Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

03. Do zobaczenia po drugiej stronie

Dni mijały, a wspomnienia dalej nie wracały. Moje relacje z rodziną były niezłe. Spędzaliśmy dużo czasu razem, sporo rozmawialiśmy, ale gdy próbowałam zejść na tematy dotyczące przeszłości od razu się spinali i udzielali ostrożnych odpowiedzi. Wiedziałam, że nie mówili mi wszystkiego.

Starałam się uważnie obserwować wszystko co robili, żyć dalej tak, jakby nigdy się nic nie zmieniło, ale moja cierpliwość powoli się kończyła. 

- Mamo, opowiedz mi o moim dzieciństwie. - Zażądałam pewnego popołudnia, gdy siedziałyśmy same w salonie, czekając aż zacznie się jakiś teleturniej w telewizji.

- Co chcesz wiedzieć? - Jej uśmiech był szczery, ale zauważyłam panikę w jej oczach.

- Wszystko. - Specjalnie wybrałam chwilę, gdy byłyśmy same. Nie mogła uzgodnić z ojcem wspólnej wersji i liczyć na jego wsparcie. Było to z mojej strony nieco okrutne, ale nie miałam wyboru. Jak miałam sobie cokolwiek przypomnieć, skoro ich pomoc była tak marna? - Zacznij od początku.

- Nie wiem, czy dam radę ci streścić tyle lat w parę minut. Zaraz zacznie się program. Może porozmawiamy wieczorem? - Zaproponowała, chwytając się ostatniej deski ratunku.

- Jak nie zaczniecie mi odpowiadać na pytania to pomyślę, że mnie wrabiacie i tak naprawdę porwaliście ze szpitala obcą dziewczynę. - Zażartowałam, ale kobieta nie wyglądała na rozbawioną.

- W porządku. - Westchnęła. - Jak się urodziłaś to byłaś drobniejsza od... innych dzieci. Lekarze mówili, że sprawiałaś trochę problemów podczas porodu, ale ja nic takiego nie pamiętam. Chyba byłam w zbytnim szoku. Potem szybko to zrekompensowałaś, bo okazałaś się być małym, rozbrykanym diabełkiem. Wszędzie cię było pełno, to ty zawsze jako pierwsza rzucałaś się w oczy. - Na jej ustach zagościł nostalgiczny uśmiech. - Byłaś naszą małą gwiazdeczką. Nie dało się ciebie nie kochać. Potem jak byłyście starsze pokochałaś taniec. Ledwo nauczyłaś się chodzić, a już skakałaś do każdej piosenki.

- "Byłyście starsze"? - Przerwałam jej.

- Ty i twoje koleżanki. Byłaś bardzo towarzyska. - Zaśmiała się nerwowo. - O zobacz! Zaczyna się.

Nie umiała kłamać. Widziałam jak jej usta się ścisnęły i wzrok powędrował na chwilę z daleka ode mnie. Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej. To musiało być coś ważnego. Moja pewność, że coś ukrywa została potwierdzona. Siedziała wpatrzona w ekran i bawiła się frędzelkami koca. Uparcie chciała wyglądać na zajętą i skupioną, ale jej myśli zdecydowanie krążyły gdzieś indziej. Zrobiło mi się jej trochę żal i postanowiłam, że na razie dam jej spokój.

Cierpliwie czekałam, aż program się skończy, obserwując ją. Gdy tylko pojawiły się napisy końcowe, zerwała się z kanapy i poszła do kuchni szykować kolację. Próbowała uciec od moich pytań, ale jej na to nie pozwoliłam.

- Miałam jakieś zwierzątko? Zawsze tu mieszkaliśmy? - spytałam, opierając się o blat, na którym kroiła warzywa.

- Kiedyś mieszkaliśmy w apartamentowcu w centrum. Potem tata zmienił pracę i mogliśmy się przeprowadzić. Bardzo chciałaś mieć pieska, ale okazało się, że nie możemy go wziąć przez alergie.

- Mam alergię?

- Nie ty, twoja... znaczy ja mam. Nie kręć się tu. Przeszkadzasz mi. - Wygoniła mnie z kuchni, nagle przybierając ostrzejszy ton.

Wiedziała, że powiedziała za dużo. Potrafiłam łączyć fakty i zbierałam ich coraz więcej. Odkrycie prawdy było kwestią czasu.

Wróciłam do swojego pokoju i przejrzałam pobieżnie podręczniki. Miałam nadzieję, że uda mi się przygotować do szkoły, ale moje myśli krążyły wokół słów mamy, a nie prac domowych. W końcu się poddałam i wstałam z krzesła. Ojciec był w pracy, a ona wolała mnie unikać, więc mogłam swobodnie rozejrzeć się po domu, bez tłumaczenia się żadnemu z nich.

Na "pierwszy ogień" poszedł ich gabinet. Uznałam, że pewnie trzymają tam jakieś dokumenty, które mogą coś o mnie zdradzić. Pomieszczenie nie było zbyt duże. Wszystkie ściany obudowane były regałami z książkami, a pod oknem stało biurko. Uważnie przeglądałam półki, aż trafiłam na coś, czego poszukiwałam. W moje ręce wpadł zielony segregator opatrzony moim imieniem. W środku znalazłam akt urodzenia, parę zaświadczeń ze szkoły, dyplomy za konkursy taneczne, które wygrałam jako dziecko i masę innych kartek tego typu, uporządkowanych chronologicznie w foliowych koszulkach. Usiadłam na obrotowym fotelu i zaczęłam je czytać.

Na podstawie tych rzeczy można było prześledzić moje życie. Nic mi to jednak nie mówiło. Nie przypominałam sobie ani jednej nazwy miejsca, ani wydarzenia, ani niczego, na co padał mój wzrok. To było więcej niż rozczarowujące. Nie wiem na co liczyłam, ale miałam nikłą nadzieję, że w końcu trafię na coś, co odświeży moją pamięć. Cokolwiek, co przywróciłoby mi chociaż jedno wspomnienie.

Odłożyłam wszystko na miejsce. To był zły trop. Nie znalazłam niczego podejrzanego. O tym mówili mi rodzice, a wolałam dowiedzieć się czegoś, co przede mną ukrywali. Chciałam wiedzieć dlaczego nie mówili mi prawdy.

Zrezygnowana szłam z powrotem do swojej sypialni, żeby pogrążyć się w podręcznikach, gdy wpadłam na kolejny pomysł. Wszystkie pokoje na piętrze miały skośne sufity, ale coś mi nie pasowało. Nie byłam ekspertem w dziedzinie architektury, ale instynkt podpowiadał mi, że z zewnątrz dom wygląda na wyższy, niż jest w środku.

Tym razem przechodząc przez korytarz uważnie przyglądałam się sufitowi. Moje przypuszczenia okazały się trafne. W półmroku widoczne były linie, zaznaczające krawędzie klapy, prowadzącej na strych. Podekscytowana swoim odkryciem szybko pobiegłam po stołek i postawiłam go pod wejściem. Tak łatwiej było mi dosięgnąć do sklepienia. Powoli badałam palcami brzegi ukrytego schowka, ale nie znalazłam niczego, co mogłoby pomóc w otworzeniu go. W końcu sfrustrowana popchnęłam odznaczający się fragment sufitu w górę i usłyszałam ciche szczęknięcie zwalniającej się blokady. 

Przymocowany na zawiasach element otworzył się i mogłam wysunąć drabinę, która dotąd była po jego drugiej stronie. Sprawdzając po kolei każdy stopień, wspięłam się na górę. Strych był ciasny i zagracony. W ciemności widziałam zarysy pudeł i przedmiotów, których nie potrafiłam zidentyfikować. Podziękowałam sobie za to, że miałam przy sobie telefon i włączyłam w nim latarkę. W powietrzu wirował kurz i wszystko naokoło przykryte było foliami, mającymi  przed nim zabezpieczać. Jego małe drobinki wzbijały się przy każdym moim ruchu. Powietrze było zimne i moje ciało pokryło się szybko gęsią skórką. Słychać było tylko przytłumione odgłosy z kuchni i świst wiatru, wpadającego przez nieszczelne okienko, będące jedynym źródłem światła, poza moją latarką.

Uklękłam na deskach i sięgnęłam po pierwszy z brzegu karton. W środku znalazłam mnóstwo ozdób choinkowych. Były piękne, ale szkoda mi było czasu na podziwianie ich. Odstawiłam go na miejsce i otworzyłam kolejny. Ten był mniejszy i lżejszy. Jego wnętrze wypełnione było starymi kasetami i zdjęciami. Patrzyłam na uśmiechnięte twarze ludzi, moich krewnych i rodziny, i starałam się coś sobie przypomnieć, ale byli dla mnie obcy.

W końcu wzięłam do ręki fotografię, na której widoczna była dwójka dzieci. Oba noworodki zawinięte były w grube kocyki i ciężko było określić ich płeć. Data w rogu wskazywała mój dzień urodzin. 

Poczułam ucisk w żołądku. Drżącymi rękami zaczęłam przerzucać resztę zdjęć. Przestały mnie interesować podobizny dziadków, rodzice za młodu, szukałam tylko zdjęć dzieci. Nie było to trudne, bo było ich coraz więcej. Dwie identyczne dziewczynki bawiące się na kocyku, dmuchające świeczki na torcie z okazji piątych urodzin, idące pierwszy raz do szkoły, dekorujące choinkę, skaczące na trampolinie, chlapiące się razem w basenie, uczące się jazdy na rowerze, machające z domku na drzewie i dużo więcej. Im były starsze, tym bardziej obie przypominały mnie. To już nie ulegało wątpliwości.

Miałam siostrę bliźniaczkę.

Szybko schowałam zdjęcia i zeszłam po drabinie na dół. Niewiele myśląc, zadzwoniłam do Lucasa i poprosiłam go o spotkanie. Musiałam o tym z kimś porozmawiać, a zdradzenie swojego odkrycia rodzicom było wykluczone. Na pewno by się wyparli i wymyślili jakąś historyjkę.

Na szczęście mój przyjaciel miał wolny wieczór i za nie całe pół godziny zajechał pod mój dom. Mama nie była zbyt zadowolona, że zamiast zjeść kolację wychodzę, ale jej niezadowolenie w tej chwili naprawdę nie robiło na mnie wrażenia. Musiałam się wszystkiego dowiedzieć.

Zdążyłam się już uspokoić i nie pokazywałam po sobie zdenerwowania, ale w środku nadal się trzęsłam. Całą drogę blondyn opowiadał o jakimś serialu, który zaczął oglądać, ale nie potrafiłam się skupić na tym, co mówił. Dopiero kiedy usiedliśmy przy stoliku w pizzerii zamilkł i zaczął mi się przyglądać.

- Fajnie, że zadzwoniłaś. Już dawno mieliśmy się wybrać na coś dobrego. 

- Taaa... - Westchnęłam.

- Wyglądasz blado. - Stwierdził, zerkając znad menu.

- Może trochę. Średnio się czuję. Mam do ciebie parę pytań, ale musisz obiecać, że nikomu nie powiesz i będziesz odpowiadał szczerze. - Jego zaciekawione spojrzenie zmierzyło mnie badawczo.

- Sugerujesz, że nie zawsze jestem szczery?

- Nie wiem, nie znam cię zbyt długo, ale jesteś jedyną osobą, która dotąd mnie nie okłamała. A przynajmniej mam taką nadzieję, że tego nie zrobiłeś. - Uściśliłam.

- Nie martw się, obiecuję że będę odpowiadał na tyle szczerze, na ile będę potrafił. - Uśmiechnął się do mnie lekko i złożył zamówienie, gdy podeszła do nas młoda kelnerka. - Pytaj o co chcesz. Jestem gotowy. - Rozsiadł się wygodnie i wbił we mnie oczekujące spojrzenie.

- Miałam od jakiegoś czasu podejrzenie, że rodzice coś ukrywają. Kiedy z nimi rozmawiałam patrzyli się na siebie znacząco, nie odpowiadali wprost, albo unikali odpowiedzi. Myślałam, że może mam jakąś paranoje, coś mi się wydaje, ale dni mijają, a moja pamięć dalej nie wraca. Zaczęłam myszkować po domu i znalazłam coś niepokojącego. Jak długo mnie znasz?

- Parę lat, nie wiem, może coś koło pięciu.

- Widziałam na strychu rodzinne zdjęcia. Najświeższe na pewno mają mniej niż pięć lat. Jestem na nich z dziewczyną, która wyglądała jak ja. Znasz ją, prawda? - Odsunął od siebie talerz, tracąc apetyt i pokiwał głową. - Proszę, powiedz mi co się z nią stało. Dlaczego nikt o niej nie mówi? Przecież to moja siostra.

- Słuchaj, jak w szpitalu zabrali cię na badania dosyć długo rozmawiałem z twoimi rodzicami. Mówiąc delikatnie, mieliśmy odmienne zdanie na temat tego, co powinniśmy ci powiedzieć. - Zaczął nerwowo bawić się serwetką, leżącą na stole. - Uważałem, że należy ci się cała prawda, ale oni byli przeciwni. W końcu obiecałem, że nic sam ci nie powiem, dopóki to nie będzie odpowiednia chwila.

- Ty chyba sobie żartujesz. Chcesz mi powiedzieć, że jesteś po ich stronie i zamierzacie sobie dalej manipulować moimi wspomnieniami? - Prychnęłam oburzona.

- Nikt nie cieszy się z tego, że nic nie pamiętasz, nie zrozum mnie źle. Po prostu to w pewnym sensie ułatwia wiele spraw. Niektórych rzeczy lepiej jest nie pamiętać. Niewiedza może być błogosławieństwem. - Próbował mnie uspokoić, ale sam wyglądał na nieco przybitego.

- Miała na imię Rebecca? - spytałam, nagle łącząc wszystkie kropki. - Ty też unikałeś odpowiedzi kiedy o nią spytałam. -  Nie zamierzałam odpuścić.

- Tak. Przepraszam, chyba nie powinienem mówić ci na razie więcej. - Próbował mnie pogładzić po ręce, ale ją odsunęłam.

- Widziałam ją przed wypadkiem. - Słowa same wypłynęły z moich ust i nie wiem kto był nimi bardziej zaskoczony, on, czy ja sama.

Byłam tego pewna. Nie wiedziałam jak to się stało, ale wspomnienie nagle pojawiło się w mojej głowie. To był tylko ułamek sekundy, ale wystarczył. Siedziałam za kierownicą, miałam właśnie zjechać ze skrzyżowania, gdy zobaczyłam jak idzie chodnikiem. Miała na sobie grubą bluzę i kaptur na głowie. Nie rzucała się w oczy, pewnie normalnie nie zwróciłabym na nią uwagi, ale posłała w moją stronę krótkie spojrzenie i zobaczyłam jej twarz. Poza tym, że kosmyki opadające na czoło były proste, a nie kręcone jak moje i na nosie miała okulary, była łudząco podobna do mnie.

- Jesteś pewna, że ją widziałaś? Nie wydaje ci się? - Jego głos zdradzał napięcie.

- To była ona.

- Molly, twoja siostra nie żyje prawie od roku. - Wykrztusił cicho.

****

Kolejny poniedziałek = kolejny rozdział. Na jaw wyszła pierwsza tajemnica, która znacznie wpłynęła na życie Molly. Jesteście zaskoczeni czy się tego spodziewaliście?

Do zobaczenia za tydzień,
Szyszka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro