Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

No i zmusili mnie do pójścia na te całe targi czy co to tam było. Nie chciałem tak totalnie tam iść. A no bo i po co? I tak nikt się nade mną nie zlituje. Ja to po prostu wiem. Ale zrobiłem co chcieli, bo tak wypadało... 

Cały event  odbywał się w jakieś szkole. Super, na prawdę nie znaleźli lepszej lokacji? Jak stadion? Czy coś na ten styl? Trochę słabo to widzę. Ludzi to to raczej nie przyciągnie. Ale to moja opinia. Wszedłem do sali gimnastycznej i zatkało mnie. Czegoś takiego jeszcze w życiu nie widziałem. Wszędzie stały stoiska z różnego rodzaju rzeczami. Zaczynając od cukierów i ciast, kończąc na modelach układu słonecznego i innych odjechanych w kosmos rzeczy. Czasami jak wymykałem się z sierocińca lubiłem popatrzeć sobie na takie rzeczy. Czy to wystawione na w witrynie sklepowej czy wyrzucone niewypały do śmietnika. Zawsze mnie to fascynowało. Nie wiem dlaczego.

Do każdego stoiska podszedłem. Te dzieciaki proponowały mi żebym coś kupił, albo spróbował chociaż. Ale za każdym razem odmawiałem. Bez przesady z tą dobrocią może? 

Wreszcie pojawiła się nasza opiekunka i rozdzielała zadania. Super, zaraz mi się traf jakiś odźwierny czy inne licho i nie będę mógł robić tego co chce. Zresztą jak zawsze to czemu się dalej łudzę?W końcu nastała moja kolej. Westchnąłem zrezygnowany i spojrzałem na opiekunkę.

- Mogę liczyć na łaskawość?- spytałem wymuszając uśmiech. Ta tylko przewróciła oczami.

- Haruya, ty to każdego chcesz zbajerować, co?- no ba, to ona jeszcze tego nie wie? Rany.- Nie ja układałam rozpiskę. Także dostaniesz to co wymyśliła moja przełożona.- mówiąc to podała mi kartkę. Wzdrygnąłem się od razu na jej widok. Jak bardzo było źle? Spojrzałem na napis i przyznam, że zaskoczył on mnie bardzo. Nastawiałem się już na czarną robotę jak przynieś, podaj, zanieś ale... To było coś zupełnie innego.

- To na pewno moje zadanie?- spojrzałem na nią by się upewnić, czy aby na pewno wszystko dobrze zrozumiałem. Wzruszyła w odpowiedzi ramionami.

- Na to wygląda.  A teraz leć i baw się dobrze.- mówiąc to wyszła z sali a mnie zostawiła z kartką w dłoniach. Jeszcze raz na nią spojrzałem. Mam oprowadzać gości? To wszystko? Czyli mogę łazić po całym obiekcie i mówić co gdzie jest? Mnie to nawet bardzo pasuje. Pewnie i tak mało kto się mną zainteresuje. Ale dla mnie to działa tylko na plus. 

Poszedłem się więc przebrać w te głupie wdzianko. Z tyłu miałem napis "przewodnik". No rewelacja normalnie... Wyszedłem na środek sali i kręciłem się między stoiskami podkradając różne rzeczy jak nikt nie patrzył. Co ja na to poradzę, taki już mam nawyk. Wszystko szło zgodnie z moim planem. Nikt nie chciał nic ode mnie, więc po prostu robiłem co chciałem.  Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. 

Stałem właśnie obok jednego z pierwszych stoisk, gdy nagle podeszło do mnie jakieś małżeństwo z synem. Na oko wyglądał na mój wiek czy jakoś tak. Trudno jednoznacznie określić. Od razu widać, że nie jest typem kochającym ludzi. Wręcz przeciwnie. Te białe jak lód włosy i puste oczy... Było w nim coś niepokojącego. Z natury nikogo się nie boję ani nic, ale tym razem... Poczułem lekki strach. Jeśli mam tego dziwnego chłopaka oprowadzać, to ja bardzo dziękuję. 

- O jak dobrze, mamy przewodnika.- odezwała się jego mama patrząc na mnie dziwnie wesoło.- Dobrze, w takim razie Fuusuke, może przejdziesz się z kolegą po szkole? My z tatą wrócimy za 2 godziny. Coś nam wypadło i...

- Jasne, poczekam na was.- spojrzałem na niego zaskoczony. Miał na prawdę... ciepły głos mimo takiej zimnej i obojętnej otoczki. Tego się nie spodziewałem. Gdy tylko jego rodzicie sobie poszli, przeniósł wzrok na mnie. Poczułem się nieswojo. Dlaczego on mnie tak stresuje? 

Westchnąłem zrezygnowany i głową dałem mu znak, żeby za mną szedł. Może obejdzie się bez zbędnych rozmów. Prawdę mówiąc właśnie na to liczyłem. Z początku faktycznie ani razu się nie odezwał. Słuchał tylko tego co ja mam do powiedzenia. To chyba najlepszy układ. W końcu obeszliśmy już wszystkie stoiska i pół szkoły. Zatrzymałem się wraz z nim na pustym korytarzu i spojrzałem na niego.

- Jeśli masz jakieś pytania to dawaj póki tu jestem. Potem to może nie być szans.- nie żebym na jakieś chciał odpowiadać ale inaczej przełożone będą się mnie czepiać, że byłem nie miły. Miejmy to już za sobą. Ten tylko spojrzał w okno jakby mnie nie słuchał wcale.- Ej, coś powiedziałem...

- Wiem.- odparł obojętnie mój rozmówca. No to po co ja się tak produkuje co?- Ale pytań jako takich nie mam.- przyznał w końcu. Chociaż tyle dobrego.- Jesteś z tego sierocińca, który organizuje to wszystko?- spojrzał na mnie przelotnie. A co go to interesuje? 

- Może tak, może nie.- odparłem bez namysłu.- Nawet jeśli to co?

- Moi rodzicie wspierają tego typu imprezy. Sierocińce też. Pytam, bo jestem tylko ciekawy. Nic więcej.- wzruszył ramionami i podszedł do mnie.- Nie przedstawiłem ci się. Jestem Suzuno Fuusuke. Miło cię poznać.- wyciągnął dłoń w moją stronę. No co miałem zrobić. Westchnąłem lekko poirytowany i podałem mu rękę.

- Nagumo Haruya...- wymamrotałem odwracając wzrok.- Jeśli będziesz chodził tu do szkoły to pewnie będziesz w mojej klasie. Jeśli będziesz miał pytania to śmiało.- a niech już stracę. Nie muszę się z nim przyjaźnić. Ale na pewno się ubezpieczę. Nikt nie będzie na mnie krzyczał, że nic nie robię. 

- Zapamiętam cię. Wyróżniasz się dość bardzo z tłumu.- mówiąc to wyjął telefon i napisał do kogoś smsa. Nie wiem do kogo, do góry nogami jeszcze czytać nie umiem.- A na razie muszę się zbierać. Do zobaczenia wieczorem.

Resztę dnia spędziłem zastanawiając się nad jego słowami. Jak to widzimy się wieczorem? Że niby co, wizytę chce mi złożyć? Nie pisałem się na takie coś. Chociaż mogło mu o wszystko chodzić tak na prawdę. W końcu zrezygnowałem z myślenia o tym i zabrałem się za rzeczy bliskie mojemu sercu. Wziąłem piłkę i zacząłem ją sobie podbijać. Czasami grałem z innymi dzieciakami ale jak same chciały. Tak to byłem całkiem sam. Ale już przywykłem do tego na tyle, że nie widziałem różnicy. Siedziałem właśnie w swoim pokoju i trenowałem, gdy nagle z dołu doszły mnie krzyki. Znów czegoś ode mnie chcą. Jakie to jest już wkurzające. Wychyliłem się z pokoju i odkrzyknąłem im.

- No co jest grane co? Mam teraz wolne.- zawsze tak jest. Mam wolne to nagle zwala się milion problemów i trzeba to ogarniać. Mało to dzieci tutaj?

- Haruya, no chodź tutaj! Ktoś chce cie adoptować!

*******
 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro