[ dom, w którym nikogo już nie było ]
Szmata, ta głupia szmata, krzyczał każdy centymetr jego ciała. Ból przeistoczył się złość, a złość, przeistoczyła się w nieograniczony zawód; jak ironiczne było to, że tym razem on musiał umrzeć? Czyniąc dobro, zawsze dochodził jedynie do zła. To takie—
Śmierć, przychodząca przecież w końcu po każdego, nigdy nie miała zamiaru być wobec niego fair.
— Zabij mnie — wyrwało się z jego ust, a oczy chłopaka stojącego przed nim się otworzyły. — Błagam — wyszeptał, czując jak ból przeszywa jego kręgosłup.
Jego słowa nie zagrywały się z jego umysłem, który głośno krzyczał dobij mnie, błagam, dobij mnie, t o b o l i—
Dobij mnie, nim przypomnę sobie wszystkich, których tutaj zostawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro