Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

– Harry...-wymruczała Luna, dotykając opuszkiem palca policzka bruneta. Książę był pogrążony w słodkim śnie, a jego ramiona ciasno oplatały talię kobiety. – Harry. Muszę wstać – ciągnęła rozbawiona całą sytuacją.

Było już bardzo wcześnie, promienie Słońca powoli wpadały do komnaty, a dziewczyna musiała przygotować się na nowy dzień pracy. Nie chciała zostawiać ukochanego, lecz dobrze wiedziała, że czekają ją nieprzyjemności, gdyby Desmond dowiedział się o jej ,,dniu wolnym".

– Co się stało? – wymruczał Harry, nie otwierając oczu.

– Muszę wstać – odpowiedziała, wplątując dłoń we włosy mężczyzny. Delikatnie pociągnęła z ich końcówki, czym wywołała jęk przyjemności Zielonookiego.

– Po co? Słońce nawet dobrze nie wstało – rzucił i przyciągnął ją bliżej siebie.

– Muszę iść do pracy – odpowiedziała cicho. Na słowa kobiety Harry automatycznie się rozbudził i uniósł. Poranione plecy dały o sobie lekko znać, lecz to nie było w tamtej chwili najważniejsze.

– Jak do pracy? Co ty wygadujesz? – Harry przeczuwał o co chodzi, lecz chciał dowiedzieć się wszystkiego dokładnie.

– Król...kazał mi pracować – zaczęła niepewnie.

– Nigdzie nie idziesz– przerwał jej szybko brunet. Luna pokręciła zrezygnowana głową i również się podniosła. Spojrzała w szmaragdowe tęczówki mężczyzny, a jej dłoń spoczęła na lekko posiniaczonym policzku Księcia.

– Nie chcę żeby cię skrzywdził, przez moje lenistwo – odezwała się cicho, gładząc kciukiem skórę mężczyzny.

– Jak? O czym ty mówisz? – ponownie jej przerwał, zamykając jej drobną rękę w swoich. Luna zacisnęła powieki i pokręciła głową. – Powiedz mi Skarbie, proszę.

– Twój ojciec powiedział, że albo zacznę pracować na zamku, albo...cię zabije – powiedziała, robiąc w trakcie zdania długą przerwę. Te słowa nie mogły opuścić jej ust.

Źrenice Księcia rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów. Brunet nie czekając na nic szybko pochylił się nad Luną i objął ją ciasno ramionami. Dziewczynie nie pozostało nic jak delikatnie, z uwagi na rany mężczyzny, odwzajemnić uścisk. Harry wtulił twarz w zagłębienie szyi ukochanej, na którym złożył również pocałunek.

– Nie puszczę cię nigdzie. Nie możesz pracować. Nie pozwolę na to. W dodatku jesteś chora. Tym bardziej nie wyjdziesz z tej komnaty, a nawet łóżka dopóki na to nie pozwolę – powiedział poważnym, lecz zatroskanym głosem. Luna uśmiechnęła się pod nosem i wtuliła w ciało partnera, jednocześnie przymykając oczy.

– Jesteś kochany, ale nie chcę żeby coś ci się stało. Już i tak zbyt dużo wycierpiałeś – odpowiedziała brunetka, odsuwając się lekko.

– Dla ciebie byłbym w stanie przetrwać to drugi raz – powiedział, przez co oczy brunetki zaszły łzami. – Nie płacz Kochana. Wiesz, jak silne uczucie do ciebie żywię, więc to nic dziwnego – dodał, po czym schylił się, aby złączyć ich usta. Był to delikatny pocałunek, wręcz muśnięcie warg. Lecz przekazywało tyle emocji i uczucia, ile żaden inny nie potrafił.

– Połóż się. Powinieneś leżeć i odpoczywać – odezwała się Luna, mrugając powiekami.

– Ale tylko wtedy, gdy będę miał pewność, że pozostaniesz ze mną – odpowiedział rozbawionym głosem. Luna nie mogła nie poddać się temu cudownemu uśmiechowi, równym białym zębom oraz dołeczkom w policzkach.

Wraz z Harry'm ponownie położyli się pod miękką pościelę i wtuleni w siebie ponownie zasnęli.


******

Luna została wybudzona ze snu przez ciche pukanie. Od jakiegoś czasu jej sen był bardzo lekki i nawet ciche dźwięki mogły ją obudzić. Chciała się podnieść, lecz silne ramię zaplecione na jej talii uniemożliwiało jej to. Luna westchnęła z uśmiechem i jak najdelikatniej zdjęła rękę Harry'ego ze swoje ciała. Brunet automatycznie objął jedną z wielu poduszek i wtulił w nią twarz, nadal spokojnie śpiąc.

Brunetka postawiła stopy na podłodze i wstała z łóżka, po czym okryła swoje ciało leżącym niedaleko płaszczem Zielonookiego. Poprawiła swoje rozczochrane ciemne włosy i ruszyła w stronę drzwi. Pociągnęła za klamkę i ujrzała Alec'a, którego twarz na widok kobiety zaczęła wyrażać zmieszanie i zawstydzenie.

– Wybacz. Myślałem, że już nie śpicie. Przyniosłem śniadanie – jakby na dowód swoich słów, uniósł lekko do góry tacę wypełnioną pysznościami.

– Wejdź – odparła z lekkim uśmiechem i otworzyła szerzej drzwi.

Strażnik jak najciszej przekroczył próg komnaty i tacę ze śniadaniem ustawił na stole.

– Przepraszam, że cię obudziłem – odezwał się szeptem, w stronę Luny, gdy zauważył że w odróżnieniu do niej Harry jeszcze śpi.

– Nic nie szkodzi. Naprawdę. I tak musiałabym to zrobić wcześniej czy później – machnęła niedbale dłonią. – Mógłbyś poprosić kogoś o przygotowanie kąpieli? Chciałabym aby Harry mógł się trochę odprężyć. Ale niech woda nie będzie zbyt gorąca. Nie chcę aby cierpiał. Wiesz, te jego rany na plecach...

– Oczywiście. Już się tym zajmę – odpowiedział, po czym po cichu wyszedł na korytarz.

Luna zbliżyła się do stolika i dokładnie przeglądnęła zawartość tacy. Znajdowały się na niej między innymi świeże bułeczki, miód i jakieś owoce, a także inne dodatki. Nie mogło zabraknąć również dwóch srebrnych kielichów i dzbanka z wodą. Brunetka chciała aby Książę spożył posiłek przed kąpielą, więc zmuszona była go obudzić. Chcąc jednak aby jego pobudka była miła usiadła na rogu łóżka obok ciała mężczyzny. Ułożyła dłoń na jego ciepłym policzku i pogładziła go kciukiem.

– Harry...- wymruczała, ostrożnie pochylając się nad głową ukochanego.

– Hm? – mruknął, wtulony w poduszkę. Wyciągnął jednak spod niej jedną dłoń i odszukał nią ręki Luny. Gdy natrafił na ciepłe palce, splótł je ze swoimi, przez co na twarzy brunetki pojawił się uśmiech.

– Strażnik przyniósł nam śniadanie. Poprosiłam też aby przygotowano dla ciebie kąpiel. Z pewnością sprawi, że się odprężysz – wyszeptała czule.

– Dziękuję. Jesteś kochana i nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo cię kocham – odpowiedział Harry.

– Ja też bardzo cię kocham Harry - odpowiedziała, na co brunet uchylił powieki.

Jego szmaragdowe tęczówki napotkały brązowe oczy Luny. Na policzki młodych wkradły się delikatne rumieńce. Książę podniósł się lekko i musnął wargi ukochanej. Niby drobny gest, a obojgu w zupełności wystarczył do lekkiego zawstydzenia.

Harry wymusił na Lunie, aby wspólnie zjedli śniadanie w łóżku. Brunetka nie mogła nie ulec temu cudownemu uśmiechowi mężczyzny. W trakcie posiłku do komnaty weszła jedna ze starszych służących, którą przyprowadził Alec. Kobieta przywitała się z parą i przygotowała mężczyźnie kąpiel. Alec natomiast w tym czasie zbliżył się do łóżka Księcia.

– Książę. Chcę ci przekazać, że dzisiejszego ranka twój ojciec wyjechał na północ królestwa. Jeden z jego urzędników przewiduje, że powróci do nas za jakiś tydzień. W tym czasie możecie w spokoju nacieszyć się sobą – strażnik posłał uśmiechy w stronę pary.

– Wiesz, może w jakim celu wyjechał? – spytał Harry z nieukrytą ciekawością i zadowoleniem.

– Niestety powód wyjazdu nie jest mi znany – odpowiedział Alec.

Harry uśmiechnął się pod nosem. Cały tydzień bez denerwującego Desmonda na ogonie. Mężczyzna wiedział ile jego ukochana wycierpiała przez jego ojca. Chciał jej to jakoś wynagrodzić i znalazł na to idealny sposób.

– Proszę, powiadom służbę, że jutro w sali balowej odbędzie się skromne przyjęcie na cześć mojej pięknej ukochanej. Przekaż również służbie, żeby uporali się z przygotowaniami dziś, a jutro na wieczornym balu chciałbym widzieć jak najwięcej osób z nich na sali balowej – przemówił brunet, tym samym wprowadzając Lunę w wyraźne zdziwienie.

– Naturalnie. Zajmę się tym już teraz. Nie potrzebujecie czegoś jeszcze? – spytał na odchodne. Harry skinął przecząco głową, a Alec wyszedł z komnaty. Tuż po nim wyszła również służąca, uprzednio informując o gotowej kąpieli.

– Jakie przyjęcie? – zdziwiła się Luna. Harry westchnął rozbawiony i odwrócił się lekko w stronę ukochanej. Chwycił dłoń brunetki i ucałował jej wierzch.

– Wyprawię przyjęcie na twoją cześć. Chcę abyś to ty była jego powodem i najważniejszą osobą jutrzejszego wieczoru, nie tylko dla mnie, ale i wszystkich gości. Chciałbym aby wszystko utrzymywało się w radosnej atmosferze, a nie z puszącą się i dumną arystokracją. Z nimi naprawdę nie można porozmawiać – zaśmiał się. – Musimy korzystać, póki Desmond nas opuścił. Zobaczysz, teraz już wszystko będzie dobrze – posłał jej uśmiech, a następnie ucałował czoło.

– Niech będzie – odpowiedziała z lekkim uśmiechem. – Ale wiesz, że twoje zdrowie nie pozwala ci na takie zabawy. Nie chcę aby coś ci...

– Daj spokój – zaśmiał się, przerywając brunetce. – Wszystko będzie dobrze. Czuję się zdecydowanie lepiej, a w dodatku mając cię przy sobie nic mi nie grozi – dodał i tym razem złożył na ustach kobiety krótki i szybki pocałunek.

Lunie nie pozostało nic więcej do gadania. Po wspólnym śniadaniu kobieta odłożyła na stół tacę z pustymi naczyniami i podeszła do łóżka. Wyciągnęła rękę w stronę Harry'ego, którą mężczyzna chwycił. Z pomocą Luny wstał z mebla, niestety krzywiąc się przy tym. Rany oraz ślady po nich będą dawały o sobie znać przez długi czas. Harry poprawił luźną, lnianą koszulę, która okrywała jego tors. Nie chciał aby jego ukochana widziała jego plecy.

Książę twierdził, że nie potrzebuje pomocy i sam dojdzie do łazienki, lecz brunetka nalegała na swoje. Ostatecznie kobieta podtrzymywała delikatnie mężczyznę, który i tak był od niej dużo wyższy i gdyby miał upaść, prawdopodobnie pociągnąłby za sobą drobną Lunę.

Wspólnie weszli do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie czekała balia z ciepłą wodą oraz materiały, służące za ręczniki. Brunetka podprowadziła ukochanego do "wanny" i po chwili podsunęła mu drewniany stołek, aby mógł swobodnie usiąść. Harry podziękował jej serdecznie i zajął miejsce. Dobrze wiedział, że może mieć problemy z tańcem czy też chodzeniem na jutrzejszym balu, ale koniecznie chciał podziękować i sprawić aby Luna wreszcie zaczęła się śmiać.

– Wyjdziesz? – spytał Harry, przenosząc wzrok na dziewczynę. Brunetka oblała się rumieńcami i spuściła wzrok.

– Myślałam, że pomogę ci trochę z przemyciem pleców. Nie chcę abyś się bardzo męczył skoro wymyśliłeś urządzić jutro przyjęcie. Ale jestem głupia. To nieodpowiednie. Nie powinno mnie tu nawet być. Zawołam kogoś ze służby, albo Alec'a –Luna zaczęła plątać się w słowach, co Zielonooki uznał za niezwykle słodkie.

– Nie jesteś głupia i nawet nie mów tak w mojej obecności. Jesteś bardzo piękną, troskliwą, zabawną, inteligentną i kochaną dziewczyną – odezwał się czule brunet i chwycił ją za dłoń. Delikatnie pociągnął ją w swoją stronę, tym samym sprawiając, że Luna zbliżyła się. –I masz stu procentową rację. Chyba nie dam rady samemu przemyć pleców. Poza tym, dobrze wiesz, że nadejdzie taki moment, kiedy to zobaczymy się nadzy. Nie martw się – posłał jej lekki uśmiech i ucałował obie dłonie.

Luna wzięła głęboki wdech i zamrugała oczyma. Zgodnie ze słowami ukochanego została. Sprawdziła dłonią temperaturę wody, po czym położyła blisko balii materiały. Z szafy wyjęła niewielką buteleczkę, która zawierała pięknie pachnący i pieniący się płyn. Podczas pierwszej wizyty w komnacie Harry'ego przyniósł go medyk. Podobno substancja była na bazie ziół i miała substancje lecznicze, a także myjące. Wlała trochę jego zawartości do wody i pomieszała ciecz, aby powstały białe bańki. Harry chciał samemu zdjąć koszulę, gdy brunetka była zajęta, lecz jego cichy jęk bólu zwrócił uwagę kobiety.

– Harry! – podniosła głos i szybko do niego doskoczyła. Chwyciła krańce koszuli i już chciała je unieść do góry, gdy przerwał jej mężczyzna.

– Proszę. Nie rób tego. Nie chcę żebyś musiała widzieć to wszystko – powiedział, kręcąc głową zawstydzony.

– Dla mnie jesteś najprzystojniejszym mężczyzną na całym świecie i nawet te rany tego nie zmienią – wyszeptała, kładąc obie dłonie na policzkach bruneta.

Po tych słowach Harry rozluźnił się i dał Lunie zdjąć koszulę. Lniany materiał został złożony w kostkę przez kobietę i odłożony na stojący niedaleko stolik. Teraz przyszedł czas na białą tkaninę, która zakrywała poraniony tors i plecy Księcia. Luna stanęła przed ukochanym i odwiązała końcówki materiału. Harry automatycznie wciągnął powietrze i zacisnął powieki.

– Wszystko będzie dobrze. Nie bój się. Jestem tutaj – wyszeptała, całując go w czoło. Przez chwilę dziewczyna zastanawiała się co zrobić, aby Zielonooki mógł się trochę odprężyć. W jej głowie pojawił się pewien pomysł. Zaczęła nucić melodię, którą kilka nocy temu śpiewała brunetowi oraz tę samą, którą on wygrywał na instrumencie.

Pomysł okazał się być strzałem w dziesiątkę. Harry przymknął oczy i rozluźnił mięśnie. Delikatne dłonie Luny odwiązywały materiał, a jej wzrok starał się unikać coraz to większych fragmentów pleców mężczyzny, które były odsłaniane. Gdy po ostatnim pociągnięciu cały materiał znalazł się w dłoniach Brązowookiej ta odłożyła go na ziemię i zdobyła się na odwagę aby spojrzeć na ciało ukochanego. Cicha melodia wydobywająca się z jej ust nadal pozwalała Harry'emu na zachowanie spokoju. Źrenice Luny powiększyły się do nienaturalnych rozmiarów, gdy napotkała pierwsze rany i siniaki. Jednak w przypadku tych drugich sprawa była dużo łatwiejsza. Część z nich już znikała. Luna nadal podśpiewując cicho melodię okrążyła bruneta i spojrzała na jego plecy. Całe pokryte były licznymi głębokimi ranami. To pozostanie na jego ciele do końca życia. Oczy dziewczyny wypełniły się słonymi łzami, do wypłynięcia których nie mogła dopuścić. Zamrugała kilka razy powiekami i przetarła policzki, po których spłynęło kilka kropelek.

– Dasz rady sam zdjąć resztę ubrań? – spytała zawstydzona dziewczyna, wracając na poprzednie miejsce.

Spojrzała na Harry'ego, który wydawał się być w transie. Nadal miał na sobie spodnie oraz bieliznę. Mężczyzna skinął głową.

– Odwrócę się – wyszeptała, po czym nie przerywając melodii podeszła w stronę drzwi. Odwróciła się plecami do bruneta i objęła ciało ramionami.

Do jej uszu dobiegło kilka jęknięć mężczyzny. Tak bardzo chciała mu pomóc, lecz nie mogła przezwyciężyć się i spojrzeć na jego nagie ciało, które musiałaby zobaczyć. Czuła się bardzo niezręcznie. Słyszała jak Harry wstał, a cichy dźwięk wody uderzającej o balię dał znać, że Książę wszedł do balii.

– Mogę już? – spytała nieśmiało.

– Tak – odpowiedział brunet.

Kobieta odwróciła się i podeszła bliżej balii. Harry siedział w niej lekko zgarbiony z przymkniętymi oczyma. Czuł do siebie odrazę. Do swojego ciała. Nie chciał aby jakakolwiek kobieta, a tym bardziej jego ukochana musiała go oglądać w takim stanie.

– Odpręż się na razie. Potem przemyję trochę twoje plecy – wyszeptała, siadając na stołku, który chwilę temu zajmował Harry. Brunet wyciągnął w stronę kobiety swoją dłoń, a Luna chwyciła ją i splotła ich palce. Książę potrzebował czuć, że ktoś jest obok niego.

Luna postanowiła ponowić nucenie melodii, która okazała się świetnym sposobem na ukojenie mężczyzny. Tym razem chciał jednak sprawdzić, czy śpiewając słowa otrzyma podobny efekt.

– Just close your eyes / Po prostu zamknij oczy
The sun is going down / Słońce chyli się ku zachodowi
You'll be alright / Będzie dobrze
No one can hurt you now / Nikt nie może cię teraz skrzywdzić
Come morning light / Przyjdzie światło poranka
You and I'll be safe and sound / Ty i ja będziemy cali i zdrowi *

Harry uśmiechnął się słysząc słowa. Teraz już wiedział skąd je znał, gdy zaczął je ostatnio śpiewać dziewczynie. A raczej nie skąd je znał, a od kogo je musiał słyszeć.


*************

*Jest to tekst piosenki Taylor Swift ,,Safe and Sound".

Komentujcie :* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro