Wcale Niezwykły Pierścionek
~~~
YUI
~~~
- Patrzysz na mnie znacząco, a ja nie rozumiem. - szepnęłam.
- Pamiętasz jak mówiłaś, że moglibyśmy żyć jak w bajce?
- Tak.
- Chciałem zadać ci to pytanie w dniu powrotu do domu z wycieczki. Dostałem coś od Yuki.
- O czym ty do cholery mówisz? Nic nie rozumiem?
Zdenerwował się i zarumienił. Spojrzał ukradkiem na gapiów.
- Dlaczego wszyscy się tak ślepią?
- Mnie się pytasz?
- Dobra. Trudno.
Wziął głęboki oddech.
- Raz kozie śmierć. - uśmiechnął się.
Uniósł mnie i zakręcił się trzy razy, a potem mnie postawił i... Klęknął.
- Ayato?
Wyjął z kieszeni ozdobne pudełko. Wszyscy na sali wstrzymali oddech, ja też. Otworzył je. W środku był mały pierścionek. Złoty z trzema białymi diamencikami po prawej oraz trzema po lewej, a po między nimi nieco większy diament. Był śliczny.
Ayato ujął moją lewą dłoń i spytał:
- Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną, Yui? - musiało go to wiele kosztować.
Moje serce biło jak oszalałe, a w uszach dzwoniła cisza. Wszyscy czekali. Na mnie. Miałam 17 lat. Życie przed sobą. Nic nie wiedziałam o małżeństwie. Ledwie znam miłość. Ayato znam 1,5 miesiąca. Nie powinnam wychodzić za mąż. A jednak...
- Tak. - powiedziałam.
Ayato wypuścił powietrze. On też je wstrzymał? Rozległy się oklaski i wiwaty. Mój chłopak. Nie. Mój narzeczony. Fajnie to brzmi. Mój narzeczony założył mi pierścionek na palec serdeczny lewej ręki. Potem wziął mnie na ręce i zakręcił się ze mną.
- Mogę być kiepską żoną. - ostrzegłam, a on wzruszył ramionami.
- Ważne, że moją.
Pocałował mnie. Przy wszystkich. Znowu.
- Kocham cię. - szepnęłam.
- Ja ciebie też, bardziej. - odszepnął.
- Nie jestem pewna.
- A ja jestem.
- Chcesz się o to wykłócać?
- Lepiej, żeby tak wyglądała nasza pierwsza kłótnia narzeczeńska.
Wybuchnęliśmy śmiechem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pisząc to dosłownie czuła stres Ayato. Ale wali mi serce. Zapraszam i teraz czekam na wasze komentarze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro