Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

«dvajset-(nie)winni?»

-To co z nim zrobimy?-odezwała się Marta.

Wszyscy siedzieli w pokoju Gregora i zastanawiali się jakie kroki podjąć wobec Daniela. Anze nalegał, żeby wykorzystać siki Markusa, ale za każdym razem słyszał odmowę.

-Halo?!-krzyknęła Marta-Wykorzystajcie swoje szare komórki i wymyślcie co zrobić. Za godzinę macie jechać do Bischofshofen i przydałoby się, żeby do tego czasu Daniel wyszedł już ze schowka na miotły.

-Może z nim porozmawiajmy?-ironicznie spytał Gregor-Nikt z was o tym nie pomyślał?

-Ty z nim porozmawiasz-zaproponował Peter.

-Czemu ja?

-A czemu nie?-Gregor wywrócił oczami i wstał.

-Wróć cały i zdrowy, bo możesz się jeszcze przydać-powiedział Anze. Po jego słowach Gregor wyszedł z pokoju i skierował się windą na parter. Wziął z recepcji klucz do schowka na miotły i udał się w jego stronę. Otwierając drzwi zastanawiał się, co powiedzieć Danielowi. "Hej Daniel, sorka, że cię porwaliśmy, tak jakoś wyszło."? To mogłoby pogorszyć całą sytuacje. Schlieri głośno odetchnął i uchylił drzwi. Tande siedział w roku schowka na miotły z przymkniętymi oczami. Prawdopodobnie spał lub po prostu był świetnym aktorem i udawał. Gregor wszedł do schowka i na wszelki wypadek zamknął za sobą drzwi na klucz.

-Um..Daniel?-odezwał się po dłuższym czasie przyglądania się Norwegowi.

-Śpię. Możesz sobie iść.

-Właściwie to nie mogę, kazali mi z tobą pogadać-Gregor wzruszył ramionami i usiadł na podłodze w drugim kącie pomieszczenia.

-Kto ci kazał?-Daniel otworzył jedno oko i spojrzał na Austriaka.

-No..Peter i reszta.

-Czemu sami ze mną nie porozmawiają?

-Chciałbym to wiedzieć-Gregor wywrócił oczami i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

Przez chwilę w małym pomieszczeniu panowała cisza. Gregor rozglądał się po półkach, na którym w artystycznym nieładzie ułożone były rożne środki czystości. Nie były one na tyle ciekawe, aby przyglądać się im przez dłuższy czas, więc przekierował swój wzrok na Daniela.

-Masz coś wspólnego ze zniknięciem Domena lub Stefana?

Blondyn nie odpowiedział. Popatrzał tylko na skoczka jak na jakiegoś idiotę z urojeniami.

-Daniel, odpowiedz-westchnął Gregor.

-Po co?

-Może po to, bo szukamy ich od kilku tygodni, a wszystko wskazuje, że to ty i twoja grupka homokolegów stoi za ich porwaniem?

-A gdzie tam, na tyle inteligentni to my nie jesteśmy, żeby kogoś porwać.

-Słoweńcy też nie, a tymczasem siedzisz za ich sprawą w schowku na miotły. No weź się przyznaj, wszyscy będą happy i po sprawie.

-Ale to nie my, serio... Znaczy, no wiesz, tak jakby nie my...-zmieszał się.

-W takim razie kto?-Gregor zmarszczył brwi i uporczywie próbował wyciągnąć coś z Daniela.

Blondyn starał się unikać jego wzroku. Z jednej strony chciał wszystko powiedzieć Gregorowi, bo wiedział, że całe eliminowanie konkurencji zaszło już za daleko. Z drugiej strony, wiedział, że on i cała norweska drużyna będzie miała przez to kłopoty. Co dopiero jak Zbyszek dowie się, że Tande powiedział wszystkim prawdę.

-Zbyszek...-westchnął. Daniel postanowił przełamać się i wszystko po kolei wytłumaczyć-To głownie pomysł Zbyszka i Fannisa. Na początku wydawało mi się, że będzie niezła zabawa z tym całym porywaniem więc się w to wkręciłem. To zdecydowanie zaszło za daleko. Mieliśmy przytrzymać Domena tylko kilka dni, tymczasem Anders pod przymusem Zbyszka zdecydował się na porwanie Krafta.

-Pod przymusem?-zdziwił się Gregor.

-Tak. Porywanie go nie było w planie. Zbyszek obiecał nam kasę i inne cuda, których jak do tej pory nie otrzymaliśmy. On tak jakby...wie o nas zbyt wiele i wykorzystuje to w szantażowaniu nas...

-Szantażowaniu?-powtórzył Gregor, tak jakby chciał się upewnić, czy się nie przesłyszał.

-Tak, szantażowaniu. Ty masz coś ze słuchem, czy jak?-Daniel wywrócił oczami-On wie o wszystkim. O kombinezonach, o układach Johanna, o dopingu.

-Bierzecie doping?

-Wstrzykujemy sobie płyn do mycia naczyń. Czekaj, jak on to się nazywał...o już wiem, Kraft.

-Więksi z was bad boy'e niż z Kurdlozjebów-Schlieri szeroko otworzył oczy.

-Przecież oni udają, gościu. Co ty nigdy nie robiłeś niczego dla hotek?

-Chyba nie... A powinienem?

-Tak? Do czego to doszło, żeby fanki piszczały na widok młodego precla. Przecież ten dzieciak dopiero co z przedszkola wyszedł.

-KUNGFU BICZ, MÓW GDZIE JEST DOMEN?!-do schowka na miotły wpadł Anze. Może nie tyle co wpadł, a wjechał z buta, ale nie wyłamał drzwi, spokojnie.

-I KRAFT?!-dodał Michi.

-Gregor, ty łajzo, miałeś z nim porozmawiać jak mężczyzna z mężczyzną a nie urządzać sobie rozmowy przy herbatce-Kranjec uderzył się w czoło otwartą dłonią.

Do Daniela podszedł Cene. Gdy Tande wstał był o wiele wyższy niż Prevc, jednak to nie zabrało mu pewności siebie.

-Słuchaj mnie norweska fajtłapo, masz nam w tej chwili powiedzieć, gdzie jest Domen i Stefan albo Anze wstrzyknie ci siki Ajzenpizdy, potem spalę cię na stosie, poćwiartuje i zrzucę z Letalnicy-Cene zmrużył oczy i złapał Daniela za koszulkę, przyciskając go przy tym do ściany.

-Dobra, dobra, uspokój się...-Tande głośno przełknął ślinę-Możesz mnie puścić?-Cene odsunął się od Daniela na kilka kroków.

-Więc? Gdzie oni są?-dopytywał Peter.

-W Zakopanem...

-Słucham?! Co oni takiego robią w Zakopanem?-Pero podniósł głos.

-Zbyszek przetrzymuje ich u siebie..

Peter zaczął chodzić w jedną i w drugą stronę, zastanawiając się, jak on i jego przyjaciele mogą "uratować" Krafta i  młodego siuraka. Po pierwsze, nie mogli teraz tak po prostu jechać sobie do Polski, po drugie, nie mieli pojęcia, gdzie mieszka Zbyszek i jak mogą dostać się do jego domu.
Gregor postanowił po raz kolejny wziąć sprawy w swoje ręce.

-Wiesz, gdzie mieszka ten cały Zbyszek?-zapytał Daniela.

-Właściwie to nie, ale ludzie w Zakopanem na pewno wiedzą. Fannis ma w pokoju zapasowe klucze do jego domu.

-Świetnie. Przygotujcie się na misję życia-uśmiechnął się Gregor.

-Chcesz jechać teraz do Polski?-spytała Marta.

-A gdzie tam, po Turnieju Czterech Skoczni i tak zawitamy w Polsce. Jestem pewien, że jeśli do tej pory Domenowi i Stefanowi nic się nie stało, to wytrzymają jeszcze tydzień u Zbycha.

-Doryje Team znowu w akcji!-krzyknął Lanisek.

-Ale gdyby ktoś pytał, pomagam wam tylko dlatego, że chciałbym wreszcie wyjść z tego schowka, nie żeby coś-prychnął Daniel.

W ten sposób Daniel Andre Szmatex, to znaczy...Tandex został agentem "cztery", któremu odpuszczono wszystkie winy jak na spowiedzi i nie wstrzyknięto sików Markusa Eisenbichlera w żyły. Jeszcze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro