Rozdział 4.
Odprowadza go, lecz on o tym nie wie. Kiedyś to on odprowadzał ją.
Idzie wpatrzona w oczy ukochanego. Jeszcze kilka dni temu widziała w nich miłość, szczęście i plany. A dziś widoczne są tylko łzy bólu. Nieopisanego bólu, zjadajacego szczęście od wewnątrz.
Nagle się zatrzymał. Zatrzymał się jakby nagle zabrakło mu sił. Usiadł na asfalcie i ukrył twarz w dłoniach. Jego oczy znowu zaczęły krwawić lzami bólu.
Zaczyna się ściemniać.
Kleka nad chłopakiem i gładzi go po policzku.
Gdyby mogła, płakała by.
chce go przytulić, chce powiedzieć mu że go kocha. Ale chce też aby on miał o tym świadomość, żeby czul jej dotyk.
Nagle chlopak odskakuje i robi przerażona minę.
-O mój boże mam zwidy!
Rozgląda się w poszukiwaniu tego co chłopak zobaczył lecz oprócz jego nie ma tu nikogo. nikogo żywego....
Uświadamia sobie że chłopak patrzy wprost na nią.
Wstaje i przerażony oddala się od swojej martwej dziewczyny.
-To nie może być prawda... Ty.. Ty nie żyjesz... - płacze.
-Czekaj! -krzyczy dziewczyna. - Ty mnie widzisz?!
-W-widzę... -nie zbliża się do niej.
Zdziwiona próbuję zrobić parę kroków w jego stronę.
Udaje się jej a gdy go przytula, chłopak nie protestuje.
-Jako jedyny mnie widzisz.... -szepcze mu do ucha. -jestem duchem.
Patrzy na nią jakby zwariowała.
- też nie wierzyłam w te bajeczki o świecie zmarłych ale sam widzisz! Jak inaczej możesz nazwać fakt że przed godziną pochowano moje ciało w zimnej trumnie, a ja stoję tu z tobą?
-Racja. To ja zwariowałem- śmieje się przytulając ją mocniej.
-Nie głupku, ja żyję. Znaczy się nie żyje, istnieję. I czuwam nad tobą od kad tylko obudziłam się w tym lesie taka... Martwa.
- to jak wytłumaczyć fakt że nie widziałem cię wcześniej tylko dopiero teraz? - zaciekawił się.
- Nie wiem, sama się dziwie. Ale pomyśl! Już myślałam że nigdy nie poczuje twojego ciepła. - wtula się w jego tors.
- Nie chce myśleć. Chce tylko z tobą być. - całuje ją w czoło. - boję się że znowu znikniesz.
- nie wiem, nie jestem w stanie ci nic obiecać.
- Po prostu bądź. Ej! - mówi wesoło. - Umiesz latać?
Dziewczyna śmieje się w głos.
- jesteś niesamowity!
Naburmuszony kręci głową.
-Ale ja mówię na serio. Dobra, chodźmy, bo mi zmarzniesz.
Dziewczyna zatrzymuje się i znowu wybucha śmiechem.
-ja nie czuję zimna! - krzyczy.
-no tak, wybacz. -bierze ją za rękę i mowi-ale ja tak więc idziemy do mnie.
***
Siedzą w jego pokoju. Dziewczyna opowiada mu całą historię zaczynającą się od jej śmierci.
- Wiesz - mówi chłopak. - policja prowadzi śledztwo ale nic nie udało się ustalić. Wiesz, kim jest ten skur... - patrzy na nią z nadzieją.
-Nie widziałam jego twarzy. - mówi niepewnie. - ale...
-Ale?
- ten głos wydawał mi się znajomy-Iskierka nadziei pojawia się jego oczach.
- muszę dowiedzieć się kto to- chłopak chodzi nerwowo po pokoju.
Zegarek pokazuje 6 rano. Przegadali całą noc.
- Tomek...-szepcze dziewczyna. - Ale po co?
Chłopak odwraca się w jej stronę. -Nie ważne, zobaczysz.
Dziewczyna kiwa głową.
-musze ci coś jeszcze powiedzieć... - załamuje się jej głos.
- tak? - pyta uśmiechając się.
- Bo wiesz, ja zrobiłam coś strasznego... No wiesz, przed tym wy.....
-Ej! Gdzie znikłas?! - Tomek podnosi się.
-Co? Zdezorientowana dziewczyna Tez wstaje z łóżka ukochanego.
Chłopak przechadza się po pokoju wyciągając ręce przed siebie i ze smutkiem zaczyna jej szukać. Próbuję ją dotknąć.
-nie ma cię... - łzy zaczynają cisnąć się mu do oczu. - wiedziałem że tak będzie! - krzyczy, zalewając sie łzami. - zostawiłaś mnie samego.... - upada na ziemię.
Zdezorientowana Kornelia siada przy nim.
Znów jej nie widzi. Patrzy na placzacego chłopaka i zastanawia się, co zrobiłby gdyby powiedziała mu to co chciała.....
Gdyby nie znikła.
Ale znikla.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro