13.
*Następnego dnia*
Kolejny dzień szkoły, kolejny dzień udawania, jak to bardzo kocham Jimina. Dziś postanowiłem dłużej nie ciągnąć tej szopki. Cały plan mam już ułożony. Wystarczy wcielić go w życie. Jimin na pewno mi ulegnie. Zbliżała się godzina wyjścia do szkoły. Taehyung wyszedł pół godziny przedtem. Jeszcze zdążyliśmy powtórzyć wczorajszą noc. Tae jest cudowny w łóżku. Uwielbiam jak jęczy pode mną. Jestem ciekawy jaki jest Jimin w takich sprawach. Pewnie słaby i niedoświadczony. Nie lubię takich.
Poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się, ogarnąłem włosy, umyłem zęby i z powrotem poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem plecak, telefon ze słuchawkami i jakąś bluzę. Już mogłem wychodzić z domu. Akurat gdy wkładałem telefon do kieszeni, usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości.
Od Jimin😒:
Hejka kochanie! Możemy się dzisiaj spotkać? Na przykład o 18 u mnie? Rodzice pojechali.. Tęsknieeeeee...
Do Jimin😒:
Okey^^ (Ja teeeeeeż!)
Od Jimin😒:
To widzimy się w szkole! Kocham Cię ❤!
Do Jimin😒:
Pa.. Ja Ciebie też...
Idealnie. Wszystko idzie tak jak sobie to zaplanowałem.
Wyszedłem z domu i kierowałem się w stronę szkoły. Po kilkunastu minutach, gdy byłem już pod bramą budynku, poczułem na biodrach czyjeś dłonie. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Ale nie taki szczery, lecz udawany, fałszywy.
- Jimin mam świetny pomysł jak możemy spędzić razem czas.
- Jaki?! Kochanie, powiedz mi! Proszeeeeee
- Może pójdziemy na początku do kina? A później do Ciebie?!
- Hmmm... No nie wiem.. A na jaki film byśmy poszli? -niech on mnie lepiej nie denerwuje. Przecież nie znam całego repertuaru na pamięć.
- To niespodzianka
- Co chwilę robisz mi niespodzianki! Jesteś taki kochany Jungkookie!
Chłopak wtulił się we mnie.
*Po lekcjach*
Poszliśmy na jakiś horror. Według mnie był słaby, ale według tego debila było inaczej. Cały czas się we mnie wtulał. Chciałbym tutaj siedzieć z Taehyungiem, a nie z Jiminem.
W końcu film się zakończył a my wyszliśmy z budynku. Chłopak chciał iść jeszcze do znanego nam parku. Zgodziłem się tam iść, bo musiałem.
- Kookie kocham Cię! Tak bardzo... Bez Ciebie umrę..
Przy tych słowach trochę zacząłem zastanawiać się nad swoim zachowaniem. Nie powinienem tego robić, ale muszę. Przecież to tylko głupia kara, nic do niego nie czuję. To on robi sobie nadzieję.
Po długim spacerze powoli wracaliśmy do domu. Gdy przekroczyliśmy próg mieszkania zabrałem się do działania. Przyparłem Jimina do ściany i złączyłem nasze usta. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i agresywne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro