[ śmierć ]
— Kioto się ciebie boi.
— Kim jest Kioto?
— Lwem.
— No tak, to przecież cyrk. To normalne, że macie lwy.
Wzruszyła ramionami.
— Mamy tutaj lwy, słonie, ludzi i inne zwierzęta — rzuciła. Od dłuższego czasu wpatrywała się w ciemność, która nie chciała się rozświetlić nawet świecą, jaką mu dzisiaj przyniosła. — Wchodziłeś tam?
Natychmiast pokręcił głową. Wcześniej (jedynie przez krótki moment) wydawało mu się, że ktoś tam siedzi i go przywołuje, ale zrzucił to na swoje wariactwo. Mina dziewczynki znowu się zmieniła, kiedy spojrzała na niego.
Chyba było nieco smutna.
— Szkoda. Nie musiałabym się przejmować tym, że Kioto się ciebie boi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro