnie w takich momentach, jak ten, nie wierzył, że Louis jest jego, że może nazywać go swoim chłopakiem.

Przeniósł ręce na kark Louisa i splótł swoje palce, chcąc go poczuć lepiej i mocniej. Ich jęki i przyśpieszone oddechy zaczęły się mieszać, a jedyną myślą Harry'ego było to, jak bardzo kochał chłopaka.

Jęknął głośniej, czując, jak Louis trafia w jego prostatę- L-louis, tam- było jedynym, co w tamtej chwili dał radę powiedzieć. Starszy uniósł jego uda i cały czas wykonywał coraz mocniejsze pchnięcia pod tym samym kątem.

-Kurwa, Lou- przeklął i zamknął oczy, czując, jak jego ciało ogarnia przyjemność. Zaczął drżeć, nigdy nie czuł takiej ekstazy. Louis po chwili doszedł z imieniem chłopaka na ustach i mocno wypychał biodra do przodu, próbując doprowadzić go go orgazmu. Po chwili się udało, a z ust nastolatka wydostał się krzyk. Zacisnął powieki, wyginając ciało w łuk i napawając się tym uczuciem.

Przyciągnął chłopaka do niechlujnego pocałunku, który bardziej był mieszaniną języków i ciężkich oddechów i zmarszczył nos, kiedy uczucie wypełnienia zastąpiła pustka. Louis opadł na niego, próbując unormować oddech i zdjął prezerwatywę, wyrzucając ją do kosza. Od razu przytulił nastolatka i pocałował go w czoło.

-I jak było?- spytał, kiedy był już zdolny do powiedzenia czegokolwiek.

-Najlepiej. Dziękuję, Lou- wyszeptał i ukrył twarz w zagłębieniu jego szyi.

-Boli cię?

-Tylko lekko, ale się nie przejmuj- uśmiechnął się do siebie, trochę nie wierząc w to, co się przed chwilą stało. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął, będąc wycieńczonym i obolałym.

Tej nocy Louis trzymał go ciaśniej, niż zazwyczaj i obserwował go prawie do rana, szepcząc, jak bardzo go kocha.


Od autorki: NA WSTĘPIE CHCIAŁABYM PRZEPROSIĆ ZA TROCHĘ CHUJOWY SMUT, ALE PIERWSZY RAZ OPISYWAŁAM SCENĘ SEKSU, WIĘC BĄDŹCIE WYROZUMIALI.

wiem, że ostatni rozdział został wstawiony 6 dni temu i przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale mam coraz więcej nauki ugh.

(wynagrodziłam to najdłuższym rozdziałem, ponad 1,1k słów i smutem, więc enjoy)

Do końca zostały 2/3 rozdziały+ epilog, więc postaram się zakończyć to w następnym tygodniu i zacząć nowe fanfiction.

Btw zmieniłam ikonkę (na wtt to też ikonka, prawda?) i chyba ją zostawię na długo (Bryana jest taka śliczna jeju).

Mam nadzieję, że weekend wam minie dobrze, miłego dnia/wieczoru (zależy, kiedy to czytacie).

Wasza, luvvberry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro