Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 8

*Następnego dnia rano Nexo Knights, Ava i Robin, pod dowództwem Claya idą przez las, po ścieżce, którą poprzedniego dnia pokazała mu Ruina. Jednak przez cały czas brunet idzie zamyślony, co nie umknęło uwadze Macy. Podchodzi do niego i łapie za ramię.*

Macy: Clay? *chłopak patrzy na nią* Możemy pogadać?

Clay: A o czym?

Macy: No o twoim zachowaniu. Zauważyłam, że od rana jakiś... zamyślony jesteś. Chciałam wiedzieć, czy wszystko dobrze.

Clay: Jest dobrze. Nie musisz się o mnie martwić.

Macy: Sęk w tym, że za każdym razem tak mówisz, a potem okazuje się inaczej.

Clay: Ale tym razem wszystko jest w pełni okej. I na serio... *złapał się za nos* Nie musisz się o mnie martwić. Serio.

*Dziewczyna na chwilę staje, przez co chłopak był daleko przed nią. Nagle obok niej staje Aaron.*

Aaron: Ty też zauważyłaś, że jakiś nieswój jest, co nie?

Macy: Niestety. Powiedział mi, że wszystko jest okej, tyle że on za każdym razem tak mówi. Jakby nie chciał, bym o czymś wiedziała.

Aaron: *zaskoczony* A o czym niby byś nie miała wiedzieć? Przecież jesteście przyjaciółmi. I raczej nie macie przed sobą tajemnic.

Macy: Może w szkole nie mieliśmy. Ale... *smutno spojrzała na Claya* Po tym, jak pokonaliśmy kolosa, całkiem się zmienił. *spuściła głowę* Nie wiem, czy to przez magię stał się taki bardziej... wrednawy, czy może... fakt, że jest synem Ruiny tak go odmienił. Bo tego Claya, którego wtedy poznałam na korytarzu w szkole już nie ma. Za to jest ktoś inny. *zaczęła smutno iść przed siebie, a Aaron odprowadził ją kawałek wzrokiem*

*Po niedługim czasie znaleźli się przed jakąś górą. Jednak nie byli pewni, czy było to to, o co im chodziło, czy też nie.*

Lance: To co, dotarliśmy? *spojrzał na Claya po swojej lewej*

Clay: Nie mam pojęcia. *pokręcił głową. Spojrzał w górę* Ale trzeba to jakoś sprawdzić.

Ava: Czyli się tam wspinamy?

Lance: *niezadowolony* Co? *spojrzał w górę* A mogę zostać tutaj?

Wszyscy: *patrzą na niego* Nie!

Lance: *wzdycha zrezygnowany* No dobra. Chodźmy w takim razie. Ale ostrzegam. Mogę w połowie zemdleć.

Clay: Mówi się trudno. Ja Cię nie mam zamiaru nieść. *skrzyżował ręce, patrząc z zażenowaniem na Lance'a*

*W tym samym czasie na zamku Monstroxa w sali tronowej Ruina przyglądała się całej sytuacji w kryształowej kuli ze skrzyżowanymi rękami*

Ruina: *Do siebie. Szeptem.* Lepiej na siebie uważaj, Clay... to miejsce potrafi być zdradliwe... czasami nawet bardzo...

*Nexo Knights razem z Robinem i Avą weszli na sam szczyt góry, na którym przed nimi znajdowała się niewielka polana. Jednak gdy Macy chciała na nią wejść, coś na kształt bariery ją odepchnęło, wyrzucając niecałe 15 metrów dalej.*

Macy: *lekko skołowana, łapiąc się za głowę* Co to... co to było?

Clay: *podchodzi do niej i patrzy z góry. Podaje rękę.* Nic ci nie jest?

Macy: Chyba nie... *wstaje. Masuje się po obolałej głowie* Ale co to miało być?

Clay: *patrząc w stronę polany. Szeptem* Bariera... Chroni to miejsce.

Aaron: *podchodzi do nich* Ale przed czym?

Robin: *stoi za nimi* Przed nami?

*Wszyscy na niego patrzą przez ramię*

Ava: To w sumie ma sens. *staje koło Robina* Niewielki co prawda, ale ma.

Lance: To co w takim razie? *rozkłada ręce* Co robimy?

Clay: *znów patrzy w stronę polany* To Góra Czarodziejów... więc chroni ona jej tajemnice przed ludźmi.

Aaron: No to może ty spróbuj tam wejść. *pokazał na Claya* W końcu jesteś czarodziejem. Bariera powinna cię wpuścić.

Clay: *patrzy na rudzielca* Tyle, że ja czarodziejem jestem do połowy. Bariera równie dobrze może mnie uznać za człowieka. *skrzyżował ręce* W końcu nie mogę używać magii, więc ten scenariusz jest wielce możliwy.

Aaron: Ale co ci szkodzi? Co najwyżej cię wywali jakieś 15 metrów do tyłu.

Clay: *patrzy na niego zażenowanym wzrokiem* Wystarczy, że mam już to. *pokazuje blizny na twarzy* Kolejnych nie potrzebuję.

Macy: Racja. *łapie bruneta za ramię* Ale w sumie nie zaszkodzi spróbować. I tak nie masz nic do stracenia.

Clay: *patrzy na dziewczynę* Może. Ale i tak wolę nie ryzykować.

Lance: A co stało się z tamtym Clayem, który był gotów oddać życie za królestwo? *pokazuje na bruneta*

Clay: Nie ma go już. *odwraca wzrok od blondyna* I to od dawna.

Macy: A mi się wydawało, że stoi koło mnie. *Clay zwraca na nią wzrok*

Clay: Ale wy nic nie rozumiecie... bez magii... *patrzy na swoje ręce* bez niej nic nie zdziałamy w tym miejscu. Dlatego w sumie niepotrzebnie tu wchodziliśmy.

Lance: *lekko wściekły* Niepotrzebnie? Czyli chcesz mi powiedzieć, że niepotrzebnie narażałem swoje zdrowie, bo tobie się odechciało? Bo stchórzyłeś?

Clay: *przymróża oczy. Patrzy zabójczym wzrokiem na Lance'a* Coś ty powiedział? Ja stchórzyłem? *składa ręce w pięści*

Lance: No chyba raczej nie ja. *krzyżuje ręce*

Clay: Ty wstrętny, nędzny... *chce się na niego rzucić, ale w ostatniej chwili zatrzymuje go Macy, stając między nimi*

Macy: Bójka to nie jest rozwiązanie w tym momencie. Żadne. *do Claya* Dlatego proponuję, byś się uspokoił. *do Lance'a. Pokazuje na niego palcem* A ty uważaj na to, co mówisz. I do kogo.

Lance: Ja mam uważać? A ten furiat to co? *pokazuje na Claya* Lepszy?

Macy: *z przekąsem* Od ciebie napewno.

Clay: Dość! *staje między nimi, rozkładając ręce. Wtedy pojawia się jasnoniebieskie światło, po czym Macy i Lance zostają przez coś odepchnięci o parę metrów. Gdy światło znika, wszyscy z osłupieniem patrzą się na zszokowanego bruneta*

Aaron: Jak... jak ty to... *pokazuje na Claya*

Clay: *nadal zszokowany patrzy na zielonookiego. Lekko kręci głową* Nie mam pojęcia.

Robin: *lekko rozradowany* Twoja magia wróciła?

Clay: Ale przecież to nie ma sensu. *łapie się za głowę* Magia miała wrócić wtedy, gdy wejdę na Górę Czarodziejów. A nie wcześniej.

Tajemnicza postać: *wychodzi zza krzaków* Góra Czarodziejów była tylko zmyłką. *wszyscy na nią patrzą*

Clay: Jak... jak to zmyłką?

Tajemnicza postać: Tak to. To był tylko pretekst do tego, byś tu przyszedł i przypomniał sobie, jak używać magii. Od samego początku ona w tobie była, musiałeś tylko znaleźć sposób, by ją obudzić. I znalazłeś.

Macy: A tak właściwie to kim ty jesteś? I czemu nam pomagasz?

*Postać zdejmuje kaptur, zza którego wyłaniają się długie, falowane niebieskie włosy. To była Ruina.*

Ruina: Nie wam, tylko Clayowi. *pokazuje na chłopaka*

Clay: Po tym, co mi zrobiłaś, teraz chcesz mi pomagać? *krzyżuje ręce i odwraca się do matki plecami* Dobre sobie.

Ruina: Możesz mi nie wierzyć, ale to prawda. Nie mam w tym żadnego swojego interesu. Chciałam tylko, byś miał jak walczyć z Monstroxem.

Clay: *patrzy na nią przez ramię* Z Monstroxem? A ty w ogóle mi na to pozwolisz? Bo o ile dobrze pamiętam, to ty pomogłaś mu podbić królestwo.

Ruina: Racja. Ale to nie oznacza, że nie mogłam zmienić stron. *podchodzi do Claya* Możesz mi nie wierzyć, rozumiem. Ale ja naprawdę robiłam to, by ci pomóc.

Clay: Rzuciłaś na mnie zaklęcie poprzez jednego ze swoich potworów, by potem pomóc mi odzyskać zdolności magiczne? To nie ma najmniejszego sensu.

Ruina: Chciałam Cię przez to nauczyć, że magia nie jest najważniejsza na świecie. Jest pomocna, owszem. *przytakuje lekko* Ale jeśli zbytnio na niej polegasz, jest ona przyczyną twojej klęski. Zapamiętaj to. Dobrze ci radzę. *poklepała go po ramieniu, po czym założyła z powrotem kaptur i zniknęła za krzakami*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro