Prolog
Biegnie, a jej ciałem rządzą dreszcze. Jest ciemno, nie wiadomo skąd słuchać szum wody i odgłosy lasu.
Jej nogi odmawiają jej posłuszeństwa.
Upada.
Za sobą słyszy kroki. Powole, zdecydowane i pewne kroki.
Nie ma siły wstać i uciekać dalej...
Napastnik staje nad nią i uśmiecha się szyderczo.
-Nie zabije cie. - mówi. Jego głos jest znajomy. - Sama to zrobisz. - uśmiech nie znika mu z twarzy. - Upozoruje twoje samobójstwo- Kleka nad nią i wyciąga kieszeni papierek, w którym jest coś małego. Papierek, w który zawinieta jest mała srebrna i błyszcząca rzecz.
Żyletka.
Szarpie się z całych sił a on przecina jej żyły. W pewnym momencie nie ma siły ciągle walczyć. Zamyka oczy. Nie wie, że gdy się obudzi, nie będzie już tą samą osobą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro