Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31

Brunet rzucił się w stronę szafy i jak najszybciej wyjął pierwsze lepsze ubrania. Przebrał się i tuż po tym wypadł na korytarz. Przed drzwiami nie było Alec'a. Harry przeczuwał, że Luna nie mogła wyjść dobrowolnie z komnaty. Gdyby miała coś w planach poprosiłaby właśnie strażnika, bądź którąś ze służących aby czekali przed drzwiami i po obudzeniu Księcia poinformowali go o nieobecności dziewczyny.

W głowie Harry'ego formowała się pewna myśl. To może być jeden z pieprzonych pomysłów Desmonda na zemszczenie się na nim. Biegiem puścił się w stronę gabinetu króla. Tym razem nie witał się ze służbą, którą mijał. Najważniejsze było zdobycie informacji o Lunie.

Harry w niedługim czasie znalazł się na odpowiednim korytarzu. Nowością było to, że przed gabinetem stał jeden strażnik i w dodatku taki, którego brunet nigdy nie widział w tym miejscu zamku.

– Chcę się widzieć z królem – zaczął poważnym tonem Zielonooki.

– W tej chwili jest to niemożliwe Książę – odparł niewzruszony strażnik.

– Dlaczego niby? – spytał Harry, czując jak jego ciało wypełnia złość.

– Król Desmond z samego rana wyjechał wraz ze swoimi urzędnikami.

Harry mruknął coś pod nosem, odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę swoich komnat. Luna nie mogła zapaść się pod ziemię. A co jeśli naprawdę Desmond ją porwał? Książę postanowił popytać wśród służby o swoją ukochaną i króla. Może ktoś wie, gdzie i w jakim celu pojechał. I co najważniejsze – z kim. Przecież wczoraj dopiero wrócił do zamku. Dzisiejszy wyjazd nie mógł być przypadkiem.

Zielonooki ruszył w stronę głównego holu, gdzie zawsze jest najwięcej strażników, ze względu że tego wejścia używa ojciec Księcia. Brunet zaczepił jedną ze służących, która czyściła okna niedaleko głównych schodów. Z pewnością robiła to już dłuższy czas, sądząc po stanie okien od początku korytarza.

– Dzień dobry – przywitał się Książę. Kobieta spojrzała w dół, gdyż stała na drabinie, a na widok młodzieńca zaczęła jak najszybciej schodzić na dół.

– Dzień dobry Książę. Jak się Książę miewa? – spytała, skłaniając się lekko.

– Nie najgorzej – odpowiedział, nie chcąc wzbudzać podejrzeń. – Widziałaś może dziś Lunę? Moją ukochaną? Niewysoka brunetka... - zaczął szybko tłumaczyć.

– Znam ją oczywiście. Przepiękna dziewczyna – odparła z uśmiechem. – Ale nie, nie widziałam jej nigdzie. Z resztą przyszłam tutaj niedawno – a więc jej praca nie trwała aż tak długo.

– A wiesz może coś na temat mojego ojca? Podobno rano gdzieś wyjechał i najwyraźniej zapomniał mi o tym wspomnieć.

– Pierwsze słyszę – odpowiedziała zdziwiona kobieta. – Ale wiem kto mógłby Księciu pomóc –na słowa służącej w oczach bruneta pojawiły się iskierki. – Frans, jest jednym ze strażników. Z tego co wiem miał dzisiaj nocną zmianę i jeszcze powinien mieć wartę w głównym holu. Jeśli ktoś mógłby coś wiedzieć to właśnie on – powiedziała ściszając głos. Trzeba pamiętać, że ściany maja uszy.

– Dziękuję ci bardzo – odpowiedział entuzjastycznie młodzieniec i nie mogąc się powstrzymać z radości musnął wierzch dłoni kobiety. – Miłej pracy – rzucił, po czym pędem udał się w stronę schodów.

Zbiegł po stopniach i zatrzymał się u ich podnóży. Naprzeciw niego przy drzwiach stało dwóch strażników, a kawałek dalej kolejna dwójka. Na widok Księcia, wszyscy skłonili się.

– Szukam niejakiego Fransa – odezwał się Harry, spoglądając na każdego z mężczyzn.

– To ja Panie – odezwał się jeden z nich i wystąpił.

– Chciałbym z tobą porozmawiać – zaczął Książę, a gdy strażnik skinął głową brunet wskazał dłonią boczny korytarz.

Młodzieniec zatrzymał się w połowie korytarza, gdy miał pewność, że nikt nie usłyszy ich rozmowy. Strażnik podszedł do niego lekko przestraszony. Obawiał się wyrzucenia z pracy, której wypłata była podstawą utrzymania jego rodziny.

– O co chodzi Panie? – spytał, lekko pochylając głowę.

– Nie obawiaj się. Nie zamierzam cię wyrzucić z zamku – mężczyzna odetchnął z ulgą. – Wiem, że miałeś dzisiaj nocną zmianę. Widziałeś więc może jak mój ojciec wyjeżdża z zamku? – spytał.

– Oczywiście – odparł strażnik, a serce Harry'ego drgnęło z radości. – Król Desmond z samego rana wraz z urzędnikami wyszedł na dziedziniec i wyjechali gdzieś. Nie mam pojęcia gdzie. Ale doszły mnie słuchy o kontroli czegoś. Być może Książę wie o co chodzi – i w tym problem. Harry nie miał pojęcia.

– Widziałeś może wśród nich kobietę? Niska brunetka, pewnie była przestraszona – zaczął szybko Harry. Frans zamyślił się i zmrużył oczy, a po chwili na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.

– Tak. Była wśród nich jakaś młoda dziewczyna. Krzyczeli na nią żeby się pospieszyła. Sprawiała wrażenie niechętnej do wyjazdu.

– Dziękuję ci bardzo. Dzięki tobie jak najszybciej zareaguję i odbiję moją ukochaną – wytłumaczył z wielką wdzięcznością, kładąc na ramieniu strażnika dłoń. – Gdy wrócę dopomnij się o swoją nagrodę. Nawet gdyby uszło to mojej uwadze. Proszę. Chcę ci się jakoś odwdzięczyć.

– Największą nagrodą dla mnie będzie szczęście twoje Panie i gdy zasiądziesz na tronie wraz ze swoją ukochaną. Muszę wracać do swoich obowiązków. Wybacz Książę.

– Dziękuję jeszcze raz za wszystko – odpowiedział Harry, po czym wspólnie z Fransem wyszli na główny hol. Tam mężczyzna powrócił do swoich obowiązków, a Zielonooki popędził do swojej komnaty aby przygotować się do drogi.

Musiał działać z zawrotną prędkością. W jego rękach leżało bezpieczeństwo i dalsze życie Luny.

Harry wpadł do swojej komnaty i dobiegł do szafy. Przebrał się w wygodniejszy do jazdy stój i po zabraniu specjalnej torby, którą można przywiesić przy siodle pobiegł do kuchni. Nie chcąc niepokoić Liam'a, poprosił innego z kucharzy o spakowanie jedzenia i wody. Dzięki temu bez problemy mógł wyjść z zamku. Może i robił to wszystko bezmyślnie. Pozostawiał zamek sam, bez nadzoru. Ale przecież z pewnością Desmond zostawił tutaj swoich urzędników, aby wszystkiego doglądali. Z resztą w tamtej chwili to nie budowla była najważniejsza, a życie przyszłej królowej tego królestwa. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro