«štiri-czas na kurdlozjebów»
Anze stał przed drzwiami do pokoju Petera już dobre 10 minut, a ten nie otwierał mu. Chłopak zastanawiał się nad tym, czemu Prevc nie ma zamiaru otworzyć. Przecież Peter sam mówił, że rano wznawiają poszukiwania i kazał przyjść Anze'mu i Robertowi do jego pokoju. Może zmienił zdanie i nie ma zamiaru szukać już Domena?
-Cześć.-obok Anze'go momentalnie stanął Robert.-Czemu nie wchodzimy?
-Petera chyba nie ma.-Anze wzruszył ramionami.
-Jak to?
-Stoję tu już jakieś 15 minut. Widocznie śpi albo gdzieś wyszedł.
-Może poszedł szukać Domena wcześniej?
-Nie dość, że musimy szukać tego małego smroda, to jeszcze Peter się zgubił. Super!-sarkastycznie powiedział Anze.
-Peter się znajdzie, nie martw się. Sami chodźmy przepytać innych. Może Wellinger coś wie?
-To bardzo możliwe. Trzeba zapisać go na listę podejrzanych. Mógł być wściekły o to, że Domen zabrał jego hotki i upozorował porwanie.-Lanisek przedstawił swoją wersję wydarzeń.
-Jeśli tak zrobił, to się o tym dowiemy.-powiedział Robert.
Robert i Anze szybko ruszyli w stronę windy, która znajdowała się na końcu korytarza. Kranjec nacisnął guzik i czekał, aż winda wjedzie na ich piętro. Kiedy tak się stało a drzwi otworzyły się, Słoweńcy ujrzeli przed sobą Gorana Janusa.
-Lanisek i Kranjec. Brakuje mi tu tylko Prevca. Co wy znowu kombinujecie?-zapytał trener.
-My? Nic..-Robert wzruszył ramionami.
-Źle wam wychodzi kłamanie. Od wczoraj biegacie po korytarzach jak idioci i widocznie jesteście czymś zestresowani. Chcę wiedzieć o co chodzi.
-Naprawdę, nic się nie stało, trenerze.-powiedział Anze.
Robert szturchnął kolegę w ramię i skinął głową, przekazując mu w ten sposób to, że w końcu muszą się przyznać.
-No więc..-Robert westchnął.-Po tej całej imprezie u Piotrka nie możemy znaleźć Domena.
-Jak to nie możecie go znaleźć?-trener zaniepokoił się.
-Nooo, po prostu. Nigdzie go nie ma, nie daje żadnych znaków życia. Pytaliśmy Norwegów czy czegoś nie widzieli, Daniel opowiedział nam o tym, czego był świadkiem, do tego musieliśmy zapłacić mu majerankiem, Fannemel coś ukrywa i na dodatek Petera też nigdzie nie ma.-wytłumaczył Anze.
-No to się porobiło.-westchnął Goran.
-Nie jest pan zły?-zapytał Robi.
-Po części jestem, chociaż tak naprawdę, to też moja wina. To ja powinienem go pilnować. Teraz muszę pomóc wam w poszukiwaniach.
-Mógłby trener znaleźć Pero? My zajmiemy się przepytaniem Kurdlozjebów.-powiedział Robert i razem z Laniskiem wszedł do windy.
-Się robi!-przytaknął trener i podszedł wzdłuż korytarza.
~
-Wellinger, otwieraj! Wiemy, że tam jesteś!-Anze nerwowo pukał w drzwi pokoju Andreasa Wellingera.
-No moment, okej?!-wrzasnął Welli i po chwili otworzył drzwi.
Lanisek uważnie mu się przyjrzał. Chłopak był ubrany na czarno, miał założone czarne okulary przeciwsłoneczne, a jego włosy były jak zwykle ułożone byle jak, w stylu 'ważne że się trzyma'. Stylówka typowego bad boy'a. To była jedna rzecz, o jakiej prawie nikt nie wiedział. Andreas i gang Kurdlozjebów byli typowymi bad boy'ami. Co prawda, nie było tego widać podczas wywiadów ani nic z tych rzeczy. Wyobrażacie sobie Freunda lub Freitaga jako złych chłopców? Ja też nie, ale jak widać, pozory mylą.
-Czego chcecie?-chamsko spytał Wellinger.
-Tak, ciebie też miło widzieć.-powiedział Kranjec.-Musimy pogadać.
-Co znaczy 'musimy'? Ja nic nie muszę.-Welli wzruszył ramionami.
-Dobra Wellinger, nie zgrywaj takiego cwaniaka i pogadaj z nami.-Anze najwidoczniej się wkurzył.
-Mam nadzieję, że macie jakiś konkretny temat na tą rozmowę.-Andreas wpuścił Słoweńców do swojego pokoju.
Gdy Robert i Anze weszli do środka zobaczyli Freitaga leżącego na łożku Andi'ego, który przeglądał coś na telefonie, Eisenbichlera, który grał właśnie z Geigerem i Siegelem w pokera, Wanka liczącego kupę forsy, co wyglądało jakby były to pieniądze z jakiegoś napadu na bank czy coś i Freunda, który przed chwilą wszedł do pokoju widocznie zdziwiony.
-Co oni tu robią?-spytał Wank.
-Mówią, że mają do mnie ważną sprawę.-Andi rzucił się na wolne łóżko i wygodnie się na nim rozłożył.
-Tak właściwe, to mamy sprawę do was wszystkich.-wtrącił Kranjec.
-Robi się coraz ciekawiej.-westchnął znudzony Welli.
-Po co ci okulary przeciwsłoneczne skoro jesteś w pomieszczeniu?-nagle zapytał Lanisek.
-Małe porachunki z Schilerenzaurem.-odpowiedział Andi.
-Co mamy przez to rozumieć?-Lanisek zadał kolejne pytanie.
-To, że ma śliwę pod okiem i żadna laska nie będzie go chciała.-zaśmiał się Eisenbichler.
Wellinger rzucił w Marcusa poduszką , po czym zdjął okulary, a Słoweńcy mogli ujrzeć jego podbite oko, które wyglądało okropnie.
-O fuj.-jęknął Anze.
Andi wzruszył ramionami i odłożył okulary na bok.
-Więc czego chcieliście?-spytał Niemiec.
-Znasz Domena, prawda?-zapytał Robi.
-Tego złodzieja hotek? Jasne, że znam.-prychnął Wellinger.
-Widziałeś go na imprezie u Piotrka?
-Nie pamiętam.-krótko odpowiedział Niemiec.
-Andreas, skup się, to ważne. Spróbuj sobie przypomnieć.-nakłaniał go Anze.
-No przecież mowię, że nie pamiętam.-Andi wzruszył ramionami.
-Co robiłeś o 23?
-Czy to jakieś przesłuchanie?-spytał Wellinger.
-Coś w tym stylu.-przyznał Lanisek.-Domen tak jakby zniknął.
-Tak jakby zniknął? I wy podejrzewacie mnie o to, że coś mu zrobiłem?-Andi wstał z łóżka.-Posłuchajcie, może i go nie lubię bo pojawił się znikąd i zgarnął mi połowę fanek ale nie jestem aż tak wredny i groźny żeby coś mu zrobić.
Anze spojrzał na Roberta. Słoweńcy nie wiedzieli czy mają wierzyć Wellingerowi. W końcu w ten sam wieczór pobił Gregora.
-Tak na marginesie mówiąc, to ten dzieciak mnie nie obchodzi.-dodał Welli.-Chcecie coś wiedzieć to pytajcie innych, nam dajcie spokój.
-Yo, ziomki!-do pokoju niespodziewanie wparował Stephan Leyhe.
Anze i Robert przyjrzeli mu się uważnie. Było widać, że on prawdopodobnie też bił się z Gregorem. Miał rozciętą wargę, szramę na policzku i kilka na nosie. Chłopak podał Marcusowi butelkę piwa, a resztę butelek, które przyniósł ze sobą położył na małej półce obok łóżka.
-O, widzę, że mamy gości.-Stephan przywitał się ze Słoweńcami.
-My już tak właściwie wychodziliśmy.-powiedział Anze.
-Moment, oddajcie to Domenowi.-Leyhe podał Robertowi szarą bluzę, którą wygrzebał z szafy.
Słoweńcy patrzyli na siebie zdezorientowani.
-Skąd to masz?-spytał Kranjec.
-Domen zostawił to na imprezie, przy barze.-Leyhe wzruszył ramionami.
-Ale...skąd wiesz, że to jego?
-Noo, przecież z nim rozmawiałem i wypiliśmy nawet po piwie. Potem powiedział, że musi coś załatwić i wyszedł a jego bluza została. Miałem wam ją oddać wczoraj, ale jakoś nie było okazji.-Stephen otworzył butelkę piwa.
-Czekaj, czyli rozmawiałeś z nim? Nie wiesz co musiał później załatwić?-spytał Kranjec.
-Umm, nie. Pytałem o co chodzi, ale nie chciał mi powiedzieć.
Robert skinął głową. Wynikało z tego, że Kurdlozjeby są czyści i nic nie wiedzą.
-Wiesz może o której mniej więcej wyszedł z imprezy?-Robert skierował wzrok na Leyhe. Ten jednak nie odpowiedział mu, gdyż był zajęty rozmową z śliniącym się do niego Laniskiem.-Stephen?
-Yy co? Aaa...nie, nie wiem. Nie miałem przy sobie telefonu żeby sprawdzić, która godzina.-powiedział Leyhe.
-Oh, w takim razie to wszystko, dzięki. Anze, chodź.-Robert odciągnął Laniska od Stephena i razem z nim wyszedł z pokoju Wellingera.
____________________
Ja wiem, że powinnam dostać Nobla za przerabianie zdjęć.
A teraz pytanie
wierzycie Kurdlozjebom czy macie ich za podejrzanych? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
+jak wam się podoba ich odsłona jako bad boy'ów? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Tak, wiem, mam dziwne pomysły XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro