Rozdział XVII.
- Czyli Pingwina tutaj nie znajdziemy? - Emily przechyliła głowę w bok, oparta plecami o stół.
Kiedy strażnicy wyprowadzali ją z celi myślała, że zamierzają zabrać ją na elektrowstrząsy, lecz jednak tak się nie stało. Była im wdzięczna za to, że przyprowadzili ją na taką "świetlicę". Spotkała Nygmę, z którym po cichu zaczęła knuć plan ucieczki. Mieli już w głowach jakieś dziesięć akcji wydostania się z Arkham. Plany od A do J tylko czekały na zrealizowanie.
- Jest zbyt ważną personą. Nie mogliby wsadzić go na oddział zamknięty, lecz policja stale go monitoruje. - wyszeptał Pan Zagadka, który intensywnie wpatrywał się w strażnika zbliżającego się w ich stronę.
- Koniec tych rozmów. - złapał dziewczynę za ramię, co było błędem.
Obłąkane oczęta przeszyły go na wskroś, a jego głowa nagle znalazła się na ścianie. Jego przyjaciele nie zdążyli nawet zareagować, gdy wydłubała mu gałki oczne. Jęki mężczyzny roznosiły się echem po pomieszczeniu, a reszta psychicznie chorych zaczęła skandować imię psychopatki, która odważyła się na tak drastyczne kroki. Więźniowie zatrzymywali strażników, co umożliwiło Roberts zabicie leżącego, poprzez wbicie mu w szyję nogi od krzesła.
- Ręce do góry! - trzech uzbrojonych podbiegło do niej, celując w nią z pistoletów.
- Ależ spokojnie, panowie. Przecież nic takiego nie zrobiłam. - otarła twarz zakrwawioną ręką zostawiając na niej czerwone ślady, po czym uniosła kończyny do góry.
Dziwnym trafem Ed zniknął z pomieszczenia, a pracownicy tego nie zauważyli przez panujące zamieszanie... Plan wymyślony przez dwójkę kryminalistów został przetestowany, i jak się okazało - był skuteczny.
***
Zielonowłosy liczył pieniądze, gdy nagle stanęła przed nim postać, zasłaniając mu całe światło. Warknął cicho, po czym wyciągnął cygaro z ust, a w drugą rękę chwycił pistolet unosząc go w stronę "przeszkody".
- Zabijesz mnie, Joker?
Klaun uniósł głowę do góry, a następnie podniósł się z kanapy. Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Jakim cudem? Przecież nawet on nie wydostał się tak szybko z Arkham...
- Wynocha! - krzyknął do tancerki, która miała umilić mu czas spędzony w klubie - Widzę, że pomimo zamknięcia mieliście głowy na karkach... - zaśmiał się szaleńczo, po czym zaprosił gestem swojego gościa na kanapę - A Emily?
- Podczas gdy ty się świetnie bawisz, my musieliśmy sobie radzić z jakimiś idiotami... Przynajmniej mnie nie zabierali na elektrowstrząsy. - prychnął, pochylając się nad przyjacielem - Bałeś się uwolnić nas z Arkham?
- Elektrowstrząsy? - Joker zmarszczył brwi, by następnie wstać gwałtownie z zajmowanego przez siebie miejsca - Gdzie ona jest?
- Ściągnęła na siebie uwagę wszystkich, żebym mógł się wydostać. Miałem załatwić pomoc, ale widzę, że na ciebie nie można już liczyć... - Nygma pokręcił głową - My przez pół roku planowaliśmy twoje odbicie i zabicie Valeski, a ty przez dwa miesiące nie umiałeś nas uwolnić.
Zielonowłosy prychnął głośno, po czym wyszedł z pomieszczenia bez słowa. Ed wyglądał na nieźle wkurzonego.
- No tak, najlepiej wszystko olać! - warknął za klaunem.
***
- Masz dość? - spytał mężczyzna, który stał przy włączniku.
Em ledwo co kontaktowała. Jej oczy same się zamykały, bo potraktowano ją kolejną dawką prądu. Mimo wszystko na jej ustach wciąż widniał szeroki uśmiech.
- Pocałuj mnie w... - wyszeptała tylko, kiedy znów przez jej ciało przeszły kolejne wolty.
Czuła się jakby dźgano ją szpikulcem do lodu. Krzyczała, jakby zależało od tego jej życie - i zależało. Zrobiłaby wszystko, aby tylko przestali, lecz nie zamierzała błagać... Nie chciała dawać im tej satysfakcji.
Nagle wszystko się skończyło, a jej naprężone dotychczas ciało - opadło na łóżko. Z początku wydawało jej się, że umarła, lecz po chwili ktoś wziął ją na ręce.
- Co oni ci zrobili? - usłyszała, i ucieszyła się nawet z obecności tej osoby.
***
- Trzeba dowiedzieć się skąd ta dziewczyna się tu wzięła. - Ed przeczesał palcami włosy, a następnie zdjął okulary - To przez nią nas złapali...
- Gdyby nie to, że niebiescy są przy mnie dwadzieścia cztery na siedem, już dawno siedzielibyśmy przy kominku popijając whisky. - prychnął Oswald, a przynajmniej tak wydawało się Nygmie.
- Ciężko rozmawia się z tobą przez telefon, wiesz? - mówiąc to chwycił w dłoń smartfona - Zabiję smarkulę jak wpadnie w moje ręce.
- Co z Jokerem?
- Zniknął... Miejmy nadzieję, że w końcu coś do niego dotarło.
***
- Co z nią? - Harleen stała przy drzwiach od sali, która służyła za część szpitalną.
Blondynka przyglądała się Emily zza szyby. Dziewczyna wyglądała jakby potrącił ją samochód... Jeszcze chwila dręczenia, a jej mózg przestałby funkcjonować. Nerwy zostały lekko uszkodzone, ale lepsze to od śmierci najważniejszego narządu w ludzkim ciele.
- Dopiero się obudziła, lecz wie gdzie się znajduje i kim jest - ale pierwszy raz nie jest jej do śmiechu. - lekarz oparł się plecami o ścianę - Harleen skusiłabyś się na kawę ze mną po pracy?
Kobieta weszła do pomieszczenia, po czym odwróciła głowę w stronę Tom'a, posyłając mu przy tym przepraszający uśmiech.
- Wybacz, ale nie mogę. Mam dużo zaległej papierkowej roboty. - skłamała, by odetchnąć z ulgą, gdy odrzucony mężczyzna poszedł do automatu z kawą nieco zawiedziony.
- Ooo, pani doktor! Jak nie-fajnie panią widzieć. - Em uniosła się na łokciach, by po chwili znowu opaść bez sił na poduszki.
- Przyszłam cię zbadać, aby wiedzieć czy twój mózg prawidłowo funkcjonuje. - blondwłosa wzruszyła ramionami, po czym usiadła na krześle obok łóżka - Emily to imię, czy pseudonim? - włożyła końcówkę długopisu do ust.
- A co to ma do cholery wspólnego z moim mózgiem?
- Musimy jakoś cię wpisać w akta, a twoje dane osobowe nam w tym pomogą. - Harleen wywróciła oczyma, by po chwili coś zanotować - Więc...?
- Imię. - burknęła od niechcenia.
- Data urodzenia, imiona rodziców, adres zamieszkania...
- Może jeszcze numer telefonu, pin do karty bankowej? - Roberts zaśmiała się cicho - Tamto życie zostawiłam za sobą.
- Wiem, że Joker zmusza cię do bycia TAKĄ. Ale tak nie musi być! Możemy go od ciebie odseparować. Usunąć go z twojego życia... - lekarka spojrzała się na dziewczynę z nadzieją. Chciała go dla siebie...
- Chyba śnisz. Jestem taka, jaka być powinnam. Kocham być sobą i nie pozwolę, aby jakaś pożal się Boże lekareczka próbowała mnie zmienić. Niczego mi nie wmówisz. - pokazała jej środkowy palec, by zamknąć oczy.
- Joker podczas jednej z sesji powiedział mi swoje prawdziwe dane, a przynajmniej tak myślał... Ty też powinnaś wyznać kim tak naprawdę jesteś. Co jeśli twoi rodzice myślą, że nie żyjesz? Że stało ci się coś złego...
- Jak niby przedstawił ci się Joker, hę? - Emily w podświadomości wyśmiewała Quinzel za jej dziecinną naiwność. Jaka ta kobieta jest głupia.
- Joker powiedział, że kiedyś nazywał się chyba... - spojrzała w notatki, po czym przeniosła wzrok na pacjentkę - Jack Kerr.
------------------------------------------------------
Się porobiło XD menda Joker woli jakieś tancereczki 😝 Emily jest coraz groźniejsza 😍😍😍 ubóstwiam te jej nagłe przemiany, które zdarza mi się wymyślić na szybko. 😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro