Część 6
*Następnego dnia rano. Aaron obudził się wcześniej, niż zwykle. Poszedł coś zjeść, ale nie wiedział, gdzie w kuchni jest sól. Postanowił zapytać o to Claya. Poszedł do jego pokoju. Otworzył drzwi i miał coś powiedzieć, gdy nagle zobaczył bardzo uroczą scenę. Mianowicie, Clay i Macy spali w łóżku bruneta. On był oparty o oparcie łóżka i przytulał ją jedną ręką. Ona natomiast głowę miała położoną na jego klatce piersiowej. Postanowił ich nie budzić. Zamknął drzwi z uśmiechem. Po chwili Macy się obudziła. I zobaczyła, że spała w pokoju bruneta. Spojrzała na niego. Nadal spał. Ostrożnie zdjęła jego rękę ze swoich pleców. Usiadła na łóżku, po czym zerknęła na jego prawą rękę. Nadal był na niej tatuaż w kształcie triquatry. Spojrzała przez ramię na przyjaciela. Zeszła z łóżka i wyszła z pokoju. W salonie, na kanapie, siedzieli już wszyscy, ogladając jakiś film. Gdy drzwi się otworzyły, Aaron spojrzał za siebie.*
Aaron: *z uśmiechem* Jak się spało?
Macy: Dobrze. *przetarła oko*
Aaron: Widziałem cię wcześniej. Bardzo słodko razem wyglądacie.
Macy: O czym ty mówisz?
Aaron: Widziałem, jak spałaś w pokoju Claya. Pasujecie do siebie. *uśmiechnął się* A tak w ogóle... *zmienił temat* To co u niego robiłaś?
Macy: Nie ważne. *skrzyżowała ręce. Poszła w stronę kuchni*
*Tam robiła sobie śniadanie. Aż nagle obok niej ktoś się pojawił. Spojrzała w prawo. Był to Clay*
Clay: Cześć. *położył ręce na blacie*
Macy: Cześć. Już nie śpisz?
Clay: Jak widać. *uśmiechnął się. Wtedy w jego oczach pojawiły się małe iskierki* Czemu poszłaś?
Macy: Chciało mi się jeść. *spojrzała w stronę blatu i zaczęła kroić pomidora*
*Clay po chwili też spojrzał na blat. A dokładniej na swoje dłonie na nim. Podniósł jedną i spojrzał na tatuaż na nadgarstku. Zacisnął ją w pięść*
Macy: Wszystko okej?
*Clay spojrzał na nią*
Clay: Tak. Jest w porządku.
Macy: *zaniepokojona* Na pewno?
Clay: Tak. Wiesz... *odwrócił się do niej plecami* ja... pójdę już do siebie. *odszedł*
*Poszedł do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi. Położył się na łóżku, opierając o oparcie. Wziął księgę z szafki nocnej i zaczął ją przeglądać. Nagle do środka weszła Macy. W rękach miała dwa talerze z kanapkami. Usiadła na łóżku, a talerze położyła na pościeli.*
Macy: Hej. *zabrała mu księgę z rąk, zamknęła i położyła obok siebie* Przyniosłam śniadanie. *pokazała na talerze*
Clay: Nie jestem głodny. *chciał wziąć księgę, ale Macy mu nie pozwoliła*
Macy: Nie ma żadnych wymówek.
Clay: *westchnął* Okej. Jak chcesz. *wziął kanapkę do ręki*
Macy: Co taki ponury jesteś? *spojrzał na nią* Przed chwilą jeszcze wesoły byłeś. A teraz? Co się stało?
Clay: To. *pokazał tatuaż na nadgarstku* To się stało. Nie wiem, dlaczego się ja na to w ogóle zgodziłem.
Macy: Na co?
Clay: Armia Monstroxa. Teraz wiesz? Gdybym... gdybym się na to nie zgadzał, to... to wszystko inaczej by się skończyło.
Macy: A może to miało się tak skończyć? *spojrzała mu w oczy* Może... może ktoś tam na górze ma co do nas większe plany? *złapała do za nadgarstek z tatuażem* A to... *obkręciła mu rękę i pokazała na triquatrę* To jest tego dowód. Dowód tego, że zależało ci na nas tak, że nie chciałeś, żeby komuś się coś stało.
Clay: W końcu... *spojrzał na dziewczynę* w końcu jesteście dla mnie jak rodzina. Rodzina, której nigdy nie miałem. A od kiedy zginął Merlok... zaczęliście się dla mnie liczyć jeszcze bardziej.
*Zaczęli patrzeć sobie w oczy. Jednak chwilę między nimi zniszczył Lance, wchodząc do pokoju*
Lance: Ej! *obydwoje oderwali od siebie wzrok i skierowali w stronę blondyna* Musicie to zobaczyć!
* Clay i Macy spojrzeli na siebie dziwnie, po czym wyszli z pokoju. Gdy znaleźli się w salonie, reszta zespołu siedziała przed telewizorem i oglądała jakiś program. Jak się później okazało, były to wiadomości. Na ekranie była widoczna Alice, mówiąca do kamery. Czytała tekst z kartki w swoich rękach*
Alice: Uwaga uwaga. Właśnie dostaliśmy komunikat specjalny od naszego Pana, Monstroxa. Otóż... według jego dekretu, były nexo knight, a teraz jeden z najbardziej poszukiwanych osób w królestwie, Clay Moorington, zostaje oficjalnie skazany na śmierć za zdradę przeciwko władzy. *spojrzała dokładniej w stronę kamery. Zaczęła mówić szeptem* Clay... jeśli mnie teraz słyszysz, to proszę cię... uważaj na siebie. I nie daj się złapać. Jako jedyny możesz nam teraz pomóc.
*Wtedy ekran zgasł. Wszyscy popatrzyli się na zszokowanego bruneta*
Aaron: No ładnie. I co teraz?
Macy: *wściekła* Ale to nie fair! Clay nic nie zrobił, a teraz wszyscy chcą go zabić!
Lance: No tak. Musimy szybko znaleźć coś, żeby zdjąć zaklęcie. A najlepiej będzie, jeśli pójdziemy na tą...
Clay: Górę Czarodziejów. *dokończył na niego* Ale nie możemy tak po prostu sobie tam pójść jak nigdy nic. Nie rozumiecie? To było miejsce spotkań Rady Większych. Więc na stówę jest chroniona jakimiś zaklęciami.
Macy: To co mamy zrobić? Ja nie mam zamiaru patrzeć na to, jak cię zabijają. Co to to nie. Idziemy na ta górę. I mam w dupie, czy jest chroniona czy nie.
Clay: *zszokowany* Macy...
Macy: No co? Straciłam już rodziców. A oprócz nich mam tylko ciebie. *spojrzała na bruneta* Jak i ciebie stracę to... nie wiem, czy sobię poradzę sama.
Aaron: No to ustalone. Idziemy na górę czarodziejów. Teraz. *wstał z kanapy. A razem z nim Axl, Ava i Robin*
Clay: Nie no... *złapał się za nos* Rozumiem, że chcecie pokonać Monstroxa, ale mówiłem wam. Nie możemy tam iść.
Ava: A to dlaczego? Jeśli znajdziemy tam górę, to możemy się dowiedzieć, jak pokonać Monstroxa. No i będziesz mógł znów używać magii.
Robin: No to idziemy? Bo wiecie, ja to bym chciał go załatwić nawet i teraz. *złożył ręce w pięści i spojrzał na nie*
Macy: Spokojnie mały, najpierw musimy odmyślić plan. Na wszelki wypadek.
Clay: Plan to dobry pomysł, ale nie wiemy, co nas tam czeka.
Aaron: A czy to ważne? Pojedźmy tam, załatwmy, co mieliśmy załatwić i pozbądźmy się Monstroxa. Ale tak raz na zawsze.
Clay: *wściekły* Dlaczego wy mnie nigdy nie słuchacie?! Mówię wam cały czas. To niebezpieczna misja. A wy co? Macie to gdzieś!
Lance: Hej, *łapie Claya za ramię* spokojnie, magiku. Wszystko jest w porządku.
Aaron: No to co? Czas ruszać. *poszedł w stronę drzwi wyjściowych*
*Za nim poszedł Axl, potem Ava, Robin, Lance i Macy, a na końcu Clay*
Clay: *szeptem* Mam złe przeczucia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro