Rozdział 10 - Kucyka Pony
- To pa, misiu! - cmoknęła mnie w policzek i odeszła.
Boże święty, czemu skazałeś mnie na godzinną rozmowę z tą niewdzięczną kurwą?! Jessica spacerowała po centrum i jak się okazało, znalazła mnie "przez przypadek". Na początku moja dziewczyna chciała ze mną obczaić każdy sklep, ale stanowczo się wyparłem. Raz tego spróbowałem i nigdy więcej tego nie chciałem. Straciłem wtedy ponad tysiąc złotych i w dodatku nie pominęliśmy żadnego sklepu. Żadnego. Miałem zakwasy przez kilka dni... Wolałem sto razy bardziej robić pompki nie włóczyć się z Jess.
Pomachałem jej na pożegnanie, a gdy znikła mi z oczu, odetchnąłem z ulgą. Odwróciłem się i zauważyłem, że trzymam w ręce wieszak.
O nie...
Chciałem podbiec do przymierzalni, ale wszystkie zasłony były odsłonięte, czyli nikogo tam nie było. Przeskanowałem cały sklep i zacząłem z lekka panikować. Nie, nie, nie, nie! Taki jesteś odpowiedzialny, debilu! Wywieźć do centrum miasta Dominikę, a potem ją zgubić w galerii. Cudownie.
- Pomóc w czymś? - zapytała miło ekspedientka.
To może się nie udać, ale warto spróbować.
- Czy widziała pani pewną dziewczynę, brązowe włosy... - zawahałem się na moment, bo nie pamiętałem jej koloru oczu. - Ubrana cała na czarno...
- Wyszła ze sklepu jakieś pół godziny temu... - odpowiedziała i lekko się zamyśliła. - Tak, to była ta dziewczyna. Kupiła jakąś rzecz, ale nie przyglądałam się jaką.
- Dziękuję - podając jej wieszak, zauważyłem zmieszanie na jej twarzy, a następnie wybiegłem ze sklepu.
Rozejrzałem się na boki i stwierdziłem, że czeka mnie długi spacer po galerii.
* * *
Przebiegłem chyba całe centrum z trzy razy. Zaglądałem do każdego sklepu, ale bez efektu. Przecież nie mogła ot, tak zniknąć!
No, chyba że uciekła....
Albo ktoś ją porwał...
Usiadłem na ławce i oddychałem ciężko. To było bardziej wyczerpujące niż chodzenie po centrum z Jess.
Pochyliłem się do przodu i oparłem głowę o ręce. Pogrążyłem się myślach, gdzie mogła pójść brunetka. Przede mną znajdował się jakiś tani sklep z grami, ale czy ona interesuje się rzeczami tego typu? Pewnie, że nie... W końcu to kobieta, a kobiety interesują tylko makijaże, hybrydy, ubrania i kasa. Czy ja właśnie opisałem własną dziewczynę?
Podniosłem głowę i przeanalizowałem nazwę sklepu. W tym akurat nie byłem. Może warto by to sprawdzić? Wstałem z ławki, a ręce włożyłem do kieszeni bluzy. Powoli wszedłem do sklepu i jako klient przeszedłem do działu z grami na PS4, bo ten sprzęt akurat mieliśmy w domu. Przeleciałem wzrokiem górna część półek z grami. Skierowałem wzrok na prawą stronę i totalnie mnie zamurowało.
- Dominika? - nie wiedziałem, czy to ona, czy osoba podobna do niej.
Dziewczyna podniosła wzrok i już byłem pewny, że to moja lokatorka. W rękach trzymała dwie różne gry.
- Gdzie ty byłaś, do kurwy?! - wyrzuciłem ręce w powietrze.
- Tu - zignorowała moje zdenerwowanie i bardzo intensywnie wpatrywała się w gry, które trzymała.
- Myślisz, że to śmieszne?! - zacisnąłem pięści. - Biegam po centrum jak opętany, a ty gry wybierasz?!
- Uspokój się. - Powiedziała to śmiertelnie poważnie. - Wystarczyło zadzwonić.
Zamilkłem.
Nie pomyślałem o tym.
- Co to za gry? - postanowiłem zmienić temat, a do ucieknięcia spod mojej opieki pogadamy w domu.
- Assassin Creed Origins i Assassin Rogue - odpowiedziała, a ja się zdziwilem. Ona zna takie gry?
- Umiesz w to grać? - zaśmiałem się, bo pewnie chciała kupić te gry komuś na prezent.
- Cztery części już przeszłam, więc nie wiem, którą wybrać, ale chyba wezmę Origins, bo Rogue ma trochę gorszą jakość - mruknęła, a ja zamrugałem oczami.
Poczekaj Edward...
Po kolei...
To wcale nie dziwne, że znalazłeś brunetkę w sklepie z grami...
I to wcale nie dziwne, że nie poszła na gry "Randki w ciemno" itp...
I to wcale nie dziwne, że grała w Assassina...
Łącząc te wszystkie fakty, wychodzi jeden wniosek...
Kalkulejszyn...
- Wyjdź za mnie! - momentalnie klęknąłem na kolano i wyciągnąłem dłoń w jej stronę.
Kilka ludzi przechodzących obok, dziwnie na nas spojrzało.
- Zmień dilera - prychnęła i odłożyła na miejsce jedną z płyt.
- Błagam! - uczepiłem się jej nogi jak małe dziecko.
Nie pozwolę jej uciec, dopóki nie usłyszę jednoznacznego "tak". Przez te wszystkie lata nie poznałem ani jednej dziewczyny, która grywała w takie typu gry.
- Kurwa, puść mnie! - szarpnęła nogą i uderzyła mnie w głowę pudełkiem od gry.
- Nie, dopóki się nie zgodzisz.
Jessica to kompletne przeciwieństwo Dominiki. Interesuje ją tylko makijaż, czy wygląda olśniewająco każdego dnia i pobijanie rekordów w pieprzeniu się w męskim kiblu. Dobrze wiedziałem o tym, że zdradza mnie każdego dnia, ale nie interesowało mnie to. Ona wykorzystała mnie dla zakładu, a ja wykorzystuję ją w fizyczny sposób.
- Michał, to nie jest śmieszne! - warknęła, a ja nie zrozumiałem, o co chodzi jej z tym Michałem. Jednak po chwili przypomniałem sobie o zakładzie. - Proszę, puść!
- To chociaż bądź moją narzeczoną!
Przestała się wiercić, a ja spojrzałem na nią z dołu. Wyglądała na niezadowoloną.
- Niech będzie, ale wstań, do cholery!
Wstałem i oboje usłyszeliśmy, jak ktoś klaszcze. Odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem starsze małżeństwo.
- Zobacz, Janusz, kolejni piękni i młodzi! - pani pogłaskała męża po ręce. - To tak prawie, jak my.
- Ty kurła, Grażka, nie filozofuj. Wiadomo, ja piękny, młody, a po tobie tylko "i" zostało - ryknął śmiechem.
- Ty stary, pierdlu! - pacnęła go w ramię. - Halynka, Pjoter chcecie grę? - zwróciła się do dwójki dzieci z tyłu.
- Ja chcę Kucyka Pony! - z gwiazdkami w oczach przyglądała się opakowaniu gry.
- A co to jest to Kucyka Pony? - pan Janusz odebrał dziewczynce grę.
- Ja chcę majkrafta! - krzyknął mały Pjoter.
- Co to som za klocki? Mało masz klocków w domu? - pani Grażyna pokręciła głową.
- Za moich czasów to grało się w gumę, Mario, a nie jakieś Majkrafty czy Kucyka Pony - pan Janusz wygłosił cudowne przemówienie.
Normalnie się wzruszyłem.
Stare małżeństwo pochrząkiwało przez parę chwil, a następnie wyszli ze sklepu z dziećmi, nie kupując nic.
Razem z Dominiką zaśmialiśmy się z tej sytuacji. Gdy miałem ją przytulić, że została moją narzeczoną, dostałem lekko wierzchem dłoni po twarzy. Nie można było nazwać tego plaskaczem... To było lekkie muśnięcie ręką po policzku. Jakby ktoś mnie pogłaskał.
- Potraktuj to jako silne uderzenie w policzek - odwróciła się, a ja spojrzałem na nią niezrozumiale. - A to dlatego, że zrywam zaręczyny - na niby zdjęła z ręki pierścionek, którego nie miała i rzuciła go gdzieś na podłogę.
Zauważyłem na jej twarzy triumfalny uśmieszek. Odwróciła się tym razem zadowolona i poszła do kasy. Chciałem zapłacić za nią, ale była szybsza. Zmroziłem ją wzrokiem, a ona jedynie słodki się uśmiechnęła. Sprzedawca przez cały czas robił coś na komputerze i podejrzewałem, że po prostu grał. Zatrzymując grę, obsłużył nas.
- Dziękujemy za zakupy i zapraszamy ponownie - rzekł znudzony sprzedawca, gdy byliśmy przy wyjściu. Miał tak mocno wciśnięte czapkę na głowę, więc nie widziałem nawet jego twarzy.
Dominika stanęła w miejscu i spojrzała się do tyłu.
- Gabriel? - zapytała, a sprzedawca odwrócił się jej stronę w szoku. - Aniołku mój!
Zawróciła i pobiegła do lady. Obeszła ją dookoła i dosłownie wskoczyła na chłopaka. On nie był jej wcale dłużny i w tym samym momencie mocno ją do siebie przytulił i obrócił dookoła.
Czyli jednak miała chłopaka...
Dominika po pięciu długich minutach odkleiła się od jej chłopaka i była wniebowzięta. On bardzo ją zagadywał, a ona słuchała go z uwagą. Śmieli się, dyskutowali i tak w kółko.
A ja stałem przy tych drzwiach jak jebana sierotka Maryśka i patrzałem na ich romantyczną scenę. Wpadło mi do głowy, że Dominika mogła widzieć to samo, ale w wersji mnie i Jessicy oraz mogła tak samo, jak ja teraz uznać, że kłamałem w sprawie "niechcianej" dziewczyny.
Minuty dłużyły się niemiłosiernie, a gdy usłyszałem z ust Dominiki "muszę już iść " było to dla mnie wybawieniem. Chłopak tylko skinął głową i przytulił ją na pożegnanie, a brunetka bez problemu to odwzajemniła.
Na koniec pocałowała tego całego Gabriela w policzek. Dosłownie po chwili stała obok mnie Dominika, która wpatrywała się we mnie zmartwiona. Chciała już o coś zapytać, ale przerwałem jej.
- Po prostu chodź.
* * *
Wchodziliśmy po schodach, gdy nagle drzwi do domu się otworzyły, a w nich stali nie kto inni niż Aleksander i Patrycjusz. Otoczyli Dominikę z każdej strony i przywitali się przytulasem.
- Gdzie byliście aż 6 godzin?! - zawołał Alek i dalej tulił się do brunetki.
- Na zakupach - dziewczyna pomachała mu torbą przed nosem.
- Kupiłaś mi coś, siostrzyczko? - szarowłosy jęknął jak dziecko.
Siostrzyczko?
Wyjęła coś z torby i nie miałem bladego pojęcia, kiedy zdążyła to kupić, ale były to dwa małe breloczki w kształcie garnka i drugi w pingwina. Oboje wydali okrzyk radości i przytulili ją znowu.
- I grę - uśmiechnęła się. - Ale dla mnie - prychnęła i wyswobodziła się z objęć.
- Jaką? - dopytywał Patrycjusz.
- Później zobaczysz - rzekła i weszła do domu.
Chłopacy pokierowali się za Dominiką, a ja w odwróciłem się w przeciwnym kierunku i usiadłem na schodach.
Poczułem wibracje mojego telefonu i wziąłem go do ręki.
Od (Nie) dziewczyna
Hej, kotku!:* :* :* :* :* Wpadniesz do mnie? Mam wolny dom
Skoro sama się o to prosi, to czemu nie skorzystać? W końcu sami siebie wykorzystujemy. Wstałem i wyjąłem klucz z kieszeni. Wsiadłem do samochodu i pojechałem pod wskazany adres.
Wesołych świąt Bożego Narodzenia!❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro