66.
6.02. Ostatni dzień tutaj i rocznica znajomości Harry'ego i Louisa.
Brunet obudził się wcześnie i przetarł oczy, zerkając na zegarek i datę w telefonie. Uśmiechnął się do siebie, widząc, jaki jest dzień i wstał. Wyszedł na taras i oparł się o barierkę, oglądając ocean. Czasami przerażało go to, że potrafił patrzeć na coś przez długi czas, obok czego inni przeszliby obojętnie. Potrafił doceniać piękno w nieistotnych rzeczach. I może to sprawiało, że był wyjątkowy.
Po chwili poczuł, że ktoś zakrywa mu oczy i odwrócił się.
-Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy znajomości, kochanie- Louis odkrył jego oczy i uśmiechnął się delikatnie.
-Nie wierzę, że tyle ze mną wytrzymałeś- zażartował nachylił się, żeby pocałować szatyna.
-To samo mógłbym powiedzieć o tobie- zaśmiał się i go przytulił. Wydawał się być lekko przygaszony, ale Harry uznał, że to z powodu upału i niewyspania.
***
Było już ciemno, kiedy siedzieli na kocu i wpatrywali się w ocean. Louis wyciągnął butelkę wina i się uśmiechnął.
-Za ten rok- powiedział entuzjastycznie i otworzył butelkę- niestety nie miałem kieliszków, ale mam nadzieję, że mi wybaczysz- zaśmiał się nerwowo.
-A myślałem, że nie mogę pić alkoholu- nastolatek uniósł brwi.
-Oh, zamknij się, to wyjątkowa okazja. Pozwól mi kontynuować przemówienie.
Styles skinął głową, dając mu pozwolenie na dokończenie.
-Wiem, że często byłem chujowym przyjacielem i chłopakiem, ale próbowałem być jak najlepszym dla ciebie. I po prostu... Zmieniłeś mnie na lepsze, Harry i myślę, że o tym wiesz. Sam widziałeś na początku naszej znajomości, że przesadzałem z alkoholem, wolałem jednorazowe przygody- przerwał na chwilę, biorąc głęboki wdech- Odmieniłeś mnie, nauczyłeś, jak kochać i nigdy nie będę w stanie się odwdzięczyć- skończył, rysując przypadkowe wzory na piasku.
-Oh, Lou- przytulił go i przymknął oczy- nie musisz się odwdzięczać, już wystarczająco dla mnie zrobiłeś.
Leżeli na kocu, pijąc tanie wino i się śmiejąc i tak właśnie było najlepiej.
-Mam coś dla ciebie. Dla nas- poprawił się- wiem, że to trochę tandetne, ale chciałbym, żebyś o mnie nie zapomniał- wzruszył ramionami.
-Przecież nie zapomnę- zaśmiał się- jak nie będziemy się spotykać, to nadal będziemy pisać i rozmawiać na FaceTime.
Louis tylko skinął głową, nie chcąc odpowiadać. Wyciągnął dwie pasujące bransoletki z wygrawerowanym "06.02.2015", statkiem na jednym i kompasem na drugim.
-Cudowne są, ale dlaczego ja mam kompas, a ty statek?- młodszy spytał po założeniu bransoletki.
-Bo naprowadziłeś mnie na dobrą drogę. Tak, jak kompas naprowadza statek- uśmiechnął się do siebie, bawiąc się biżuterią.
"Kocham cię." było jedynym, co powiedział Harry, zanim położył głowę na jego torsie i zaczął patrzeć w gwiazdy.
-Chcesz zrobić coś, co zapamiętasz na długo?- szatyn spytał po długim milczeniu z uśmiechem, który zawsze się pojawiał, jak miał głupie pomysły.
-Z tobą wszystko- zażartował.
-Więc idziemy kąpać się nago- powiedział podczas zdejmowania koszulki.
-Że co?- uniósł brwi- a co jak ktoś tutaj przyjdzie?
-Im większe ryzyko, tym lepsza zabawa. Wchodzisz w to?
-Wchodzę.
Rozebrał się i poszedł za Louisem, któremu woda sięgała do pasa.
-Zimno tu.
-Rozgrzeję cię. Chodź tutaj- szatyn wywrócił oczami.
Skinął głową i zaczął iść w stronę chłopaka, który cały czas się oddalał. Zaczął płynąć pieskiem,(który wyglądał, jakby się topił). Kiedy był już obok, wskoczył na niego i oplótł nogi wokół jego pasa, a ręce położył na karku.
-Widzisz? Udało ci się i nawet nie było aż tak źle.
-Ugh, nie wierzę, że to zro- nie zdążył dokończyć, bo Louis zaczął go całować.
-Znam wiele sposobów, żeby cię zamknąć, skarbie.
I całowali się w świetle księżyca, mając tylko siebie.
-Louis?
-Tak, kochanie?- spojrzał na niego z troską w oczach.
-Księżyc wie.
-O czym ty gadasz?
-Księżyc wie, że jesteśmy zakochani.*
*- cytat z NAJPIĘKNIEJSZEGO fanfiction na świecie aka 'Young&Beautiful' , jeśli ktoś jeszcze nie przeczytał to radzę zacząć nawet dzisiaj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro