Choinka
santader, turukr, 3/4
– Naprawdę, nigdy nie zrozumiem tych okropnych tradycji – mruknął Sadik, wyplątując się z łańcucha na choinkę. – Przebrzydła, chrześcijańska propaganda.
Iryna wywróciła oczami.
– Przesadzasz. Podaj mi tamto pudełko z bombkami.
– Jakby musieli się z tym tak obnosić... – Podał jej pudełko, ale nie zwracała większej uwagi na jego narzekania. Była do tego przyzwyczajona. W zasadzie bardziej ją to bawiło.
– No, skończone – oznajmiła z zadowoleniem, gdy powiesiła ostatnie ozdoby i gwiazdę. Sadik natomiast spojrzał kwaśno na choinkę.
– Co za szkaradztwo. Wszyscy chrześcijanie są tacy wstrętni... – Spojrzała na niego pytająco, unosząc brwi. – No przecież wiesz, że nie mówię o tobie!
Roześmiała się, ku jego naburmuszeniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro