Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3 | Przyjaciele

Po skończonych lekcjach, które nie różniły się od tych, na które Harry uczęszczał z Ronem, Tom zawsze czekał na chłopca pod salą. Potter więc nie zdziwił się, że kiedy zakończył lekcję Transmutacji, jego oczom ukazał się wysoki brunet, który natychmiast posłał mu miły uśmiech.
- Chodź Harry. Poznasz moich... przyjaciół. - powiedział, jednak były Gryfon wyczuł w jego głosie nutkę okrucieństwa, jakiego nie słyszał nigdy wcześniej. Postanawiając jednak iść z Tomem, Harry podążał za nim korytarzem, coraz bardziej oddalając się od uczęszczanej części Hogwartu. Choć wielokrotnie chciał zapytać się chłopaka dokąd idą, ten zdawał się być skupiony i pewny siebie- Potter postanowił więc mu zaufać. 
Wyszli na wielkie Błonia i skierowali się w stronę drugiej części zamku, gdzie nie było żywego (lub nie żywego) ducha. Słońce schowało się za gęstymi chmurami, co dawało światu dość ponury wygląd- nawet jednak to nie zdawało się przeszkadzać Riddle'owi.
Po chwili Harry zobaczył na horyzoncie kilka ubranych na czarno osób, stojących pod murem szkoły. Tom kierował się wprost do nich.
Kiedy grupka uczniów zobaczyła bruneta, zaczęła się z nim wylewanie witać - dopiero jedna z obecnych tam dziewczyn ujrzała młodszego towarzysza.
- Co to za dzieciak? - spytała czarnowłosa uczennica, wskazując długim palcem na nic nie rozumiejącego Harryego. Tom uśmiechnął się do niej.
- To... mój kuzyn. Harry. Pierwszoroczniak. - poinformował ją, a ona tylko kiwnęła głową.
- Nie jest trochę za młody? - spytała znowu, opierając się o mur.
- Wątpię. Może nam pomóc.- odparł Riddle głosem, który, choć był spokojny, nie znosił sprzeciwu.
Dziewczyna tylko westchnęła, po czym znowu spojrzała na bruneta.
- To... co robimy? - spytała, a drugi z przyjaciół Ślizgona, blondyn, potwierdził pytanie skinieniem głowy.
Zanim Tom odpowiedział, ruchem dłoni wskazał na ludzi, aby usiedli na ziemi- wszyscy wykonali polecenie, tworząc ciasny krąg, który widziany z dalszej odległości musiał wyglądać dość osobliwie.
- Avery. Rozmawiałeś ze swoimi znajomymi? Tymi z Irlandii? - spytał Tom, zwracając się do siedzącego po jego prawej stronie blondyna, który natychmiast potaknął.
- Mhm. Clancy i Melvin chcieliby się do ciebie dołączyć. Potrzebują tylko trochę... czasu.
Na twarzy Riddle'a pojawił się szeroki uśmiech. Chłopak oparł dłonie na kolanach i rozejrzał sie po twarzach obecnych wokół niego ludzi.
- Dobrze. Mamy czas... - rzucił, po czym, po chwili zastanowienia, wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- Bella, zrobiłaś to, co kazałem? - spytał czarnowłosej dziewczyny, która uśmiechnęła się szeroko, najwyraźniej zauroczona sposobem bycia Toma.
- Oczywiście. - odparła. Jej blade dłonie zaczęły szukać czegoś w ciemnej, skórzanej torbie, aż w końcu znalazła to, czego szukała- czarny notes z wygrawerowanym na nim wężem Slytherinu.
Harry przyglądał się temu wszystkiemu z lekką obawą. Siedział tak blisko Toma, że czuł się wręcz niezręcznie, ale dziwność pozostałych osób w kręgu nie pozwalała mu się od niego oddalić. Uważnie obserwował każdego z przyjaciół Ślizgona, starając się zapamiętać sobie ich imiona i zrozumieć, o czym w ogóle mówią - wszystko, co powiedzieli do tej pory było dla niego jedynie niezrozumiałym bełkotem.
Nagle jeden z siedzących trochę z tyłu chłopaków, wyciągnął ze swojej torby ręcznie zwiniętego papierosa i zapalił go, zaciągając się mocno dymem. Bellatrix klasnęła uradowana i, kiedy czarnowłosy chłopak wyciągnął skręta z ust, dziewczyna wyrwała mu go i wpuściła do ust trującą substancję. Papieros po chwili zaczął krążyć w koło, przechwytywany przez wszystkich kolejnych członków stowarzyszenia Toma. Dopiero, kiedy Harry dostał używkę do ręki, Riddle zareagował.
- Ej, ale on nie pali. Ma tylko jedenaście lat. - powiedział, szybko wyrywając chłopcu papierosa z rąk. Harry był z jednej strony wdzięczny, a z drugiej zawiedziony niemożnością spróbowania rzeczy, która w pewnym sensie przynależała do grupy. Tom jednak na razie nie miał czasu przejmować się jego uczuciami.
Wyrwawszy papierosa z dłoń Pottera, sam się nim zaciągnął, następnie gasząc go na trawie.
- Fidelius. - szepnął, wyciągając z kieszeni różdżkę i pet natychmiast zniknął z oczu.
Riddle wziął od Bellatrix książkę i delikatnie otworzył ją, przewracając stare, pożółke stronice.
- Co to? - spytał Harry, wytężając wzrok i wpatrując się się kaligrafowane,  czarne litery.
- Pamiętnik napisany przez Salazara Slytherina. Autentyk. - odparł Avery zachrypniętym głosem, a reszta grupy tylko potaknęła. Tom przeczytał jeden z tytułów rozdziałów, ponownie zaciągając się kolejnym papierosem, tak pieczołowicie skręconym przez czarnowłosego chłopaka.
- Tworzenie horkruksów... - wyszeptał, mrużąc oczy. - wiecie co to jest? - zapytał, wypuszczając z ust trujący dym. Bellatrix i Avery, którzy także zaciągali się papierosami, pokręcili tylko głowami.
- A ty, Dolohov? - Ślizgon zwrócił się do zwijającego papierosy chłopaka, który potrząsnął głową.
- Nie mam pojęcia. Pierwszy raz słyszę takie słowo - stwierdził z obcym akcentem. Tom westchnął I z uniesionymi brwiami zaczął wczytywać się w szczegółowe zapiski jednego z założycieli.
- Salazar pisze, że jest to część duszy. - powiedział po chwili, gasząc wypalonego papierosa o trawę i ponownie ukrywając go za pomocą zaklęcia.
- Część duszy? Ale... w jakim sensie? - zapytała czarnowłosa dziewczyna, spoglądając na otwartą w książce stronę.
- Nie wiem. To jest... niezrozumiałe. - stwierdził Riddle, wyraźnie nie zadowolony z tego faktu. Nie lubił, kiedy coś było dla niego tajemnicze.
- Może profesor nam pomoże? On nas lubi. - zaproponował cicho Dolohov, który na chwilę przerwał tworzenie kolejnych skrętów i spojrzał na całe zgromadzenie spode łba. Cała reszta pokiwała głowami.
- O jakiego profesora chodzi? - zapytał znowu Harry, czując się zdecydowanie zagubiony. Nie rozumiał ani jednej rzeczy, o której dyskutowali znajomi.
Bellatrix westchnęła i wywróciła oczami.
- Tom, nie mogłeś go poinformować? Czemu ten młody jest taki nieogatnięty? - zapytała, a Avery tylko mruknął coś pod nosem.
Harry spuścił głowę, czując rosnące w piersi uczucie wstydu.
- Zostawcie go w spokoju. On... jest jeszcze zbyt młody, by rozumieć. - powiedział, po czym spojrzał na doskonale widoczną z tego miejsca wieżę zegarową.
- Zbieramy się. - zarządził, zamykając książkę i delikatnie kładąc ją na dnie swojej torby. Wszyscy wstali dokładnie w tym samym czasie co Tom. Dolohov i Avery na prędce wypalili jeszcze po jednym papierosie, po czym całą grupa ruszyła korytarzem wprost do Pokoju Wspólnego Slytherinu.
Wyglądali przerażająco, idąc korytarzami; nie bez powodu młodsi uczniowie woleli ustępować im miejsca i schodzić z ich drogi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro