[ sonnentanz ]
Nie było sensu istnienia; po prostu się istniało, ot, tak, bez większego celu. On jednak wolał uważać, że istnieje dla niej (bo tak było jakoś łatwiej), a ona, że istnieje całkowicie dla potęgi (bo tak było chyba zabawniej).
Kiedy nadszedł dzień końca, przyszła do niego i złapała go za ręce — a potem, niby od niechcenia, ucięła mu palec. Hej, to pamiątka, mruknęła i pocałowała go w policzek.
Parę godzin później uciął jej głowę; hej, to pamiątka, wyszeptał do siebie, kiedy potoczyła się w lewo i spadła po schodach jak kula do kręgli.
(a/n) hej, ja nie wiem, co to wyszło, ale nawet mi się podoba. XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro