Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♔ 𝑅𝑜𝓏𝒹𝓏𝒾𝒶𝓁 𝒳𝐼𝒱 ♔

<Lea>
Poczułam jak coś mną trzęsie, gdy próbowałam otworzyć oczy widziałam ciemność i materiał na moich oczach. Czyli ktoś mi związał oczy i chyba leżę w bagażniku. Znowu mnie podrzuciło, po jakich on drogach jeździ, że mną tak telepie? Najgorsze jest to, że czaszka mnie tak łupie, że to jakiś koszmar. Czuję się jakby ktoś mnie pieprznął cegłówką, a nie wybaczcie ja dostałam cegłówką w łeb. Czemu muszę mieć jakiegoś jebanego pecha i obrywać. Nagle mną jakby szarpnęło do tyłu-stoimy, nareszcie jednak wiem, że to nie koniec. Usłyszałam jak ktoś otwiera ten bagażnik i jak ktoś wyciąga mnie ze środka, a potem przewiesza mnie przez ramię. Co ja zabawką jestem, żeby mnie od tak przerzucać? No, chyba nie! Dłuższą chwilę szedł, w tym czasie usłyszałam kilka charakterystycznych dźwięków, które oznaczały że jesteśmy w lesie- lesie kurwa! Usłyszałam dźwięk przekręcania klucza i klamki. Trzask drzwi, a potem znowu szedł dalej, następnie musiał schodzić po schodach. Skąd to wiedziałam? Mówił, coś takiego: „Chuje schody". Nie trzeba byś Sherlockiem aby wiedzieć, że o to chodziło. Poczułam jak delikatnie kładzie mnie na kocu i rozwiązuje oczy, a potem ręce i nogi. Musiałam kilka razy mrużyć oczy, aby przyzwyczaić się do światła panującego w tej jak mniemam piwnicy. Spojrzałam na mojego porywacza, miał maskę. Zrobiłam zdegustowaną minę, a on zamiast coś powiedzieć poszedł schodami na górę i zamknął za sobą drzwi na klucz. Wstałam ostrożnie, bo nogi jednak miałam trochę jak z waty, a pulsująca głowa mi w tym nie ułatwiała. Rozejrzałam się dookoła, nic prócz kocyka, poduszki, umywalki innego nie było. Ile on mnie tutaj chce trzymać? Podeszłam do małego okienka, nie zmieściłabym się tutaj, a nawet gdyby to i tak za szybą były kraty. Oby mnie szybko znaleźli, nie mam zamiaru tutaj siedzieć nie wiadomo ile. Usłyszałam przekręcanie klucza więc szybko jak było to możliwe wróciłam na miejsce, w którym mnie zostawił. Zszedł na dół i u siadł na ziemi naprzeciwko mnie stawiając przede mną talerzyk naleśników, a obok mały talerzyk na którym było opakowanie leków przeciw bólowych oraz szklankę z sokiem. Spojrzałam na niego, nie miał maski, ale nie wiem czemu wydawał mi się cholernie znajomy. Tylko skąd, ja go znam?
- Nie chcę Cię otruć, jedz śmiało.- ten głos, też skądś mi się kojarzy.- Jak będziesz jeść opatrzę Ci ranę na głowie. W sumie nie chciałem tak mocno uderzyć, ale spanikowałem.- podrapał się w kark. Stwierdziłam, że jednak to zjem, potrzebuje dużo siły na to by stąd jakoś dać radę uciec. Gdy jadłam, tak jak mówił opatrywał mi ranę głowy. Postanowiłam przerwać tą ciszę, za dużo miałam pytań.
- Czemu mnie porywasz, a teraz karmisz? Jaki masz w tym cel?- przerwał na chwilę i westchnął ciężko, jakby serio miał coś ciężkiego na sercu. Po czym dalej owijał mi głowę bandażem.
- Jest wiele rzeczy, o których nie wiesz.- skończyłam jeść i połknęłam dwie tabletki przeciw bólowe, sokiem pomarańczowym.
- To może mnie olśnisz, co? Nie uważasz, że powinnam się dowiedzieć po co mnie porwałeś? Mam do tego prawo. A po za tym porwałeś nie tylko dziewczynę, ale jednocześnie policjantkę. Zdajesz sobie z tego sprawę, co za tym idzie?- znowu usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał mi w oczy.
- Usiądź wygodnie, to co usłyszysz... możesz w to nie uwierzyć.- wyjął zza paska spodni jakiś mały plik kartek i mi je podał. Wzięłam od niego i przewertowałam. Moją uwagę przykuły wyniki na potwierdzenie ojcostwa. Było napisane, że w 99,9% jakiś Park Son-je jest moim ojcem. Spojrzałam na niego niedowierzając.
- Kim jest Park Son-je?- zadałam to pytanie, nie mając stu procentowej pewności, że chcę to wiedzieć.
- Park Son-je to... to ja. Ja jestem twoim ojcem.- pewnie wyglądałam na przerażoną, ale przecież to nie możliwe. Nie byłam adoptowana, w rejestrze rodzinnym było napisane, że byłam córką Kim JiSonga, który został zamordowany.
- Nie, to nie możliwe! Kim JiSong to mój ojciec, który został zamordowany.- pokręcił głową i westchnął.
- Gdy miałaś dwa miesiące zostałaś porwana w parku. Ja i Twoja matka, rozpaczaliśmy nad tym. Policja nie mogła Cię znaleźć. Szukali wszędzie, po prostu porywacz rozpłynął się razem z tobą. Twoja matka popadła w depresję i nie spała po nocach śniąc o tym, że policja Cię znalazła. Niestety po pięciu miesiącach poszukiwań policja się poddała, ale twoja matka nie. Niestety po roku, było z nią coraz gorzej. Gdy wróciłem do domu, ona leżała cała we krwi. Popełniła samobójstwo, zostałem sam. Myślałem, że Cię straciłem na zawsze, ale znalazłem Cię przypadkiem w Daegu.- słuchałam go uważnie, ale nie mogłam w to uwierzyć. Zostałam porwana, przez mojego ojca, którym nim nie był.- Chciałem się zemścić na nich za to co zrobili mnie i tobie. – stop!
- Czyli zabiłeś mi ojca?!- zerwałam się na równe nogi, on też wstał i chciał do mnie podejść, ale mu uniemożliwiłam rękoma, pokazując żeby się do mnie nie zbliżał, co uszanował.
- On nie był twoim ojcem, ja nim byłem, jestem!- podniósł głos.
- No i co, że nim jesteś?! To nie daje Ci prawa aby kogoś zabijać! Nie pomyślałeś o tym, że może ja czułam się szczęśliwa?! Śmierć matki, to też twoja sprawa?! No gadaj!- kiwnął głową na 'tak'. Nie tego było za wiele. – Nie! Jesteś tylko i wyłącznie mordercą! Ja też mogłam umrzeć jakbyś nie wiedział!- westchnął i zakrył twarz dłońmi. Gdy się odwrócił i nie patrzył szybko włączyłam telefon i go z powrotem schowałam, tak aby nie widział. Za oknem się ściemniło, odwrócił się do mnie.
- Facet, który miał ją zabić, zapędził się za daleko i Ciebie też chciał zabić.- złapałam się za głowę zrozpaczona.
- Ty chyba sobie żartujesz?! Zniszczyłeś moje życie! Zadowolony jesteś z siebie?! Że przez Ciebie straciłam kontakt z osoba, którą kochałam i dalej kocham, non stop miałam koszmary związane z tamtym dniem! Ale nie, ty się kurwa chciałeś zemścić! A nie pomyślałeś w ogóle o mnie! Nie wytrzymam tutaj z tobą! Wypuść mnie!- warknęłam i skierowałam się ku schodom, ale mnie zatrzymał. Zaczęłam się z nim szarpać, aż nie popchnęłam go na umywalkę, o którą uderzył się głową. Pociekła krew, jakoś mnie to nie przerażało. Ruszyłam w kierunku schodów, ale padł strzał, poczułam ból i przytrzymałam się poręczy schodów. Trafił mnie w ramię, bolało jak cholera ale nie wytrzymam tutaj z nim ani chwili dłużej. Na szczęście idiota nie zamknął drzwi na klucz. Wybiegłam stamtąd i wybiłam szybę w drzwiach frontowych domku i jakoś otworzyłam drzwi. Stałam przed domkiem, wiedziałam, że prędzej czy później wyjdzie i mnie złapie albo zabije. Śmieszne, mój ojciec chce mnie zabić. Ruszyłam za domek w głąb lasu, niestety było ciemno i ledwo co widziałam. Jednak miałam jeszcze trochę baterii w telefonie, więc włączyłam sobie latarkę w nim. Najgorsze jest to, że rana postrzałowa mocno krwawiła i ledwo trzymałam komórkę w ręce. Robiłam się coraz to słabsza, przez tracenie krwi. A pomyśleć, że chciałam zostać lekarzem. Nie! Zachciało mi się zmienić marzenia i zostałam policjantką, tylko po to aby dowiedzieć się kto jest mordercą moich-jak się okazało nie moich-rodziców. Usłyszałam jego krzyk i nawoływania mnie. Jest coraz to bliżej. Muszę jakoś uciec, tylko kurwa jak skoro nie wiem gdzie jestem!
Usłyszałam szelest, odwróciłam się i to był błąd, stał tam i mierzył we mnie, po czym strzeli w moją stronę, ale udało mi się jakoś w ostatnich sekundach uciec. Echo wystrzału rozniosło się chyba po całym lesie. Nagle usłyszałam śmigła helikoptera, może jednak im się udało mnie namierzyć. Zaczęłam uciekać przed siebie, gdy przechodziłam przez przewalone stare drzewo poczułam ból w bogu. Dotknęłam dłonią i poświeciłam na nią latarką-krew. Fuck, musiała mnie kula drasnąć. Poświeciłam przed sobą latarką i w oddali zobaczyłam księżyc, który odbijał się od tafli wody. Jestem uratowana, albo i nie. Ale to jedyna droga ucieczki innego wyboru nie miałam, więc pobiegłam w stronę wody. Biegłam po pomoście, słyszałam jak biegnie za mną. Szarpnął mnie za rękę do tyłu i zaczęła się między nami szarpanina. Niestety, broń wystrzeliła jednak trafiło w niego. Mężczyzna miał dość dużo siły i dalej się z nim szarpałam, po czym na nas było nakierowane światło z helikoptera, który latał nad nami. Po kilku sekundach, był kolejny wystrzał, a ja poczułam ogromny rozrywający ból w okolicach podbrzusza. Nie miałam siły i niestety razem wpadliśmy do wody, było mi zimno, słabo i nagle zrobiłam się senna.


▂▃▅▇█▓▒░۩۞۩ ۩۞۩░▒▓█▇▅▃▂

ƹ̵̡ӝ̵̨̄ʒ Dochodzimy do końca, jeszcze jeden i epilog. Jak myślicie jak się skończy?ƹ̵̡ӝ̵̨̄ʒ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro