Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

«dvanajst-Zjarany Zbyszek»

-Ruszajcie swoje zwłoki.-Hayböck bez pukania wszedł do pokoju Gregora i Manuela.
-Czy ty nie umiesz pukać? A co gdybym teraz był nagi?-spytał Fettner.

Hayböck wzruszył ramionami, po czym spojrzał na swojego przyjaciela z tak zwanym "pedo smilem".

-Gdzie tym razem masz zamiar wyemigrować?-leniwie spytał Gregor, który w planach miał pójście spać, jednak Michi mu w tym przeszkodził.
-Zobaczysz, wstawaj smrodzie.-Michael rzucił poduszką w Gregora.
-Spadaj, nigdzie nie idę.-jęknął Gregor i schował głowę pod poduszkę.
-Gregor, ty wale spuszczony przez magiczne bobry i wyłomotany przez hinduskiego szamana, rusz dupę.
-Do niego trzeba mówić z miłością.-powiedział Manuel.-Uwierz mi, dzielę z nim pokój już jakiś czas i wiem jak się do niego zwracać.
-W takim razie powiedz mu z miłością, że ma ruszyć dupę.-powiedział Michi.
-Schlieri, przystojniaczku, rusz swoje szanowne cztery litery po dobroci.

Gregor podniósł głowę i spiorunował Manuela wzrokiem, po czym odwrócił się na drugi bok i nawet nie zamierzał wstać.

-Chyba powiedziałeś to z za małą dawką miłości.-przyznał Michi.
-Zauważyłem, Gregor ostatnio jest za mało dopieszczony.-westchnął Fettner.
-W takim razie dopieść go czy coś, czekam na was u Schiffnera.-oznajmił Hayböck i wyszedł z pokoju swoich przyjaciół.

Michael udał się do pokoju obok, czyli pokoju Markusa i Floriana. Tym razem poszło mu łatwiej a dwaj Austriacy bez żadnych protestów zgodzili się na pójście do pokoju Gorana Janusa. Oczywiście musieli najpierw poczekać na szanownego Gregora Schlierenzauera, który nadal nie ruszył czterech liter z łóżka. Na szczęście czekanie nie trwało zbyt długo, gdyż Manuel i Gregor w końcu zjawili się w pokoju. Schlieri nie miał chęci nigdzie iść, wolał się przespać przed wyjazdem do Innsbrucka, ale nie miał wyboru, jego koledzy byli zbyt uparci.

Austriacy szybko znaleźli się przed pokojem Gorana. Michael chciał zapukać do drzwi, jednak wyprzedził go Gregor i wszedł do pokoju jak do swojego własnego.

-Miło, że zapukałeś Gregor.-powitał go Peter.

Gregor sztucznie się uśmiechnął i oparł się plecami o ścianę. Do pokoju weszła reszta Austriaków. Każdy znalazł sobie wygodne miejsce do siedzenia.

-Okej, więc jaki jest plan?-spytał Michi.
-Właściwie to...nie ma żadnego planu...-Lanisek podrapał się po szyi.
-Proponuje iść z tym wszystkim na policję, oni są od szukania zaginionych ludzi.-Gregor wzruszył ramionami.
-Zamknij się Szlirencała, załatwimy to po swojemu.-powiedział Robert.

Schlieri uniósł ręce w geście samoobrony i zapewnił sobie, że nie będzie się już wtrącać. Pozostanie uważnym słuchaczem i obserwatorem.

-Wymyśliłem wam nazwę!-powiedział Cene.-Bobry team!
-Czemu bobry?-Florian uniósł brew.
-No bo Stefan to taki bóbr, co nie? Poza tym te wasze Mannery twarde są i tylko wy potraficie je ugryź.
-Nie są twarde.-zaprzeczył Hayböck.
-Są.-wtrącił Gregor.-Trzeba było wybrać RedBulla jak ja.
-Miałeś się nie wtrącać.-powiedział Pero.
-To co ja tu mam robić?
-Policz do trzydziestu i powiedz jak skończysz.-tym razem to Robert sztucznie się uśmiechnął.
-Ha, ha, ha.-Gregor sarkastycznie się zaśmiał.-Jak ja was nie lubię.-westchnął po chwili.
-Zaraz cię walnę w ten austriacki łeb.-warknął Kranjec.
-Wiemy, że się nie lubicie ale się uspokójcie.-Peter wywrócił oczami.
-To on na mnie warczy jak dziki Eisenbichler.-protestował Gregor.
-Dobra, skończcie. Musimy się dowiedzieć kto porwał Krafta i Domena.-powiedział Anze.
-Norwedzy.-stanowczo powiedział Peter.
-Daj im spokój.-westchnął Lanisek.
-Norwedzy.-powtórzył Prevc.
-Twoja stara.-powiedział Gregor.
-Widzę, że twoja latarnia intelektu nie świeci zbyt jasno.-przyznał Robert.
-Mogę sobie iść do swojego pokoju i ciepłego łóżka?-westchnął Gregor i spojrzał na Michiego błagalnym wzrokiem.
-Nie.
-Ale...
-Nie.-powtórzył Austriak.
-Okej.-Schlieri zrobił oburzoną minę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Wracając do tematu, może Peter ma rację. Powinniśmy mieć Norwegów na oku.-powiedział Hayböck.
-Wreszcie ktoś kto dobrze gada!-wrzasnął Pero.-Postawię ci za to flaszkę.
-To wy miejcie na oku Norwegów a ja będę miał na oku Niemców.-zaproponował Lanisek.
-O ja też!-odezwał się Gregor.
-Oho, hotki Wellingera i Leyhe.-zaśmiał się Tepes.
-No chyba nie, lubię tego szwaba tylko za przemycanie mi do pokoju Milki.-wytłumaczył Schlierenzauer.
-Przemycanie Milki, powiadasz?-Peter zabawnie poruszył brwiami.-Opowiadaj dalej, chętnie posłuchamy.
-A spadajcie. Anze, idziesz?-spytał Schlieri szykując się do wyjścia.
-Buźka słonka!-krzyknął Lanisek i razem z Schlierim wyszedł z pokoju.
-O dwóch debili mniej.-przyznał Kranjec.

*PERSPEKTYWA SŁOWEŃSKO-AUSTRIACKA TJ. LANISKA I SCHLIERENZAUERA*

-Co mam zrobić, żeby Stephen zwrócił na mnie uwagę?-spytał Anze.
-Spytaj go "Hej, masz może w sobie coś Słoweńskiego? Nie? A chcesz mieć?"-powiedział Gregor.
-Chce żeby zwrócił na mnie uwagę a nie szedł ze mną do łóżka.-Anze zrobił zniesmaczoną minę.
-Posłuchaj mistrza podrywu i tak zrób.-Schlieri szarmancko się uśmiechnął.

Austriak i Słoweniec szli wzdłuż korytarza rozmawiając o ważnych i mniej ważnych rzeczach. Złapali świetny kontakt. Gregor zaczął powoli przekonywać się do Słoweńców, a to właśnie dzięki Laniskowi.

Prawdą było, że Anze i Gregor nie mieli zamiaru złożyć wizyty Kurdlozjebom. Schlieri nie chciał po prostu być w jednym pokoju z Robertem i innymi Słoweńcami, za którymi nie przepadał. Ostatnio Gregor właściwie nie przepadał za sporą grupą skoczków. Sam nie wiedział dlaczego.

Słoweniec i Austriak postanowili iść "zwiedzić" hotelowy bufet.

-Co to za spotkania dilerów?-odezwał się dobrze znany skoczkom głos.
-Taaa, cześć Tande.-powiedział Gregor wywracając oczami.
-Macie przy sobie coś ciekawego?-Daniel uniósł brew.
-Dla ciebie nie.-odburknął Schlieri i wziął do ręki paczkę chipsów.
-Pójdziemy na układ, ty dasz mi towar, ja nie powiem twojemu trenerowi, że pochłaniasz kalorie.-zaproponował Tande.
-Yyy nie? Żegnam?-Gregor wyminął Daniela, szturchając go przy tym w ramię. To samo uczynił Lanisek.

Austriak i Słoweniec postanowili wrócić do pokoju trenera Janusa i do reszty przychlastów. Może sami zdołali wymyślić jakiś nikczemny plan, który wypali lub nie. Gregor nadal był przekonany, że zgłoszenie wszystkiego na policję byłoby najlepszym rozwiązaniem. I szczerze mówiąc, takim by było. Najpierw jednak, trzeba przekonać całą resztę do zgłoszenia tego, a jak wiadomo, z tym będzie trudniej bo Słoweńcy chcą pobawić się w detektywów i załatwić to po swojemu.

Gregor i Anze mijali właśnie pokoje Norwegów. Drzwi jednego z nich były uchylone więc mężczyźni dobrze słyszeli o czym rozmawiają osoby w środku.

-Słuchaj Zbyszek, teraz nie ma odwrotu. Współpracujesz z nami czy nie?-spytał Fannis.
-No współpracuje ale chyba coś mi się za to należy.-oburzył się Zbyszek.
-Co powiesz na...towar Austriaków?
-Mów dalej.-zaciekawił się komentator.
-I działkę towaru od Słoweńców.-zaoferował Anders.
-Umowa stoi. Nikomu nic nie powiem i będę dalej z wami współpracował.

I w ten właśnie sposób Zbyszek został Zjaranym Zbyszkiem.

Rozdział miał być supi ekstra śmieszkowy i w ogóle ale po upadku Gregora jego postać tutaj już nie jest śmieszkowa:(((

Pasuje wam współpraca Austriaków i Słoweńców?
Jak myślcie, czy bohaterzy domyślają się kto jest porywaczem czy są zbyt głupi żeby to ogarnąć? (Ja obstawiam to drugie)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro