W Mocy
~~~
YUI
~~~
Christa wyczuła moje kiepskie samopoczucie i przyszła mi z pomocą.
- Jak się czujesz, Yui? - spytała.
- Przecież wiesz jak. Po co pytasz?
- Z grzeczności.
- No tak. Zapomniałam.
- O takich rzeczach się nie zapomina. Więc?
- Koszmar.
- Może mogę ci jakoś pomóc?
- Wiesz co mi jest?
- Nie, ale zaraz się dowiem.
Podeszła do mnie i położyła obie ręce na bolącym brzuchu.
- Będę uciskać. Powiedz jak zaboli.
Zaczęła. Jej dotyk był chłodny i przyjemny. Szybko skończyła swoje badanie. Nie krzyknęłam ani razu.
- Już? - spytałam zaskoczona.
- Tak. Dziwne...
- Co?
- Nic cię nie bolało?
- Nie.
- A możesz powiedzieć gdzie cię boli?
Zdziwiłam się. Nie mogłam zlokalizować miejsca bólu. Sięgnęłam w głąb swojego ciała. Nie pomyślałam o tym wcześniej. Niesiona swoją energią życiową dotarłam do rzekomego miejsca bólu. Czułam w sobie delikatną mgiełkę. Czyli to nie zwykłe przeziębienie czy zatrucie. To coś czego się obawiałam. Wróciłam.
Christa miała rozszerzone do granic możliwości źrenice. Tę podróż odbyła ze mną.
- Christa? Żyjesz?
- Tak. Trochę mi niedobrze.
- Nie powinnaś tego robić.
- Byłam ciekawa.
- Teraz wiesz.
- Tak. To krzyż. Dlaczego go jeszcze nie oddałaś?
- To pamiątka po mamie.
- I co z tego? Lepiej umrzeć?
- Christa... - westchnęłam.
- Posłuchaj mnie, Yui. Ten krzyż cię zniszczy.
- Nie przesadzaj.
- Dobrze wiesz jaka jest jego moc. Jak jest potężny.
- Wiem.
- No więc?
- Nie oddam go.
- Yui... - westchnęła.
- Przestań! - zdenerwowałam się. - Nic mi nie jest!
Wstałam, żeby to udowodnić. Poczułam jak przepływa przez moje żyły i nerwy niewyobrażalna energia. Znajdowałam się pod wpływem mocy. Upadłam.
- Yui!
- Nic mi nie jest. - wstałam z trudem.
- Boże. Całe szczęście. - odetchnęła.
- Oddam krzyż.
- To dobrze.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pisałam czekając w kolejce na badania. Mam nadzieję, że jest ok. Komentujcie i zapraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro