Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29

Po wspólnie zjedzonym śniadaniu Luna i Harry musieli przygotować się na naukę jazdy konnej. Jedna ze służących dostarczyła świeże stroje dla pary. Książę wręczył swojej ukochanej jej odzienie i wysłał do łazienki, aby tam mogła się swobodnie przebrać. Sam postanowił szybko zmienić strój w głównej komnacie.

Luna przeszła do sąsiedniego pomieszczenia i zdjęła suknię z poprzedniego wieczora. Na sam widok tkaniny na ustach pojawiał się szeroki uśmiech, a w głowie odtwarzały wspomnienia szalonej zabawy.

Kobieta szybko przebrała się w strój, który składał się oczywiście ze świeżej bielizny, granatowej zwężanej od pasa w dół sukni z lekkim dekoltem, długim rękawem i ozdobnym wiązaniem na brzuchu i piersiach. Do tego ciemne wysokie buty, delikatne rękawiczki i płaszcz przypinany na ramionach. Luna z łatwością poradziła sobie z klamrami i gotowa odrzuciła długie włosy na plecy. Prezentowała się inaczej niż dotychczas, ale śmiało można było stwierdzić, że ciemne kolory pasują jej tak samo jak jasne.

Dziewczyna nie była pewna co teraz ma zrobić. Nie wiedziała czy Harry jest już gotowy, a mimo ostatniej sytuacji z kąpielą, nie chciała wejść w trakcie gdy będzie się przebierał. Uchyliła więc lekko drzwi i wystawiła głowę, jednocześnie przenosząc wzrok na ziemię.

– Można już? – spytała niepewnie.

– Tak. Oczywiście – odpowiedział brunet, a kobieta weszła w głąb komnaty.

Harry prezentował się równie świetnie. Szmaragdowa, lniana koszula, czarne obcisłe spodnie i specjalne wysokie buty do jazdy konnej. Do tego do jego ramion przypięty był na srebrnych klamrach niedługi czarny płaszcz.

– Pięknie wyglądasz – skomplementował kobietę, przyprawiając ją tym samym o róż na policzkach.

*****

– A więc możesz wybrać którąś z klaczy. Tą, która najbardziej ci się spodoba – odezwał się Harry, gdy razem z Luną przekroczyli próg królewskiej stajni.

Dziewczyna szła w głąb pomiędzy boksami przyglądając się zwierzętom. Każde z nich było piękne i urzekało czymś brunetkę. W ostatnim z boksów po prawej stronie, gdzie znajdowały się klacze Luna dostrzegła piękne zwierzę o jasnym umaszczeniu. Brunetka zbliżyła się i wyciągnęła niepewnie dłoń w stronę pyska klaczy. Ku zaskoczeniu dziewczyny, zwierzę nie spłoszyło się pod dotykiem kobiety.

– Widzę, że Molly podbiła twoje serce – czuła, że Harry się uśmiecha. – Wszyscy ją uwielbiają. Jest niezwykle spokojna, więc będziesz miała doskonałe warunki do nauki. A do tego takiego cudownego nauczyciela – Luna odwróciła się w stronę Księcia marszcząc brwi. Zielonooki wybuchnął na to śmiechem i podszedł do kobiety. Pochylił się i musnął jej usta, po czym otworzył boks.

Do pary podbiegł szybko młody chłopak, którego zadaniem była opieka nad zwierzętami. Na prośbę Harry'ego przygotował klacz do jazdy, a także zajął się koniem Księcia – Hadesem.

W tym czasie brunet pomógł ukochanej założyć na dłonie rękawiczki, aby jej dłonie nie przetarły się od lejcy.

Gdy wszystko było gotowe młody chłopak wyprowadził na dziedziniec konie. Harry stwierdził, że na razie będą je prowadzić, a dopiero na równym terenie ich dosiądą. Brunet wybrał na miejsce ćwiczeń łąkę niedaleko zamku. W razie czego zawsze można było w szybkim czasie powrócić na dziedziniec.

Luna chwyciła lejce z jasnej skóry i delikatnie ciągnąc za nie zmusiła Molly do ruchu. Harry wyszedł na prowadzenie i po krótkiej rozmowie ze strażnikiem przy bramie mogli spokojnie wyjść poza mury zamku.

Po kilkunastu minutach spokojnej wędrówki skręcili w lewo, gdzie roztaczała się wielka, zielona łąka.

– Gotowa? – spytał Harry, zbliżając się do ukochanej. Wypuścił z dłoni lejce Hadesa, bez obawy, że zwierzę ucieknie. Koń był bardzo posłuszny swojemu właścicielowi i nigdy, nawet w krytycznym sytuacjach nie uciekł.

– Nie jestem pewna – odpowiedziała zawstydzona. Zielonooki uśmiechnął się lekko i złożył na jej wargach krótki pocałunek.

– To nie jest trudne. Najpierw będę trzymał lejce Molly, a potem przekażę je tobie – zawiadomił, po czym chwycił dziewczynę w talii, aby mógł ją posadzić na grzbiecie klaczy.

*****

– Nie wierzę. Po prostu nie wierzę – Harry po raz kolejny pociągnął za swoje włosy, ku wielkiemu rozbawieniu Luny. – Nie wierzę, że z tobą przegrałem – jęknął.

Ku zdziwieniu brunetki, sama szybko załapała umiejętność jazdy konnej. W drodze powrotnej do zamku stwierdziła, że chcąc sprawdzić czy rzeczywiście się czegoś nauczyła, mogą się ścigać z Księciem do bramy wjazdowej na dziedziniec. Tym oto sposobem okazało się, że Harry i Hades nie poradzili sobie w konkurencji z Luną i Molly. Dziewczyna wygrała kilku minutową przewagą.

– Miałam świetnego nauczyciela – mruknęła, zatrzymując ukochanego. Musnęła jego policzek, a gdy brunet wskazał palcem także drugi, również tam pozostawiła buziaka.

– A jak ogólnie się czujesz Kochanie? Nie bolą cię nogi? Wczoraj po balu wróciłaś ze zdartymi podeszwami – oboje zaśmiali się, przechodząc przez jeden z zamkowych korytarzy.

– Wszystko jest dobrze. Dziękuję za troskę i jeszcze raz za całe wczorajsze przyjęcie.

– Szczerze, to był to najlepszy bal na jakim byłem. Do świetnej zabawy i udanego przyjęcia nie potrzeba gromady zadufanej arystokracji – odpowiedział Harry, przysuwając dłoń w stronę delikatnej skóry brunetki. Splótł ich palce i uniósł do swoich ust. Ucałował wierz ręki kobiety, czym wywołał na jej policzkach rumieniec. – Myślisz, że moglibyśmy urządzić jeszcze jeden taki dziś wieczorem? Bardziej kameralny, dla części służby, która musiała wczoraj pracować.

– Jeśli tylko na to pozwolisz to czemu nie – odpowiedziała Luna. Może na zewnątrz wydawała się jedynie przyjmować do siebie tę wiadomość, ale wewnątrz skakała jak małe dziecko.

W odróżnieniu od brunetki Harry nie ukrywał radości. Natychmiast porwał dziewczynę w ramiona i ze śmiechem na ustach kręcił się dookoła własnej osi.

*****

Zgodnie z zamysłem Księcia wieczorem odbyło się kolejne przyjęcie. Tym razem w drugiej, trochę mniejszej sali balowej. Harry ubrany w ciemne obcisłe spodnie i lnianą koszulę szalał wraz z Luną na parkiecie. Pudrowa suknia z krótkim rękawkiem otaczała nogi dziewczyny. Z ust obojga wydobywały się głośne śmiechy. Wszystkich otaczała irlandzka muzyka, radość i okrzyki.

Harry ułożył jedną z dłoni na łopatkach Luny, a drugą wyciągnął w jej stronę. Dziewczyna chwyciła wyciągniętą rękę, po czym obie zostały ułożone na torsie Księcia. Brunet przysunął bliżej siebie ukochaną i zaczęli podskakiwać w rytm muzyki.

Radosną atmosferę przerwał głośny krzyk dobiegający ze szczytu schodów.

– Dość! – ten głos.

Zespół przestał grać, a wszyscy goście jak jeden mąż pochylili się. Luna zamarła w ramionach Harry'ego. Przerażone spojrzenia obojga przeniosły się ze swoich twarzy na szczyt schodów.

Desmond wrócił...

**********

Mam prośbę. Mogłybyście napisać mi czy przyszły do Was powiadomienia o rozdziale? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro