2
Cóż, więc teraz wypadałoby opowiedzieć jak dokładnie skończyłam.
Kiedy już odzyskałam przytomność znajdowałam się w cukierkowo różowym pokoju (jestem przekonana, że właśnie tak wyglądałoby moje piekło). Dosłownie wszystko miało kolor różowy ściany, łóżko, szafy, toaletka, a nawet kosmetyki w niej!
No może oprócz podkładu.
Jednak największy szok przeżyłam, gdy zobaczyłam się w lustrze.
Miałam na sobie różowa bufiastą sukienkę, tonę biżuterii i zdecydowanie za mocny makijaż, pewnie domyślacie się w jakim kolorze, ale jeśli jeszcze się nie połapaliście to był on różowy. Czułam się jak lalka barbie zamknięta w domku dla lalek, to było chore.
W miejscu w którym się znalazłam nie było okien, więc nie miałam pojęcia gdzie jestem, ani która jest godzina. Przez specjalny otwór w drzwiach dostałam jedzenie i wodę. W sumie nie wiem, czy możnaby to nazwać jedzeniem...
Byłam okropnie głodna, a jedyne co dostałam to małe ugotowane marcheweczki, których było aż pięć. Zapowiadał się syty posiłek...
Co najzabawniejsze dostałam do nich maleńkie różowe sztućce, które były z drewna (gdyby były z czegoś bardziej wytrzymałego poważnie rozmyślałabym nad podcięciem sobie żył).
Wzięłam jedną moich marchewek do ręki i wtedy przeżyłam wstrząs.... DOSŁOWNIE wstrząs.
Jedna z moich licznych bransoletek kopnęła mnie prądem i w ten oto sposób całe moje 'jedzenie' wylądowało na ziemi. Kiedy chciałam je pozbierać i zjeść (Nie oceniacje mnie, byłam zdesperowana) bransoletka cały czas mnie raziła prądem.
W końcu po licznych próbach poddałam się i położyłam moje marcheweczki przy otworze z którego wyszły.Przynajmniej miałam jeszcze wodę.
Gdy tajemnicza ręka wyłoniła się, aby wziąć mój niedoszły posiłek spróbowałam złapać ją i zmusić, aby mnie wypuściła, jednak to również udaremniła mi moja bransoletka, chociaż tym razem wydawało mi się, że większa ich ilość mnie poraziła. Z bólu upadłam na ziemię i puściłam nieznaną rękę, która położyła mi na tacce karteczkę z wiadomością.
Szczerze miałam nadzieję na coś bardziej jadalnego.
Nie miałam pojęcia dlaczego Jacob mi to robi, ani co chce w ten sposób osiągnąć. Podeszłam do drzwi i wzięłam kartkę. Treść, która na niej widniała początkowo wydawała mi się niezrozumiała.
Na kartce było napisane
'Jesteś od teraz naszą laleczką, a laleczki nie mogą jeść rękami, ponieważ to im nie przystoi, zachowuj się tak jak powinnaś, a nie będziesz cierpieć... Do czasu'.
Najbardziej zastanawiało mnie słowo 'naszą' myślałam, że stoi za tym tylko jedna osoba oraz o co chodzi z laleczką. Jacob zabrał mnie do jakiegoś dziwnego burdelu? No bo w końcu co miało znaczyć to 'do czasu'. Mogłam użyć tej wody do utopienia się... Zmarnowałam tak dobrą okazję.
Naprawdę nie miałam pojęcia co o tym myśleć i w sumie to się nie zmieniło. Minął tydzień, a tu niewiele się zmieniło. Dostawałam trzy posiłki dziennie, które składały się z jakiejś niewielkiej ilości warzyw i oczywiście wodę.
Mój żołądek desperacko domagał się jakiejś pizzy, ale póki co mogłam sobie o niej tylko pomarzyć.
Codziennie, gdy budził mnie budzik (którego nawiasem mówiąc wcześniej nie zauważyłam i który zamiast godziny pokazywał moje imię) musiałam robić makijaż i ubierać się, w jedną z bufiastych sukienek, które były w szafie, resztę dnia musiałam siedzieć i wgapiać się w lustro, dopóki budzik nie zadzwoni co będzie oznaczało, że mogę iść się wykąpać i położyć się spać. Jesli tego nie robiłam coraz większa ilość bransoletek kopała mnie prądem. Jedyną rzeczą, którą jeszcze mogłam robić było korzystanie z toalety, która oczywiście również była w kolorze różowym. Aktualnie na widok tego koloru dostaje oczopląsu i odruchu wymiotnego, ale ciężko wymiotować, gdy nie ma się czym...
Gdy to pisałam nie sądziłam, że będzie to mój ostatni 'normalny' dzień w domku dla lalek...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro