Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

«devet- Mistrzostwa Słowenii i...»

*wyniki konkursu są niezgodne z rzeczywistością*

Panika, chaos i złość.

Dokładnie tak można było opisać sytuacje w domu Prevców, gdy Peter i Cene przyznali się rodzicom, że Domen zniknął. Państwo Prevcowie nie mogli uwierzyć w słowa swoich synów, a jednocześnie byli wściekli. Właściwie to sami nie wiedzieli, czy bardziej wściekli są na siebie za to, że pozwolili Domenowi jechać na imprezę do Polski, czy na swoich synów, za to, że nie dopilnowali najmłodszego brata. Peter starał się uspokoić rodziców, natomiast Cene miał na to wywalone i grał sobie w grę na telefonie.

Najstarszy z braci Prevc wytłumaczył rodzicom całą sytuację i obiecał, że razem z kolegami z teamu uda mu się odnaleźć małego siuraka Domena. Julijana i Dare nie byli do końca przekonani co do słów swojego syna, jednak wmawiali sobie, że tak będzie i ich najmłodszy syn wróci do domu cały i zdrowy.

-Musimy już iść, za trzy godziny zaczyna się konkurs. Cene, rusz się.-powiedział Pero.

-Czekaj, no. Level się sam nie wbije.-odpowiedział Cene.

Peter wyrwał bratu telefon z ręki i schował go do swojej kieszeni. Młodszy Prevc tylko spojrzał na starszego z przymrużonymi oczami.

-Niech ci będzie.-Cene wstał i zaczął szykować się do wyjścia.

Po kilku minutach bracia Prevc siedzieli już w samochodzie. Ich rodzice mieli dojechać pod skocznię później. Cene włączył radio, aby ożywić trochę atmosferę, jednak zamiast jakiejś fajnej muzyki zaczęły się wiadomości.

"Równo za trzy godziny odbędą się Mistrzostwa Słowenii w skokach narciarskich na dużej skoczni w Planicy. Bloudkova Velikanka jest już gotowa na oddanie pierwszych w tym sezonie skoków na niej. Jak dotąd, cała Słowenia liczyła na dominację najmłodszego z braci Prevc- Domena, jednak siedemnastolatek nie będzie rywalizował z powodu kontuzji. Najstarszy z braci Prevc- Peter, również nie wystartuje w konkursie z niewiadomych nam przyczyn...A teraz zapraszamy na pogodę."

-Jak to nie startujesz?- Cene wyciszył radio i spojrzał na swojego brata, który skupiony był na drodze.

-Normalnie.-Peter wzruszył ramionami.

-Normalnie? Może to jakoś rozwiniesz?

-Czuje, że nie dam rady. Cała sytuacja z Domenem mnie przytłacza. Poza tym chciałbym odpocząć od skoków, sam wiesz, jak kiepsko idzie mi w tym sezonie.

Cene przytaknął na słowa brata. Wiedział, że Peterowi jest teraz ciężko. Może to nawet lepiej, że odpocznie.

Przez resztę drogi nikt z braci nie odezwał się ani słowem. Jedynie cicha muzyka z radia umilała podróż. Bez niej mogłoby być niezręcznie.

Po prawie godzinie jazdy Peter zaparkował samochód na parkingu nieopodal skoczni. Cene już miał wysiadać, jednak spojrzał na swojego brata, który nawet nie miał zamiaru się ruszyć.

-Nie wysiadasz?-spytał.

-Ja cię tylko podwiozłem.

-No Peteeeer. Przecież możesz iść popatrzeć jak inni rywalizują.

-Od razu będę wypytywany przez dziennikarzy dlaczego dzisiaj nie startuje. To będzie męczące.

-Powiesz, że to z powodu złego samopoczucia albo wymyślisz coś innego. No chodź, łajzo.

-Kogo tu nazywasz łajzą, trzynastolatku.- zaśmiał się Pero.

-Zgadnij, smrodzie.

-Pieprz się.- Peter wywrócił oczami i wysiadł z samochodu, to samo uczynił Cene.

-Przykro mi, nie mam z kim.-młodszy Prevc rozłożył bezradnie ręce i zaczął się śmiać.

-W takim razie patrz jak twój kochany braciszek załatwia ci spotkanie z jakąś foczką.- rozbawiony Pero ruszył w stronę jednej z dziennikarek.

-Ej, nie! Wracaj tu głupi cwelu!

-No cześć.-Peter przywitał się z dość ładną dziennikarką.-Mój brat jest dość nieśmiały ale...

-Nie słuchaj go, idiota ma nierówno pod sufitem.-Cene przerwał Peterowi wypowiedź.

-No chyba coś sobie uroiłeś, chłopczyku.-przyznał Peter.

-Nie wydurniaj się tylko chodź.-młodszy Prevc wywrócił oczami i pociągnął Petera za rękaw w stronę szatni.


***

Po pierwszej serii prowadził Jernej Damjan. Skoczek miał znaczną przewagę nad innymi. Jego pierwszy skok był daleki i przede wszystkim najwyżej oceniony. Raczej wiadome było to, że Damjan dzisiaj wygra.

Pero przyglądał się rywalizacji swoich kolegów stojąc niedaleko sektorów, gdzie stali kibice. Nikt jednak jak do tej pory nie pytał go, czemu nie startuje. W trakcie przerwy między seriami, do Petera dołączyli Robert Kranjec i Anze Lanisek, którzy odpuścili sobie rywalizację w konkursie.

-Peter, mamy dla ciebie dość niepokojący news.-powiedział Lanisek.

-Jaki?-Pero zmarszczył brwi.

-Dostaliśmy sms'a, tym razem raczej od Domena.-Anze pokazał Prevcowi wiadomość.

Od: Domči

Nie szukajcie mnie. Wszystko ze mną okej. Nie musicie się martwić.

-Jak mamy się nie martwić skoro nie daje nam znaku życia od kilku dni? Poza tym, ten sms nie jest w jego stylu. Duże litery i kropki? Proszę was, który nastolatek teraz tak pisze?-westchnął Peter.-Ktoś napisał tego sms'a za niego.

-Niepokojące. Kto mógł go napisać?-odezwał się Kranjec.

-No nie wiem, może osoba, która go porwała?-sarkastycznie odpowiedział Prevc.


W tym samym czasie, w innej rzeczywistości tj. w Zakopanem.

Domen siedział właśnie na wygodnej sofie oglądając swoją ulubioną kreskówkę. Mimo, że był porwany, to wcale tego nie odczuwał. Mógł teraz całymi dniami oglądać kreskówki,jeść fast foody i wstawać późno, nie martwiąc się, że spóźni się na jakiś trening. Z drugiej strony wiedział jednak, że cała drużyna jak i jego bliscy zaprzątają sobie głowę tym co się z nim dzieje. Chłopak nie mógł się z nimi niestety skontaktować, aby przekazać im, że nic mu się nie stało i ma się dobrze.

-Dobra, twoi przyjaciele dostali wiadomość, że wszystko z tobą okej i nie muszą się martwić. Mam nadzieję, że posłuchają.-odezwał się mężczyzna, który był porywaczem Domena.

Właściwie to Prevc nie wiedział nawet jak owy porywacz ma na imię, ale dopóki pozwala mu na lenistwo, to nie obchodzi go to. Mężczyzna nie był groźny. Nawet na takiego nie wyglądał. Dobrze mu z oczy patrzyło. Był dość wysoki, miał ciemne włosy i nieźle się ubierał, miał stajla. Do tego miał dość charakterystyczny głos, niski ale intrygujący.

-Spoks panie.. Moment, jak pan ma na imię?

-Nie musisz znać mojego imienia.

-Chyba mam prawo wiedzieć kto mnie porwał.

-Właściwie to nie. W serialach kryminalnych porwani zwykle tego nie wiedzą.

-No w sumie.. Ale my nie jesteśmy w serialu, więc możesz mi powiedzieć.

-Wiesz co, Domen, jesteś bardzo ciekawski.-przyznał porywacz.

-Czy ja wiem? To chyba typowe dla nastolatka, bynajmniej tak mi mówi Tepes.-chłopak wzruszył ramionami.-Czemu właściwie mnie porwałeś? Jaki był twój cel?

-Mam odpowiadać szczerze?

-Wolisz kłamać?

-Zdecydowanie.

-Lol, ziom, tajemniczy jesteś.

Nagle w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Porywacz poszedł je otworzyć. Gdy wrócił towarzyszyli mu dwaj inni mężczyźni. Domen nie widział ich twarzy, gdyż mieli oni założone czarne kominiarki, jednak słysząc ich głosy, Prevc mógł stwierdzić, że chyba ich kojarzy.

-Dobra, młody. To już koniec tego dobrego.-tajemniczy porywacz chytrze się uśmiechnął po czym skinął głową w stronę swoich wspólników.

Dwaj mężczyźni w kominiarkach podeszli do Domena i chwycili go za ręce, po czym próbowali zaciągnąć go do innego pokoju. Prevc próbował wyrwać się jakoś porywaczom, jednak na marne. Mężczyźni byli od niego silniejsi. Na końcu długiego korytarza znajdował się pokój, do którego Domen został dosłownie wrzucony. Chłopak uderzył głową w ścianę, po czym ujrzał mroczki przed oczami i zemdlał.


Domen przebudził się z silnym bólem głowy. Przetarł dłońmi oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu w jakim się znajdował. Po chwili drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich porywacz.

-Słuchaj, Demon.-zaczął.

-Ile razy mam powtarzać ludziom, że mam na imię Domen? Przez 'o'!-sfrustrował się chłopak.

-No dobra, dobra, nie unoś się tak, Domen. Nie chcemy zrobić ci tu krzywdy, chcemy tylko przetrzymać cię tu do końca sezonu.

-Po co?

-Żebyś nie był zagrożeniem dla nich.-do pomieszczenia weszli ci sami dwaj mężczyźni w kominiarkach, po czym zdjęli je z głów.

Domen nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przecież...to Tande i Fannemel...

-Czekajcie..że co?

-Oj, Domen, Domen. Już chyba sobie nie poskaczesz.-Fannemel chytrze się uśmiechnął.

-Czyli wy ze sobą...współpracujecie?

-Naturalnie.-uśmiechnął się Tande.

-Odpalają mi działkę cynamonu.-wytłumaczył porywacz.

-Ale jak to?-Domen zmarszczył brwi.

-A no czasami podkradnie się Austriakom, czasami Krafcik da po dobroci..-powiedział Fannis.

Domen nadal nie potrafił zrozumieć dlaczego to akurat jego porwali. Przecież inni skoczkowie też mogą być zagrożeniem dla Norwegów, a nie zostali uprowadzeni.
Chyba, że zostaną....

-Gdybyś czegoś potrzebował to śmiało, mów.-powiedział porywacz.- A no tak, jeszcze jedno, mów mi Zbyszek...

Ten rozdział jest napisany tak troche z dwóch perspektyw, bo chciałam wam wytłumaczyć co dzieje się z Demonem XD
I jak wrażenia? Spodziewaliście się, że Tande i Fannis są w to zamieszani? 😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro