[ orchidea ]
Była jak cukier, przesypywał się przez jej zęby, zgrzytała pomiędzy nimi i sprawiała, że Ann dostawała próchnicy, miała ochotę wyrwać sobie zęby i zignorować słodycz, gorzko-słodką słodycz, tak do bólu obrzydliwą.
I ona zawsze taka była, codziennie. Z każdym pocałunkiem, z każdym dotykiem, słowem, śmiechem, gestem. To była pewnie miłość, a miłość nigdy nie była słodka, nigdy nie do końca; miała ten posmak, parszywy posmak, przez który Ann od tygodni miała ochotę wymiotować.
— Idiotka — szepnęła pewnego dnia, wpatrując się w imię i nazwisko dziewczyny, która odeszła i nigdy nie wróciła.
Nawet kwiaty, śliczne orchidee, które zawsze stały na jej grobie, były tak samo słodko-gorzkawe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro