«trinajst-Szlirencała i Zjaraniszek ft.polski towar»
Gregor i Anze szybko szli a wręcz biegli w stronę pokoju Gorana Janusa, aby przekazać wszystkim to, czego się dowiedzieli. Z tego pośpiechu nie pomyśleli, że na trzecie piętro mogą wjechać windą, a nie biec po schodach. Co jak co, ale wbiegając po schodach nie pomyśleli nawet przez sekundę o zmęczeniu. Chcieli jak najszybciej znaleźć się we wspomnianym wcześniej pokoju.
Austriak i Słoweniec biegli wzdłuż korytarza aż wreszcie znaleźli się przy wspomnianych drzwiach przy pokoju 356. Gregor, jak zwykle, wszedł do pokoju bez pukania. Oczy wszystkich skoczków skierowały się w stronę dwóch osób wchodzących do środka.
-No nie, znowu on.-Kranjec wywrócił oczami na widok Gregora.
-Zamknij twarz albo ja ci ją zamknę.-wypalił Schlieri.
-Spokojnie, przyjacielu.-uspokoił go Pero.-Co wy tacy zdenerwowani?-po chwili Prevc zmarszczył brwi.
-No..my...ten...i oni...i Fannemel...i wiecie...niemożliwe...-mówił Anze, biorąc co jakiś czas wdech.
-To dużo wyjaśnia.-powiedział Cene obżerający się chipsami.
-O masz chipsy.-Gregor szeroko się uśmiechnął i usiadł obok młodszego Prevca.
-Odłóż to,Prevc.-skarcił go Goran.
-Okej, okej, ale jeszcze tylko jeden.-poprosił Cene.
-Nie słyszałeś grubasie?-spytał Pero.
-A ty co, w Domena się bawisz?-Cene odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Halooo, Anze miał nam coś powiedzieć.-wspomniał Robert.
-No tak, tak, mów.-ponaglił go Peter.
-Dobra, to było tak.-wtrącił Gregor.
-Panu już dziękujemy.-powiedział Kranjec.
Schlieri spiorunował Słoweńca wzrokiem i zaczął kontynuować swoją wypowiedzieć.
-Wracaliśmy ze stołówki i szliśmy obok pokoi Norwegów. Drzwi do jednego z nich były uchylone a nasza ciekawość nakazała nam podsłuchać o czym mówią osoby w środku. I wiecie co? Fannemel i ten polski komentator, który był na imprezie Pietera zawarli jakiś pakt kurdupli. Do tego norweski karzeł obiecał mu za go towar od nas.-wytłumaczył Gregor.
-Chyba ich coś boli, nie oddam majeranku.-zaprotestował Anze.
-Siedź cicho, to w tym momencie jest najmniej ważne. Bardziej interesujący jest ten ich układ.-Pero przymrużył oczy.-Musimy się czegoś o tym dowiedzieć.
-Będziemy ich śledzić?-spytał Tepes.
-Nie lepiej zamknąć ich w schowku na miotły, głodzić i czekać aż sami się przyznają?-zaproponował Lanisek.
-Tande i jego ego nie zmieszczą się do schowka na miotły.-wtrącił Gregor.
-Ty i twoje ego tym bardziej.-dodał Kranjec.
-Milcz jak do mnie mówisz.
-Oho, jak się chłopak ceni.-zaśmiał się Michi.
-Czy my możemy szukać tych niedojd bez Roberta?-spytał sfrustrowany Schlieri.
-On nam jest potrzebny.-wytłumaczył Peter.
-Mi do szczęścia potrzebny nie jest.-Gregor wywrócił oczami.
-Dobra, koniec!-krzyknął Anze.
-Jaki agresor...-Gregor ponownie się odezwał.
-Czy ty przestajesz kiedykolwiek gadać!?-spytał zdenerwowany Robert.
-Nie musi cię to interesować.-Gregor zaczął przedrzeźniać Roberta.
Po tych słowach Robert nie wytrzymał i rzucił się na Gregora z pięściami. Na szczęście do żadnej bójki nie doszło, gdyż Peter i Anze odciągnęli Kranjca na bok, a Michael i Manuel trzymali Gregora powstrzymując go w ten sposób od pobicia Słoweńca.
-Dobra, już mnie wkurwiacie.-powiedział Cene i wyciągnął z szafki taśmę klejącą.
-Uważaj na słowa, młody.-skarcił go Janus.
Cene wywrócił oczami i kazał usiąść Robertowi i Gregorowi na krzesłach. Jedno postawił w jednym kącie pokoju a drugie w drugim. Obkleił taśmą klatkę piersiową każdego z nich przyklejając ich w ten sposób do oparcia krzesełka. Zadowolony z siebie wypiął dumnie pierś do przodu i słodko się uśmiechnął,jak gdyby nigdy nic.
-A zapomniałem o jednym.- odkleił dwa kawałki taśmy i zakleił nimi usta oby dwu skoczków.
Wszyscy ze zdziwieniem patrzyli na młodego Prevca.
-No co? Będzie chwila spokoju dopóki nie odkleją taśmy.-powiedział Cene i usiadł na łóżku.
-Ten twój bracik jednak do czegoś się przydaje.-przyznał Jurij zwracając się do Petera.
-Nie bez powodu ma na nazwisko Prevc.-z duma odparł Peter.
-Dobra, do rzeczy. Jaki jest plan? Mówcie szybko bo Gregor chyba kombinuje coś przy tej taśmie.-ponaglił wszystkich Lanisek.
-Skorzystamy z przyszłości naszych skoków, czyli w tym wypadku z tych młodych, nieporadnych dzieciaków. Tilen, Cene, Bor i Florian wkradną się do pokoju Fannemela i Tande.-powiedział Peter.
-Tak jest, szefie!-powiedział Cene.
-Nie podlizuj się.-Tilen wywrócił oczami.
-Jernej będzie miał na oku Daniela, Manuel -Fannemela. Gdyby któryś z nich wracał do pokoju będziecie musieli przekazać to tym gnojkom.
Damjan i Fettner skinęli głowami na znak, że wszystko świetnie zrozumieli.
-Trenerze, pan pogada ze Stöcklem. Może czegoś się od niego dowiemy. Jurij będzie przyglądał się temu całemu Zbyszkowi, bo w końcu on też jest w to zamieszany. Markus, ty dopilnuj żeby żaden Norweg nie zorientował się, że coś jest na rzeczy. Ja, Robert,Anze,Michi i Gregor będziemy mieć na oku resztę i będziemy starali się przekazywać wam wszystko, czego się dowiedzieliśmy.-zakończył Peter.
-Plan niczym z jakiegoś filmu kryminalnego.-przyznał Lanisek.
-Jakieś pytania?-spytał Pero.
-Mogę już wstać?-odezwał się Gregor, który całkowicie odkleił taśmę.
-Możesz, ale bez żadnych bójek i wyzwisk, Szlirencała.-powiedział Prevc.
-O ile ten idota mnie nie wkurzy to będzie okej.-prychnął Schlieri i wstał z krzesełka.
Słoweńcy pomogli odkleić się Robertowi od krzesełka i postanowili wcielić swój plan w życie.
-Zaczynamy zabawę, Doryje Team.-Pero uśmiechnął się niczym jakiś agent z filmu kryminalnego i założył ciemne okulary. -I Bobry Team...Ale wy macie beznadziejną nazwę, fuck.
-Pomyślimy nad inną później, a teraz chodźcie bo wieczorem wyjeżdżamy do Innsbrucka.-powiedział Michi, a po jego słowach wszyscy wyszli z pokoju Gorana Janusa.
***
Plan przebiegał zgodnie z myślą Petera. On, Anze, Robert, Michael i Gregor siedzieli w holu i czekali na jakiekolwiek wieści lub jakiś rozwój akcji. Tym czasem, jak się okazało, Norwegowie spokojnie jedli sobie kolację i żaden z nich nie wyglądał jakby chciał zniszczyć skoczny świat.
-Co tak właściwie biorą Polacy?-spytał Anze patrząc na Janka Ziobro i Piotrka Żyłę, którzy urządzali sobie wyścig na walizkach zjeżdżając ze schodów.
-Nie wiadomo, my daliśmy im cynamon tylko raz. Może faza działa przez cały czas?-Michi zaczął się zastanawiać.
-Fanki, dalekie skoki, polowanie na dziki, nic tak na Polaków nie działa jak własne narkotyki.-powiedział Gregor.
-Widać.-Pero przytaknął głową i przyglądał się Jankowi, który zjechał ze schodów i leżał teraz na podłodze, krzycząc, że następnym razem pokona Piotrka.
-Jestem Pieter! Jestem zwycięzcą! Jestem hardkorem!-krzyczał Piotrek zjeżdżając po schodach.
-Jestem hardkorem i jeżdżę traktorem.-powiedział Maciek Kot wychodzący właśnie ze stołówki.
Towarzyszący mu Kamil Stoch spojrzał na to co wyprawiają jego koledzy i wreszcie postanowił się odezwać, gdy Żyła leżał na podłodze obok Janka.
-Świetne tulululu, panowie.
-OH JU TACZ MAJ TULULULU!-wykrzyczał Żyła wstając z podłogi.
-MMM, MAJ TULULULU!-dołączył się Ziobro.
-Ja pidole, co oni odpindalają, po kiego rzodkiewa zjeżdżają ze schodów?-Maciek pokręcił głową.
-Chore pojeby.-przyznał Stoch.-O cześć!-uśmiechnął się w stronę Słoweńców i Austriaków.-Co u was ziomixxxy?
-PANIE PILOCIE,DZIURA W SAMOLOCIE!-krzyknął Pieter siedzący na jednej walizce razem z Jankiem.
-Oddawajcie moją walizkę!-wrzasnął Kot i podszedł do swoich kadrowych kolegów.
-Nie zwracajcie na nich uwagi.-Stoch machnął ręką.-Czasami mają dziwne pomysły i ten...po papryce im odwala..eh..
-To już wiemy co daje taką fazę.-powiedział Gregor.
Kamil usiadł obok Petera i kontynuował swoją rozmowę ze skoczkami.
-O bracie, a żeś wyrwał, hehehe. Srsly, gratulejszyns, niezła diva,hehehe.-powiedział Piotrek, podchodząc do Kamila i Petera.
-Co dla pana? Kawa, herbata, czy od razu wpierdol?-spytał Kamil.
-Ty chory pojebie, hehehe.-Żyła poklepał Kamila po plecach.
-Ej Pieter! Dawid mówi, że też chce testować samolot z nami!-krzyknął Janek.
-I BELIEVE, I CAN FLY!-wszyscy usłyszeli krzyk Dawida.
-Oni sobie nie zrobią krzywdy?-spytał Pero, patrząc na Kamila.
-E tam, choćby nawet to mi ich szkoda nie będzie.
-Chyba przez to zjeżdżanie ze schodów wypadły im mózgi.-przyznał Gregor.
-Gdyby jeszcze miało im co wypaść z tych pustych łebów...-westchnął Stoch.
Peter miał się odezwać, jednak przez hotelowe drzwi nagle weszli dwaj policjanci. Piotrek, Janek i Dawid momentalnie spoważnieli, a Maciek przestał wyrywać im swoją walizkę. Oczy wszystkich były zwrócone na funkcjonariuszy.
-Witam, czy któryś z panów to Anze Lanisek?-spytał jeden z policjantów.
Skoczkowie spojrzeli na Laniska, gdy ten wstawał z kanapy.
-To ja..Ale, o co chodzi?-spytał zdezorientowany skoczek.
-Dotarła do nas wiadomość, że przemyca pan nielegalne środki.-powiedział drugi funkcjonariusz.
-Co?! Ja przecież jestem czysty..-protestował Anze.-Kto w ogóle wam to przekazał?
-Mamy nakaz przeszukania.-powiedział policjant, nie zważając na pytanie Anze'go.-Stanie sobie pan tam pod ścianą z rękami za głową.-wskazał.
Anze głośno przełknął ślinę i zrobił to co policjant mu nakazał. Skoczkowie ze zdenerwowaniem przyglądali się całej akcji. Policjant przeszukiwał kieszenie Laniska i wyciągnął z nich dwie paczki majeranku i jedną mielonego pieprzu.
-Czyli jednak..-powiedział policjant.-Jest pan areszto...
-To nie jego.-Gregor wstał z miejsca.-To moje.
-Co?-spytał Peter.
-Co?-ponowił pytanie Michi.
-Co?-Anze dołączył się do pytania.
-Tak..On to tylko przechowuje..-wytłumaczył Gregor.
-Gregor..-zaczął Anze.
-Cicho bądź. To mnie powinniście aresztować.
-On kłamie, to mój towar.-przyznał Lanisek.
-W takim razie aresztujemy was obu skoro żaden nie chce powiedzieć prawdy.-powiedział policjant i założył na ręce skoczków kajdanki.
Policjanci wraz z winnymi wyszli z hotelu zostawiając wszystkich w osłupieniu.
Majerankowa policja istnieje!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro