«dva-norweska banda i majerankowa sprawa»
Cała słoweńska kadra miała spotkać się z trenerem zaraz po jego zabiegach upiększających. Peter i Anze mieli zamiar przyznać się wszystkim o sytuacji z Domenem. Mieli nadzieję, że trener nie będzie aż tak zły, chociaż prawdę mówiąc spodziewali się najgorszego. Potrafili się pogodzić z myślą, że czekają ich konsekwencje niedopilnowania najmłodszego kolegi. Szczególnie, że to oni kazali zostać mu w pokoju. Dlaczego nie pomyśleli żeby z nim zostać? Albo dlaczego nie zabrali go na tą imprezę? Może dostałby zwykły sok lub piccolo w związku z tym, że jest nieletni i nie może pić alkoholu. Mogli zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do jego porwania. Pytanie tylko, dlaczego nie pomyśleli o tym wcześniej.
~
Peter,Anze i Robert zmierzali na piętro hotelu, które zajmowali Norwedzy. Goran oznajmił, że ich samolot, na który nie zdążyli wyleciał do Słowenii o 10 rano, więc muszą czekać na kolejny. W tym czasie skoczkowie postanowili, że przepytają innych, czy nie wiedzą co stało się z Domenem. Na pierwszy rzut poszli Norwedzy, bo według Petera byli oni podejrzani i dziwni. Po Fannemelu i jego zgrai można było spodziewać się wszystkiego. Tak, dokładnie. Fannemel był szefem całej norweskiej bandy. Takie to małe, a jakie żądne władzy. Patrząc na Andersa po raz pierwszy, można było pomysleć, że jest on najmniej popularny i ważny w zespole. Nie zapominajmy, że za urodziwy też nie jest, bynajmniej tak twierdził Anze. Lanisek to w końcu fachowiec od oceniania chłopców. Może czuje do nich pociąg? Pociąg jadący ze Słowenii do Norwegii. Pendolino.
W każdym razie, już chyba wszyscy Słoweńcy wyczuli w sobie małą cząstkę prawowitego geja. Mówią "aby życie miało smaczek, raz dziewczyna, raz chłopaczek". Słoweńcy chyba właśnie tym się kierują. Ale do rzeczy.
Peter, Anze i Robert wreszcie odnaleźli drzwi do pokoju Daniela Andre Tande oraz Andersa Fannemela. Jak na uprzejmych chłopców przystało, grzecznie zapukali i czekali, aż drzwi się otworzą. Czekali tak dobre pięć minut, aż otworzył im Daniel w samych bokserkach. Przetarł dłońmi oczy i spojrzał na Słoweńców ziewając.
-Co dusze pragną, że przychodzicie tu tak wcześnie?
-Jest 15,Daniel.-Pero wywrócił oczami.
-No i właśnie dlatego pytam, co tak wcześnie?-Daniel rozłożył ręce.
-Musimy pogadać Tande. Możemy wejść?-rozmowę ciągnął Robert.
Norweg rozejrzał się po pokoju kilka razy, tak, jakby chciał się upewnić, że nie ma w nim nikogo innego.
-Zapraszam w moje skromne progi, przyjaciele.-odsunął się od drzwi i gestem dłoni zaprosił Słoweńców do środka.
Po wejściu do pokoju Daniela i Andersa, trzej skoczkowie wygodnie rozsiedli się na jednym z łóżek. Było to prawdopodobnie łóżko Tandego.
-Hej! Miałem zamiar jeszcze się kimnąć.-wskazał na nie Daniel.
-Nie teraz Tande.-skarcił go Peter.-Posłuchaj nas. Przyszliśmy tutaj zapytać, czy może przypadkiem nie widziałeś Domena po wczorajszej imprezie u Żyły?
-Ha, chłopak pewnie zabalował i leży gdzieś w krzakach.-zaśmiał się 24-latek.
-Błagam cię, on ma przecież 17 lat. Aż tak bardzo nie mógł się schlać. Tak mi się bynajmniej wydaje..-powiedział Peter.
-Aaa, chodzi wam o tego kurdupla z waszego teamu. Jego to widziałem nawet w trakcie imprezy.
-Więc opowiedz nam wszystko co wiesz.-wtrącił Robert.
-Moment, po co wam to wiedzieć?-Daniel uniósł jedną brew.
-No wiesz.. Zaszła taka nieprzyjemna sytuacja i... Domen tak jakby zniknął..-Pero nerwowo podrapał się po karku, natomiast młody Norweg zaczął się śmiać.
-I wy niby liczycie na to, że powiem wam to co wiem?-Słoweńcy równo przytaknęli na słowa Daniela.-Na pewno nie za darmo.
"Pieprzeni Norwedzy"-pomyślał Prevc.
-Co chcesz w zamian?-Peter wstał z miejsca lekko zdenerwowany.
-Coś, co macie tylko wy.-Daniel chytrze się uśmiechnął i skierował swój wzrok na Laniska.
Anze wzruszył ramionami udając, że nie wie o co chodzi.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz i czemu akurat patrzysz na mnie.-powiedział Słoweniec.
-Wydaje mi się, że dobrze wiesz.-na twarzy Tandego znowu zagościł chytry uśmieszek.
W pokoju nastała cisza a cała trójka Słoweńców spoglądała raz na siebie, a raz na Daniela stojącego przed nimi z dumną miną. W końcu Peter porozumiewawczo skinął głową w stronę Anze'go. Najmłodszy niechętnie podszedł do Norwega i wyciągnął z kieszeni małą torebeczkę z pewną zawartością. Głośno westchnął i podał ją Danielowi.
-Już lubię robić z wami interesy.-młody mężczyzna schował do szuflady torebkę z towarem, a mianowicie majerankiem.
-Teraz powiedz nam wszystko co wiesz.-powiedział Pero.
-Już spokojnie Peterku.-zaśmiał się Tande.-Więc zacznę może od tego, że podczas trwania imprezy większość osób zastanawiała się, dlaczego Demon, Damon, czy jak on tam ma na imię, co kilka minut chodzi z jednego końca sali do drugiego. Dziwne było też to, że został wpuszczony przez ochroniarza na imprezę powyżej osiemnastki. Ale co tu się dziwić po ochroniarzach w osobie Schlierenzauera i Kasaiego, którzy nie byli dość trzeźwi. Ale powiem wam, tak między nami chłopaki, że takie ciasteczko jak Gregor to bym schrupał.-wszyscy Słoweńcy nagle skrzywili się z obrzydzeniem.-Nieważne. Idźmy dalej.-odchrząknął Daniel.-Oprócz tego co powiedziałem to Domen był nadzwyczaj zestresowany. Bynajmniej na takiego wyglądał. Myślałem, że to efekt uboczny dorastania, w końcu chłopak dojrzewa. Wiecie co mam na myśli, nawet nie zauważycie a pewnie już niedługo będziecie opiekować się jego małym bachorem, bo chłopaczyna będzie ciekawa świata i sposobu rozmnażania. Ale nie o tym chciałem... Z tego co wiem to około 23:30 wyszedł na zewnątrz. Widziałem go, bo też tam poszedłem, tyle, że w innej sprawie. Szukałem wymiotującego gdzieś w krzakach Forfanga. Nie ma za dobrego żołądka na czystą. Mówię wam, strumień jak z gejzeru i do tego efekty specjalne, bleh.
-Daniel!-Peter podniósł głos dając w ten sposób znak, aby Norweg nie odbiegał od tematu.
-Wybaczcie. Na czym to ja...Aha! Gdy tak szedłem szukając Johanna, natknąłem się na tego dzieciaka Demona.
-Domena.-poprawił go Anze.
-Dokładnie, Damnemona. Wydawało mi się, że z kimś rozmawia, ale nie wiedziałem kto to, gdyż stali oni kilkanaście metrów ode mnie, a ja po tak dużej ilości alkoholu nie za dobrze radziłem sobie w ocenianiu tego co się wokół mnie dzieje. Rozdwojenie, a nawet roztrojenie jaźni nie jest fajnie, serio chłopaki, nie polecam. Domeneusz chyba szarpał się z tą osobą i coś krzyczał, ale niestety w tamtym momencie to mnie nie obchodziło, gdyż znalazłem Johanna w krzakach. Później odprowadziłem swojego rodaka do pokoju hotelowego i więcej już nie widziałem Doremona.-młody Norweg wzruszył ramionami.
-Możesz chociaż ocenić, czy osoba, z którą się szarpał była mężczyzną czy kobietą?-dopytywał Pero.
W tym momencie odnalezienie brata było dla niego najważniejsze więc chciał wiedzieć jak najwięcej.
-Raczej mężczyzną.
-Raczej?
-Raczej na pewno. Może i po alkoholu mam problemy ze wzrokiem ale płeć jeszcze potrafię rozróżnić. Raz tylko pomyliłem Fannisa z dziewczyną i dostałem z prawego sierpowego. Ale to nie moja wina, że ten pacan ma takie włosy jak lachonka. Do tego ta jego sylwetka. Gdyby chciał to mógłby zostać modelką, tylko jego wzrost tutaj nie współgra.
-To wszystko co miałeś nam do powiedzenia?-zapytał Robi.
-Tak. Ale może jeszcze Anders coś wie. Popytajcie go. Aktualnie powinien biegać po parku nieopodal hotelu.
-Dzięki Tande. Jednak czasem da się z tobą dogadać.-Peter starał się życzliwie uśmiechnąć.
-Z wami też.-Norweg wyciągnął torebkę z majerankiem i zaczął nią machać.-Powodzenia w szukaniu, a teraz wybaczcie ale trzeba przetestować nowe smaczki.
Słoweńcy kiwnęli głowami i wyszli.
Wiedzieli dużo, a zarazem za mało żeby zabrać się do szukania Domena. Nie wiedzieli gdzie może się teraz znajdować. Wiadome było to, że Tande ostatnim razem widział go przed budynkiem i to niedaleko krzaków. Może teraz gdzieś tam leży? Może naprawdę się upił i chciał poznać tajniki rozmnażania? Ale w takim razie, kto był tajemniczym mężczyzną, z którym się kłócił i jak tłumaczyć jego dziwne zachowanie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro