Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

«štiri-czas na kurdlozjebów»

Anze stał przed drzwiami do pokoju Petera już dobre 10 minut, a ten nie otwierał mu. Chłopak zastanawiał się nad tym, czemu Prevc nie ma zamiaru otworzyć. Przecież Peter sam mówił, że rano wznawiają poszukiwania i kazał przyjść Anze'mu i Robertowi do jego pokoju. Może zmienił zdanie i nie ma zamiaru szukać już Domena?
-Cześć.-obok Anze'go momentalnie stanął Robert.-Czemu nie wchodzimy?
-Petera chyba nie ma.-Anze wzruszył ramionami.
-Jak to?
-Stoję tu już jakieś 15 minut. Widocznie śpi albo gdzieś wyszedł.
-Może poszedł szukać Domena wcześniej?
-Nie dość, że musimy szukać tego małego smroda, to jeszcze Peter się zgubił. Super!-sarkastycznie powiedział Anze.
-Peter się znajdzie, nie martw się. Sami chodźmy przepytać innych. Może Wellinger coś wie?
-To bardzo możliwe. Trzeba zapisać go na listę podejrzanych. Mógł być wściekły o to, że Domen zabrał jego hotki i upozorował porwanie.-Lanisek przedstawił swoją wersję wydarzeń.
-Jeśli tak zrobił, to się o tym dowiemy.-powiedział Robert.
Robert i Anze szybko ruszyli w stronę windy, która znajdowała się na końcu korytarza. Kranjec nacisnął guzik i czekał, aż winda wjedzie na ich piętro. Kiedy tak się stało a drzwi otworzyły się, Słoweńcy ujrzeli przed sobą Gorana Janusa.
-Lanisek i Kranjec. Brakuje mi tu tylko Prevca. Co wy znowu kombinujecie?-zapytał trener.
-My? Nic..-Robert wzruszył ramionami.
-Źle wam wychodzi kłamanie. Od wczoraj biegacie po korytarzach jak idioci i widocznie jesteście czymś zestresowani. Chcę wiedzieć o co chodzi.
-Naprawdę, nic się nie stało, trenerze.-powiedział Anze.
Robert szturchnął kolegę w ramię i skinął głową, przekazując mu w ten sposób to, że w końcu muszą się przyznać.
-No więc..-Robert westchnął.-Po tej całej imprezie u Piotrka nie możemy znaleźć Domena.
-Jak to nie możecie go znaleźć?-trener zaniepokoił się.
-Nooo, po prostu. Nigdzie go nie ma, nie daje żadnych znaków życia. Pytaliśmy Norwegów czy czegoś nie widzieli, Daniel opowiedział nam o tym, czego był świadkiem, do tego musieliśmy zapłacić mu majerankiem, Fannemel coś ukrywa i na dodatek Petera też nigdzie nie ma.-wytłumaczył Anze.
-No to się porobiło.-westchnął Goran.
-Nie jest pan zły?-zapytał Robi.
-Po części jestem, chociaż tak naprawdę, to też moja wina. To ja powinienem go pilnować. Teraz muszę pomóc wam w poszukiwaniach.
-Mógłby trener znaleźć Pero? My zajmiemy się przepytaniem Kurdlozjebów.-powiedział Robert i razem z Laniskiem wszedł do windy.
-Się robi!-przytaknął trener i podszedł wzdłuż korytarza.
~
-Wellinger, otwieraj! Wiemy, że tam jesteś!-Anze nerwowo pukał w drzwi pokoju Andreasa Wellingera.
-No moment, okej?!-wrzasnął Welli i po chwili otworzył drzwi.
Lanisek uważnie mu się przyjrzał. Chłopak był ubrany na czarno, miał założone czarne okulary przeciwsłoneczne, a jego włosy były jak zwykle ułożone byle jak, w stylu 'ważne że się trzyma'. Stylówka typowego bad boy'a. To była jedna rzecz, o jakiej prawie nikt nie wiedział. Andreas i gang Kurdlozjebów byli typowymi bad boy'ami. Co prawda, nie było tego widać podczas wywiadów ani nic z tych rzeczy. Wyobrażacie sobie Freunda lub Freitaga jako złych chłopców? Ja też nie, ale jak widać, pozory mylą.
-Czego chcecie?-chamsko spytał Wellinger.
-Tak, ciebie też miło widzieć.-powiedział Kranjec.-Musimy pogadać.
-Co znaczy 'musimy'? Ja nic nie muszę.-Welli wzruszył ramionami.
-Dobra Wellinger, nie zgrywaj takiego cwaniaka i pogadaj z nami.-Anze najwidoczniej się wkurzył.
-Mam nadzieję, że macie jakiś konkretny temat na tą rozmowę.-Andreas wpuścił Słoweńców do swojego pokoju.
Gdy Robert i Anze weszli do środka zobaczyli Freitaga leżącego na łożku Andi'ego, który przeglądał coś na telefonie, Eisenbichlera, który grał właśnie z Geigerem i Siegelem w pokera, Wanka liczącego kupę forsy, co wyglądało jakby były to pieniądze z jakiegoś napadu na bank czy coś i Freunda, który przed chwilą wszedł do pokoju widocznie zdziwiony.
-Co oni tu robią?-spytał Wank.
-Mówią, że mają do mnie ważną sprawę.-Andi rzucił się na wolne łóżko i wygodnie się na nim rozłożył.
-Tak właściwe, to mamy sprawę do was wszystkich.-wtrącił Kranjec.
-Robi się coraz ciekawiej.-westchnął znudzony Welli.
-Po co ci okulary przeciwsłoneczne skoro jesteś w pomieszczeniu?-nagle zapytał Lanisek.
-Małe porachunki z Schilerenzaurem.-odpowiedział Andi.
-Co mamy przez to rozumieć?-Lanisek zadał kolejne pytanie.
-To, że ma śliwę pod okiem i żadna laska nie będzie go chciała.-zaśmiał się Eisenbichler.
Wellinger rzucił w Marcusa poduszką , po czym zdjął okulary, a Słoweńcy mogli ujrzeć jego podbite oko, które wyglądało okropnie.
-O fuj.-jęknął Anze.
Andi wzruszył ramionami i odłożył okulary na bok.
-Więc czego chcieliście?-spytał Niemiec.
-Znasz Domena, prawda?-zapytał Robi.
-Tego złodzieja hotek? Jasne, że znam.-prychnął Wellinger.
-Widziałeś go na imprezie u Piotrka?
-Nie pamiętam.-krótko odpowiedział Niemiec.
-Andreas, skup się, to ważne. Spróbuj sobie przypomnieć.-nakłaniał go Anze.
-No przecież mowię, że nie pamiętam.-Andi wzruszył ramionami.
-Co robiłeś o 23?
-Czy to jakieś przesłuchanie?-spytał Wellinger.
-Coś w tym stylu.-przyznał Lanisek.-Domen tak jakby zniknął.
-Tak jakby zniknął? I wy podejrzewacie mnie o to, że coś mu zrobiłem?-Andi wstał z łóżka.-Posłuchajcie, może i go nie lubię bo pojawił się znikąd i zgarnął mi połowę fanek ale nie jestem aż tak wredny i groźny żeby coś mu zrobić.
Anze spojrzał na Roberta. Słoweńcy nie wiedzieli czy mają wierzyć Wellingerowi. W końcu w ten sam wieczór pobił Gregora.
-Tak na marginesie mówiąc, to ten dzieciak mnie nie obchodzi.-dodał Welli.-Chcecie coś wiedzieć to pytajcie innych, nam dajcie spokój.
-Yo, ziomki!-do pokoju niespodziewanie wparował Stephan Leyhe.
Anze i Robert przyjrzeli mu się uważnie. Było widać, że on prawdopodobnie też bił się z Gregorem. Miał rozciętą wargę, szramę na policzku i kilka na nosie. Chłopak podał Marcusowi butelkę piwa, a resztę butelek, które przyniósł ze sobą położył na małej półce obok łóżka.
-O, widzę, że mamy gości.-Stephan przywitał się ze Słoweńcami.
-My już tak właściwie wychodziliśmy.-powiedział Anze.
-Moment, oddajcie to Domenowi.-Leyhe podał Robertowi szarą bluzę, którą wygrzebał z szafy.
Słoweńcy patrzyli na siebie zdezorientowani.
-Skąd to masz?-spytał Kranjec.
-Domen zostawił to na imprezie, przy barze.-Leyhe wzruszył ramionami.
-Ale...skąd wiesz, że to jego?
-Noo, przecież z nim rozmawiałem i wypiliśmy nawet po piwie. Potem powiedział, że musi coś załatwić i wyszedł a jego bluza została. Miałem wam ją oddać wczoraj, ale jakoś nie było okazji.-Stephen otworzył butelkę piwa.
-Czekaj, czyli rozmawiałeś z nim? Nie wiesz co musiał później załatwić?-spytał Kranjec.
-Umm, nie. Pytałem o co chodzi, ale nie chciał mi powiedzieć.
Robert skinął głową. Wynikało z tego, że Kurdlozjeby są czyści i nic nie wiedzą.
-Wiesz może o której mniej więcej wyszedł z imprezy?-Robert skierował wzrok na Leyhe. Ten jednak nie odpowiedział mu, gdyż był zajęty rozmową z śliniącym się do niego Laniskiem.-Stephen?
-Yy co? Aaa...nie, nie wiem. Nie miałem przy sobie telefonu żeby sprawdzić, która godzina.-powiedział Leyhe.
-Oh, w takim razie to wszystko, dzięki. Anze, chodź.-Robert odciągnął Laniska od Stephena i razem z nim wyszedł z pokoju Wellingera.

           ____________________
Ja wiem, że powinnam dostać Nobla za przerabianie zdjęć.
A teraz pytanie
wierzycie Kurdlozjebom czy macie ich za podejrzanych? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
+jak wam się podoba ich odsłona jako bad boy'ów? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Tak, wiem, mam dziwne pomysły XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro