Walka O Miłość
~~~
YUI
~~~
- Zawiodłem się na was. Wszyscy zapłacicie śmiercią. - powiedział spokojnie Karlheinz. - Chyba że ktoś prosi o łaskę z jakiegoś szczególnego powodu. Hm?
Cisza.
- Nie? W takim razie...
- Zaraz. - przerwał Ayato i zawahał się.
- Tak? Chcesz żyć. Dlaczego? Podaj sensowny powód dla którego mam zostawić cię przy życiu.
- Niedługo się żenię.
Nie powiedział, że ma córkę. To dobrze. Dzięki temu ją ochroni w razie niepowodzenia.
- Doprawdy? Kto by cię chciał? - zaśmiał się. - Jesteś taki arogancki. Zero talentu. Zero inteligencji. Bezguście. Prawie ostatni w kolejce do tronu, czyli praktycznie bez majątku. Nie jesteś odważny. Wyglądasz jak wyglądasz. Przypominasz mi strach na wróble. Powtarzam więc. Kto by cię chciał?
- Ja. - wyszłam do nich. Zdenerwowana że oczernia mojego narzeczonego.
- Dlaczego moje demony cię nie znalazły? - zdziwił się.
- Łatwo je wykiwać. Powinieneś je zwolnić. - zakpiłam.
- Jak możesz przyznać się, że znasz Ayato?
- To nie jest takie trudne. - wzruszyłam ramionami.
- W zasadzie. Wyglądasz jeszcze gorzej niż on.
Wiedziałam, że kłamie. Gdy weszłam do pokoju w jego oczach pojawił się błysk. Ten sam co u tysięcy facetów. Spodobałam mu się.
- A ty? Nie sądzisz, że pora ściąć te kłaki? Który facet nosi teraz długie włosy?
- Ty, suko.
Trafiłam w czuły punkt. Podszedł do mnie z zawrotną szybkością. Dla mnie jednak mógł poruszać się w zwolnionym tempie. Chciał złapać mnie za włosy, ja jednak uskoczyłam do tyłu i wykonałam gwałtowny skręt w lewą stronę. Tam gdzie stali zdezorientowani chłopcy. Popchnęłam nieproszonego gościa w stronę stołu. Oszołomiony Karlheinz upadł na mebel, który pod wpływem pojawienia się gwałtownego ciężaru złamał się.
- Nie waż się mnie dotykać, bo tak cię urządzę, że pożałujesz swoich narodzin. - warknęłam i z dumnie uniesioną głową podeszłam do Ayato.
Chłopcy z trudem powstrzymywali chichot. Drobnej budowy blondynka rozłożyła na łopatki potężnego Któla Wampirów. Tego jeszcze z pewnością nie widzieli.
- Ty, suko.
- Już to mówiłeś. Powtarzasz się.
- Zabijcie ich. - odezwał się Karlheinz w języku demonów do swoich pupilów.
Chłopcy nic nie zrozumieli, a przynajmniej póki demoniczny orszak nie zaczął się zbliżać.
Ayato wyjął miecz i rzucił się na ojca.
- Tknij moją rodzinę, a zginiesz! - wrzasnął.
Karlheinz pochwycił swój miecz. Rozpoczęła się walka. Tylko jeden będzie mógł wyjść z tego cało. Patrzyłam jak zahipnotyzowania na swojego narzeczonego. Słyszałam dźwięk uderzania o siebie ostrzy. Na chwilę zapomniałam o demonach. Szybko się jednak wyrwałam z transu.
- Chrońcie Yui! - krzyknęła Uniko.
- Nie trzeba! Sama sobie poradzę!
Trzy demon pełzły prosto na mnie. U mych stóp leżał miecz. Podniosłam go. Dla zwykłej osoby byłby ciężki, ale zwyczajność mnie nie dotyczyła. Ostrze zalśniło, gdy je uniosłam.
- To nie będzie wyrównana walka. - stwierdziłam i ruszyłam na potwory.
Zaczęłam profesjonalnie wirować z bronią. Szybko jedna bestia straciła głowę, która potoczyła się w daleki kont salonu. Zostały się dwie. Jedna z ogonem, druga z rogami. Ogoniasty rzucił się na mnie z pazurami. Zła strategia. Powinien atakować od dołu. O wiele łatwiej mi podnieść ostrze do góry niż przekręcić i z rozmachem opuścić. Z łatwością przebiłem serce demona. Nie było wątpliwości kto prowadzi w tym śmiertelnym tańcu. Rogacz warknął głośno. Przypominał czerwono - czarnego byka. Z pleców wystrzeliły mu macki jak u ośmiornicy. Całkiem sprytne i pomocne. Kontem oka dostrzegłam Ayato. Świetnie sobie radził. Nie wiem kto wygrywał. Miałam nadzieję, że mój narzeczony. Womenizer nie mogły się zmienić bez Black Rose, ale znakomicie walczyły w ręcz. Chłopcy chcąc je nieco wyręczyć bronili się mieczami. Skupiłam całą uwagę na moim demonie i jego mackach. Ścięłam jedną, drugą, trzecią. Powoli zbliżałam się do niego. Lewą rękę zacisnęłam w pięść i przyłożyłam mu w nos. Zmutowany byk zaskowyczała i zatoczył się. Podłożyłam mu nogę, a on się wywrócił.
- Mówiłam, że będzie to niewyrównana walka? - wbiłam miecz w gardło mojej trzeciej ofiary.
Zaczęłam się rozglądać. Komu pomóc? Wszyscy świetnie sobie radzą. Demony padały jak muchy. Ayato chyba wygrywał. Byłam z niego dumna. Prawdziwy mistrz szermierki. Ktoś jęknął. Odwróciłam się. Laito. Siedem demonów otoczyło jego i Kate. Podbiegłam do nich. Wskoczyłam na plecy jednej bestii tym samym odwracając uwagę pozostałych. Stwór zaczął wierzgać próbując mnie zrzucić. Na próżno. Miałam mocny chwyt. Złapałam go za szyję i ścisnęłam. Jakieś 10 sekund później upadł martwy. Wzięłam miecz i ścięłam na raz dwum zaskoczonym demonom głowy.
- Jak ty to? - spytał Laito.
- Nie czas na wyjaśnienia. - zbyłam go.
- Gdzie jest Katharina?! - zawołała Romy.
- Jest bezpieczna! - zawołałam.
Było błędem wymawiać jej imię. Karlheinz odepchnął Ayato. Chłopak przeleciał przez cały pokój i uderzył w ścianę. Jej niewielkie odłamki spadły na ziemię. Podbiegłam do niego.
- Nic ci nie jest? - spytałam zmartwiona.
- Nie. A co z tobą?
- Czuję się świetnie.
- Do mnie. - szepnął Karlheinz w demonicznym wiadomo do kogo.
Spojrzał na nas wszystkich. Szukał czegoś. Wiedziałam czego. A raczej kogo. Miałam wrażenie, że Ayato też wie. Katharina.
- Kim jest Katharina? - zagrzmiał.
Ja i mój narzeczony zesztywnieliśmy. On może ją skrzywdzić. Musimy ją chronić. Naszą córeczkę. Może ma ciało i umysł nastolatki, ale tak naprawdę żyje nie cały dzień.
- Kim ona jest?!
Nikt mu nie odpowiedział. Milczeliśmy.
- Znaleźć ją i zabić. - odezwał się do dwóch stojących za nim demonów.
- Nie! - krzyknęłam. Chłopcy nie zareagowali, bo nie rozumieli tego języka. Dziewczyny go rozumiały. Gdy usłyszały rozkaz przestraszyły się i zmartwiły. Ayato wziął moją reakcję na logikę i doszedł do wniosku, że Karl grozi śmiercią jego córce.
- Tknij ją, a zginiesz. - zagroził.
- To chyba nie twoja rodzina? - spytał Karlheinz.
- Mówiąc rodzina miałem na myśli tylko Yui i Katharinę.
- Ej! - zawołali chórem chłopcy.
- Kto to Ktharina? Ktoś mi wyjaśni? Czuję się niedoinformowany.
- To twoja wnuczka. Córka Ayato i Yui. - oznajmiła Christa spokojnie wchodząc do pomieszczenia. To jej osoby mi brakowało.
- Christa. - szepnął.
- Witaj.
- Dawno się nie widzieliśmy.
- Owszem.
- Więc jestem dziadkiem?
- Tak.
- Gratulacje Ayato. Yui.
Nie wiedzieliśmy co zrobić, więc uprzejmie skinęliśmy głowami.
Karl pstryknął palcami, gdy Christa podeszła do swojego syna. Poczułam jak zostaję związana przez niewidzialny sznur. Mentalna siła uwięzienia ciała. Moc jednego z demonów.
- Przyprowadźcie moją wnuczkę. Chcę się przywitać i poznać ją. - zwrócił się do potworów.
Nie miałam wątpliwości, że wszyscy to zrozumieli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro