[ ANVIL ]
— Se-pa-ra-cja.
Jej twarz słodko wykrzywiała się z każdą, śpiewnie wymawianą sylabą. Pod koniec wzruszyła ramionami i lekko uśmiechnęła się do kobiety siedzącej za biurkiem.
— I to...?
— Ja i moje szczęście, chęci i energia jesteśmy w separacji. Zbliża nam się rozwód — wytłumaczyła, znudzona przesuwając palcem po drewnianej powierzchni biurko. — Już raz próbowaliśmy, ale coś poszło nie tak.
Czasami pacjenci z trzeciego piętra byli specyficzni. Mieli głupie odzywki, wymyślali wierszyki i śpiewali piosenki. Ona... Była pewnie podobnym przypadkiem.
Kobieta w kitlu westchnęła, odstawiając kawę na biurko.
— Mówisz o samobójstwie?
Wzruszyła ramionami.
— Na separacje ludzie nie reagują z taką obscenicznością.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro