«devetnajst-"Porwać blondi lachonkę Daniela"»
Jak w konkursie poszło Słoweńcom?
No właśnie, ni jak.
A jak poszło Norwegom?
Znacznie lepiej.
Wygrał Daniel.
Wszyscy niby mu gratulowali ale nie były to szczere gratulacje.
Peter gratulował Kamilowi i cieszył się, że udało mu się skoczyć mimo bólu barku. Tak jak Prevc przypuszczał, Kamil dał radę.
Co do wyników Słoweńców-najwyżej uplasował się Peter, na dziewiątym miejscu. Cene znalazł się w drugiej dwudziestce po dobrych skokach. A więc, Prevcowie i długo, długo nic. Dopiero na dwudziestym siódmym miejscu znalazł się Tepes. Reszta nie skakała w drugiej serii.
Lanisek całą drogę powrotną do hotelu zastanawiał się, co może dać niezłą fazkę, żeby lepiej się skakało. Ostatecznie mefedron w odbycie nie był dobrym rozwiązaniem, więc Słoweńcom pozostało przetrwać Turniej Czterech Skoczni bez proszków.
Plan porwania Daniela dalej był aktualny. Gregor i Peter kontaktowali się z Martą, która czekała na nich w hotelu. Basia wysprzątała schowek na miotły, aby było tam miejsce dla Daniela i ewentualnie Eisenbichlera, gdyby odważył się ją wkurzyć.
Cene przeglądał w internecie artykuły "jak uprowadzić wkurwiającą osobę żeby nikt mnie nie podejrzewał?". Nabyte wiadomości miał przekazać kolegom z kadry.
-Dobra, słuchajcie. Już wszystko wiem-młody Prevc oznajmił reszcie skoczków. Wszyscy przyglądali się mu z zaciekawieniem i skupieniem, tak, aby zapamietać jak najwięcej-Sposób pierwszy: wymieszaj jajka z mąką i wodą, dodaj cukier..
-Debilu, daj mi to-Peter wyrwał telefon z rąk swojego brata-Przepis na ciasto, brawo geniuszu.
-A sorka, pomyliłem artykuły-zachichotał Cene.
-Sposób pierwszy: ogłusz swoją ofiarę, następnie załóż jej na głowę worek, ale wpierw wyjmij z niego ziemniaki bo może być problem. Kolejnym krokiem będzie zaciągniecie osoby za nogę do wyznaczonego celu-Peter uważnie przeczytał rady-To jest bez sensu, potrzebujemy czegoś innego.
-Daj mi to-Cene odebrał mu telefon. Chwilę poszperał w internecie i wreszcie uradowany zaczął czytać-Jak uprowadzić kobietę?
-Tande to chyba nie loszka-powiedział Anze.
-Słuszna uwaga-przytaknął Robert.
-Nie znalazłem nic lepszego, niestety, nikt w internecie nie pisze jak porwać Daniela Andre Tande-Cene wywrócił oczami-Kobieta najzwyklejsza. Masa: zwyczajna...
-Jaka to jest masa zwyczajna?-spytał Jurij.
-Skąd mam wiedzieć?-Cene wzruszył ramionami i spojrzał na swoich kolegów, po czym znowu zaczął szukać czegoś w telefonie-Mam! Lachon, blondynka lub blachara! To na temat Daniela!
-Czytaj-ponaglił go Pero.
-Specyfikacja. Masa: przeciętna lub powyżej przeciętnej. To zależy od ilości ubranej biżuterii.
-Daniel nosi jakąś biżuterie?-zapytał Lanisek.
-Chyba nie-zastanowił się Peter-Będzie łatwiej go uprowadzić.
-Siła: poniżej przeciętnej.
-Tande raczej ma dużo siły-odezwał się Tilen.
-Dobra, pomińmy to-Pero machnął ręką.
-Inteligencja: śladowa. Nastawienie obronne: nieskora do walki, jeśli trzyma w ręku telefon lub ma za długie tipsy.
-Obawiam się, że Daniel nie ma tipsów-odezwał się Jurij.
-To też pomińmy-dodał Pero.
-Cechy szczególne: wydaje dużo hałasu o wysokich częstotliwościach.
-Napiszcie Gregorowi, żeby załatwił zatyczki do uszu-nakazał Peter. Lubił rządzić i wydawać rozkazy jako szef Doryje Teamu.
-Wyeksponowany IPhone i strój dyskotekowy.
-No tak, Daniel umie wystroić się jak Bijons-przyznał Bor.
-Może czuje piniądz u Forfanga?-Pero uniósł brew-Cene, czytaj dalej bo zaraz dojedziemy do hotelu.
-Możliwy róż i tipsy...
-Ehh, jakoś przeżyjemy-głośno westchnął Anze-Co tam jeszcze pisze?
-Pozytywnie reaguje na szpan i drogie samochody.
-W takim razie już wiemy kto idealnie nada się na porywacza-zaśmiał się Peter.
-Gregor-wszyscy odpowiedzieli równocześnie.
-Jeszcze jedna uwaga-dodał Cene-Spotykana najcześciej w stadzie.
-Trzeba odciągnąć resztę Norwegów od Daniela. Tylko jak?-Peter zadał pytanie tak jakby sam do siebie.
-Tym zajmie się Marta-uśmiechnął się Anze.
-Powinniśmy wiedzieć coś jeszcze?-najstarszy z braci Prevc zwrócił się do dwudziestolatka.
-Cytując: wielce prawdopodobne jest, że lachon pochodzi z zamożnej rodziny, więc można liczyć na przyzwoity okup.
-Weźmiemy okup od jego teamu-Pero urozmaicił plan.
-Dla kosmetyków,akcesoriów lub obiecanej przejażdżki lachon jest w stanie zrobić praktycznie wszystko, co jest w zasięgu jego możliwości.
-Niech Daniel nie liczy na żadne drogie kosmetyki i akcesoria. Na przejażdżkę tym bardziej, nie mamy na to czasu-powiedział Lanisek.
-Ale z drugiej strony to jest dobry plan-Peter przez chwilę się zamyślił-Wykorzystamy Gregora jako przynętę.
-Uważasz, że jest tak przystojny, że mógłby poderwać nawet chłopaka?-spytał Anze.
-Tego nie powiedziałem, ale skoro tak uważasz-wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Wcale tak nie uważam-oburzył się Anze. Przez resztę drogi nie rozmawiał z kadrowymi kolegami, którzy wmawiali mu, że leci na Gregora jak Kraft ze skoczni mamuciej.
***
-Chciałbym mieć tasiemca. Uzbrojonego najlepiej-Markus snuł marzenia, oparty o blat przy recepcji.
-A ja chciałabym mieć święty spokój, nara-Baśka wywróciła oczami.
-Weź mnie nie spławiaj. Porozmawiaj ze mną-jęknął poirytowany Eisenbichler, który już od dłuższego czasu chciał poderwać piękną, jego zdaniem, recepcjonistkę. W końcu była Polką, a Polki, jak wiadomo, mają opinię królowych piękności.
-Nie będę z tobą rozmawiać, jestem zajęta-tłumaczyła się Basia.
-Aktualnie nic nie robisz więc jak możesz być zajęta?
-Jestem zajęta wyobrażaniem sobie twojej śmierci, kiedy zrzucę cię z okna na trzecim piętrze, głupi szwabie-Polka wywróciła oczami i podparła głowę na ręce.
-Twarda z ciebie sztuka, Baśka-przyznał Markus. Recepcjonistka popatrzyła na niego wzrokiem wyrażającym więcej, niż tysiąc słów, czyli "wpierdolił ci ktoś kiedyś?".
W czasie kiedy Markus wymyślał kolejny temat do rozmowy, Basia przyjęła turystów, którzy zawitali w hotelu.
-Dzień dobry! Witamy w naszym hotelu-zaczęła uprzejmie.
-Gitara siema-odezwał się młodzieniec, który najprawdopodobniej był synem młodej, polskiej pary.
-Mam rozumieć, że pokój dla pary z upośledzonym dzieckiem?-spytała Basia.
Chwilę pogawędziła sobie z turystami, dała im klucz do pokoju i wróciła do czekania na Słoweńców i Austriaków, którzy jeszcze nie wrócili z konkursu.
***
Austriacy i Słoweńcy spotkali się przed hotelem. Gregor jeszcze nie miał pojęcia, że będzie przynętą na Daniela. Peter miał mu właśnie przedstawić cały plan.
-Gregor, jako, iż jesteś największym szpanerem z nas wszystkich, musisz teraz zebrać wszystkie swoje komórki, wsłuchać się w moje słowa i się skupić. Podejdziesz do Daniela, pogadasz sobie z nim, poderwiesz czy coś, dasz nam znak a my wtedy wyskoczymy, ogłuszymy go śpiewem Kubackiego i zaciągniemy do schowka przygotowanego przez Basię.
-A potem będziemy trzymać go tam przez tydzień i wstrzykiwać siki Markusa w żyły-uśmiechnął się Anze.
-Oszczędźmy chłopaka, bo jeszcze zdziczeje-przyznał Gregor.
-Wchodzisz w ten plan?-spytał Peter.
-Jak w Wellingera-powiedział Gregor- Znaczy... Zapomnijcie o wszystkim co przed chwilą usłyszeliście...
-Chcesz nam coś powiedzieć, Schlieri?-Michi poruszył brwiami.
-Później będzie czas na opisywanie nocnych przygód, teraz mamy coś do zrobienia-powiedział Peter i pociągnął Gregora za ramię do hotelu.
Pierwszym etapem planu było zatrzymanie reszty Norwegów i oddzielenie ich od Daniela. Tym miała zająć się Marta. Sprawnie poszła do ich pokoju i powiedziała, że Daniel jest wzywany przez jej mamę w sprawie odebrania sprzętu narciarskiego, który rzekomo w recepcji zostawił norweski serwismen. Marta została w pokoju Norwegów i zaczęła prowadzić z nimi ciekawą konwersację.
Daniel szybko znalazł się na parterze. Stanął przy recepcji i czekał na Basię, która tak naprawdę nie miała zamiaru się pojawić. I właśnie w tym momencie do akcji wkroczył Gregor.
-Witam mojego ulubionego Norwega-Gregor oparł się o biurko recepcjonistki. Austriak wygrzebał z walizki Wellingera jakieś super, ekstra gangsterskie ciuchy, które dodawały mu tajemniczości, ale jednocześnie podkreślały jego stajla. Na oczach miał czarne okulary, które również pożyczył od Wellingera. Pożyczył z zamiarem oddania mu ich w dalekiej przyszłości. Jego włosy były ułożone jak zwykle, może różniły się tylko drobną ilością lakieru do włosów. Mocna woń perfum od razu uderzyła w nozdrza Daniela.
-Cześć Schlierenzauer-przywitał się Daniel. Jak zwykle wydawał się radosny. Dzisiaj szczególnie, może dlatego, że chwilę temu wygrał konkurs.
-Na co czekasz?-zapytał Gregor.
-Podobno gdzieś tutaj jest mój sprzęt narciarski.
-A no tak, Basia mówiła mi żebym pokazał ci gdzie on jest, bo musiała wyjść pogonić Markusa, który rozwalił wazon na korytarzu.
-Czemu akurat ty masz mi pokazać gdzie jest mój sprzęt?
-Bo byłem w pobliżu, no i Baśka mnie o to poprosiła. Nie chciałem jej odmawiać, bo wkurzyłaby się jeszcze bardziej niż przez Markusa-Schlieri wzruszył ramionami i uśmiechnął się, ukazując tym samym szereg białych zębów-Dobra, chodź.
Niespodziewający się niczego Daniel podążał za Gregorem, który sprawnie prowadził go w stronę pułapki. Austriak starał się odtrącić wszystkie podejrzenia Daniela i przez cały czas rozmawiał z nim na rożne tematy, począwszy od pogody, kończąc na tym, czy ma jakieś plany na wieczór. Po jakimś czasie Tande przestał mieć podejrzenia co do zachowania Gregora. Czuł się swobodnie w jego towarzystwie i chętnie z nim rozmawiał.
Schlieri przystanął przy drzwiach prowadzących do schowka na miotły. Daniel właśnie skończył mu opowiadać o tym, jak to Fannis w środku nocy zaczął lunatykować i o mało co nie zaczął skakać z balkonu, myśląc, że jest na skoczni.
-Prawdopodobnie tam jest twój sprzęt-wskazał Gregor.
-Um... Gregor, to schowek na miotły..-zorientował się Tande.
-Tasiemiec!-krzyknął Gregor. Było to tajemnicze hasło, na które wszyscy mieli zareagować. Kubacki stanął przy Danielu i zaczął śpiewać "Przez twe oczy zielone". Tande próbował zatkać sobie uszy, aby nie słuchać ogłuszających śpiewów Dawida. W tym samym czasie Peter niesiony na barkach przez Laniska założył Danielowi na głowę worek po ziemniakach. Gregor złapał nogę Daniela, ten runął na podłogę. Basia szybko otworzyła schowek na miotły a Gregor wciągnął do środka Daniela. Wyszedł z małego pomieszczenia zanim Norweg zorientował się, co się stało i zamknął drzwi na klucz.
-Brawo my-powiedział zadowolony Gregor.
-Co jeśli Daniel zadzwoni po swoich przychlastów i powie, co się stało?-zapytała zaniepokojona Basia.
-Tego nie przemyśleliśmy...-Peter spoważniał.
-Ale ja przemyślałem-powiedział Gregor i zaczął machać dłonią, w której trzymał telefon Daniela.
-Ty to jednak potrafisz się do czegoś przydać, Szlirencała-przyznał Robert.
W ten sposób misja "porwać blondi lachonkę Daniela" została zakończona sukcesem. Pozostało tylko, wprowadzić w życie kolejny plan, który już był obmyślany przez Petera.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro