«ena-małe zamieszanie, czyli łer is Domči»
Mimo, że Peterowi dalej wydawało się, że jego młodszy brat sobie z nich żartuje, to zdecydował się razem z Laniskiem oznajmić kolegom z drużyny, że Domen tajemniczo zniknął a osoba, która prawdopodobnie go "uprowadziła" zostawiła im krótką wiadomość w postaci sms'a. I nie, to nie był ten sms, który wszyscy wysyłają pod numer Laniska o treści 'POMOC DLA ZWIERZĄT'. Nie. Skacowanym skoczkom wydawało się, że dobrze przeczytali sms'a od 'Z.Z'. No właśnie? Kim właściwie był tajemniczy 'Z.Z' i dlaczego porwał Domena? Czy ten chłopak kiedykolwiek komuś zawinił? No może tylko Tepesowi, gdy podkradał jego batoniki z szafki. Ale czy Jurij byłby na tyle wściekły żeby uprowadzić Domena i podawać się za 'Z.Z'? Skoczkowie w to wątpili.
Młodzi Słoweńcy stwierdzili, że udadzą się do kogoś trzeźwo myślącego aby pomógł im przy poszukiwaniach. Ciężko było znaleźć trzeźwą osobę, gdyż na urodzinach Piotrka byli nawet trenerzy. Oh tak, gdybyście tylko widzieli tańczącego Gorana Janusa albo śpiewającego Wernera Schustera. Co dopiero twerkującego Alexandra Stöckla.
Gdy skoczkowie znaleźli się na parterze zaczęli uważnie przeszukiwać korytarz. Nie znaleźli jednak ani jednej żywej ani trzeźwej duszy. Zrezygnowani mieli wracać do pokoi, kiedy to Anze zaproponował, aby udali się do sali, gdzie odprawiono urodziny. Ktoś zapewne pomyślałby, że to głupi pomysł, ale zacznijmy od tego, że skacowani skoczkowie nie potrafili w tym momencie racjonalnie myśleć. Szukać trzeźwych wsród pijanych, bardzo mądre posunięcie, nieprawdaż? Jednak warto próbować.
Skoczkowie przyspieszyli kroku idąc korytarzem wprost do dużej sali. Pech chciał, że zza zakrętu wyszedł nie kto inny, jak akurat Goran. Gdyby opisać jego wyraz twarzy, było to coś w rodzaju 'co wy do licha robicie'. Anze i Peter wiedzieli, że nie muszą czekać na to pytanie trenera, ale nie chcieli się tłumaczyć. Po pierwsze- nie mieli na to czasu, a po drugie- mieli powiedzieć, że nie dopilnowali najmłodszego kolegi, który podczas wczorajszej imprezy powinien spokojnie siedzieć w pokoju i oglądać bajki? A co jeśli Domen jest właśnie gwałcony w krzakach? Cóż, po niektórych jego fankach można spodziewać się wszystkiego.
-Peter Prevc i Anze Lanisek. Widząc ten duet razem wiem, że coś musi się dziać. Co takiego tym razem wymyśliliście?-trener skrzyżował ręce na klatce piersiowej czekając na jakąkolwiek odpowiedź swoich podopiecznych.- Wytłumaczycie mi wasz pośpiech panowie, czy będziemy tak czekać do wieczora?-spytał lekko poddenerwowany Janus.
-Bo...my.. Ten no...-Lanisek podrapał się po karku.- Idziemy...na spacer!-palnął łapiąc Petera za rękę.
Prevc i Janus spojrzeli na najmłodszego w tym gronie z miną 'wtf,co ty odpierdalasz?'. Anze wzruszył ramionami i dał Peterowi znak aby udawał.
-Um, taaak... My właśnie szliśmy na spacer, trenerze.-Prevc nerwowo się uśmiechnął.
-Niech będzie. Spróbuje sobie wmówić, że wam uwierzyłem. Znikajcie mi stąd i nie róbcie nic głupiego, nie mam czasu żeby was pilnować. Jestem umówiony na mani-pedi. Ten cały Kredens Murańka mi to polecał.
Podopieczni Gorana Janusa rownocześnie skinęli głowami i odeszli na bezpieczną odległość.
Gdy tylko Goran sobie poszedł, Peter uderzył młodszego kolegę w głowę.
-Co to miało znaczyć?-23-latek zwrócił się do sytuacji sprzed chwili.
-Chyba nie chciałeś się tłumaczyć na temat porwania Domena?-syknął młodszy.
-Masz rację, nie chciałem. Jeszcze nie teraz. Ale to nie pretekst do tego,żeby udawać mojego chłopaka. Czego nie rozumiesz w wypowiedzi "Nie jesteś w moim typie, gdyż mam narzeczoną"?
-Nie udawaj, wszyscy wiedzą, że wolisz facetów. Nie raz po konkursach widzieli cię jak w środku nocy wychodzisz z pokoju hotelowego Stocha.
Peter spoważniał.
-Żartuje, tylko ja widziałem i obiecuję,że nikomu nie powiem, przyjacielu.-Anze mrugnął znacząco okiem.
-Zamknij się i chodź.-Pero wywrócił oczami i pociągnął Anze'go za rękę do sali, gdzie odbywały się urodziny Piotrka.
Butelki po alkoholu i dekoracje nadal walały się po podłodze. Przeskakując wzrokiem od stolika do stolika można było przy niektórych zobaczyć śpiących gości wczorajszej imprezy. W tle jeszcze dało się usłyszeć cichą muzykę, której nikt nie raczył wyłączyć. Pomysleć,że nad ranem Peter i Anze jeszcze tkwili w tym syfie.
Słoweńcy podeszli do jednego ze stolików, trącając przy tym mnóstwo butelek po Soplicy, Wyborowej, Finlandii czy innym trunku.
-Świzdu, gwizdu, dwieście złotych poszło w pizdu.-powiedział Anze i kopnął jedną z pustych butelek.
-Robert!-Peter zaczął szarpać za rękaw starszego kolegę z drużyny, który spał przy jednym ze stolików.-Robert, obudź się cwelusie! Robert mówię do ciebie!
Jednak Kranjec nie miał nawet na myśli się obudzić.
-Lanisek zrobi ci loda.-Prevc szepnął śpiącemu koledze na ucho.
W mgnieniu oka Robert wyprostował się i rozejrzał.
-To gdzie te lody?-zapytał ziewając.
Peter tylko się uśmiechnął i kiwnął głową w stronę Laniska. Ten zniknął na kilka chwil, a gdy wrócił podał Robiemu Big Milka.
-Byłem po niego w Biedronce, doceń to.
-Dziękuje przyjacielu, doceniam twój trud i wysiłek jaki wkładasz, by mnie uszczęśliwić. Jesteś naprawdę...
-Skończ pieprzyć i mnie posłuchaj.-przerwał mu Peter.
-Zależy kogo mam skończyć pieprzyć.-Kranjec sugestywnie poruszył brwiami.
-Skup się niewyżyty idioto. Domen zniknął, a ty masz pomóc nam go znaleźć.
-Czemu ja?
-Bo jesteśmy drużyną, a drużyna powinna sobie pomagać. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego i te sprawy.-wytłumaczył Anze.
-Skończ z bajkami, fenks.-Prevc teatralnie przewrócił oczami i usiadł obok Kranjca.-Po prostu nam pomożesz. W innym wypadku twoja żonka dowie się jak świetnie bawisz się na zgrupowaniach i to nie z nią. Wiesz co mam na myśli.
-Czy możemy już zapomnieć o dzikich balangach u Forfanga, nocnych klubach i hektolitrach alko?-jęknął poirytowany Robi.
-Więc rusz zgrabny, jak na Słoweńca przystało tyłek i chodź z nami.-Pero wstał dając swojemu koledze do zrozumienia, że nie będzie się powtarzał.
-Jeszcze chwileczkę, proszę.-najstarszy ze Słoweńców podparł głowę na rękach i przymknął oczy.
-038231...-Anze zaczął na głos dyktować numer żony Roberta.
-DOBRA, JUŻ IDĘ!-wspomniany wcześniej skoczek natychmiastowo stanął na nogi. Trzej Słoweńcy wyszli z sali, po czym dwóch z nich zaczęło tłumaczyć nowo wtajemniczonemu całe zdarzenie. Po wygłoszeniu jakże długiej i nudnej teorii Anze'go na temat tego, co może dziać się z Domenem, jak i wytłumaczeniu co z ów małolatem się stało, skoczkowie przystanęli obok drzwi do pokoju Roberta.
-Tak więc, musimy wymyślić sposób, by go znaleźć.-zakończył Peter.
-Może popytajmy innych? Tylko najlepiej w poźniejszych godzinach, gdy już wytrzeźwieją.-zaproponował Anze.
-Dobry pomysł. Zaczniemy od Norwegów. Ci zawsze wydawali mi się podejrzani. Źle im z oczu patrzy. Wredne magnozjeby.-Pero pokręcił głową.
-Co jak co, ale imprezy potrafią organizować.-dodał Anze.
-Okej chłopaki.-Robert wszedł do pokoju.-To kogo my właściwie mieliśmy szukać?-oparł się o futrynę drzwi.
-Będzie trudniej niż myślałem.-Peter zwrócił się do Anze'go po czym wszyscy rozeszli się do swoich pokoi.
""""""""""""""""""""""""""""""""
i jak wam sie podoba? 😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro