Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45.

Harry przez chwilę stał jak wryty. Odezwał się dopiero po kilkunastu długich sekundach.

-Lou?- spojrzał na chłopaka siedzącego na łóżku, jakby nie wierząc, że to naprawdę on.

Ten, nic nie mówiąc podszedł do młodszego i mocno go przytulił. Harry zaczął szlochać, bo po tylu miesiącach wreszcie trzymał swój cały świat w ramionach. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczuł szczęście. Nie takie udawane, żeby nikt się nie przejmował. 
Louis po chwili odsunął się od chłopaka i kciukiem zaczął ścierać łzy z jego policzków.

-Proszę, nie płacz już- wyszeptał i pociągnął go na łóżko. Objął bruneta  i delikatnie przyciągnął do siebie, a Harry położył głowę w zagłębieniu jego szyi i zamknął oczy. Dawno nie czuł się tak bezpiecznie.

-Jakim cudem się tutaj znalazłeś? I skąd masz mój adres?-spytał niepewnie i spojrzał na szatyna.

-Istnieje coś takiego jak samolot- odpowiedział ignorując drugie pytanie, a Harry wywrócił oczami, bo ten chłopak chyba się nie zmienia.

Oboje siedzieli przez długi czas w ciszy. Było tyle niewypowiedzianych słów i niezadanych pytań. W końcu Louis postanowił przerwać milczenie.

-Dlaczego byłeś przez tak długi czas w szpitalu?

Młodszy wziął głęboki wdech i dopiero wtedy odpowiedział. Wiedział, że może mu zaufać, był jedyną osobą, której chciałby to powiedzieć z własnej woli- miałem próbę samobójczą.


Od autorki: kompletnie nie mam weny + czytam tdb kolejny raz, więc idk co z rozdziałami (mam 1 i postaram się dokończyć drugi i wstawiać regularnie, ale niczego nie obiecuję)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro