51.
Oboje wyszli z domu Harry'ego około 10. Postanowili, że zjedzą śniadanie w uroczej kawiarence, którą Louis znalazł w internecie. Siedzieli przy oknie z widokiem na park i powoli sączyli kawę, zagryzając croissantami z dżemem. W powietrzu unosił się zapach wanilii, a wokoło zostały ustawione najróżniejsze kwiaty. Pomieszczenie wyglądało dość skromnie, ale za razem przytulnie. Starsza pani z obsługi miło się do nich uśmiechnęła i zapytała, jak im mija dzień, więc postanowili, że zostawią jej spory napiwek, bo nie często spotyka się takie osoby.
Po skończeniu posiłku, wyszli i skierowali się w stronę skweru, trzymając się za ręce. Promienie słoneczne lekko przedzierały się przez chmury, co dawało złudzenie wyższej temperatury.
-Wczoraj, jak już zasnąłeś przeglądałem stronę internetową miasta i dzisiaj jest jakiś festiwal w centrum, chciałbyś pójść?- Louis zatrzymał się, patrząc na młodszego.
-Jasne, czemu nie?- wzruszył ramionami z uśmiechem.
Po kilkunastu minutach wolnego spaceru znaleźli się przed bramkami festiwalu.Szatyn uparł się, że kupi im obu bilety, więc Harry się zgodził. Po odstaniu w długiej kolejce, wreszcie znaleźli się w środku. Nie pchali się do barierek, bo nawet nie znali zespołu, który występował. Louis zostawił młodszego na chwilę samego, mówiąc, że idzie kupić coś do picia. Minęło kilka minut, kiedy wrócił z piwem w jednej ręce i sokiem w drugiej.
-Musiałeś?- brunet wywrócił oczami i wziął napój z ręki Tomlinsona.
-Dzieci nie mogą pić alkoholu- uśmiechnął się cwaniacko i usiadł na trawie obok.
-Mówisz to tak, jakbyś w moim wieku nie pił.
-Właśnie piłem i nie chcę, żebyś popełnił ten sam błąd.
Harry postanowił, że zakończy rozmowę, więc posłusznie pił sok, nie odzywając się.
Kiedy zespół zaczął grać spokojniejsze utwory, oboje wstali i Louis przytulał młodszego od tyłu, opierając podbródek na jego ramieniu. Zaczęli śpiewać cover 'Never Be Alone' Shawna, który szatyn rozpoznał po kilku pierwszych słowach.
-To nasza piosenka- wyszeptał i spojrzał w oczy Harry'emu. Tamten skinął głową, wsłuchując się w kolejne dźwięki melodii. Szatyn przyciągnął Stylesa do powolnego, delikatnego pocałunku, który trwał przez prawie cały czas trwania utworu.
Kiedy na scenę wszedł kolejny wokalista, postanowili, że pójdą kupić lody. Oboje zdecydowali się na truskawkowe.
Z festiwalu postanowili wyjść około 19, bo chcieli obejrzeć zachód słońca. Harry uwielbiał patrzeć, jak słońce powoli znika za horyzontem, a niebo zmienia swoje kolory. Udali się na Tower Bridge, bo młodszy stwierdził, że tam jest idealny widok. Stali w ciszy, rozkoszując się swoją obecnością i nie zwracając uwagi na ludzi dookoła. Chcieli, żeby ta chwila dłużyła się w nieskończoność. Nie mieli ochoty się rozstawać.
-Byłeś już kiedyś w Londynie?- brunet zaczął rozmowę.
-Kiedyś na wycieczce szkolnej, ale niewiele stamtąd pamiętam.
-Następnym razem cię oprowadzę i pokażę ci moje ulubione miejsca, dobrze?
-Dobrze- Louis się uśmiechnął i złożył pocałunek na czole młodszego.
Od autorki: nie byłam na Tower Bridge podczas zachodu, więc nie wiem czy w ogóle stamtąd go widać, ale w końcu to fikcja.
Życzę wam wszystkim powodzenia w tym roku szkolnym, oby był jak najlepszy i abyśmy go wszyscy przetrwali. Niech Larry będzie z wami.
Teraz rozdziały pewnie będą trochę rzadziej, bo ilość nauki w mojej szkole<<<<<
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro