Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

«dvaindvajset-raz się żyje»

- Lanisek, tępa pało, nie możesz być chociaż raz o godzinie, o której ci każe? - spytał wkurzony Peter, który wraz z ekipą ratunkową miał zamiar dowiedzieć się, gdzie mieszka Zbychu. On i mafia idiotów czekała na największego idiotę z teamu, to jest, Zjaraniszka, gdyż ten, prawdopodobnie urządzał sobie gejobongo w pokoju Polaków. Zawsze, gdy skoczkowie przyjeżdzali do Polski, Piotrek Żyła musiał ich uroczyście powitać. Chyba nie trzeba tłumaczyć, co znaczyło to uroczyste powitanie.

- Aj Peter, nie dramatyzuj. Spoźniłem się tylko... - Anze spojrzał na zegarek - ...tylko godzinę.

- Masz szczęście, że Fannis nie zdecydował się w tym czasie odwiedzić Zbyszka.

- Zaraz tu zamarznę, Anders, głupi Norwegu, wychodź z tego hotelu - narzekał poirytowany Gregor.

- Skoczymy do maka? - zapytał Cene.

- Do maka? Na kurczaka? - Gregor odwrócił się w jego stronę.

- Wolę fryteczki - odpowiedział mu Prevc.

- Dla ciebie idealnie nadaje się zestaw Happy Meal - przyznał Peter i wywrócił teatralnie oczami, po czym wrócił do czajenia się w krzakach i wypatrywania Fannemela.

- Kupimy Domenkowi. Pewnie zgłodniał chłopak - powiedział Cene.

- Od kiedy się tak o niego troszczysz? - Pero zmarszczył brwi i spojrzał na swojego młodszego brata.

- Odkąd jest moim bratem? - sarkastycznie odpowiedział Cene - Ty też byś mógł.

- Mam ważniejsze rzeczy do zrobienia niż opiekowanie się jakimś małym gówniakiem.

- Czyżby? Na przykład co? - dopytywał Cene.

- Na przykład nie interesowanie się nim.

- Powinieneś zacząć.

- Jak będę miał swoje bachory to będę się nimi interesował.

- Jakoś w to wątpię. Nie umiesz zajmować się nawet rybką w akwarium - prychnął Cene.

- A właśnie, że umiem - Peter odwrócił się w jego stronę.

- Umarła po tygodniu, bo nie dawałeś jej jedzenia.

- Jestem sportowcem, nie mam czasu na rybki, dzieci i wszystko co małe i ruszające.

- Zamknijcie ryje bo dostaniecie z kozaka - skoczkowie usłyszeli damski głos. Nawet Lanisek nie miał takiej barwy głosu, więc wszyscy zastanawiali się, kto wypowiedział te słowa. Chwilę później w krzakach coś się poruszyło, aż wreszcie skoczkowie ujrzeli twarz Marty.

- Marta? Co ty tu robisz? - zaskoczony Schlierenzauer przyglądał się Polce.

- Myślicie, że odpuszczę sobie konkurs w Zakopanem? Co to, to nie - zaśmiała się Marta.

- Skąd wiedziałaś, że jesteśmy akurat w krzakach? - spytał Pero.

- Słychać was w promieniu kilku kilometrów przez te kłótnie.

- Widzisz, pacanie. Trzeba było nie zaczynać kłótni - Peter spojrzał na swojego brata.

- To nie ja ją zacząłem, debilu - bronił się Cene.

- Cicho bądźcie, precle - Daniel starał się ich uspokoić i uciszyć - Anders idzie, niedojdy życiowe.

Wszyscy dyskretnie spoglądali na wychodzącego z hotelu Fannisa. Obserwowali każdy jego ruch. Przez chwilę kręcił się nieopodal hotelu. Gdy cała mafia idiotów była pewna, że Anders prawdopodobnie udał się już do Zbyszka, wyszli zza krzaków.

- Jaki jest plan? - spytała Marta.

- To my mamy jakiś plan? - Pero spojrzał na każdego po kolei.

Marta chętnie w tym momencie przybiłaby sobie dłonią w twarz.

- Plan jest prosty. Wjeżdżamy z buta, testujemy chwyty kung fu na Zbyszku i Fannisie, usypiamy ich za pomocą usypiających tik taków, ratujemy Demona i Srafta i spierdalamy na Marsa - wytłumaczył Anze.

- Czasem zastanawiam się, co ty masz z głową - Marta spojrzała na Laniska jak na nienormalnego debila z zaburzeniami psychicznymi, którym z resztą był.

- Chodźcie, bo w końcu zgubimy Fannisa i nie trafimy do tej dziury Zbycha - ponaglił wszystkich Gregor.

- Ty chyba nie tylko do tej dziury nie umiesz trafić - przyznał Pero i jako pierwszy zaczął iść w tym samym kierunku, co Anders. Gregor ignorując docinkę Prevca ruszył od razu za nim.

Wszyscy przemierzali ulice mroźnego Zakopanego oświetlone latarniami, dyskretnie szpiegując Andersa. Mieli nadzieję, że Norweg nie zdaje sobie z tego sprawy. Jak do tej pory nie odwrócił się ani razu, więc nie zauważył osób idących za nim. Skoczkom wydawało się jednak, że jeśli nawet by się odwrócił to nie powinien niczego podejrzewać. Szli w odpowiedniej odległości, byli dyskretni i specjalnie założyli kaptury, aby choć trochę się zakamuflować. Anze chciał ubrać stroje tajnych agentów, jednak nikt się na to nie zgodził, bo wyglądałoby to jeszcze bardziej debilnie niż jak do tej pory. Mimo wszelkim zakazom, Lanisek i tak zabrał zabawkowy pistolet, aby być groźnym. Z idiotą nie pogadasz.

Peter w pewnym momencie schował się za jednym z budynków. To samo uczynili jego towarzysze. Jak się okazało, Anders po nie za długim spacerze, dotarł wreszcie do domu Zbyszka. Polski komentator otworzył mu drzwi i ruchem dłoni zachęcił do wejścia do środka.

- Dobra, więc co dalej? - zapytała Marta.

- Jak to co? Ratujemy Domena i Stefana - Peter wzruszył ramionami.

- Raz się żyje - odezwał się Anze.

- "Raz się żyje" to twoi rodzice mówili, jak cię robili - Gregor wywrócił oczami.

Marta, która najprawdopodobniej jak każdy ze zgromadzonych miała dość towarzystwa idiotów, przejęła inicjatywę. Wyszła zza budynku i kazała reszcie iść za nią.

Wszyscy obeszli dom Zbyszka i świetnie się złożyło, że akurat z tyłu budynku znaleźli drugie drzwi. Daniel wyciągnął klucze, których miał pilnować i starał się otworzyć drzwi.

- Kurna, to nie pasuje - westchnął po sprawdzeniu wszystkich kluczy.

- To pewnie klucze do przednich drzwi - powiedział Gregor.

- Istnieje większe ryzyko, że jeśli wejdziemy przednimi drzwiami, to zostaniemy przyłapani - powiedział Kranjec.

- W takim razie wejdziemy tylnymi drzwiami? - sarkastycznie spytała Marta i odpięła z włosów wsuwkę. Włożyła ją w dziurkę od klucza i starała się przekręcić w dobrą stronę - No działaj, przecież w filmach to się udawało - denerwowała się dziewczyna.

- Przypomnę tylko, że to nie film - powiedział Peter.

- Serio? Co ty nie powiesz? Inteligenty jesteś, wiesz?

- Za dużo sarkazmu, jak na tak małą osobę - przyznał Gregor.

- Nie jestem mała, tylko niska, co nie zmienia faktu, że moja inteligencja przewyższa was wszystkich - westchnęła Polka - O widzicie - uśmiechnęła się, gdy wreszcie udało jej się otworzyć drzwi.

- Panie przodem - Peter zachęcił ją do wejścia jako pierwsza - Wiesz, gdyby tam były jakieś wściekłe zwierzęta, które miałyby zamiar nas zaatakować i rozszarpać na strzępy to jako pierwszą zaatakują ciebie, a my będziemy mieli szansę na ucieczkę.

- Idioci - prychnęła Marta i weszła do środka.

Zaraz za nią weszła reszta. Dziewczyna prowadziła wszystkich wzdłuż korytarza. Na końcu korytarza, w jednym z pomieszczeń słychać było głosy Andersa i Zbyszka. Skoro wiadome było, gdzie znajduje się ta dwójka, raczej należało omijać to miejsce. Marta przekazała swoim towarzyszom, aby starali się jak najdyskretniej wejść po schodach na górę. Dla dziewczyny to było bardziej stresujące, niż wracanie w środku nocy do domu i staranie się nie obudzić swojej mamy. Peter kazał zostać Laniskowi i Robertowi na dole. Po pierwsze: Anze zapewne zrobiłby za dużo hałasu, wchodząc po schodach; i po drugie: ktoś musiał go pilnować na dole. Reszta udała się na górę.

Marta zaczęła zaglądać do wszystkich pomieszczeń. Niektóre były zamknięte, w niektórych było zupełnie ciemno, a w niektórych nikt nie znalazł niczego podejrzanego.

- Gdybym był porywaczem, to ukryłbym zwłoki w piwnicy - szepnął Gregor.

- Jakie zwłoki? - Marta spojrzała na Austriaka.

- No zapewne teraz to już zwłoki.

- Jesteś głupszy niż ustawa przewiduje - przyznał Michi.

- I ty Brutusie przeciwko mnie - oburzył się Schlieri.

- Te twoje "zwłoki" chyba jednak nie są ukryte w piwnicy - Marta wskazała na drzwi, na których pisało "nie wchodzić, bo tak". Prosty argument.

- No kto by się spodziewał, że za drzwiami z napisem "nie wchodzić" może być coś podejrzanego - przyznał Peter.

- Tym razem nie wchodzę pierwsza - Marta odsunęła się od drzwi.

Gregor nacisnął na klamkę i zastanawiał się, czy wejść do środka.
Pero wepchnął go do pokoju.

Oczom Austriaka od razu ukazał się Domen, który spokojnie uczył się przyrody.

- Domen! - krzyknął Peter, który odepchnął Gregora i szybko podbiegł do brata. Zamknął go w szczelnym uścisku. Chwilę później podbiegł do nich Cene i również przytulił swoich braci.

- Dobra, spadajcie już pedały - Domen odepchnął swoich braci - Było uroczo, ale weźcie mnie już stąd, bo mam dość pszyrki - westchnął nastolatek.

- No to piątka, ziomek - odezwała się Marta i wystawiła otwartą dłoń w stronę Domena.

- Nie wiem kim jesteś, ale piątka - Prevc przybił swojej rówieśniczce piątkę.

- Dużo cię ominęło, ale nie mamy teraz czasu na opowiadanie. Gdzie jest Stefan? - spytał Michi.

- Wydaje mi się, że Zbyszek zamknął go w piwnicy.

- A nie mówiłem! - odezwał się Gregor.

- W takim razie idziemy szukać piwnicy - powiedział Peter.

- Nigdzie nie idziecie - odezwał się ktoś stojący w drzwiach. Jak się okazało, był to Zbyszek.

- No serio? Jeszcze ciebie tu brakowało - westchnął poirytowany Domen - Już cię mam dość.

- Ja ciebie też, ale jakoś musiałem cię tu trzymać.

Cene założył okulary wpierdolu i jak zwykle miał zamiar wziąć sprawy w swoje ręce.

- Słuchaj Zjarusie. Oddaj nam Krafcika, my sobie pójdziemy i zapomnimy o całej sytuacji.

- Okej.

- Okej? - zdziwił się Cene, który nie spodziewał się, że pójdzie tak łatwo.

- Nie - odpowiedział Zbyszek - Co ty głupi jesteś? Tak łatwo to nie ze mną.

Chwilę poźniej w pokoju rozległ się trzask, a Zbyszek runął jak długi na podłogę. Za nim stał Anze z patelnią w ręce, którą przed chwilą trafił Polaka w głowę.

Wszyscy patrzyli na Słoweńca ze zdziwieniem. Ten tylko głupio się uśmiechał.

- To jak? Idziemy po Stefana? - spytał.

Po zamknięciu Zbyszka w pokoju i zejściu na parter, rozpoczęto poszukiwania piwnicy. Domen jako pierwszy znalazł drzwi prowadzące do owego pomieszczenia. Gregor znowu miał wejść tam pierwszy, jednak nie zdążył nawet pociągnąć za klamkę, gdy do domu Zbycha wbiegło kilku mężczyzn ubranych w kominiarki.

Skoczkowie wraz z Martą stali w osłupieniu i nie wiedzieli jakie działania podjąć. Wprawdzie było ich więcej niż mężczyzn w kominiarkach, którzy prawdopodobnie byli współpracownikami Zbyszka, jednak trzeba wziąć pod uwagę to, że ci drudzy byli bardziej umięśnieni i groźniejsi.

- Umiecie się bić? - spytała przerażona Marta.

- Nie - wszyscy zgodnie odpowiedzieli.

- No to będziemy improwizować - Domen wzruszył ramionami, podbiegł do jednego z mężczyzn i zamachnął się, aby wymierzyć mu cios w twarz. Ten jednak złapał go za rękę. Zaskoczony Prevc postanowił spróbować wymierzyć cios drugą ręką, jednak ta tak samo została złapana. Nastolatek bez większych problemów został powalony na podłogę przez mężczyznę.

- Kurde, gościu, bicie dzieci jest karalne - jęknął Domen leżąc na podłodze.

- Przydałaby się teraz patelnia Laniska - przyznał Peter.

- Tak więc, nic nie zdziałacie - Zbyszek schodzący po schodach chytrze się zaśmiał.

- Uważaj, bo jeszcze się zdziwisz - zagroził mu Cene.

- Tym gadaniem jedynie pogarszacie swoją sytuację.

Peter spojrzał na swoich towarzyszy. Wszyscy wiedzieli, że raczej nie dadzą rady pokonać Zbycha i jego kompanów. Dobrze, że Gregor pomyślał o wsparciu.

Na jego sygnał drzwi do domu Zbyszka zostały wywarzone, a do środka weszli Kurdlozjeby z Wellingą na czele.

- My tu tylko na chwilę - zapewnił Andreas i momentalnie rzucił się na jednego z mężczyzn. Reszta Kurdlozjebów zajęła się pozostałymi towarzyszami Zbyszka. Dla Niemców raczej nie było to trudne, aby w szybki sposób załatwić tajemniczych sojuszników.

Po całej akcji skoczkowie zorientowali się, że Zbyszka nigdzie nie ma. Jak się okazało Polak próbował uciec, jednak na zewnątrz czekała go niespodzianka w postaci dzika Markusa, który powiesił go za bokserski na gałęzi drzewa.

Michi i Gregor zbiegli schodami do piwnicy. Zaczęli szukać swojego rodaka w każdym możliwym miejscu. Jak się okazało chodził on w kółko i próbował złapać zasięg w telefonie. Gdy ujrzał Michaela, rzucił mu się w ramiona jak to zwykle bywa w romantycznych filmach.

- Na czułości przyjdzie pora - skrzywił się Gregor - Jako, że nie mam zamiaru spędzić tu ani minuty dłużej, mam nadzieję, że jak najszybciej stąd wyjdziemy.

Gdy wszyscy byli już szczęśliwi, uratowani i żywi można by rzec, że misja ratunkowa zakończyła się sukcesem.

- To jak z tym makiem? - zapytał Cene wychodząc z domu Zbyszka.

- Nie mamy wyjścia. Jestem głodny, bo takie misje wyczerpują człowieka - przyznał Domen.

- Przecież ty nic nie zrobiłeś - Peter wywrócił oczami.

- A kto uczył się pszyrki przez cały ten czas? Kto opanował budowę szkieletu człowieka, rozmnażanie i wszystko na temat roślin?

- Dobra, należy ci się, młody - zaśmiał się Peter i poczochrał młodszego brata po włosach.

lolz, ale mi długi rozdział wyszedł
widzimy się przy epilogu ziomeczki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro