Dzień, w którym nienawidzę szkoły jeszcze bardziej
Dlaczego jest tak, że jeśli na coś bardzo czekamy, to czas wlecze się jak żółw, a gdy próbujemy coś odwlec, jak tylko się da, to w mgnieniu oka trzeba stawić temu czoła? Jakim cudem dopiero parkowałam furgonetkę na szkolnym parkingu, a teraz stoję pod tą głupią aulą, w której zmarnuję całą swoją młodość? Tak nie może być. Napiszę skargę do kuratorium. Dyrektor nie ma prawa nakazać mi spędzać tu każdego dnia aż do wakacji.
Naciskam klamkę. Drzwi niemiłosiernie skrzypią, co świadczy o tym, że same już nie pamiętają, kiedy używano ich po raz ostatni. Gdy wchodzę, twarze wszystkich osób zebranych w auli od razu kierują się na mnie, więc jak najszybciej zajmuję pierwszy z brzegu fotel i skupiam się na dyrektorze, stojącym na brudnej, zagraconej scenie. Próbuję nie myśleć o tym, ile kurzu unosi się w powietrzu pachnącym starym drewnem, a także o tym, że przez ten półmrok najpewniej zaraz zachce mi się spać.
Pan Hudson stuka w ekran swojego telefonu, nie zwracając na zebranych najmniejszej uwagi, dlatego zaczynam rozglądać się po sali. Widzę w dole Allison Hartley. Plotki głoszą, że została przyłapana na paleniu trawki za szkolnym śmietnikiem. Widzę tył głowy Eddiego Ironsa, który pewnie jej tę trawkę sprzedał. Widzę też Molly Evans, znaną z notorycznego spóźniania się na lekcje. Dwa rzędy za nią siedzi Ivo Jablonsky. Szczerze? Nie mam pojęcia, co tu właściwie robi. Po jego prawej stronie Jeremy Clark, przywódca dziwaków, drapie się właśnie po karku. Pewnie znaleźlibyśmy wspólny język, bo oboje należymy do tej samej kategorii szkolnych odmieńców, ale raczej nikt nie ma ochoty z nim rozmawiać, odkąd do sieci wypłynął filmik, na którym dręczy małe ptaszki. Osobiście go nie oglądałam, z relacji Jen wiem jednak, że był conajmniej niepokojący.
Trzy dziewczyny, łącznie ze mną, oraz trzech chłopaków. Sześć osób. Czy sześciu osobom uda się w dwa miesiące wyremontować tę pieprzoną aulę? Naprawdę nie chciałabym przyłazić tu jeszcze w wakacje, żeby później Jennifer mogła spełnić oczekiwania swojej matki i zagrać jakąś Julię czy lady Makbet.
Drzwi znów skrzypią. Gdy podnoszę głowę, napotykam spojrzenie Aidena Woodsa. Chłopak prześlizguje się wzrokiem po mojej twarzy, po czym się odwraca, kompletnie mnie ignorując.
Nie cierpię go. To ten typ człowieka, który ma wszystko gdzieś, przyjeżdża do szkoły motocyklem, nie bawi się w związki, nie odzywa się do nikogo, a na lekcjach prawdopodobnie nawet nie słucha.
Znaczy... Gdyby go tak porównać do mnie, to prawie wszystko się zgadza, prócz motocyklu, oczywiście. Patrząc jednak na postawę Aidena, odnosi się wrażenie, że on całym sobą głośno krzyczy: NIE.
Nie interesujesz mnie.
Nie chce mi się z tobą rozmawiać.
Nie zaprzyjaźnimy się.
Nie podchodź do mnie.
Nie patrz w moją stronę.
Nie waż się zawracać mi głowy.
Idealnie nadawałby się do roli Patricka Verony z Zakochanej złośnicy, gdyby ktoś postanowił nagrać ten film jeszcze raz.
– Pięknie, skoro już wszyscy jesteśmy, to może powiem wam, jak ja to widzę. – Głos dyrektora Hudsona roznosi się po całej auli, choć mężczyzna nie używa mikrofonu. To ten moment, kiedy zadziwiają mnie prawa fizyki. Pewnie gdybym bardziej przyłożyła się do nauki, wiedziałabym, jak to jest w ogóle możliwe. Dyrektor obiega wzrokiem rozproszonych uczniów i kiwa głową do własnych myśli. – Tak... Podzielicie się na pary, znaczy dwie pary i jedna trójka. Jedna para zajmie się garderobą, druga zapleczem, a reszta aulą. Jacyś chętni?
Oczywiście Allison i Eddie od razu spoglądają na siebie. Daję sobie uciąć obie ręce, że zaklepią sobie zaplecze, gdzie będą mogli do woli upalać się trawką. Zazdroszczę im. Sama bym się tam zamknęła i nie wynurzała aż do Gwiazdki.
Dyrektor kręci jednak głową. Najwyraźniej pomyślał o tym samym co ja, ale to wcale nie czyni go geniuszem.
– Panna Hartley zajmie się garderobą z panną Evans, a pan Clark i pan Irons uporządkują zaplecze. Jest tam wiele ciężkich rzeczy, które trzeba wyrzucić, więc myślę, że wasza dwójka nada się do tego idealnie. Reszta opiekuje się aulą. Będę was codziennie sprawdzał, tak że bez żadnych sztuczek. Zrozumiano? Dziś zacznijcie od ogarnięcia tego bałaganu, jutro dostarczą do szkoły farby, narzędzia, środki piorące i inne takie.
Co za szajs. Spoglądam na obity ciemne drewno na suficie i modlę się do Przenajświętszej Panienki. Dwa miesiące. Pięć dni razy osiem tygodni, czyli czterdzieści dni męki. W dodatku w towarzystwie Aidena Woodsa. Idę skoczyć z dachu, bo tylko połamanie wszystkich kończyn uchroni mnie przed tym, co mnie czeka. Czy za przestawienie nosa nauczycielowi naprawdę muszę cierpieć tak bardzo?
Dyrektor schodzi ze sceny po drewnianych schodkach, po czym z uśmiechem na twarzy wspina się do wyjścia. Wszyscy uczniowie odprowadzają go wzrokiem, a Jeremy Clark nawet wystawia środkowy palec jego plecom.
– To jest, kurwa, bez sensu – jęczy Allison Hartley, gdy dyrektor znika za drzwiami. Jest na tyle ładna, że w mojej opinii nie pasuje do niej ani przeklinanie, ani tym bardziej jaranie trawki za śmietnikiem. Ale to tylko moje zdanie, które i tak każdy ma gdzieś – mój ojciec też.
Jeremy Clark patrzy na nią lekko nieobecnym wzrokiem. Wzdycha, łapie plecak i wstaje z siedzenia.
– Mam to gdzieś. Nie dam z siebie robić frajera, który odwala najgorszą robotę. Znikam stąd.
– Jeśli nie odpracujesz kary, to zawieszą cię w prawach ucznia – ostrzega Ivo. Jego śmieszny akcent jest przedmiotem drwin, odkąd tylko pamiętam, dlatego podświadomie mimo wszystko darzę chłopaka sympatią. – Jeśli dobrze kojarzę, jesteś w ostatniej klasie, więc zawieszenie to raczej nie jest coś, z czego ucieszą się twoi rodzice.
Rosja: 1
Ameryka: 0.
Jeremy zaciska szczękę i opada na swoje miejsce. Nie zmienia to jednak faktu, że mina Allison wciąż nie jest przesadnie radosna. Woods wygląda, jakby nie obchodziło go nic, co dzieje się dookoła, a Irons z rozbawieniem w oczach przygląda się scenie. Pewnie znów się upalił.
– Słuchajcie. – Molly Evans wstaje i patrzy po kolei na każdego z nas. – To jest nie fair. Dyrektor nie powinien karać nas wszystkich czymś takim. Powinniśmy mieć jakiś wybór, jakąś alternatywę. To niesprawiedliwe, że za kilka spóźnień mam codziennie do końca roku czyścić lustra w garderobie...Całe szczęście, że nasze liceum jest publiczne, bo rodzice nadzianych dzieciaków z prywatnych szkół już szykowaliby pozew zbiorowy za takie coś.
Jeremy Clark wyciąga z kieszeni telefon i wygląda, jakby właśnie wygrał milion dolarów w loterii życia.
– Napiszmy o tym na Fejsie. Że dyrektor nas zmusza do niewolniczej pracy. Wszyscy się za nami wstawią, Hudsona zwolnią, a cała ta cholerna kara pójdzie w zapomnienie.
– To jest myśl! – Molly prawie sika z wrażenia.
– Tak! Zrób filmik, jak musimy podnosić jakieś ciężkie rzeczy. Ale tak, żebyśmy wyglądali megażałośnie. – Cóż, Allison ewidentnie sikanie ma już za sobą. Jest tak podekscytowana, że prawie się trzęsie.
– Serio? Naprawdę tylko ja uważam ten pomysł za idiotyczny? – To ja. Odzywam się. Przy uczniach z trzeciej i czwartej klasy.
Patrzą na mnie. Aiden Woods chyba przysypia, więc jego w ogóle nie zaliczam do osób mentalnie obecnych na tym zgromadzeniu.
– Idiotyczny? A masz jakiś lepszy, dzięki któremu nie będziemy musieli tu codziennie przychodzić? – pyta Eddie.
Doprawdy niepojęte, że w tym stanie potrafi powiedzieć coś sensownego.
– Nie mam – odpowiadam zgodnie z prawdą.
– Posłuchaj, dziwaczko Parker. – Allison Hartley mierzy mnie spojrzeniem, które doskonale znam. Najświętsza Panienko, czy to się kiedyś zmieni? – Może i ty nie masz co robić po szkole, bo w twoim nudnym i bezpłciowym życiu dziwaka nie dzieje się nic ciekawego, ale to nie znaczy, że ja mam to samo. Tak się składa, że ta kara koliduje z moimi treningami lekkoatletycznymi, a one są dla mnie ważniejsze niż jakiś tam teatrzyk, rozumiesz?
– Ja musiałam odwołać wszystkie zaplanowane wizyty u kosmetyczki, które też są dla mnie bardzo ważne – wtrąca Molly.
– Jednym słowem: nie chcemy tu być, dlatego zrobimy wszystko, żeby tego uniknąć. Clark, masz dobrą kamerę w telefonie?
Jeremy w całym swoim życiu chyba nie był bardziej szczęśliwy. Poparcie dwóch lasek działa na jego ego jak zastrzyki z hormonem wzrostu na mięśnie naszego dyrektora.
– Też uważam, że to głupie – oznajmia Ivo. – Narobimy sobie większych kłopotów.
Dzięki ci dobry człowieku.
– Może zagłosujemy? – proponuję, chociaż wystarczy ułamek sekundy, by stwierdzić, że to bez sensu. Ivo i ja przeciwko całej reszcie.
Molly patrzy na nas z politowaniem, po czym schodzi na dół i wspina się na scenę. Allison pędzi w jej kierunku, a Clark z telefonem w dłoni staje przy schodkach. Dziewczyny zaczynają przesuwać ogromny, zakurzony fortepian. Jeremy komentuje wszystko na bieżąco. Dramat w trzech aktach, to będzie katastrofa.
* ♡ *
KATHERINE GREEN UDOSTĘPNIŁA FILM BRITTANY FERGUSON.
43 minut temu
Skandal!!! To jest XXI wiek, a wyglada jak niewolnictwo! Stop przemocy w szkole!
▶️ Odtwórz
4,7 tys wyświetleń
2415 osób lubi to 2975 komentarzy
👍🏻Lubię to! 💬Skomentuj ⤴️Udostępnij
________________________________________
973 Udostępnienia
Najnowsze ⬇️
Jack Boyle: Moim zdaniem spoko opcja, dzieciaki przynajmniej nauczą się szacunku.
👍🏻179❤️78
Evelynn Doscoe: Popieram!!! Godziny spędzone bezczynnie w kozie nic nie dają!!!
👍🏻127❤️113
Anne McCallister: Taki dyrektor to na prezydenta!
👍🏻76❤️15😂190
Andrew Andrew: Bez przesady, od remontów są odpowiednie brygady, a nie nasze dzieci
👍🏻55😡9
Lewis Carl Stephenson: Jako przewodniczący rady rodziców uważam, że kara nie narusza żadnych praw uczniów i zasad panujących w szkole, oraz jest bardzo dobrym przykładem tego, jak kadra nauczycielska radzi sobie w przypadku wyjątkowej niesubordynacji uczniów. Rada rodziców popiera działania dyrektora i nie zamierza wnosić w tej sprawie żadnych wniosków, ani sprzeciwów.
👍🏻213 ❤️438😡160😂35
Eleonora Hartley: Lewis Carl Stephenson, ciekawe co by Pan mówił, gdyby to Pana dziecko musiało codziennie zostawać po lekcjach i być narażone na niebezpieczeństwo!!! Ja tego tak nie zostawię!!!
👍🏻13😂77
Jason Clark: Eleonora Hartley, Priv
Gregory Allen: Jestem zbulwersowany
👍🏻1😂9
Melody Stafford: Wspaniała inicjatywa. W pełni popieram takie rozwiązania
👍🏻58❤️74
Archie Graham: Można się zgłosić na ochotnika?
👍🏻570❤️135😂88
POKAŻ STARSZE KOMENTARZE ⬇️
* ♡ *
– Clark! Evans! Hartley! Irons!
Donośny głos dyrektora, poprzedzony głośnym trzaśnięciem drzwiami, rozlega się w auli i nikt mi nie powie, że nie zrobiło to wrażenia na tej bandzie głąbów pragnących zawalczyć z systemem. Jak już mówiłam, dyrektor Hudson to chodząca kupa mięśni z wąsem. Na oko metr osiemdziesiąt furii, która potrzebuje zaledwie kilku sekund, by stanąć przed Molly, bo to ona siedzi najbliżej sceny.
Przez ostatnią godzinę nie ruszaliśmy się ze swoich miejsc. Wywołana przez dyrektora czwórka żywo dyskutowała o filmiku swojego autorstwa. Czytali na głos komentarze i nie wierzyli, jakim cudem większość mieszkańców Berkeley City wcale nie uważa, by działa im się jakaś ogromna krzywda. Ivo powtarzał pod nosem swoje rosyjskie przekleństwa, ja nie mogłam wymazać z twarzy wyrazu triumfu, a Woods? Daję słowo, że w pewnym momencie zaczął chrapać.
– Co wam odbiło? Czy wyście powariowali? Za tę akcję cała siódemka otrzymuje dodatkowe dwie soboty kary. Wszyscy, bez wyjątku.
– Ale panie dyrektorze! Razem z Parker im to odradzaliśmy!
Ivo Jablonsky, mój ty bohaterze.
– W takim razie podziękujcie kolegom za soboty w szkole i poproście, by następnym razem was posłuchali.
Jęczę w duchu. To jakiś paskudny żart. Taki naprawdę mało śmieszny. Chociaż ojciec nie zabił mnie wczoraj, dziś zrobi to na pewno. Soboty to dzień moich obowiązków domowych... Jak ja mam mu powiedzieć, że przez dwa tygodnie nie pomogę mu w zakupach ani nie posprzątam łazienki?
Co gorsza, za dwa tygodnie wypada dzień wizyty w szpitalu. Mama zawsze czeka na tę pierwszą sobotę miesiąca, ja tym bardziej. Nie mogę jej zawieść. Nie mogę zawieść ojca.
Postanawiam zostawić zszokowanych „kolegów" i wybiec za wychodzącym dyrektorem.
– Proszę pana – wołam za nim, gdy z wściekłością stawia kroki na szkolnym korytarzu. Doganiam go dopiero przy szafkach, sapiąc przy tym jak opętana. – Co do tych sobót...
– Moja decyzja jest nieodwołalna.
Aha. To by było na tyle. Mistrzem negocjacji to ja nie jestem. Ale może jest jeszcze nadzieja?
– Rozumiem. A czy istnieje możliwość przesunięcia jednej z sobót? Znaczy... Sprawa rodzinna, wie pan...
Dyrektor poprawia krawat, a jego wzrok nieco łagodnieje, choć na czole w dalszym ciągu pulsuje mu mała żyłka.
Pozwól mi. Pozwól mi, pozwól.
– Dobrze. Ale teraz tam wracaj. Macie dziś jeszcze dwie godziny kary i liczę, że weźmiecie się w końcu do pracy.
* ♡ *
UŻYTKOWNIK @Pinkgirl🌸 JEST TERAZ DOSTĘPNY!
8:13PM
@Pinkgirl: Ojciec oddał mi telefon. Powiedział, że musi mieć jednak ze mną kontakt, bo inaczej zwariuje.
UŻYTKOWNIK @Moodkiller🕷 JEST TERAZ DOSTĘPNY!
8:14PM
@Moodkiller: Wszystko lepsze od uczenia się.
@Pinkgirl: Widziałeś dziś ten filmik, co krąży w necie? Co o tym sądzisz?
@Moodkiller: Widziałem. Szczerze, Oscara to bym za niego nie dał.
@Pinkgirl: Haha
@Pinkgirl: Jestem tego samego zdania
@Moodkiller: Osobiście nie wiem, co o tym myśleć. Jedyne, co mogę powiedzieć, to... miłego remontowania :-)
@Pinkgirl: Tęsknie za czasami, kiedy byłam dla ciebie anonimowa. To było śmieszne, kiedy co tydzień zgadywałeś, jak mam na imię. Pamiętasz, jak przez miesiąc twierdziłeś, że na pewno jestem Alex Doherty?
@Moodkiller: Pamiętam.
@Pinkgirl: No właśnie. Ty nigdy nie chciałeś grać w tę grę...
@Moodkiller: Uwierz mi, że tak jest naprawdę dużo lepiej. Gdybyś tylko dowiedziała się, kim jestem, nie chciałabyś ze mną rozmawiać.
@Moodkiller: Stawiam na to wszystkie oszczędności.
@Pinkgirl: Jak uważasz. Kiedyś uda mi się to z ciebie wyciągnąć
@Moodkiller: Wątpię, gwiazdeczko.
@Pinkgirl: Miałeś tak na mnie nie mówić!
@Moodkiller: Ale lubię. Nie odbieraj mi jedynej przyjemności z tego dnia, proszę...
@Pinkgirl: Okej, widzę, że coś się stało. Proszę, możesz wygadać się ciotce Sadie. Nie oferuję dobrych rad, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, nie?
@Moodkiller: Życie jest do bani. Jak zawsze. Wszystko, co mamy, to nic nieznaczące gówno, kiedy nie towarzyszą temu emocje. Nienawidzę tego, że wracam do domu i nic tu nie ma. Rozumiesz? Zero uczuć, zero zrozumienia, zero wsparcia. Nie ma w tym sensu. Nie ma w tym tej iskry. Nawet nie wiesz, jak bardzo zazdroszczę ci ojca, który interesuje się tym, co dla ciebie ważne.
@Pinkgirl: Mój ojciec to chodzący zbiór najgorszych scenariuszy. Nie wiem, czy jest tu czego zazdrościć. Fucha policjanta sprawiła, że widzi zagrożenie za każdym rogiem, a przecież Berkeley City jest nudne jak flaki z olejem.
@Moodkiller: Ale kiedy przychodzisz do niego z problemem, to ci pomaga. Doceń to.
@Pinkgirl: Doceniam.
@Moodkiller: Niech będzie, że wierzę.
@Moodkiller: Wylogowuję się. Obejrzę dwa odcinki serialu i spróbuję zasnąć. Może dziś się uda. Dobranoc, Sadie.
@Pinkgirl: Dobranoc, nieznajomy
UŻYTKOWNIK @Moodkiller🕷
JEST NIEDOSTĘPNY
UŻYTKOWNIK @Pinkgirl🌸
JEST NIEDOSTĘPNY
* ♡ *
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro