Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 2

*Clay i Aaron siedzieli przy lekko rozklekotanym stole i rozmawiali*

Aaron: No to? Słucham tej dłuższej historii.

Clay: *położył ręce wzdłuż stołu* Naprawdę chcesz?

Aaron: No jasne. Słucham.

Clay: No dobra. *westchnął* Wszystko zaczęło się od tego, jak Monstrox przejął władzę. Szukał kogoś, kto będzie mógł dowodzić jego armią. Kogoś, kto się na tym zna.

Aaron: I pomyślał o tobie?

Clay: Nie on. *zaczął bawić się palcami* Ruina. Po tym, jak drużyna się rozpadła, zamieszkałem w Dnullib. Ona o tym wiedziała i przyszła po mnie. Ale ja się nie zgodziłem. I wtedy zagroziła, że zabije wszystkich, na których mi zależy. No to... się zgodziłem. Ale przy tym wszystkim była Macy, która wtedy ze mną mieszkała. Była na mnie wściekła. Wyszła. I potem nie widziałem jej jakieś dwa lata. Ale nie wiedziała, dlaczego to zrobiłem. Gdy dołączyłem do armii Monstroxa, to... wiedziałem, że to była zła decyzja. Ale gdy zrobili mi to *odsłonił tatuaż przy prawym nadgarstku* nie było już odwrotu.

Aaron: No nieźle. A jak uciekłeś?

Clay: Na początku w ogóle o tym nie myślałem. Dopiero, gdy miałem znaleźć i zabić Macy, to... *złożył ręce w pięści* zrozumiałem, że nie powinienem był się zgadzać na to wszystko. Wtedy uciekłem. Zamieszkałem w Bookingham, bo słyszałem, że Macy też tam mieszka. Ale ona i tak nie chciała mnie znać.

Aaron: I stąd wziął się ten ruch oporu? Ty go wymyśliłeś?

Clay: No tak. Ale co z tego, jak nawet najlepsza przyjaciółka nie chce mnie znać? *podparł łokcie o stół, podpierając brodę o ręce*

Aaron: To to jeszcze zobaczymy. *uśmiechnął się i wstał od stołu* Nigdzie nie idź. *podchodzi do drzwi*

Clay: *zdziwiony* Co ty wyprawiasz?

Aaron: Zaraz zobaczysz. *wychodzi*

*Na zewnątrz czeka na niego Macy. Gdy zobaczyła Aarona, podeszła do niego*

Macy: I co? Rozmawiałeś z nim?

Aaron: Tak. *uśmiechnął się* I chce z tobą porozmawiać.

Macy: Serio?

Aaron: Tak. Chodź. *ciągnie ją za rękę do domu*

*Wchodzą. Clay, widząc Macy, wstaje od stołu. Macy natomiast patrzy na niego zabójczym wzrokiem*

Macy: Clay? To ty jesteś przywódcą ruchu oporu?

Clay: No tak.

Macy: *wściekle* Nie wierzę. Miałam nadzieję, że mam cię z głowy, a tu? Czego się dowiaduję? Nie możesz zostawić mnie w spokoju, co? *łapie się za nos*

Clay: Ale słuchaj... odszedłem od Monstroxa. Dlaczego jeszcze nie chcesz mi wybaczyć?

Macy: Dlaczego? A choćby dlatego, że przez ciebie moi rodzice, dyrektor Brickland i Sir. Griffiths nie żyją. To wszystko to twoja wina! *pokazała na niego palcem*

Aaron: Ale o czym ty w ogóle mówisz? Że niby przez Claya jest to wszystko?

Macy: Czyli mu się nie pochwaliłeś, co? Mogłam się tego spodziewać.

Aaron: *zirytowany* A w końcu wytłumaczycie mi, o co tutaj chodzi?

Macy: No dobrze... skoro tak bardzo tego chcesz, to proszę bardzo. Na początku wszystko było okej. Clay pomagał mi, ponieważ wtedy to ja byłam wrogiem publicznym numer jeden. *położyła rękę na klatce piersiowej* Nagle, pewnego dnia przychodzi do nas Ruina i co? Dowiedziałam się, że moi rodzice zginęli tylko dlatego, że bał się zmierzyć z Ruiną przed tym, jak Monstrox przejął władzę. Przez jego tchórzostwo teraz mamy to, co mamy. Więc mu podziękuj.

Aaron: Ja mu się nie dziwię.

Macy i Clay jednocześnie: Co?!

Aaron: No tak. Ja też bym nie potrafił walczyć ze swoją matką. No czasami dawała mi w kość i na odwrót. Ale jednak... to rodzina. A to, że Ruina jest matką Claya chyba nie jest jego winą, co? *spojrzał na Macy* A... i jeszcze jedno. Clay walczył z Ruiną. Stąd ma te blizny na twarzy.

Macy: *spojrzała na Claya. Niedowieżając* Na serio z nią walczyłeś?

Clay: Tak.

Aaron: *radośnie* No to co? Spuszczamy łomot Ruinie i Monstroxowi?

*Clay i Macy patrzą na siebie. Potem spoglądają na Aarona*

Macy: No jasne.

Aaron: A ty, Clay? Co ty na to?

Clay: *patrzy na nich* Niech wam będzie.

Aaron: Super! Stara drużyna za niedługo znów będzie w komplecie. Brakuje tylko Axla, Lance'a, Avy i Robina.

Clay: Ale na szczęście wiemy, gdzie jest Lance. *uśmiecha się lekko*

*Clay, Macy i Aaron poszli do siedziby "monstrwizji". Po cichu przekradli się do studia wiadomości, przy okazji pozbywając się potworów*

Clay: *patrzy na Macy i Aarona* Nie spodziewałem się, że to powiem, ale cieszę się, że zobaczę Lance'a.

Macy: Ja też.

*W studio skończyli nadawać wiadomości. Lance siedział na fotelu ze skwaszoną miną, gdy nagle, w kapturach, do studia weszli Aaron, Macy i Clay*

Lance: Kim jesteście i czego chcecie? *przygląda się nieznajomym*

Clay: A co? Nie poznajesz nas? *zdjął kaptur*

*Macy i Aaron zrobili to samo*

Lance: Czekaj... Aaron, Macy i Clay? Co wy tu robicie? *wstał z fotela, uśmiechając się*

Aaron: A jak myślisz? Po ciebie. Zbieramy starą drużynę.

Lance: Serio?

Macy: Brakuje nam tylko ciebie, Axla, Avy i Robina.

Lance: Z Avą, Robinem i Axlem będzie trudno. Są w armii Monstroxa.

Aaron: Clay też był. *spojrzał na Claya*

Lance: Serio? *patrzy na Claya*

Clay: Niestety. *skrzyżował ręce i odwrócił wzrok*

Macy: Ale dzięki temu możemy się do nich dostać. Tylko jest jeszcze jedna rzecz...

Aaron: Jaka?

Macy: Czy będziesz chciał z nami pójść, Lance.

Lance: No nie wiem... *złapał się za kark* chociaż w sumie... brakowało mi was trochę. Więc... na co jeszcze czekamy? Chodźmy po resztę.

*W czwórkę wyszli w siedziby 'monstrwizji'. Potem pojechali do krainy lawy, gdzie Ruina i Monstrox mieli siedzibę. Dzięki temu, że Clay znał wszystkie zaułki w zamku, dostali się, niezauważeni, do sali treningowej, gdzie trenowali wszyscy wojownicy Monstroxa. A tam był Axl. Ava i Robin też. Gdy zobaczyli czterech nieznajomych w kapturach, Axl do nich podszedł.*

Axl: Kim jesteście? *wycelował w Claya toporem*

Aaron: Spokojnie, wielkoludzie. *zdjął kaptur*

Axl: Aaron? A co ty tu robisz?

Aaron: Po ciebie. I nie jestem sam.

*Clay, Macy i Lance zdjęli kaptury. Wtedy Axl, a także Ava i Robin, otworzyli usta ze zdumienia. Axl schował topór*

Ava: Clay? Macy? Lance? Co wy tu robicie?

Clay: To dłuższa historia. Ale najważniejsze jest, że przyszliśmy was stąd zabrać.

Macy: Zbieramy starą drużynę. Co wy na to?

Axl: *patrzy na Robina i Avę*

Robin: *szczęśliwy* No jasne! Ja w to wchodzę.

Ava: Zróbmy to! Co mi tam. I tak nie mam nic do stracenia.

Axl: No dobra... a tak w ogóle... Tęskniłem za wami. Bardzo.

Aaron: My też. I to nawet nie wiesz, jak bardzo. *uśmiechnął się*

Ava: Ale przecież drużyna nie jest w komplecie. Zapomnieliście? Nie ma Merloka.

Aaron: Może. Ale nie musimy tylko na nim polegać.

Macy: Właśnie. A z resztą. *spojrzała na Claya. Odwrócił wzrok* Mamy w drużynie jeszcze jednego czarodzieja. *pokazała na niego*

Lance: Merloka może i nie ma. Ale jest Clay. Z nim nie przegramy.

Clay: *łapie się za tył szyi ręką. Spuszcza wzrok.*

Aaron: No dobra. Chodźmy stąd. Nie chcę tutaj siedzieć ani chwili dłużej.

*Całą siódemką, w kapturach, wychodzą z siedziby Monstroxa. Wracają do Bookingham.*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro