Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13 | Pustka

Harry czuł pustkę, która śledziła go wszędzie, gdzie tylko się znajdował. Wkradała się do jego pokoju, w nocy, kiedy spał, chodziła za nim korytarzami i jadła z nim obiad w Wielkiej Sali, która bez Arthura wydawała się wyjątkowo wielka.
Chłopiec nie umiał znieść bólu, który zadał mu Tom i pomimo, że starał się mu wybaczyć, nie mógł zapomnieć o swoim przyjacielu. Ich kontakty uległy oziębieniu, a Potter widział, że za maską miłego i kochanego prefekta, kryje się żądny władzy potwór.
Rozdarcie, które czuł, bynajmniej mu nie pomagało; zaczął nawet myśleć o odejściu i powrocie do swoich czasów w kolejną pełnię księżyca. Miłość do Toma była jednak czymś, co jednocześnie go obrzydzało i dawało sens życia.

- Harry... - Tom i Potter siedzieli w dormitorium Slytherinu, w jedną z ciepłych, wiosennych nocy. Chłopiec spojrzał na Prefekta z miłością, choć w jego oczach wciąż dało się zauważyć ogromy ból.
- Harry, wiem, że pewnie nie mam na co liczyć... ale... czy chciałbyś się do mnie dołączyć? Zostać jednym z.. moich ludzi? - spytał Riddle, odgarniając do tyłu ciemne włosy. Młody Ślizgon zamrugał, odpowiadając dopiero po chwili
- Ale... ja nie chcę zabijać. - odparł w końcu, czując przeraźliwy strach na myśl, że przez niego mogłoby stracić życie jeszcze więcej osób.
- Nie o to chodzi...- zaczął Tom, ale były Gryfon tylko machnął ręką, marszcząc brwi.
- Wiem, że chcesz władzy. I wiem, że nie ugniesz się przed niczym, aby ją zdobyć. Zrobiłbyś wszystko, aby cię podziwiali.- powiedział tak oschle i zimno, że Riddle'owi odebrało mowę. Nie odezwał się ani słowem, a Wybraniec kontynuował.
- Mimo wszystko kocham cię. Kocham cię, bo widzę w tobie coś więcej. Uważam cię za kogoś lepszego, niż jesteś. I... jakkolwiek głupio to brzmi, nie chcę Cię opuszczać i naprawdę pragnę, abyś był szczęśliwy. A... a jeśli twoje szczęście zależy od władzy... pomogę ci. Kocham cię. - jego głos był delikatny, ale pełen uczuć, uderzających w Toma jak pociski, które przebijały  go na wyłot. W ustach poczuł gorzki posmak, choć jego serce rozgrzało się pod natłokiem miłości. Ktoś wierzył- ktoś w niego naprawdę wierzył. Otworzył usta, chcąc wyrazić swoje uznanie, ale znowu zapomniał słów, będących w stanie uzewnętrznić jego myśli.
Zbliżył się do Harryego i objął go mocno. W taki właśnie sposób pragnął pokazać mu miłość.
Potter przełknął ślinę, czując na swoim ciele uzależniające ciepło Toma. Owszem, chciał, aby był szczęśliwy, ale w głębi duszy miał nadzieję, że chłopak pod jego wpływem się zmieni; że stanie się dobrym człowiekiem. Wtulił się w jego ramiona, chcąc nacieszyć się tą cudowną chwilą. Zamknął oczy i pomodlił się w duchu, aby mógł dotknąć prefekta w sposób, w który nikt jeszcze go nie dotknął- chciał swoimi dłońmi objąć duszę chłopaka i zmyć z niej czarną skazę, wciąż niszczącą jego umysł.
- Uratuję cię. - wyszeptał cicho, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Co? - zapytał Tom, wyrwany jakby z głębokiego zamyślenia.
- Nic. Kocham cię. - odparł Harry, uśmiechając się pod nosem.

Harry chodził za Tomem wszędzie, nie odstępując go nawet na krok. Nauczył się nawet znosić towarzystwo Bellatrix, która z czasem przestała mu dokuczać i po prostu traktowała go jak powietrze.
Chłopiec przywykł do oglądania śmierci- Tom zabijał ludzi na jego oczach, chcąc stworzyć jak największą liczbę horkruksów. Kiedy nienawiść całkowicie go wypełniała, a z ust wypływały dwa mrożące krew w żyłach słowa, Potter miał wrażenie, że Ślizgon się zmienia. I nie chodziło mu tylko o fizyczną zmianę- Owszem,  skóra Riddle'a stała się szarawa i nieprzyjemna w dotyku, trochę jak u jaszczurki lub węża, a oczy nabrały głębokiej niebieskiej barwy, ale największą zmianę dało się wyczuć w sposobie bycia i poglądach, które Prefekt z czasem zaczął prezentować.
Tom był oziębły i oschły, a przemieszczając się po korytarzu spoglądał na wszystkich z góry. Od zawsze uważał się za lepszego od zwyczajnych ludzi, ale nigdy tak bardzo tego nie pokazywał.
Jego usta ciągle były wykrzywione w zdegustowanym grymasie. Wszystko, co robił, co mówił i co myślał było mroczne i niepokojące, pełne czarnej magii. Śmierć ludzi, która kiedyś także jego przyprawiała o zawroty głowy, stała się czymś normalnym - traktował zabijanie "gorszych" raczej jako zasługę dla świata czarodziejów czystej krwi, niż jako zbrodnie. I, oczywiście, świetnie potrafił się z tym kryć, co Harry naprawdę podziwiał.
- Tom, gdzie znowu idziemy? - spytał którejś nocy Potter, kiedy jak zwykle wychodzili z dormitorium. Brunet posłał mu chłodny uśmiech.
- Do Pokoju Życzeń. - szepnął, popychając delikatnie chłopca, aby się pospieszył.
- Bella i reszta też będą? - Były Gryfon starał się ukryć zawód w swoim głosie.
Tom nie odpowiedział, co u niego oznaczało zgodę. Młody westchnął cicho, znowu przyspieszając kroku. Nie chciał zostać w tyle, bo zamek, nawet jeśli w dzień był piękny i przytulny, w nocy sprawiał naprawdę upiorne wrażenie.
Potter ziewnął, zmęczony nieregularnymi godzinami snu.
Kiedy szli korytarzami, czuł na plecach ciarki wywołane podmuchem zimnego, wilgotnego powietrza, całkowicie go przenikającym.
B

ywał w tej części zamku tak często, że znał ułożenie schodów i wyżłobienia w ścianach, bezbłędnie stawiając stopy i kładąc dłonie na płaskich powierzchniach.
- Po co tam idziemy? - spytał znowu, spoglądając na twarze znajomych.
- Kolejny horkruks. - rzucił lakonicznie Tom - już niedługo uda mi się być nieśmiertelnym. - stwierdził,  a na jego twarzy pojawił się blady, lecz pełen pożądania uśmiech.
Harry tylko westchnął. Był zmęczony tym wszystkim, ale nie chciał mówić Riddle'owi co ma robić. To było jego życie, a skoro rozstrzepianie duszy było dla niego czymś ważnym...
- Co będzie kolejnym horkruksem? - zapytał nagle Avery, które zapadnięte policzki i szarawa skóra wskazywały na skrajne wyczerpanie.
- Czarka. Helga Hufflepuff - wypowiedział to nazwisko z tak jawną odrazą, że Potter aż się wzdrygnął.
- Czemu akurat czarka? I to jeszcze... Jej? - zapytała Bellatrix, odgarniając do tyłu zwoje długie, czarne włosy. - Przecież Helga była szlamą. - rzuciła, przechylając z zaciekawieniem głowę.
Tom przygryzł usta. To wszystko była symbolika! Jakże ktoś taki jak Bella mógł cokolwiek rozumieć?
Medalion Salazara Slytherina, Czarka Helga Hufflepuff i... i coś, co wkrótce zdobędzie całkowicie mają symbolizować jego wielkość i władze nad Szkołą Magii! Dziennik? Też pytanie! Niegdyś opisywał w nim swoje życie! A teraz, chciał je oddać złu- i była to jak najbardziej świadoma decyzja. Pierścień Toma Marvolo Seniora- jego plugawego ojca- Tom od dziecka go nienawidził. A poprzez zbeszczeszczenie rodowego pierścienia chciał pokazać brak sentymentu do jego mugolskiego pochodzenia.
Tom zerknął na Belle, myśląc o wszystkich horkruksach, które do tej pory stworzył.
- Dlaczego akurat czarka Helgi? - Lestrange ponowiła pytanie zniecierpliwiona.
Riddle wzruszył ramionami.
- Tak po prostu. - rzucił, kończąc rozmowę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro