déjà vu
Tadeusz długo się zastanawiał, co miał zrobić z faktem, że Krystyna przetrzymywała swoją siostrę. Nie miało to sensu, aby zgłaszać to gdzieś dalej, bo ani nie byłą zdrajczynią ani nikt na tym nie ucierpiał. Potraktował to bardziej jako rodzinną sprzeczkę i już do tego nie wracał. Anka nie mogła już tam wrócić. Nie wiadomo, co mogło Krystynie jeszcze wpaść do głowy. Dlatego znalazł jej jakieś małe lokum niedaleko niego, o którym wiedziało mało osób. Zależało im na tym, żeby Kryśka nie wiedziała o jej nowym mieszkaniu. Oczywiście żeby opłacić tamtejszy pobyt, musiała też zatrudnić się gdzieś. Restauracja naprzeciwko jej mieszkanka spadła jej jak z nieba. Od razu wybrała się tam, aby zapytać czy nie poszukują jakieś pracownicy.
- Potrafię gotować, ciasto przygotować. Mieszkam też blisko.
Przyjęli ją i z resztą bardzo ją polubili. Jej ciasta robiły furorę i każdy stały klient pytał, gdzie jest ta młoda miła kelnerka. Płacili jej też odpowiednią sumę, a dzięki temu starczało jej na opłacanie wszystkich ważnych rzeczy. Poznała nawet miłą Kaśkę, która od razu polubiła Mirską. Świetnie się dogadywały. Najbardziej uwielbiały robić razem ciasta, które były tak wyśmienite, że ludzie brali dokładki.
Zanim jednak wylądowała w małym mieszkaniu, gdzie latem był niesamowity upał, a zimą wiało niemiłosiernie, to pierwsze dni od wyciągnięcia spod szpanów Krysi spędziła u Moni, która od razu zgodziła się ją przyjąć. Bali się, że Kryśka do nich dotrze, bo znała ich adresy, a Maryny, Bogu dzięki nie znała. Te kilka dni, które tam spędziła dały jej czasy, aby wrócić do normalności. Polubiła się z Monią. Często rozmawiały i plotkowały. Dzięki temu też zaczęła normalne życie.
Życie na ulicy Morskiej dało jej poczucie, że wojna chwilowo umilkła. Czuła się tam tak dobrze, że zapomniała o wszystkich zmartwieniach, nawet o wojnie. Te kilka godzin krojenia ciasta i padanie kawy dawało jej poczucie chwilowego bezpieczeństwa i towarzystwa ludzi. Nie była już samotna.
Nastał jednak dzień, w którym poczuła, że musi odwiedzić Kryśkę. Była jej siostrą mimo wszystko. Od razu po pracy wróciła do domu, zabrała zaoszczędzone pieniądze i resztkę chleba, który jej pozostał. Bała się, że jej siostra nie ma już pieniędzy, a jedzenie z kartek nie było dla niej wystarczające. Gdy jeszcze mieszkały razem, to tylko ona przynosiła pieniądze do domu, robiła zakupy i przygotowywała posiłki.
Robiła to wbrew zakazowi Tadeusza, który gdy tylko ją odwiedzał, to jej przypominał, że nie może pod żadnym pozorem odwiedzać siostry. Ale ona miała wyrzuty, że zostawiła ją tam samą. Była ostatnią osobą z ich rodziny i nie miała serca jej zostawiać. Starano się, aby Krystyna nie odkryła tego, gdzie szwenda się i mieszka jej młodsza siostra.
Pod koniec sierpnia Tadeusz poinformował, że tego dnia nie przyjdzie do niej, bo ma kilka spraw. Anka wykorzystując fakt, że Zawadzki będzie zajęty czymś inny, postanowiła, że odwiedzi siostrę. Zapytała szefa czy może wyjść godzinkę wcześniej, a on oczywiście się zgodził. Anna to jego ulubiona pracownica, który nigdy nie brała wolnego, bo nie chciała, dlatego bez żadnego zastanowienia pozwolił jej wcześniej zakończyć pracę.
Wróciła szybkim krokiem do swoich czterech kątów, zapakowała trochę jedzenia oraz pieniędzy i wyszła na ulicę. Szła szybko, ale uważała, żeby nie zwrócić tym uwagi Niemców. Śpieszyła się, bo bała się, że spotka tu gdzieś Tadeusza albo resztę chłopaków, którzy też wiedzieli o tym, że Mirska ma zakaz poruszania się po tym terenie. Ciepło strasznie jej doskwierało, ponieważ nie lubiła lata. Kojarzył jej się z przedwojennymi wakacjami, gdzie wszystko mimo przeczucia wojny, było piękne.
Stojąc przed drzwiami, miała przed sobą również wspomnienia. Szczególnie z dzieciństwa, gdzie Krysia biegała po domu w różowych sukienkach, a Ania wesoło się śmiała i zajadała się pyszną szarlotką ich mamy, która była najpiękniejszą kobietą na ziemi. Tata siedział na fotelu i palił cygaro, a w drugiej ręce standardowo miał książkę.
Gdy zapukała, to lada moment drzwi otworzyła jej Krystyna ubrana w gustowną sukienkę. Od razu poczuła się głupio, bo było widać, że nie brakuje jej pieniędzy, ani nie głoduje. Spojrzała na nią zaskoczona, a chwilę potem zaśmiała się głośno. Zlustrowała ją z góry do dołu i kryla śmiech. Była strasznie chuda. Nie miała już swoich krągłości i kobiecego ciała.
- Kogo my tu mamy? - zapytała. - Proszę siostrzyczko, wejdź - gestem ręki pokazała, że ma się kierować prosto do korytarza. Był ozdobiony, rzeczami, które wydawały jej się za drogie na jej budżet. Przyszła jej do głowy kolaboracja z Niemcami. Skręcił jej się żołądek i poczuła poczucie winy, że nie posłuchała Tadeusza. Wyglądało tam jakby wcześniej nie mieszkała zwykła rodzina, żyjąca z jedzenia z kartek. Pełno jakiś obrazów, kwiatów i ozdobnych mebli.
- Chciałam ci przynieść trochę jedzenia, bo myślałam, że masz ciężko, mieszkając sama... - tłumaczyła się, choć Kryśka nadal się tylko śmiała. Miała czerwone wargi, zapewne pomalowane czerwoną szminką, a włosy miała pięknie upięte.
- Siostrzyczko, ja tu żyję jak za wszystkie lata. Za wszystkie lata męki z tobą. Za wszystkie lata bycia twoim cieniem. Teraz to ty zapewne mieszkasz w jakiejś ruderze, a ja? Ja żyję teraz dama - podeszła do niej i żartobliwie strzeliła jej palcami w nos. Pachniała jakimiś drogimi perfumami.
- Zdajesz sobie sprawę, co cię czeka, gdy wycieknie, że kolaborujesz z Niemcami? - zapytała, by zmienić temat. Mimo że jej siostra była do niej okropna, to chciała ją uchronić przed tym, na co będzie skazana.
Starsza Mirska spojrzała na nią jeszcze bardziej wrogim wzrokiem, a gniew palił jej się w oczach. Gdy zamachnęła się solidnie, a jej ręka zawędrowała na policzek Anki, to koszyk z darowizną upadł razem z nią i przeturlał się po korytarzu. Nawet nie poczuła bólu na twarzy, tylko w sercu, że jej siostra stała się takim potworem z jakim od kilku lat wojny walczą Polacy. Z wargi leciała jej gorzka krew.
- Ależ ty głupia. A ty wiesz, co się z tobą stanie, gdy wycieknie, że działasz w podziemiu - wbiła jej przód czółenek w żebro aż pisnęła z bólu. Bała się strasznie, bo jeśli ona wiedziała, to w każdej chwili mogła ją sprzedać Niemcowi, z którym się związała. Poczuła przypływ adrenaliny i zamachnęła się ręką z całej siły i przyłożyła jej w tył kolana. Była szansa, że straci równowagę, ale zdążyła złapać się zimnej ściany. Za to w tym czasie Ania zdążyła wstać z bolącym żebrem, choć Mirska wykorzystując to, że jest tyłem, szarpnęła ją i wrzuciła do jej pokoju, gdzie miesiąc temu była przechowywana. Rzucono ją prosto na szafę, z której osunęła się w dół na brzuch, a potem obróciła się na plecy, by spojrzeć na nią.
- Tym razem zajmie się tobą gestapo, siostrzyczko - uśmiechnęła się podle i zamknęła na klucz drzwi.
***
Tadeusz tego dnia miał kilka spraw do załatwienia, co strasznie go zdenerwowało, bo akurat dzisiaj miał się spotkać z Mirską. Jednak był na to przygotowany, że to będzie tak właśnie wyglądać. Podziemie zawsze było ważniejsze i wiedziała o tym i Ania i szczególnie on.
Szybko się ucieszył, gdy pośpieszył się i zdążył przed czasem zakończyć swoją robotę. Prędko pomaszerował do kawiarni "Pod lipą", gdzie pracowała jego partnerka. Krył uśmiech, bo cieszył się, że uda się im spędzić więcej czasu. Nawet miał dla niej słoik marmolady, którą swoją drogą ubóstwiała.
- Serwus! - przywitał się z szefem Anki, który zajęty był krojeniem babki, którą upiekła Mirska zanim opuściła lokal. - Jest może Ania?
- Za późno, towarzyszu. Wyszła wcześniej. Wspominała coś, że do rodziny idzie - powiedział i minął go, żeby zaserwować wypiek Mirskiej. - Ciasta?
- Nie, dziękuję - odpowiedział przejęty. Rodzina? Przecież pozostała jej tylko Kryśka... - Matko Boska... Serwus - pożegnał się szybko i wybiegł z kawiarni.
Pulsowała mu krew w szyi. Przeleciał go strach. Kryśka była nieobliczalna i jeśli ostatnim razem była do takiego czegoś zdolna, a tamtym razem można było się po niej spodziewać wszystkiego, ale nie gościnności i miłej atmosfery. Prędko opamiętał się, by nie tracić czasu i poszedł w kierunku ulicy Wesołej. W głowie kręciło mu się od ilości przypuszczeń i stresu. To mogła być pułapka. Mogli go złapać od razu po sygnale od Kryśki. Nie mógł ryzykować. Sam nie da rady. Był już prawie przy kamienicy. Stanął jak wryty, gdy zobaczył otwarte okna na parterze i biegnącą w jego kierunku Ankę, która była wystraszona i pobita.
Ania nie chciała po raz drugi pokazać, że się boi i będzie siedziała po cichu w rogu pokoju i czekała na śmierć. Szybko też zrozumiała, że jak ona wpadnie, to mogą wpaść inni. Słyszała, co robią z takimi jak ona na Szucha. Nie wiedziała czy nie pęknie. Poczuła przypływ adrenaliny. Z obolałymi żebrami, posiniaczonym brzuchem i twarzą, wstała z ziemii i podpierając się o ramę łóżka wyjrzała za okno. Kręciło jej się w głowie i widziała nie wyraźnie. Trochę się uspokoiła, gdy zrozumiała, że mieszkają kawałek drogi na Szucha, a tam zapewne pracował jej nowy partner. Czuła, że jest to zgubne i nie może się obijać, bo przecież niekoniecznie pracował na Szucha, dlatego w prędkości na jaką było ją jeszcze stać, otworzyła okno. Nie widziała żadnych Niemców, na ulicy było cicho. Po cichu dziękowała rodzicom, że wybrali te mieszkanie na ulicy, gdzie całymi dniami jest cicho, a szkopów prawie w ogóle nie było. Korzystając z okazji, weszła na parapet i powolnymi ruchami zeszła na chodnik.
Wiedziała, że nie zwiastuje to nic dobrego, że wygląda na pobitą. To mogło wzbudzić podejrzenia. Cała obolała nie czuła żadnego bólu, dzięki adrenalinie. Pobiegła przed siebie, by za rogiem przedostać się do Moni przez podwórka kamienic, które znała bardzo dobrze, bo w taki sposób docierała do koleżanek z klasy.
Serce podskoczyło jej do gardła, gdy zobaczyła przejętego Tadeusza.
Przepraszam jeśli dzisiejszy rozdział mi nie wyszedł. Nie umiem opisywać takich wydarzeń, ALE napisałam, tak jak potrafiłam.
Nie bijcie mnie za Kryśkę. Jeszcze chwilę będziecie musieli ją przeboleć w tej książce ;).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro