Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Skrzypce Dla Shu

~~~
YUI
~~~

Pozwoliłam mu trzymać się za rękę, przytulać, całować, dotykać, a nawet spać w jednym łóżku pod warunkiem, że będzie grzeczny.

W Szkole Wieczornej Ayato i ja staliśmy się sensacją i głównym tematem na ustach wszystkich plotkarek. Lyoko zieleniała z zazdrości za każdym razem, gdy on do mnie podszedł, a robił to co przerwę i czasami na lekcjach. Chłopaki, mówię o braciach Saksmaki, zgrzytali zębami. Nie byli pocieszeni. Czułam to.

Dzięki mnie Ayato poznał dwa sposoby na złamanie Darowania. Ale co z tego? To przecież było niewykonalne. Zabić braci lub sprawić, aby zakochali się i zgodzili na unieważnienie ceremonii.

Ayato rwał się do... Jak on to mówi? A tak. Zabić gnoi!

Postanowiłam wejrzeć w umysły chłopców. Zrobiłam to na przerwie obiadowej w stołówce, gdy wszyscy tam byli. To co wyczytałam było okropne.

Laito: Co sobie myśli ta mała suka?! Owinęła sobie Ayato wokół palca i co?!
Nie będzie z nim! Nie będzie! - Przez myśli chłopaka przeszły mroczne wizje. Jego umysł odpychał swą wrogością. Zamknęłam drzwi i zajrzałam dalej.

Kanato: On jej nie zasmakował! On nas zdradził! - Ból chłopca przeszył mój umysł na wskroś. Dalej.

Reiji: Albo Ayato się opamięta, albo zginie zagubiony we własnych uczyciach. - Pięknie powiedziane, upożądkowane myśli pełne zła. Zakręciło mi się w głowie od przypływu negatywnych emocji.

- Wszystko dobrze? - spytał zatroskany Ayato.
- Tak. Trochę tylko tu duszno.
- Otworzę okno. - zaoferował.

Skinęłam głową i powróciłam do poprzedniej czynniści.

Zamknęłam drzwi do głowy Reiji'a i zerknęłam na Sabaru.

Weszłam do jego umysłu.

Sabaru: Lyoko wygląda coraz ładniej w mundurku. - Co?! Mu nie przeszkadzał związek mój i Jego starszego brata. On nam współczuł. W głębi duszy kibicował naszej miłości. Sabaru kocha Lyoko. I już.

Wyszłam z jego głowy. Nie chciałam naruszać jego prywatnych myśli. On dał mi siłę, którą odbierali poprzedni.

Odnalazłam Shu i skupiłam się.

Był tak leniwy, że drzwi zardzewiały i z trudem się otworzyły.

Shu: On to zrobił. Zabrał je i zniszczył. Moje skrzypce. - Myślał o swoim instrumencie z dzieciństwa. Szybko znalazłam to co mi potrzebne. Shu miał w nosie co robimy z Ayato. Dla niego możemy być parą, wrogami lub rodzeństwem. Bez różnicy. Tęsknił za skrzypcami. Bardzo.

Mam plan! Muszę tylko napisać i wysłać list do Zakonu.

******

Po kolacji wręczyłam list listonoszowi i poszłam do swojego pokoju.

Wyjęłam z szuflady swojego iPoda, słuchawki i zaczęłam słuchać piosenek Hyuny.

Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o...
Pogrążyłam się we śnie.

******

Spadałam. Coraz szybciej i szybciej. Odwróciłam głowę i napotkałam wzrok zmartwionego Ayato. Jego bracia też patrzyli.
Jeszcze chwila i połamie sobie kości, ich myśli były mi dobrze znane.
Zauważyłam iż są skrępowani ciężkimi i grubymi łańcuchami. Nie byli w stanie ich zerwać. Choć Ayato próbował.
Medalion na jego szyi zalśnił. Wiedziałam, że zaraz pojawi się istota potężniejsza od samego Szatana. Istota piękna.
On Ją uwolnił. Niebezpieczną Black Rose.
Błysnęło oślepiające światło.
Spojrzałam z dumą na długie, lśniące i czarne jak smoła (a może czarniejsze) pióra.
Wzniosłam się, gotowa na wszystko.

******

Obudziłam się.

Ten sen był niezwykły. Taki realistyczny. Ale to tylko sen, a nie wizja. Wiem to.

Zorientowałam się, że leżę twarzą do okna. Odwróciłam się i napotkałam spojrzenie wężowych oczu Ayato.

- Dzień dobry, Królewno. - zamruczał.
- Dzień dobry.

Podparł się na łokciach i pochylił nade mną. Następnie pocałował mnie w czoło, skroń, nos i usta. Na nich zatrzymał się. Całował tak namiętnie, fala gorąca zalała moje ciało. Delikatnie wsunęłam swój język w jego usta. Ayato jęknął, a mnie serce skoczyło do gardła. Ledwo co udał się mi je spowolnić.

Prawą rękę położyłam mu delikatnie na nagich plecach (chłopak spał w długich, szarych spodniach dresowych i bez koszuli) miał gładką i chłodną skórę. Palce lewej ręki wplątałam w bordowe włosy z rozjaśniającymi się końcówkami. Przycisnęłam go lekko do siebie jakbym chciał wtopić się w niego. Zgiełam nogę w lewym kolanie, a Ayato położył na niej swoją dłoń. Delikatnie zaczął przesuwać ją w kierunku mojego uda.

Kilka sekund później powrócił mój rozsądek, a ja zorientowałam się, że ręka Ayato jest już pod moją sukienką.

Oderwałam się od chłopaka.

- Ayato zawarliśmy umowę. - przypomniałam mu.
- Tak wiem, ale przyprawiasz mnie o obłęd. - wyjął rękę spod odzieży. - Wybacz mi.

Położył się tuż obok mnie i wziął za ręce. Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Potem chłopak odgarnął mi włosy z twarzy i szepnął szczerze.

- Jesteś najpiękniejszą istotą jaką kiedykolwiek widziałem.
- Ayato... - zaniemówiłam.

To była piękna i romantyczna chwila, ale mój chłopak postanowił ją zniszczyć. Zmarszczył brwi.

- Co tu robi listonosz w sobotę?
- A skąd ja mam... - urwałam. Listonosz? On miał mi przynieść z Zakonu moje...

Zerwałam się z łużka jak oparzona.

- Yui?! - zdziwił się Ayato. - Co ty do jasnej cholery robisz?
- Zobaczysz! - zawołałam podekscytowana krzątając się po pokoju. Potem dorzuciłam figlarnie. - Na co czekasz? Wynocha! Muszę się przebrać!

Poprowadziłam go do drzwi. On odwrócił się, gdy znalazł się na korytarzu.

- Ale...

Nie dokończył, bo trzasnęłam mu drzwiami przed nosem.

Ubrałam się prędko w białe szorty i błękitną bluzkę na ramiączka.

Zbiegłym na dół cała w skowronkach. Chłopcy stali wraz z listonoszem i kłócili się.

- Co się dzieje? - spytałam.
- Ten facet nie chce nam dać Twojej paczki. - poskarżył się Laito.
- Ponieważ może ją odebrać tylko adresat. - jęknął chłopak z pudełkiem dla mnie.
- Gdzie podpisać?
- Panna Yui Komori?
- Tak.
- Tu proszę. - podał mi kartkę.

Machnęłam podpis i odebrałam przesyłkę.

- Chdźcie. - poprowadziłam ich do salonu kiedy listonosz odjechał.

Poszli ciekawi tego co czai się w pudełku.

- Czy to Twoja bielizna? - spytał z nadzieją w oczach Laito.
- Nie, to ciastka, prawda Yui? - zapytał Kanato.
- Nie i nie. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. - Nie mniej jednak jest to dla mnie niezwykle cenna rzecz. Wczoraj wysłałam list do Zakonu, żeby mi to przysłał.
- List do Zakonu? - spytał nerwowo Reiji.
- Tak. Nie wspomniałam o was. Napisałam, że wszystko w porządku. Ale mi tego brakuje.
- Czego, czego? - dopytywał się Kanato wyraźnie podekscytowany.

Spojrzałam się na Shu.

- Po wysłuchaniu Twojej historii zrozumiałam, że tęsknisz za swoimi skrzypcami. Dobrze myślę?
- Tak. - przyznał po chwili wahania. - Dawno nie grałem i brakuje mi tego.

Czułam szczerość jego słów.

- Dbaj więc o nie, bo to mój skarb, który oddaje w twoje ręce.

Wyciągnęłam z pudełka swoje skrzypce i smyczek.

Piękne symetryczne kształty, lśniące struny i brązowe drewno. Pachniały muzyką moich zielonych lat. Tak jak je zapamiętałam.

Naprawdę za nimi się stęskniłam. Wiem, że dobrze robię oddając je Shu.

Chłopak spojrzał na nie wielkimi oczami szczęśliwego dziecka. Wziął je do ręki delikatnie jakby były z porcelany i miały się zniszczyć.

- Są piękne. - szepnął tracąc dech.

Zagrał kilka nut. Ich muzyka niosła się echem w mojej rozradowanej duszy. Chłonęłam ich najdrobniejszy dźwięk.

- Umiesz grać? - spytał Shu.
- Tak. - przytaknęłam.

Podał mi instrument.

- Zagraj coś.

Nie opierałam się. Muzyka popłynęła jak zaczarowana. Czułam jak wyprawiam w zachwyt domowników. Zamknęłam oczy i zobaczyłam fontannę w Zakonie. To tam nauczyłam się grać Wlaz kotek na płotek. Gdy je otwożyłam wszyscy patrzyli na mnie zdumieni.

- Powinnaś je zatrzyma. - powiedział Shu.
- Nie. Są już Twoje. Taką podjęłam decyzję.
- Napewno?
- Tak. - nigdy nie byłam tak pewna tego co tobię. - To skrzypce dla Ciebie Shu.

Uśmiechnął się, a ja teraz zauważyłam jaki jest piękny.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Rozdziały mogą nie pojawiać się codziennie. No wiecie. Szkoła... Zapraszam!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro